Reakcja rodziców na zaręczyny

napisał/a: Zapłakana 2011-11-09 21:24
kate1775, dziękuję, że podjęłaś się tak długiej lekturze, gdyby przyszło Ci coś do głowy, to czekam na każdy pomysł
napisał/a: zabunia1406 2011-11-09 21:28
Zapłakana
Rodzice nie są warci waszych łez skoro tak się zachowali. Jeśli możesz przeprowadź się do swojego chłopaka, tak będzie lepiej dla Ciebie. On Cie wspierał wtedy gdy bardzo rodziców potrzebowałaś a ich nie było. Po ślubie będziesz miała już swoja rodzinę i na pewno wszystko się ułoży.
napisał/a: Zapłakana 2011-11-09 21:43
zabunia1406, nie wiem dlaczego, ale nam naprawdę zależy żeby oni zaakceptowali nasz
związek... niestety na razie przez 2 lata, póki nie skończę studiów jestem uzależniona finansowo
od rodziców, po ukończeniu studiów mam zamiar iść do pracy i być już samodzielna finansowo i
wtedy już zacząć swoje własne życie... chce po prostu żeby wszystko się dobrze ułożyło i żebym była w końcu z moim Ł. szczęśliwa bo nic złego w tym życiu nie zrobiliśmy za co mielibyśmy teraz
ponosić jakieś konsekwencje...
a w życiu nie spodziewałabym się czegoś takiego po mojej matce... zawiodłam się na niej ,
kiedyś by życie za mnie oddala, a teraz nie wiem co mam myśleć o niej.... ciężko jest pisać takie
rzeczy o własnej matce...
napisał/a: zabunia1406 2011-11-09 21:56
Zapłakana Rozumiem i powiem tak rodziców się nie wybiera, też kocham swoich rodziców, też bym chciała żeby zaakceptowali moją decyzje o zaręczynach, o ślubie, ale wiem że jak zachowali by się tak jak Twoi to ciężko było by mi się z tym pogodzić i na pewno nie potrafiła bym im tego wybaczyć dopóki oni by mnie tzn. nas nie przeprosili.

Licze na to że Twoi rodzice jeszcze się opamiętają i zrozumieją że Was oboje bardzo krzywdzą. Najważniejsze jest teraz to żeby nie zniszczyli Waszego związku, bo dużo już ze sobą przeszliście i to on był wtedy gdy brakowało Ci rodziców, a powiem Ci że wiem co czuje i jak cierpi 18 letnia a nawet młodsza dziewczyna której mama wyjeżdża za granice.

napisał/a: ~gość 2011-11-09 22:05
A nie masz możliwości podjęcia teraz pracy? Może przerwa w studiach? Urlop dziekański? Najważniejsze, to uniezależnić się finansowo od rodziców, więcej chyba nic nie da się zrobić.
napisał/a: zakochany_ 2011-11-09 22:14
najbliższymi Ci osobami są dziadkowie... może powiedź im jak było na prawdę matka chciała Cię tylko nastraszyć żebyś im nie powiedziała. Im dłużej będziesz to ukrywać tym będzie im bardzo smutno że nie chciałaś się podzielić tą dobrą nowiną. Wszystko się ułoży
napisał/a: Zapłakana 2011-11-09 22:20
Miśka27, Wiem po prostu, że jeśli teraz nie ukończę tych studiów to później już nie bedzie takiej możliwości, zresztą ja nie chce uciekać przed tą sytuacją, przed rodziną.... ja chce zrobi "coś" (cokolwiek to znaczy), żeby wreszcie było dobrze, żeby zaakceptowali ten związek, nie chce uciekać przed problemami uciekając z domu, chce z nimi się zmierzyć, choć przyznaje, że brakuje mi już sił powoli na to...

[ Dodano: 2011-11-09, 22:35 ]
zakochany_, a jeśli faktycznie dziadkowie także źle zareagują na to? Jeśli także będą mieli pretensje o to, że moich rodziców nie było przy tym i nie wiedzieli o tym przed, a nie po fakcie? Strach mnie ogarnia, boje sie podjąć jakąkolwiek decyzje
napisał/a: misiakówna 2011-11-09 22:40
Bądź twarda. Nie chcę namawiać Cię do jakiegoś "buntu" przeciw rodzicom, ale do zwykłej roztropności - jesteś już dorosłą kobietą, idziesz za głosem serca, zdrowy rozsądek nie podważa Waszej miłości, a wręcz działa na jej korzyść (zawsze Ci pomagał, masz w nim oparcie, możesz na niego liczyć). Rodzice zostawili Cię, kiedy bardzo ich potrzebowałaś, Ty musiałaś dorosnąć w ekspresowym tempie bez nich - również "za ich plecami". Nic więc dziwnego w tym, że i resztę życia układasz sobie bez nich, czyli "za ich plecami". To jest konsekwencja ich wyboru, żeby wyjechać i zostawić Ciebie samą. Oni za granicą mają swoje życie, przyjeżdżają bardzo rzadko, nie widać w nich chęci utrzymywania naprawdę rodzinnych relacji (jak takie utrzymywać, jak widzą się z córką 2 razy na 4 lata???). Ty też masz prawo chcieć mieć własne życie.
Masz wsparcie w swoim narzeczonym i w jego rodzicach, masz skończony I stopień studiów...
Patrząc z mojego punktu widzenia, postąpiłabym tak:
1) studia - poszłabym na mgr zaocznie, jednocześnie pracując, o ile się da - w zawodzie. W końcu masz już licencjat, a to w wielu przypadkach wystarczy do podjęcia pracy zawodowej.
2) mieszkanie - zamieszkałabym razem z narzeczonym. Tu będzie problem, bo rodzice zostawili Ci pod opieką dom, w którym część mebli jest Twoja, z tego co zrozumiałam. Postawiłabym im ultimatum - albo nadal opiekuję się domem, a narzeczony mieszka ze mną, albo do widzenia - przeprowadzam się do niego, a oni niech sobie przyjadą, palą w piecu i pilnują, żeby mróz nie rozsadził rur. Meble w takim przypadku bym zabrała (można trzymać choćby w piwnicy odpowiednio zasłonięte żeby nie niszczały, albo sprzedać jeśli bardziej potrzeba pieniędzy niż dodatkowych mebli). Myślę, że rodzicom byłoby bardzo nie na rękę wracać i pilnować domu, a jeszcze bardziej nie na rękę żeby dom był pozostawiony sam sobie (wiadomo, to niesie za sobą zniszczenia) i w końcu by zmiękli i pozwolili wam mieszkać razem w zamian za opiekę nad domem.
3) relacje z rodzicami - jeżeli oni "idą na noże", to niestety tak trzeba z nimi tańczyć, jak grają. Nie można się załamywać, płakać i mdleć dlatego, że oni czegoś nie akceptują i wyrażają to w sposób wulgarny (co zresztą tylko o nich świadczy). Rozumiem, że jeżeli skończyłaś licencjat, to masz 22-23 lata, nie możesz być w tym wieku bardziej zależna emocjonalnie od rodziców, niż od narzeczonego. Trzymajcie się razem, wzmacniajcie się, a dacie sobie radę :)
Jeszcze jedno pytanie: W jakim wieku i sytuacji (studia, praca, finanse...) jest Twój narzeczony? Jak podchodzą jego rodzice do takich spraw jak mieszkanie razem przed ślubem, czy ewentualnie jakieś wsparcie finansowe na początek nowej drogi?

[ Dodano: 2011-11-09, 22:51 ]
p.s. Dodam jeszcze coś od siebie: Moi rodzice również nie akceptują mojego przyszłego męża, choć tak naprawdę prawie go nie znają. Mój ojciec rozmawiał z nim raz przez pół godziny, przy czym były to krzyki i groźby (choć tak naprawdę mój ojciec nie jest złym ani zapalczywym człowiekiem, po prostu wdrukował sobie coś do głowy i wydaje mu się, że to jest prawda, nie da mu się wytłumaczyć jak jest), moja mama natomiast spędziła z F. więcej czasu, ale wtedy, kiedy jeszcze byliśmy tylko przyjaciółmi. Były rozmowy długie i filozoficzne, była pomoc przy jakiś rzeczach typu palenie w kominku itp. - a mimo to mama też nie do końca umie go zaakceptować. Raz mówi, że to fajny i dobry mężczyzna i że chyba go niesprawiedliwie ocenia, a za 2 dni że nie akceptuje nas i że po co nam ślub... (mimo, że w innym przypadku wręcz by na ślub naciskała, bo nie toleruje "życia na kocią łapę")
Kiedy zamieszkaliśmy razem, mój tata przestał mnie finansować (mam 21 lat, studiuję dziennie, w chwili obecnej mam przerwę, więc mogłam trochę popracowac, ale od momentu powrotu na studia będzie to fizycznie niemożliwe, bo przy moich studiach nie da się tego pogodzić, a nie da się ich robić zaocznie), moja mama nawet gdyby chciała nam pomóc, to nie ma jak - przeszła na emeryturę w czerwcu i pieniądze dostaje naprawdę śmieszne. Wcześniej, póki mieszkałam w akademiku, dostawałam od taty pieniądze, z których utrzymywałam siebie, samochód i opłacałam akademik. W tej chwili mieszkamy u mojego przyszłego męża, on zarabia różnie, na umowie ma 1100 zł (niecały etat), ale praktycznie wyrabia całość etatu, więc przeliczając na nadgodziny różne wyciąga ok. 1500-1700 zł na rękę. Ja póki pracowałam, to też przynosiłam różnie... Raz w miesiąc udało się 1800, potem niecały 1000 + czasem jakiś napiwek. W tej chwili nie mam pracy, a F. też dostał w grafiku mniej godzin niż zwykle. I jakoś żyjemy. I wcale sobie nie odmawiamy niczego - wychodzimy do kina, kawiarni, mamy co jeść, czasem jakieś piwko czy winko, oboje palimy, więc wiadomo, że papieroski trochę kosztują. Wszystko mamy i niczego nam nie brakuje - więc DA SIĘ. Naprawdę się da, jeśli się chce :)
napisał/a: Zapłakana 2011-11-09 23:42
misiakówna, bardzo Ci dziekuje za te słowa, bardzo mi pomogło to co naisałaś
Jeśli mowa o mnie to mam 22 lata jestem na 1 roku II stopnia stacjonarnych, wiec do końca studiów 2 lata mi zostały.
Jeśli mowa o narzeczonego to ma 23 lata, ma wykształcenie średnie zawodowe, od ukończenia szkoły cały czas pracował w różnych zawodach, raz jako piekarz, raz jako mechanik itd.. W tej chwili zarabia od dłuższego czasu w miarę nie najgorzej, normalna stawka wychodzi 1100 PLN za 8h dziennie od pon. do pt., więc robi jeszcze w weekendy po 8h i wtedy wychodzi 1980-2200 PLN, zależy od miesiąca.

Co do jego rodziców to mieszkanie przed ślubem odpada, choć może kiedyś uda nam się ich przekonać, że to nie najgorszy pomysł. Co do wsparcia finansowego to w tej chwili nie byliby nam w stanie pomóc, może z czasem sytuacja się odmieni.

Jak wspomniałam studiuje 100 km od swojej miejscowości gdzie jest mój narzeczony, więc myśleliśmy już o tym, żeby razem tu zamieszkać, ja bym studiowała, on by pracował, a moim rodzicom na razie byśmy nic nie mówili, skoro są za granicą to i tak by się nie dowiedzieli.
Jednak pierwszy minus tego pomysłu był taki:
- rodzice narzeczonego nie zgodzili się na to
- zbyt małe fundusze by wynająć mieszkanie lub chociaż pokój
- nie tak łatwo znaleźć prace w nowej miejscowości ,a pieniądze potrzebne byłyby od zaraz, bo ja bym nie dała rady wynająć mieszkania, czy pokoju dla dwóch osób, sama ledwie teraz wynajmuje jeden mały pokoik u pewnej rodzinki.
- żeby się utrzymać w dwójkę musiałabym podjąć także prace, żeby nam starczyło pieniędzy na wszystkie wydatki, a jako studentka studiów dziennych miałabym problem z połączeniem pracy i zajęć na uczelni, nie mówiąc o czasie na pisanie pracy mgr i naukę.

Wracając do tego co pisałaś moi rodzice też na dobrą sprawę nie znają mojego narzeczonego, bo nie mieli nawet okazji, znają go tylko z moich opowieści, a zresztą mówiąc już o nich to moim zdaniem ta emigracja bardzo ich zmieniła, co zauważyli nawet moi dziadkowie, mówiąc że moim rodzicom od tego gorącego słońca to się już w głowie poprzewracało i że z całej rodziny najmądrzejsza i najrozsądniejsza jestem ja. Przy ostatniej wizycie mojej mamy, moi dziadkowie (właśnie najlepsze jest to, że są to rodzice mojej mamy ), wielokrotnie prosili ją by się uspokoiła i normalnie zachowywała i przestała mnie o wszystko obwiniać.
Teraz mi się przypomniało, że podczas tej rozmowy wypomniała mi także to, że rzekomo przeze mnie musiała wyjechać za granicę, żebym miała na studia

i takie małe sprostowanie w sumie jak matka wyjechała to miałam 16, a jak ojciec to 17,5, bo teraz mi się przypomniało, że 18 spędziłam tylko w gronie znajomych, ale to juz inna historia
napisał/a: chasia 2011-11-10 09:23
bardzo ciężka sytuacja ale musisz uwierzyć w to, że nie jesteście niczemu winni !!!!!!!!!!
Twoi rodzice są za granicą, sama pisałaś, że nie odwiedzają Cię, nie mieli okazji poznać Twojego narzeczonego więc nie wiedzą jaki jest, a to, że oświadczył Ci się bez ich wiedzy jest raczej normalne. Przecież to Ty będziesz jego żoną i z Tobą założy rodzinę.
Dla mnie to jest normalne, że młodzi się zaręczają i dopiero informują o tym rodzinę lub ewentualnie ( tak jak zrobił to mój narzeczony ) zapytać czy nie mają nic przeciwko.
Ale powiedz - nawet gdyby Twoj narzeczony ośwadczył Ci się przy rodziacach a rodzice powiedzieli by, że nie wyrażają zgody - nie przyjęłabyś jego oświadczyn mimo, że go kochasz i chcesz z nim być.
napisał/a: melisa250887 2011-11-11 22:45
Aniołek napisal(a):Ja nie mogłam wytrzymać i powiedziałam o zaręczynach mamie zaraz na drugi dzien. Mama była w szoku, ale bardzo się ucieszyła i wzruszyła!... Tata dowiedział się gdy mój Narzeczony stanął przed moimi rodzicami z ogromnym bukietem kwiatów i alkoholem w drugiej ręce i oficjalnie poprosił rodziców o moją rękę. Jeszcze nigdy nie widziałam tak zdziwionego taty... Ale po chwili cieszył się już razem z nami


to tak jak u nas!!! tylko ja o zareczynach mamie nic nie mowilam przez 2 tyg nikt nie wiedzial poza nami!!! a reszta doslownie tak jak u Ciebie! zaskoczony tata z wielkimi oczami hahahah
napisał/a: chasia 2011-11-12 10:51
u nas na szczęście wszystko przebiegło pomyślnie. Zaręczyliśmy się w poniedziałek, rodzice dowiedzieli się w sobotę ( i jedni i drudzy ). Najpierw powiedzieliśmy rodzicom narzeczonego i o dziwo ich reakcja była inna niż się spodziewałam, bardzo się ucieszyli, wyściskali nas i powiedzieli " no czas najwyższy ". Dla mojej mamy mój P. miał kwiaty a dla taty alkohol, kiedy przyszliśmy do mnie do domu rodziców nie było jeszcze, kiedy przyszli mój P. zrobił się blady i serce waliło mu jak oszalałe, najpierw opowiedzieliśmy rodzicom jak było w górach, daliśmy im prezenty no i nadszedł czas oznajmienia radosnej nowiny, mój P. wszedł do pokoju z kwiatami i alkoholem, rodzice byli w szoku, powiedział piękną przemowę kończąc ją pytaniem " czy nie mają Państwo nic przeciwko temu, żebyśmy wzięli ślub " mama zaczęła płakać ze wzruszenia, tata siedział na kanapie i zawiesił się na moment ale po chwili wszyscy się wyściskaliśmy i zasiedliśmy do stołu :)