Zaręczyny i ślub na studiach dziennych - pytanie

napisał/a: serducho2 2009-04-03 00:21
Rodzice to jest indywidualne podejście...każdy ma innych rodziców...każdy ma inną sytuację materialną...ja generalnie nie jestem zwolennikiem konkretnych tajemnic taka jak ta....ja bym od razu kawę na ławę!!! Rodzice zawsze mogą pomóc....czemu to ma być tajemnicą.???...Chyba że rodzice nie zaakceptują tego, bo uważają że piorytet to studia, to inna kwestia...pozdrawiam
napisał/a: ~gość 2009-04-03 01:24
Tak sobie czytam nie które wypowiedzi to jestem bardzo zdziwiony
Rodzice MUSZą dołożyć, dawać kaskę, rodzice to rodzice tamto
Jak dla mnie jak człowiek który choć w części sie nie utrzymuje i liczy na "kieszonkowe" od rodziców to nie nadaje sie do tak poważnego kroku jak ślub, rodzice zwykle swoje odpracowali i doić ich jeszcze z kasy nawet gdyby chcieli dać, to naprawdę nie miałbym serca i honoru nawet, zresztą pachnie mi to rozpieszczeniem i zdziecinnieniem "mama daj mi kieszonkowe, na ślub i na auto i na mieszkanie, daj, daj daj" tym bardziej że dojście samemu do celu daje o wiele większa satysfakcję, skromnie ale za to za swoje, wydaje mi się że to jest dorosła postawa dorosłego (bo 20-25 lat człowiek jest dorosły jakby co ) człowieka
Może i to twarde podejście ale uważam że słuszne
napisał/a: Miya 2009-04-04 12:18
My bierzemy ślub na studiach. :) W dniu ślubu będziemy po 3 roku i będziemy mieć po 24 lata. Po ślubie, do skończenia studiów będą utrzymywać nas rodzice. Nie widzę w tym nic nienormalnego, u nas z założenia wiadomo było, że rodzice będą utrzymywać mnie na studiach i pomagać na aplikacji, więc nie ma znaczenia czy będą studenta wolnego czy zamężnego utrzymywać. Moją mamę i jej męża czyli mojego tatę też rodzice na studiach i po ślubie utrzymywali i nikt z tego afery nie robił. To jest wiadome, że nie jesteśmy się w stanie sami utrzymać, bo musielibyśmy iść do jakiejś pracy która nie będzie związana z kierunkiem studiów. Oczywiście jeśli uda mi się zakręcić w kancelarii która będzie mi wypłacać jakąś pensję, to odciążę rodziców.
napisał/a: ~gość 2009-04-04 12:22
Miya napisal(a):To jest wiadome, że nie jesteśmy się w stanie sami utrzymać, bo musielibyśmy iść do jakiejś pracy która nie będzie związana z kierunkiem studiów.


A jak po studiach nie dostaniesz pracy w zawodzie to nie podejmiesz żadnej ??
napisał/a: Gvalch'ca 2009-04-04 13:03
Całkowicie w kwestii utrzymywania małżeństw przez rodziców zgadzam się z Romantycznym. Zawarcie związku małżeńskiego, założenie nowej rodziny wiąże się dla mnie nierozelwalnie z usamodzielnieniem się. A samodzielność to m.in zarabianie na własne utrzymanie. Nie widze nic złego w tym, że rodzice kupią nowożeńcom telewizor czy dołożą sie do auta czy mebli, ale jeśli młodzi małżonkowie idą do rodziców po pieniądze na jedzenie i rachunki - to zaprzecza dla mnie samej idei małżeństwa. Gdzie tu miejsce na nową rodzinę, męża i żonę, a nie syna i córkę?
Powiem szczerze, gdybyśmy, ja i Mój Luby, po ślubie szli do rodziców (obojętnie których, moich czy jego) po pieniądze to bym się ze wstydu spaliła poprostu. No dla mnie to by była osobista porażka, czułabym się jak nieudacznik życiowy jakiś.
"Mamo chcemy z mężem iść w tym tygodniu do teatru a potem coś zjeść - potrzebujemy 300zł więcej niz zwykle nam dajecie z tatą" - żenada poprostu.
napisał/a: ~gość 2009-04-04 15:04
Gvalch'ca napisal(a):Zawarcie związku małżeńskiego, założenie nowej rodziny wiąże się dla mnie nierozelwalnie z usamodzielnieniem się. A samodzielność to m.in zarabianie na własne utrzymanie. Nie widze nic złego w tym, że rodzice kupią nowożeńcom telewizor czy dołożą sie do auta czy mebli, ale jeśli młodzi małżonkowie idą do rodziców po pieniądze na jedzenie i rachunki - to zaprzecza dla mnie samej idei małżeństwa. Gdzie tu miejsce na nową rodzinę, męża i żonę, a nie syna i córkę?

dokładnie tak! bardzo bym chciała wziąć ślub z moim K, ale wiem, że najpierw musimy mieć za co utrzymać mieszkanie i siebie!
zaręczyć się zaręczymy w tym roku, K kupi mi pierścionek za własnoręcznie zarobione pieniądze! nie potrafię sobie wyobrazić sytuacji, że prosi ojca o kasę, bo mu brakuje na pierścionek dla mnie! padłabym chyba!
zaręczeni możemy sobie być, a ślub za 2-3lata jak ja skończę studia i będę mogła iść do pracy!
napisał/a: Emilianka 2009-04-04 23:58
ja też nie wyobrażam sobie być po ślubie na utrzymaniu rodziców moich czy męża.
mi się coś takiego kojarzy z rozpieszczonymi dzieciaczkami rodziców-mamy zachciankę wziąć ślub,to rodzice zrobią wesele,kupią suknię a potem będą na nas płacić-tak jakby to było jakieś wyjście z koleżankami do kina.
od razu mówię-nie widze nic złego w tym,że rodzice płacą za wesele.jeśli chcą i ich na to stać-miło z ich strony.wiadomo,że jeśli pobierają się ludzie młodzi,zaraz po studiach,to nie zarabiają kokosów i jak ich stać,żeby się chociaż ubrać do ślubu to jest dobrze.
ale już utrzymywania dzieci po ślubie nie rozumiem zupełnie.m by było wstyd w ogóle wpaść na taki pomysł.
bo w końcu zakładamy rodzinę czy bawimy się w dom?

no i wybacz Miya-ale czy jest coś złego w wykonywaniu pracy nie związanej z zawodem?studenci to jakaś elita,której nie wypada pracować inaczej jak tylko w zawodzie?ja studiuję dziennie geodezję a jednocześnie dorabiam sobie w McDonaldzie.i co?zhańbiłam szlachetny zawód geodety,bo poszłam do pracy,która się z moim zawodem nie wiąże?nawet taka,z pozoru mało ambitna,praca daje dużo cennego doświadczenia.
napisał/a: ~gość 2009-04-05 00:11
Emilianka napisal(a):no i wybacz Miya-ale czy jest coś złego w wykonywaniu pracy nie związanej z zawodem?studenci to jakaś elita,której nie wypada pracować inaczej jak tylko w zawodzie?ja studiuję dziennie geodezję a jednocześnie dorabiam sobie w McDonaldzie.i co?zhańbiłam szlachetny zawód geodety,bo poszłam do pracy,która się z moim zawodem nie wiąże?nawet taka,z pozoru mało ambitna,praca daje dużo cennego doświadczenia.


Popieram, zuch dziewczyna, w McDonaldzie mam znajomych, wiem jaka to ciężka robota, szacunek dla ciebie
napisał/a: Emilianka 2009-04-05 00:25
Romantyczny:P,dzięki
ja na tą pracę nie narzekam,ale może mi jest łatwiej-mam głównie stać przy kasie,być miła i uśmiechnięta i szybko i sprawnie donosić kolejne zamówienia gorzej,jak ktoś musi zasuwać na kuchni,albo targać ciężkie paki przy dostawach.
ale i tak-świadomość,że się zarabia na swoje wydatki i nie wisi całkowicie na rodzicach jest fantastyczna
napisał/a: Miya 2009-04-06 01:00
Odpowiadam na pytania. :) U mnie przy wyborze ścieżki zawodowej było jasno powiedziane, że ja mam się uczyć i innymi rzeczami się nie przejmować. Moi rodzice są od tego, żeby umożliwić mi jak najlepsze warunki do nauki itd. Teraz kiedy przyszedł czas na ślub, ścieżka moja ani mojego narzeczonego się nie zmieniła. Żadne z nas nie rzuci studiów i nie pójdzie pracować, bo tak trzeba.
Oczywiście można pracować na studiach w pracy niezwiązanej ze swoim zawodem, jeśli nie ma się możliwości innego źródła utrzymania ale zawsze jest to ze szkodą albo dla studiów albo pracy albo życia i rozwijania się. Nie wiem jak mogłoby się przydać doświadczenie w wymienionym tu McDonaldzie w pracy jako notariusz. No chyba tylko kontakt z klientami ale ogólnie nie mam z tym problemów, więc i doświadczenia w tym kierunku nie potrzebuję.
Moi rodzice będą mnie utrzymywać na studiach i jeśli zajdzie taka potrzeba "doutrzymywać" na aplikacji bo jak wiadomo na niej się nie zarabia dużo. Nie przewiduję pracy nie w swoim zawodzie więc ten argument odpada. Jeśli chodzi o znalezienie płatnej pracy w kancelarii to oczywiście jest taka szansa ale najważniejsze będzie dostanie się na praktyki do najlepszej kancelarii a nie to czy mi za to zapłacą czy nie. Jeśli zapłacą to miło, ale nie jest kryterium.
Moi rodzice wychodzą z założenia, że utrzymują studenta a nie męża czy żonę. Stan cywilny nie ma tu nic do rzeczy, dalej jestem studentem i wszystko zostaję tak jak było ustalone na początku.
napisał/a: ~gość 2009-04-06 09:46
Miya, masz tą komfortową sytuację, ze twoi rodzice są w stanie i mają chęci, aby nadal roztaczać opiekę nad tobą i niedługo nad twoim małżonkiem także. Nie każdemu dany jest taki łagodny start w dorosłość. Nie każdy pochodzi z bogatej rodziny...

Patrząc na moich znajomych, także po prawie :), nie zauważyłąm, aby zawarcie związku małżeńskiego na studiach, wyniki w nauce i czas poświęcony na pracę kłóciłby się ze sobą. Nie przypominam sobie, aby coś odbywało się kosztem drugiego. Przyjęli życie takim jakie jest i bardzo mądrze dzielili czas między szkołą a pracą. Nie związaną z wykształceniem. Korona im z głowy nie spadła, choć teraz pracują w zawodzie i wykonują swoja pracę rzetelnie... Dlatego nie rozumiem tego argumentu, że studiując i pracując, zaniedbuje się naukę. Całe rzesze studentów mogą potwierdzić, ze jest to wykonalne, jesli tylko odpowiedzialnie podchodzi się do zycia. Niestety wówczas nie ma tyle czasu na zycie towarzyskie, ale także na tym polega wejście w dorosłość.

Masz z czego się cieszyć, bo życie łagodnie cię wita i oby tak już było takze po przejściu na własny garnuszek. Tylko troche niżej ten nosek...
napisał/a: Miya 2009-04-06 10:53
Necia, ślub chcemy teraz bo się kochamy i chcemy być ze sobą a skoro sytuacja nam na to pozwala to nie widzę problemu. Nie chodziło mi, też o to, że ten przysłowiowy McDonald jest jakąś gorszą nieodpowiednią pracą. Jest dobrą przejściową pracą dla studentów, czy nawet ludzi z liceum którzy chcą dorobić itd. Chodzi mi o to, że doświadczenie wyniesione z takiej pracy ma się nijak do pracy którą chcemy wykonywać po studiach i jest podejmowana tylko w celach zarobkowych. Nie mówię, że to źle ale tak po prostu jest. :) Nie dostania się na aplikację nie przewiduję ponieważ ciężko jest się na nią nie dostać. Jeśli ktoś jest dobrze przygotowany to ją po prostu napiszę. Oczywiście są przypadki losowe ale i tak nawet w zeszłym roku przy pogromach na testach na aplikację notarialną dostało się 25 % zdających. Jeśli jednak się na nią nie dostanę pójdę na studia doktoranckie co i tak mam w planach na których będę "zarabiać" podobnie jak na aplikacji.
jesienna, ja nie napisałam, że pracując i studiując zaniedbuję się naukę tylko, że pracując i studiując w tym wypadku zaniedbuję się życie, jakiś swój rozwój itd. Jeśli chodzisz na studia, udzielasz się np. w kołach naukowych, dokształcasz itd i jeszcze rzetelnie wykonujesz swoją pracę nie masz masz czasu albo masz go mało na odpoczynek, hobby, przyjaciół, partnera i jakieś zajęcia niezwiązane ze studiami czy pracą. Uważam, że stosunek obowiązków(często przyjemnych bo ja lubię swoje studia) do przyjemności czy też rzeczy nie związanych z obowiązkami powinien być odpowiedni. Wtedy mamy na wszystko czas i na szkołe(czy później pracę) i na siebie i na partnera, jesteśmy szczęśliwsi. :) I nie rozumiem argumentu, że dorosłość polega na posiadaniu mniej czasu na przyjemności, stawaniu się na siłę dojrzałym. Dorosłość moim zdaniem polega na posiadaniu pewnych obowiązków, gospodarowaniu pieniędzmi ale także na samorealizacji, realizacji swoich zainteresowań i byciu szczęśliwym.