Zabawne sytauacje podczas porodu

napisał/a: leniutka 2009-01-13 15:57
Aninka napisal(a):hihihi mój do dzisiaj, jak ktoś mówi ale ta Wasza córcia ma włosy, powtarza i się chwali "ja pierwszy widziałem te włoski"...:eek:

U nas to właściwie był raczej mój pomysł żeby był przy porodzie, bo on się do tego nie palił. Widział że mi zależy więc się zgodził, ale może powinnam mu odpuścić.
Chociaż z drugiej strony... Był obecny przy wkładaniu to wydawało mi się że powinien być obecny przy wyjmowaniu, prawda?;)
napisał/a: Aniinka 2009-01-13 16:03
jasne, u nas też mój pomysł, on niebardzo chciał, no ale rodziliśmy w domu więc wyboru nie miał, bał się a jak przyszło co do czego to bez oporów zaglądał gdzie nie trzeba:eek:
napisał/a: emila3000 2009-01-13 16:44
ja mojego faceta nie musialam namawiac... ;p
napisał/a: tokoferolka 2009-01-13 17:07
Mój nie był przy porodzie bo był remont szpitala i dlatego tylko jedna sala porodowa. I a propos tematu forum-może też nie tak śmieszne ale ja to teraz wspominam z uśmiechem na ustach. Gdy mi na patologii puściły wody kazali mi zabrać wszystkie torby i samej przejść z nimi na porodówkę. Więc człapałam jak gruby osiołek z tobołkami-nikt nie pomógł (była noc więc rodziny swojej na oczy nie widziałam), a na porodówce byłyśmy we 3 stękające przedzielone jedynie małymi parawanami, a na korytarzu jeszcze jedna w kolejce:) Jak za komuny:)
napisał/a: jozefinkaz 2009-01-19 13:10
my też "rodziliśmy" razem i najśmieszniejszą historią jaką pamiętam była ta gdy osłabły mi strasznie skurcze parte a ja sama byłam już tak zmęczona że nie dawałam rady, wtedy lekarz powiedział do mojego Kochanego, żeby ten zaczął masować moje sutki( nie tłumacząc mu przy tym, że to wzmaga skurcze), a ten spojrzał na mnie tylko z pytająco- przerażoną miną i spytał czy tu jest jakaś ukryta kamera :D
napisał/a: nela 2009-01-19 14:52
leniutka napisal(a):
No ale ja nie byłam chyba w mmniejszym szoku, bo na początku po badaniu (mąż który miał być przy porodzie gdzieś mi zniknął) wchodzę na salę porodów rodzinnych a tam siedzi ubrany na zielono lekarz. Mówię grzecznie: dzień dobry (przez głowę przemyka mi coś w rodzaju: "nawet przystojny":) a po chwili - że to przecież mój mąż:) Też widać byłam w lekkim szoku:)


Dobreee :D :p


A u mnie podczas porodu mąż też chciał koniecznie mi w jakiś sposób pomóc...i gdy przyszło do parcia,on parł razem ze mną (chyba za bardzo się przejął swoją rolą i zapomniałm kto tu rodzi :rolleyes: )
Teraz to wspomina ze śmiechem na ustach :p
napisał/a: edytarusin 2009-04-04 18:42
:)uśmiech sam na ustach się pojawia jak się czyta te posty, super takie wspomnienia!
u mnie śmieszne było to, że łóżko porodowe na którym rodziłam było popsuteto znaczy teraz mnie to śmieszy... a konkretnie wyglądało to tak: ja leżę, położna bada rozwarcie a łóżko samo w górę (takie na pilota), już rodzę - łóżko samo na sam dół. normalnie w najmniej spodziewanych momentach szalało! nawet raz na nie wchodziłam a ono śmig do góry;)a wszystko przez jakąś sprzątaczkę co łóżko nafaszerowane kabelkami umyła "na mokro":mad:ale jest co wspominać:)
napisał/a: ANDZIARA23 2009-05-06 11:02
hej
ja miło wspominam końcowkę , wiadomo narodziny chwila radości nie do opisania , ale najśmieszniej pani dr która mnie szyła zapytała na co ma szyć :" na marchewkę , ogórka czy banana" , wbrew wszystkim opiniom poród wpominam miło i szybko był lekki i zakończony cudem:)
napisał/a: ~rockann27 2009-05-06 11:32
Mój mąż był nadzwyczaj dzielny, choć zarzekał się, że nie będzie ze mną przy porodzie. Podawał mi wodę, a sam wypił chyba z 10 kaw, podczas 10 godzin porodu. Kiedy urodziła się Gabi, mówię mu:"Mamy dziewczynkę", a on na to "Dziewczynka-może być"...
napisał/a: justynaXsanko 2009-05-06 11:43
Teraz to się z tego śmieję ale wtedy..
gdy czekałam na poród co chwilę do mnie zaglądał lekarz Murzyn, był bardzo miły, delikatny tylko ja Go wogóle nie rozumiałam. Słabo i niewyraźnie mówił po polsku, a ja jeszcze do tego w stresie przed porodem. Bałam się że jak On będzie odbierał poród a ja go nie zrozumiem i nie będę wiedziała co robić w tak ważnym momencie:eek:. Na szczęście inny lekarz był przy porodzie!!!
napisał/a: pawimi 2009-06-20 19:21
po dwudniowym stresujacym i dosc komplikujacym sie porodzie domowym polozna i jej asysta wbrew mojej woli zdecydowaly sie zaciagnac mnie do szpitala, przekabacily mojego meza i ja potwornie zla ze wszystko jest nie po mojej mysli wychodzac z domu przez zeby syknelam do mojego 5 letniego wowczas syna ktory zawiedziony spytal gdzie ja ide i gdzie ten dzidzius ze "mama wraca najpozniej za 2 godzinki" ....no i coz, maly urodzil sie krotko po tym w drodze do szpitala do ktorego nigdy nie dojechalismy...wrocilam faktycznie niecale 2 godzinki pozniej, z malutkim na rekach:D Do dzis ze smiechem mowie ze moj najmlodszy syn urodzil sie na ulicy...
napisał/a: gdziesens 2009-08-16 19:05
tak mi sie przypomnialo jak moja bratowa rodzila i mowi do poloznej "cos idzie ale niewiem czy kupa czy dziecko"
:D

Boze nikt jej nieprzebije :D