zupa

napisał/a: ~Panslavista" 2006-11-28 12:13

"Księżniczka Telimena (gsk)" wrote in message
>
> Użytkownik "Panslavista" napisał w wiadomości
> news:ekh408$ch1$1@nemesis.news.tpi.pl...
>>
>> "Księżniczka Telimena (gsk)" wrote in message
>> news:ekh37e$an3$1@nemesis.news.tpi.pl...
>>
>>> ale ona jest zajęta, przez odnalezionego (rzekomo) ojca swojego dziecka.
>>> Teli.
>>
>> Cały czas była zajęta - ale trzeba policzyć terminy od 22 styczni + circa
>> 5 dni (standardowo 3 dni)
>
> ???
> Teli.

Coitus 22/23 stycznia 2006 roku dodaj najkrótszą i najdłuższą ciążę oraz
uwzględnij wcześniaka... Gdyby nie było moje, to dlaczego uniemożliwia
spotkanie/zobaczenie pobranie próbek na badanie genetyczne (jej - aby nie
podstawiła dziecka siostry czy koleżanki - wyszłoby napewno nie moje,
dziecka no i moje, te zawsze mam ze sobą!
)... Dlatego upieram się przy zbadaniu. Inna sprawa, na scp straszyła
mnie alimentami... Naiwna - pół życia płaciłem alimenty - mam drugą żonę,
ona miała być trzecią... ). Gdby nie było podobne i DNA dowiodłoby, że
jej i nie moje, przeproszę i ogłoszę, że niesłusznie ścigałem...

napisał/a: ~Panslavista" 2006-11-28 12:14

"Elske" wrote in message
> Księżniczka Telimena (gsk) napisał(a):
>
>> Teli (Theli to ktoś inny)

Znasz się na temacie, wszak zupa to inaczej zygota...

napisał/a: ~ikselka" 2006-11-28 12:16

Panslavista napisał(a):
> Tak to jest jak matka córki w domu do roboty od 3 roku zycia nie goni...
> Później to już jest za późno.
Moja mama ciagle się śpieszyła, bo praca itp. Wręcz opędzała się
ode mnie, kiedy chciałam razem z nią wykonywac prace domowe,
mówiąc, że to za dużo czasu zajmie, że ona szybciej sama to zrobi.
Wychodząc za mąż nie umiałam ugotowac nawet prostych potraw. Jednak
chciałam się nauczyć i sama się nauczyłam WSZYSTKIEGO. Nawet moja
mama po kilku latach była zadziwiona Chcę, lubię, umiem i będę
gotować dla mojej rodziny, jestem dla niej, a ona dla mnie, chciałam
ją mieć, to i chcę dac jej wszystko, co potrafię A skarpetki
mojego męża uwielbiam prać, tak jak i każdą inną rzecz, aby miał
czysto i porządnie. Jest dla mnie prócz dzieci najważniejsza osobą
w życiu i nie rozumiem tych kobiet, które z obrzydzeniem piorą
pieluchy swych dzieci, skarpetki swego męża czy traktują gotowanie
jako dopust boży. Po co ładowały się w to wszystko, skoro się do
tego nie nadają? To musi mieć głębsze podłoże, na pewno nie jest
to sprawa lubię-nie-lubię... Co o tym myślisz, Panslavisto?
napisał/a: ~medea 2006-11-28 12:18
puchaty napisał(a):

> pamiętasz co u ikselki w poniedziałek na drugie.

Aż spojrzałam, nic wielkiego - odgrzewane mięso. A myślałam, że krewetki
.

Pozdrawiam
Ewa
napisał/a: ~Panslavista" 2006-11-28 12:18

"JerzyN" wrote in message
> Księżniczka Telimena (gsk) napisał(a):
>> ale ona jest zajęta, przez odnalezionego (rzekomo) ojca swojego dziecka.
>> Teli.
>
> Natchnęłaś mnie, kto jest za utworzeniem grupy pl.rec.magiel?
> pozdr. Jerzy

Można przerwać - badanie DNA, utrzymywanie mnie w tej sytuacji można nazwać
tylko qrewstwem.
Obiektywnie, w wielu domach magiel i prasowalnia zjaduje się w kuchni.

napisał/a: ~fi_ona" 2006-11-28 12:18
Użytkownik "Iwon(k)a"

> (...)> Ło matko i córko! i uwazasz ze wszyscy powinni genialnie gotowac
>> tylko_jedno_danie_dziennie???
>> Jest tyle ciekawszych rzeczy na ziemi od jedzenia codziennie swiezego
>> 2-daniowego obiadu ..
>
> zapewne, ale niektorym gotowanie sprawia przyjemnosc.
> a z tego co zdazylam sie zorientowac ona lubi gotowac i cieszyc
> sie tym, ze rodzina zjada ze smakiem jej wyroby. to duzy bodziec do
> gotowania.

zapewne - ale odnioslam wrazenie ze ona uwaza ze to jedyna sluszna droga w
malzenstwie. kazdym.

--
fi_ona

napisał/a: ~Panslavista" 2006-11-28 12:29

"ikselka" wrote in message

Panslavista napisał(a):
> Tak to jest jak matka córki w domu do roboty od 3 roku zycia nie goni...
> Później to już jest za późno.
Moja mama ciagle się śpieszyła, bo praca itp. Wręcz opędzała się
ode mnie, kiedy chciałam razem z nią wykonywac prace domowe,
mówiąc, że to za dużo czasu zajmie, że ona szybciej sama to zrobi.
Wychodząc za mąż nie umiałam ugotowac nawet prostych potraw. Jednak
chciałam się nauczyć i sama się nauczyłam WSZYSTKIEGO.

Racja, ale pomyśl, ile straciłaś miłych lub nawet fantastycznych chwil z
ukochanym, gdybyś nie musiała uczyć się tego wszystkiego. Matka pogoniła
mnie do roboty, gdy miałem około 10 lat, co nie znaczy, że wcześniej nie
robiłem różnych prac domowych, np. szorowałem drewniane podłogi jako
7-latek, obierałem wiadro ziemniaków - dziadkowie byli adwentystami -
chrześcijanie, ale naśladujący żydów - a w domu u nich była kaplica - w
piątek przygotowywany był obiad dla przyjezdnych w soboty na nabożeństwa,
jadali u nas... Matka szyła, więc tylko mnie instruowała - była to
fantastyczna szkoła życia, wtedy płakałem - czasem od wykręcania pościeli
miałem zdartą skórę na poduszkach dłoni przy kciukach (pęcherze popekały do
żywego), teraz dziękuję jej za to, bo nic mnie nie załamie w pracach
domowych.
Uważam, że gdyby wybuchła wojna 90% społeczeństwa po dwu - trzech
miesiącach idzie do piachu, z braku umiejętności przeżycia i braku zapasów
żywności.
Tylko rząd i Urban się wyżywią...

napisał/a: ~medea 2006-11-28 12:32
ikselka napisał(a):

> tego nie nadają? To musi mieć głębsze podłoże, na pewno nie jest
> to sprawa lubię-nie-lubię... Co o tym myślisz, Panslavisto?
>

Mogę ja?

Z pewnością jesteś wspaniałą kobietą, dbasz o dzieci, męża, w ogóle o
rodzinę. Ale to nie znaczy, że te kobiety, które nie robią tego
wszystkiego, co Ty - czyli nie gotują codziennie dwudaniowego obiadu,
nie piorą mężowi skarpetek - nie powinny były zakładać rodziny, to gruba
przesada. Istnieje tysiące sposobów na przekazywanie ludziom miłości i
milion form dbania o swoje dzieci i najbliższych. Słowem ilu ludzi, tyle
sposobów. Ty nadajesz takim kodem, a inne kobiety trochę innym.

Pozdrawiam
Ewa, też gotująca ale bez misji.
napisał/a: ~Panslavista" 2006-11-28 12:42

"medea" wrote in message
> ikselka napisał(a):
>
>> tego nie nadają? To musi mieć głębsze podłoże, na pewno nie jest
>> to sprawa lubię-nie-lubię... Co o tym myślisz, Panslavisto?
>>
>
> Mogę ja?
>
> Z pewnością jesteś wspaniałą kobietą, dbasz o dzieci, męża, w ogóle o
> rodzinę. Ale to nie znaczy, że te kobiety, które nie robią tego
> wszystkiego, co Ty - czyli nie gotują codziennie dwudaniowego obiadu, nie
> piorą mężowi skarpetek - nie powinny były zakładać rodziny, to gruba
> przesada. Istnieje tysiące sposobów na przekazywanie ludziom miłości i
> milion form dbania o swoje dzieci i najbliższych. Słowem ilu ludzi, tyle
> sposobów. Ty nadajesz takim kodem, a inne kobiety trochę innym.
>
> Pozdrawiam
> Ewa, też gotująca ale bez misji.

Misja? Kobieto, jaka misja - to nie misja, to conditio sine qua non
szczęścia rodzinnego. I to nie tylko twojego, ale i męża i przede wszystkim
dzieci. I może być bardzo atrakcyjnie!!!
Reszta to miliony usprawiedliwień dorabianych na własny użytek, dla
uspokajania własnego sumienia, czasem wspomaganych poprzez takie same
psiapsiólki lub mamuśki, które też się "spieszyły".

napisał/a: ~medea 2006-11-28 12:49
Panslavista napisał(a):

> Misja? Kobieto, jaka misja - to nie misja, to conditio sine qua non
> szczęścia rodzinnego. I to nie tylko twojego, ale i męża i przede wszystkim
> dzieci. I może być bardzo atrakcyjnie!!!

Dla mnie też jest ważne spożywanie przy wspólnym stole posiłków świeżo
przeze mnie przygotowanych. Nie uważam jednak, że każdy musi mieć te
same priorytety, co ja. A już na pewno nie odważyłabym się na opinię, że
kobiety, które na co dzień nie gotują, nie powinny były zakładać
rodziny. Znam wiele kobiet nie gotujących albo gotujących byle co od
przypadku do przypadku, ale są poza tym kochającymi matkami i żonami.

Pozdrawiam
Ewa
napisał/a: ~Panslavista" 2006-11-28 12:57

"medea" wrote in message
> Panslavista napisał(a):
>
>> Misja? Kobieto, jaka misja - to nie misja, to conditio sine qua non
>> szczęścia rodzinnego. I to nie tylko twojego, ale i męża i przede
>> wszystkim dzieci. I może być bardzo atrakcyjnie!!!
>
> Dla mnie też jest ważne spożywanie przy wspólnym stole posiłków świeżo
> przeze mnie przygotowanych. Nie uważam jednak, że każdy musi mieć te same
> priorytety, co ja. A już na pewno nie odważyłabym się na opinię, że
> kobiety, które na co dzień nie gotują, nie powinny były zakładać rodziny.
> Znam wiele kobiet nie gotujących albo gotujących byle co od przypadku do
> przypadku, ale są poza tym kochającymi matkami i żonami.
>
> Pozdrawiam
> Ewa

Nie zamierzam deprecjonować tego, co ktoś inny musi robić w życiu, nie
jestem aż takim purystą. Chodzi o to, ze niekiedy te inne sprawy staja się
najwyższym priorytetem... i służą za czynnik rozgrzeszający, mimo, ze takiej
potrzeby w realu nie ma...

napisał/a: ~medea 2006-11-28 13:08
Panslavista napisał(a):

> najwyższym priorytetem... i służą za czynnik rozgrzeszający, mimo, ze takiej
> potrzeby w realu nie ma...
>
>

We wszystkim przesada jest niebezpieczna. Jeżeli ktoś zrobi z posiłków
nadrzędną wartość, to też na zdrowie nikomu nie wyjdzie - a już na pewno
nie dziecku. Niestety wiele kobiet (matek, babć) nadal uważa, że dziecko
musi przede wszystkim jeść, żeby być szczęśliwym, co doprowadza do
nerwicy i jedną, i drugą stronę (dla zainteresowanych - niedawno był
taki przypadek w "Superniani" ).

Pozdrawiam
Ewa
Non vivimus, ut edamus, sed edimus, ut vivamus .