Schizofrenia paranoidalna

napisał/a: OptimisticMan 2012-03-06 20:08
Jestem starszą siostrą mojego brata. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego, że on tak wiele pamięta, przecież kiedy mama zachorowała był bardzo mały. Ja sama nie wiele pamiętam, pewnie dlatego, że staram się wypierać z siebie negatywne emocje. Nie umiem sobie tak dobrze radzić z problemami jak on. Jestem zbyt melancholijna, no i w moim życiu czuję się obciążona obowiązkiem dbania o dom itd.To mnie bardzo obciąża, ponieważ mam dużo nauki i nie starcza mi dnia na wszystko. Nie mam czasu dla siebie. Martwię się za wszystkich. Babcia ma już lata i wiem, ze na mnie spocznie opieka nad całą rodziną, a ja też czasem chcę czuć sie nastolatką. Wszyscy moi znajomi uważają, że jestem często zbyt poważna i smęce, a to dlatego, że atmosfera domu tak na mnie wpływa. Ze względu na moje mało lajtowe podejście do życia nie jestem wielce uwielbiana( za to mam kilka koleżanek jeszcze od przedszkola, raczej nie bywam na imprezach i czasami mi tego brakuje( czuje potrzebę ludzkiej bliskości) i wtedy wydaje mi się, że ze mną coś nie tak, choć wiem, że tak nie jest. Nauczyciele bardzo sobie mnie cenią, jestem aktywna i wgl. Kiedy jestem w szkole, czy ze znajomymi lub gdziekolwiek daleko od domu czuję spokój, czuję się odprężona, w pewien sposób odciążona. Jestem w miarę silna psychicznie, tak już mam, że od dziecka byłam bardzo samodzielna i czasami może próbuję matkować bratu( czuję obowiązek przywołania go do porządku, bo jak nie ja to kto? Babcia, która uważa go za aniołka?), ale myślę, ze on to doceni. Wspieramy się we wszystkim i wiele ludzi dziwi się, że mamy ze sobą taki dobry kontakt, o który trudno w dzisiejszych czasach między rodzeństwem.
Czasami brakuje mi mamy. Nigdy nie mogłam z nią o niczym porozmawiać, bo ona nie rozumie moich młodzieńczych problemów i miłostek. Nigdy niczego tak naprawdę się od niej nie nauczyłam. Gdy potrzebowałam pomocy szukałam w necie, albo w książkach. Wiem, że to nie jej wina, bo to choroba, ale czasami jest mi ciężko( zwłaszcza wtedy gdy słysze od koleżanek o zakupach z mama itp.)
Nie długo chciałabym pójść na studia, ale nie wiem jak oni sobie beze mnie poradzą. Chcę mieć normalne życie, własną rodzinę( półki co nawet nigdy na żadnej randce nie byłam, zawsze mówię, ze to poczeka, ale boję się, ze jak już sie taki koś znajdzie to przerazi się tym do jakiej rodziny miałby wejść), ale co z resztą. Nie wiem czy nie skończę jako stara panna tylko z tego powodu, ze będę opiekować sie mama zamiast wyjść do ludzi. Bardzo boję się odrzucenia, tego, że ludzie się ode mnie odwrócą. Na razie mało kto wie jak u mnie w domu jest. Nawet najbliższym koleżanką nie mówiłam o problemach z jakimi sie stykam na co dzień. Jedyne rozsądne rozwiązanie jak dla mnie na dzień dzisiejszy jest mieć nadzieję, że życie nie musi być koszmarem, że kiedyś będzie lepiej i że wszystko sie zmieni.
Nigdy nigdzie nic o tym nie pisałam, i teraz wiem, ze było mi potrzebne nabazgrolić to "wypracowanie". To na prawdę odciąża. Jeżeli ktoś dał radę to przeczytać to dzięki za cierpliwość i dobre chęci, bo wiem że dzięki rozmowie z ludźmi można wiele osiągnąć i wiele dowiedzieć.
napisał/a: margaritka2 2012-04-12 20:23
Witam!
Choruje od kilku lat na shcizofrenia paranoidalną i jestem już ta choroba zmęczona .Może ktoś zna jakieś porady jakieś techniki jak wyjsć z choroby. Udało się w ogóle komukolwiek z was wyleczyć.Jeśli tak napiszcie jak? Lekarze u których byłam czesc twierdzi ,że mozna ta chorobe wyleczyc czesc ze nie .Sama znam osobiscie dwie osoby które sa zdrowe .Ustąpiły im wszystkie objawy .Moim głównym problemem jest utrudnione funkcjionowanie tzn synchroniczne zmeczenie i brak motywacji chociaz z tego co czytałam przy tym typie schizofreni który mam nie powinno byc takich problemów.Szukam przyczyn swojej choroby bo chyba tylko tak sie da sie niej wyjsc i było to miedzy innymi indukowanie paranoi przez matka oraz zainteresowania buddyzmem.Podobno można zachorowac wizualizując a ja cwiczyłam joge wizualizowałam stosowałam cwiczenia oddechowe tzn integracje oddechem słuchałam mantr stosowalam afirmacje .Oczywiscie nie wszystko na raz ale mozliwe ze tymi technikami sobie wywołałam ta chorobe podobnie jak niektórzy wywołują ja narkotykami .Stany podczas medytacji przypominają troche stany kiedy jest sie pod wpływem narkotyków.Miałam tzn psychodelię i chyba było tego za duzo i po prostu zachorowałam..Poza tym moja mama dołozyła mi i wmówila mi ze wie caly swiat ze pisza w gazetach mówia w telwizji .Nie mam omamów nie słysze głosów moim jedynym problemem jest własnie zaburzone funkcjonowanie.Interesując sie buddyzmem kompletnie wycofałam sie z zycia purywałam kontakty i zatopiłam w swój swiat wewnetrzny.Juz wczesniej miałam tendencje do uciekana przed zyciem i przed codziennoscia .Pamietam jako mała dziewczynka potrafiłam nie wychodzic z pół roku z domu bo sie po prostu jakos zacinałam.Póznej zaczełam sie przełamywac i wszystko wracało do normy.Teraz przepadłam całkowicie z zycia towazystkiego i rodzinnego rozniez.Nie czuje potrzeby utrzymywania tych kontaktów i mam równiez objekcje czy w ogóle potrafiłabym je podtrzymac bo jak dodtad wszystkie takie próby kanczą sie fiaskiem.Musze dodac ze w przeszłosci mialam tendencje do zasmiecania sie negatywnymi myslalmi wszystcy wiemu jak wazna jest higiena psychiki tzn jak z higiena osobiscia powinno sie o to dbac jesli nie zgamy pozniej chorujemy bo musimy zrzucic z siebie te wszystkie problemy .Jesli wiec znacie jakie techniki które moga pomóc w wyjsciu z tej choroby prosze o pomoc.