Schizofrenia paranoidalna

napisał/a: Nuovo 2009-01-31 15:47
Leki to jedyna skuteczna forma leczenia tej choroby.



ważnym elementem leczenia oprócz leków jest także wsparcie rodziny i generalnie najbliższego otoczenia chorego; dowartościowywanie, rozmowy mające na celu wyrobienie jak " najlżejszego" dla chorego światopoglądu oraz psychoedukacja...
napisał/a: ASSIOR 2009-02-05 14:50
nuovo Twoja wiedza jest pełna i pełna podziwu, ale czy jest ktoś na tym świecie, kto potrafi zrozumieć schizofrenię - a więc jest osoba która choruje (poniekąd) i osoby które chcą ja zrozumiec, bo kochają.
napisał/a: ASSIOR 2009-02-05 15:07
Pomijając tezy specjalistów, psychiatrów ..itd. uważam,że choroba ta jest ZNAKIEM....sygnałem aby spojrzeć na życie inaczej. Może zabrzmi to absurdalnie, ale osoba chora na schizofrenię paranoidalną jest dla rodziny darem. Dzięki niej możemy się wiele nauczyć. Zatrzymać sie na chwilę, dostrzec ludzi, sprawy, uczucia,,,,,w sposób bardziej wrażliwy. Wydaje mnie się że chorują osoby bardzo wrazliwe, dobre, czułe. Przegrywają z powszechnym ,,Wyscigiem szczurów" pędem, pośpiechem, gonitwą za kasą, karierą, bytem - wszystkim tym co kojarzy się z sferą materialną. A oni dostrzegają życie pod innym katem - tym bardziej pięknym. W tym wszystkim dziękuję że mój brat otworzył mi oczy, nasza rodzina się dzięki niemu scaliła. Wszystkim WAM na tym forum tego życzę i pozdrawiam
napisał/a: Tęcza:) 2009-05-29 12:45
Jestem podobnego zdania. Sama choruję na schizofrenie paranoidalna i wiem, że jestem bardzo ale to bardzo wrazliwą(zwłaszcza na cierpienie ludzi) osobą. Ten świat okazał się szybszy i sprytniejszy ode mnie, ale której najważniejsze wartości to dobro ludzkie i zgoda. Nie wiem czy moja choroba wniosła coś do mojej rodziny, może trochę wiedzy"doświadczalnej" na jej temat, ale darem siebie nie nazywam chociaz dla mnie ta choroba jest w pewnym sensie darem, bo uczy mnie nowego, innego niz dotychczas , bo wrażliwszego jeszcze bardziej na cierpienie ludzi chorujących psychicznie, życia. Życzę Wam, abyście nigdy na nia nie zachorowali bo to jednak krzyz Pański na ładnych kilka lat jak nie na całe życie...Pozdrawiam
napisał/a: leto85 2011-02-24 16:12
MI bardzo przy tej chorobie pomogła sztuka życia www.artofliving.pl pozdrawiam wszystkich
napisał/a: Anna67 2011-03-09 15:56
Choruję na schizofrenie paranoidalną od wielu lat biorę zeldox na noc i jest ok.Jak zachorowałam to pracowałam w szkole jako glowna ksiegowa ,caly swiat zawalil mi się na głowę.Mialam wtedy jeszcze male dzieci w wieku 9 i 5 lat.W rodzinie mam oparcie a w szczegolnosci w mężu.On chodzil na spotkania rodzin gdzie doktor tlumaczyl jak nalezy postepowac z chorą osobą.Na początku wszyscy w domu mi pomagali nawet w ugotowaniu obiadu,a teraz juz nie muszą sama sobie radze.Nawet ostatnio pit do urzedu skarbowego sama rozliczyłam.Oczywiscie nie pracuje juz jako ksiegowa bo jestem na rencie.A na dodatek mam cukrzycę i schudłam 13 kg.Na cukrzycę biorę leki i jest pod kontrolą.Pozdrawiam
napisał/a: monika-86 2011-03-25 17:51
Od jakiegoś czasu zaczęłam podejrzewać, że moja matka z którą mieszkam choruje właśnie na schizofrenie paranoidalną. Czuje się śledzona, słyszy odgłosy w łazience, jakiegoś wołania dobiegające z rur, których nikt inny poza nią nie słyszy. Czuje się jakby ktoś ją prześladował, jest przez to w stanie ciągłego podenerwowania. Wszystko co się wokoło niej dzieje, odnosi do siebie, nie ważne czy jest to jakiś gest wykonany w trakcie rozmowy, czy jest to na przykład narysowany przez dzieci kredą na ulicy rysunek w postaci trzech trójkątów. Wszystkie rzeczy jakie dzieją się dookoła niej, wg niej samej są wymierzone przeciwko jej osobie. Słyszy piosenkę w radio i również jej fragmenty utożsamia ze sobą, z tym co kiedyś jej się przytrafiło i uważa że dany piosenkarz śpiewa właśnie o niej. Nie jest to mania wielkości, nie, jest to coś bardziej jak uważanie że jest się prześladowanym. Mieszkam z nią sama, rodzice rozwiedli się około 7 lat temu. Od tego czasu jej stan uległ ogromnemu pogorszeniu. Co jakiś czas jestem jej najgorszym wrogiem, który robi wszystko przeciwko niej. Jej matka, a moja babcia już w ogóle nie jest przez nią postrzegana jako matka. I również jest jej największym wrogiem. Ostatnio do tego wszystkiego dołączyła się obawa o swoje życie. I o moje również. Już nie jest agresywna, kiedyś była, ale chyba zrozumiała, że to co się dzieje nie jest takie jakie powinno być. Jej lekarz (nie psychiatra, normalny lekarz pierwszego kontaktu) zmienił jej leki. Wtedy jej agresja się przytłumiła do pewnego stopnia. Przynajmniej ta stosowana wobec mnie (swoją drogą nikt by nie uwierzył,że byłaby w stanie zrobić drugiej osobie krzywdę fizyczną, jest drobna, niewysoka i bardzo bardzo szczupła, ale w trakcie furii miała taki przypływ sił, że nie mogłam jej od siebie nawet odepchnąć). W tym wszystkim nie ma na szczęście zapędów do autodestrukcji. Ale to wszystko co się dzieje z nią, wiem, że bardzo ją wyniszcza, żyje w swoim własnym świecie, jej nerwy są już praktycznie wyniszczone (o swoich nie wspominam). Chciałabym jej pomóc. Ale naprawdę nie wiem w jaki sposób. Nie ma możliwości by sama poszła do psychiatry. Uważa, że jest zdrowa i że nic jej nie jest. A ja nie chce od niej uciekać tak jak zrobił to ojciec bo jeżeli zostanie sama nie wiem naprawdę jak potoczy się jej życie. Sama mam już 25 lat i myślę o tym by w końcu założyć również swoją rodzinę, ale najpierw muszę w jakiś sposób pomóc jej. Jeżeli ktoś ma jakieś rady, jak zacząć proces jej leczenia, gdzie zgłosić, jakie procedury należy przejść, byłabym naprawdę wdzięczna.
napisał/a: Anna67 2011-03-26 18:30
Przy schizofenii trzeba udać się do psychiatry,trzeba ją przekonać żeby sama poszła albo wezwać lekarza do domu.Przy tej chorobie wazne jest żeby brać leki.Na początku trzeba taką osobę pilnować potem sama będzie brała leki.Podczas wizyty u psychiatry trzeba mowic jak chory zachowuje się po lekach wtedy lekarz ustawi dobre leki.Z chorym czlowiekiem trzeba postępować spokojnie i łagodnie.Najwazniejsze w schizofrenii jest rownież wsparcie rodziny.W Poradni Psychiatrycznej są grupy wsparcia dla rodzin.Moj mąż chodził na takie spotkania i tam doktor mowił jak postepować z chorą osobą.W przychodni powinien być psycholog ,ktory pomaga choremu i jego rodzinie.Pozdrawiam
napisał/a: maxxsym 2011-05-29 16:41
Moja malozonka od kilkudziesieciu lat choruje na te corobe i przy kazdym nawrocie choroby mam gechenne w domu. Bywalo porzucanie dzieci, bywaly sprowadzanie "obroncow" wykorzystujacych ja w rozny sposob podczas mojej nieobecnosci, bywaly w ruchu noze i inne przedmioty. Kiedys, jeszcze podczas poprzedniej ustawy zalozylem sprawe sadowa o przymuszenie do leczenia. Oczywiscie uzyskalem to orzeczenie. Zona sila zostala zabrana do szpitala jako osoba zagrazajaca otoczeniu. Po kilkutygodniowym pobycie w szpitalu brala leki przez kilka lat no i poczula sie tak dobrze ze zrezygnowala z ich przyjmowania. Taka sytuacja powtarzala sie kilkakrotnie tzn przerwa w braniu lekow, awantury w domu i w pracy i ponowny pobyt w szpitalu. Oczywiscie nie bylo jakiejkolwiek mowy o tym aby zmusic ja do brania lekow i wizyt u lekarza jezeli uznala ze juz jest zdrowa. Rzeczywiscie ostatnie 5 lat mimo nie brania lekow bylo dobrze i to byly nasze najszczesliwsze lata pozycia mimo ze jestesmy ze soba 40 lat. Co pewien czas nalegalem na wizyty u lekarza i branie lekow, ale na nic to sie zdaje. Od kilkunastu dni zauwazylem ze zona zachowuje sie dziwnie tzn zaczynaja sie bezsenne noce i ciagle na obrotach tak jakby jej organizm nie potrzebowal odpoczynku. Jest rozkojarzona i bardzo roztargniona. Zaczyna byc agresywna. Zal mi patrzec na to co sie z nia dzieje i sam jestem juz bezradny, bo teraz nie ma zadnych instrumentow przymusy leczenia tej choroby. Mamy po 60 lat i przyznam sie ze mam juz dosyc tej walki z wiatrakami. Sam tez jestem chory na serce i mam astme i czasami tez potrzebuje pomocy. Gdyby brala leki to wszystko byloby dobrze, ale im wiecej nagabuje ja na wizyte u lekarza tym bardziej agresywnie reaguje. Kocham zone, ale sam tej walki nie mam sily juz prowadzic.Na leczenie potrzebna jest jej zgoda i do chwili gdy komus nie zrobi krzywdy to wszyscy sa bezradni. Co to za prawo, kture wymaga zgody od osoby chorej, nieswiadomej swojej choroby, ze swoja choroba czyni krzywde i sobie i innym? Takie prawo jest ZLYM prawem. Chce ratowac zone, ale nie mam ani instrumentow ani sily.
napisał/a: lesia271 2011-08-20 08:32
Witam!

Czy ludzie chorujący na schizofrenie paranoidalną mogą np zabić drugiego człowieka?Mam znajomego,który popada często w konflikt z prawem.Siedział w zakładzie karnym,obecnie jest bezdomny .Chciałam mu pomóc wiec załatwiłam mu prace ale wtedy jeszcze nie wiedziałam ,że choruje.Obawiam się teraz czy nie zrobi komuś krzywdy.Poinformowałam jego pracodawce o wszystkim ale zachowuje się w miarę normalne więc jeszcze pracuje i wynajął sobie pokój.Czy można takiego delikwenta gdzieś zgłosić na leczenie?
napisał/a: totylkoja23 2011-09-15 09:36
Witam ! od miesiaca koresponduje z pewnym chłopakiem jest nietuzinkowy inny niż cała reszta jeszcze nigdy nikogo takiego nie spotkałam na swojej drodze piszemy codziennie ale wczoraj przyznał mi sie ze jest chory na schizofrenie paranoidalną. Że chcialby mi o tym opowiedziec ale "on" mu nie pozwoli ze nie moze sie do mnie zbliżyć bo "on" nas skrzywdzi. Jestem bardzo tolerancyjna osobą przeżyłam nie mało wyczytałam pełno forów i informacji o takich osobach. Nie chce z nim tracić kontaktu wiem ze on tez tego nie chce . wczoraj mi napisał pożegnanie ze woli zebym go znienawidziła niż uciekła od niego :( nie wiem jak do niego dotrzeć zapewniam podchodze spokojnie daje mu sie wyżyć słowami (wyzwiska przekleństwa) wiem ze ten chłopak mógłby z tego wyjść ma bardzo bogaty zasób słownictwa śpiewa pisze tekty tworzy muzyke ... cieżko mi z tym chce mu pomóc ale nie wiem jak on mnie odrzuca i przychodzi odrzuca i przychodzi jak bumerang :(
napisał/a: Zbynek 2011-09-17 12:36
Odpowiadając na Twoje pytania.. nigdy nie miałem takich doświadczeń jak Ty, narkotyki...nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby spróbować.Ile mam lat? - 40.Pisząc do Ciebie chciałem Cię pocieszyć bez zbędnego moralizowania czy też, oceniania. Naprawdę nikt z nas nie jest doskonały, każdy ma braki i za czymś tęskni, o czymś marzy...Wiesz , nawet ludzie "zdrowi" często nie wierząc w siebie wycofują się z "życia", a co dopiero chorzy; ale czy to znaczy, że będziemy (TY czy JA) wciąż się usprawiedliwiać przytaczając okoliczności takie czy inne, które uniemożliwiają nam bycie szczęśliwymi? Chcę Ci powiedzieć, że wracanie do myśli: nigdy nie będę już taka elokwentna, mądra, błyskotliwa ...jest bez sensu.A jaka teraz Jesteś??? Czy nie potrafisz odbierać uczuć, czy nie potrafisz ich okazywać - Twoja choroba tego nie uniemożliwia przecież, choć powoduje zapewne ograniczenia i z tego zdaje sobie sprawę i Ci współczuję. Ale to nie przesądza o tym jaką jesteś osobą, kobietą. Przeszłość, Twoja przeszłość - nie przekreśla " - jako osby. Są ludzie bez nóg, bez rąk...mają rodziny i się kochają, są szczęśliwi...spójrz - pomimo okoliczności. A, ile ja mam wad, gdybyś wiedziała...jakim jestem egoistą...słowem stary kawaler co odpychał dziewczyny od siebie, które wierzyły we mnie bardziej niż ja sam w siebie. Jakaś paranoja. Ale co tam...nie chcę już słyszeć z twoich ust, że: nic nie zmienię, nie będę już taka jak dawniej... Ani mi się waż poddawać takim myślom. No chyba, że jesteś bardzo brzydka...żartuję. Pozdrawiam i główka do góry.