Co robić ?:( PROSZĘ, podzielcie się opiniami i doświadczeniem :(

napisał/a: Hazel 2009-01-27 12:43
Hej Althea,
rzeczywiscie ciezka sprawa. Wspolczuje szczegolnie tej sytuacji finansowej, bo ona odbiera Ci wiele mozliwosci manewru. W najblizszych miesiacach wiele sie zmieni, bo sie obronisz i bedziesz mogla szukac pracy. Wtedy to bedzie dobry moment zeby wiele zmienic. Po pierwsze mieszkanie. Nie ma mozliwosci, zeby twoj maz zmienil sie w obecnych warunkach. Co by nie bylo, to tesciowa funduje Wam mieszkanie... Widac, ze on bardzo przywiazuje uwage do spraw finansowych, wiec to uzalenienie finansowe od matki (co do mieszkania) on rozciaga na cale wasze zycie. Jesli chodzi o kase, to dziwie sie ze Twoi rodzice zaplacili mu za te studia... stac go zeby sam sobie zaplacil.
Jesli chodzi o przyjaciela to on raczej nie traktuje Cie jako kolezanke (chyba ze jest w zwiazku z kims innym, ale tego nie pisalas). To co on dla Ciebie robi, to nie jest "zwykla" pomoc przyjaciela. Zastanow sie nad tym.
Wydaje mi sie ze maz jednak w jakis sposob troszczy sie o Was, ale popadl w skrajnosci z ktorych trzeba go wyciagnac. Bedzie to wymagalo radykalnych krokow, ktore bedziesz musiala niedlugo podjac. Jesli oczywiscie zalezy Ci na mezu. A co do charakteru, to niestety wiele nie zmienisz, ale nie wymagaj od niego tylko interesowania sie tym co Ty lubisz. W normalnych warunkach moznaby sprobowac poglebiac wzajemnie swoje zainteresowania (ja na przyklad dla mojego faceta zaczelam interesowac sie sztukami walki i motorami i samo mnie to wciagnelo, a koniec koncow mamy wspolne zainteresowania). Z drugiej strony, on powininen zrobic wysilek zainteresowania sie tym co Ty lubisz. Tylko ze wiemy, ze wasza sytuacja nie jest do konca normalna.... i w tym sek tkwi. Najbardziej zaskakuje mnie sprawa dotyczaca intymnosci, przytulania itd. Jaki facet rezygnuje z seksu???? To juz jest dosc dziwne i tego akurat nie rozumiem.
Pewnie wiele nie pomoglam, ale trzymaj sie i powodzenia!
napisał/a: sabina2 2009-01-27 12:43
Sytuacja nie do pozazdroszczenia...Zgadzając się z większością powyższych komentarzy myślę, że zbyt wiele miejsca zajmuje w Twoim życiu przyjazń z Arturem. Czy Tobie byłoby wszystko jedno, gdyby Twój mąż miał przyjaciółkę, z którą spędzałby aż tyle czasu? Choćby naprawdę nie łączyłoby ich nic poza przyjażnią? Twój mąż zachowuje się głupio, chwilami okrutnie i bezczelnie, i nic nie tłumaczy zgody na obrażanie żony, zablokowanie konta(macie przecież chyba wspólnotę majątkową), czy -tu włosy stanęły mi dęba- nieodebranie żony i dziecka ze szpitala....Ale czy jego całkowite zamknięcie na prawdziwy kontakt nie jest spotęgowane świadomością, że tak w istocie budujesz swój świat obok i z kimś innym....Nie mówię, że małżeństwo powinno być końcem innych pozarodzinnych relacji, czy że przyjaciel nie może czasem pomóc czy poradzić, ale z tego co piszesz wynika, że u Was proporcje zostały zachwiane. Poza tym-jak myślę-tak częste przebywanie z innym mężczyzną tylko pogłębia niechęć rodziny męża do Ciebie.
Może tą koszmarną rodzinką bym się najmniej przejmowała, bo tak naprawdę nie jest tego warta, ale rzeczywiście powinniście od nich się odseparować, skoro nie dajecie rady żyć blisko siebie. Teściowej już nie zmienisz, a swoje małżeństwo chyba możesz uratować. Jeszcze możesz...Pytanie, czy chcesz?
Mi pewnie o wiele łatwiej niż Tobie przyjażnić się z własnym mężem, (który też nie należy do wylewnych czy otwartych). Ale żeby nie zakłócać tej najważniejszej relacji bardzo ograniczyłam kontakt z długoletnim przyjacielem. Teraz sami widujemy się mniej więcej raz w roku i też jest fajnie...Poza tym czasem jest on NASZYM gościem...
Oczywiście to, co napisałam nie znaczy, że wina za obecny stan rzeczy leży po Twojej stronie, bo tak nie jest. Nie chciałam jednak powtarzać tego, co już zostało napisane, a zaczęło mnie zastanawiać, na ile Twoja przyjażń z Arturem dodatkowo gmatrwa już wystarczająco powikłaną sytuację.
Pozdrawiam.
napisał/a: Althea23 2009-01-27 14:20
Artur pojawił się w moim zyciu po 10 miesiacach trwania malzenstwa. To byl marzec. Od czerwca do pazdziernika spotykalismy sie gdzies tak raz na miesiac. Myslalam, ze Bog mi go zeslal. Bo nie moglam pozbierac sie po porodzie i "powrocic" do zycia... A on mi pomogl. Bo od Meza nie dostalam tyle wsparcia ile potrzebowalam, a naprawde nie mam wygórowanych potrzeb...
napisał/a: ani_mru 2009-01-27 14:23
Zgadzam się z tym co pisze sabina2, może faktycznie Wasze zachwianie wspólnych relacji spowodowane jest przez Twoją przyjaźń z Arturem...? Nie pisz, że jakbyście mieszkali osobno to nic by to nie zmieniło, takie "wyprowadzki" potrafią zdziałać cuda. Przede wszystkim chodzi poważny krok z Twojej strony i o inne spojrzenie Twojego męża na całą sytuację. Jeśli powiesz mu, że pieniądze na wynajem nie są dla Ciebie tak ważne jak Wasze małżeństwo to może da mu to coś do myślenia i go otrzeźwi z tego amoku... Może nie jest do końca takim strasznym materialistą i egoistą. Spróbuj wziąć sprawy w swoje ręce i działać. Niedługo skończysz studia to będziesz miała dużo większe pole manewru, poszukaj pracy, spróbuj się od niego trochę uniezależnić, żeby nie myślał, ze jesteś tylko na jego garnuszku. Na pewno nie daj się nikomu poniżać, miej swoją godność. Aha, jeżeli Twój mąż chce, żebyście gdzieś wyjechali- zróbcie to. To może bardzo umocnić wasz związek, będziecie oboje bardziej wypoczęci, może przyjdzie czas na poważne tematy... kto wie? Człowiek wypoczęty inaczej patrzy na świat, bardziej optymistycznie. Może akurat to będzie dobry sposób dotarcia do niego i otworzenia mu oczu...
napisał/a: ani_mru 2009-01-27 14:38
Wiesz Althea, jak wszystko dokładnie przeczytałam to mam wrażenie, że Ty po prostu potrzebujesz poparcia dla Twojego związku z Arturem... Chyba liczysz, że dziewczyny napiszą: "po co się męczyć z mężem skoro jest dla Ciebie taki niedobry, zwiąż się z Arturem i będziecie żyli długo i szczęśliwie." I pewnie niektóre tak napiszą tylko widzisz, to nie jest takie proste. Po pierwsze Artur to nie Twój mąż, któremu przysięgałaś być z nim do końca życia, po drugie nie ojciec Twojego dziecka a po trzecie nikt nie powiedział, że w małżeństwie będzie tylko z górki. W małżeństwie jest cudownie, jeżeli obie osoby dają z siebie wszystko, starają się dla siebie codziennie. Niektórzy nie wykazują się dojrzałością psychiczną, żeby w ogóle zawrzeć małżeństwo a potem, żeby nad nim pracować, by było dobrze. Trzeba mieć tego świadomość zanim się powie "tak". To nie jest tak, że jak nadmiar złych rzeczy cię przerasta to trzeba się poddać i rzucić w ramiona innemu (choć czasem to strasznie kusi). Zresztą, NIGDY nie masz pewności, że ten nowy będzie dla Ciebie taki dobry już zawsze. Myślę, że mąż na początku Waszego związku był dobry i kochany a teraz... sama widzisz.
napisał/a: meg_1 2009-01-27 14:51
Znam taki typ czlowieka jakim jest Twoj "maz".
Takich ludzi ciezko zmienic, bardz ostrozna z tym ratowaniem, bo moze sie okazac ze bedziesz ratowac rok...drugi...trzeci....dzisiaty...
Ten facet moze zmarnowac Ci zycie, a cierpiec moze w pozniejszym czasie tez Twoje malenstwo, widzac mame wiecznie w depresji..

wiem ze "latwo mi powiedziec" ale to jest obserwacja z zycia wzieta

nikt oczywiscie nie mowi ze masz nie probowac, tylko badz ostrozna

mysle ze jak znajdziesz prace, bedzie Ci latwiej, poniewaz bedziesz juz bardziej niezalezna

aha, tak mi przyszlo do glowy, co do ratowania, ze moze, Twojemu "mezowi" przydala by sie terapia wstrzasowa? typu "albo sie wyprowadzamy albo odchodze", "albo zaczniesz mnie traktowac inaczej, albo odchodze", tak wiesz, wrzasnac, trzasnac zeby go wmurowalo, dziada jednego (wybacz), bo mowie no znam taka sytuacje z zycia i nie wiem czy spokojna rozmowa tu cos zdziala...

trzymaj sie cieplo!
napisał/a: Althea23 2009-01-27 15:13
Wcale nie szukam poparcia...
Jak Mąż chce gdzies wyjechac, to tylko do rodziny, tzn. do moich rodzicow albo do swoich. A tam nie ma miejsca na "powazne" rozmowy...
Piszesz, ze trzeba miec swiadomosc...
Znam sie troche na psychice ludzkiej. Psycholog to niestety nie cudotworca, dlatego sam sobie nie pomoze i potrzebuje obiektywnego spojrzenia na swoje problemy. W zyciu wszystko sie zmienia. Zmieniaja sie ludzie, zmieniaja sie potrzeby. Pod wplywem przezyc, sytuacji, doswiadczen, wieku, fizjologii, itp.
Ja mam model zwiazku partnerskiego. Chce razem gospodarowac pieniedzmi i wszytskim. Piszecie, zeby sie uniezaleznic. Tak... Ale nie chce takiego zwiazku, ze ktos sobie, a ja sobie... Taki mam wzorzec z domu rodzinnego.
napisał/a: Hazel 2009-01-27 15:32
Mam wrazenie ze troche sie pogubilas i zaprzeczasz sama sobie. To albo chcesz miec zwiazek partnerski (to jednak zaklada twoja prace zawodowa, bo sie dokladasz do utrzymania was obojga) albo nie. Chcesz razem gospodarowac pieniedzmi, a nie chcesz sie uniezaleznic? Nie chodzi o to zebys tyrala w domu i w pracy, ale mozesz np pracowac na pol etatu i zajmowac sie dzieckiem. bedziesz miec na "swoje" wydatki (na ten glupi dezodorant) a maz bedzie placil na dziecko (ktoremu ty poswiecasz czas). To chyba bardziej wyglada na zwiazek partnerski niz to co masz obecnie.
Dodam, ze rozumiem obecna sytuacje kiedy jeszzce sie uczysz, tutaj maz powinien Cie wspierac calkowicie do czasu obrony.
napisał/a: Althea23 2009-01-27 15:53
Chcę pracować, ale obecnie nie mam możliwości. Ostatni semestr przede mna. Praktyki, pisanie magisterki, obrona. Duzo egzaminow. Ja studiuje dziennie. Poza tym dochodzi opieka nad dzieckiem. Mieszkamy w duzym miescie. Nie oplaciloby mi sie pracowac na pol etatu. Z reszta, jestem na urlopie wychowawczym... Teraz bezplatnym. Zajmowanie sie domem i dzieckiem jest wedlug prawa rownowazne pracy zarobkowej, a wynagrodzenie za prace jest majatkiem wspolnym... Trzeba sie dzielic... Ja nie mam zamiaru nic nie robic. Bardzo chce pracowac, ale obecnie nie moge... I gdyby kiedys maz nie pracowal, a ja tak, to z cala pewnoscia zachowywalabym sie inaczej.
napisał/a: ola_miko21 2009-01-27 15:53
Althea przeciew wy juz macie taki zwiazek, "ze ktos sobie, a ja sobie"!!!
Ja nie rozumie to wlasnie chyba skoro bedziesz miala swoja prace i kase zwiazek bedzie bardziej partnerski. W Twoim mniemaniu jest on obecnie taki jak ci wydziela 50zl i kaze z tego 20 zostawic...??!! albo ty sie gubisz w tym co piszesz albo ja nic nie rozumie.
napisał/a: Hazel 2009-01-27 15:56
Wiem, ze nie mozesz teraz pracowac. dlatego patrz ostatnie zdanie mojego poprzedniego postu.
Twoj maz przesadza, to fakt. Dlatego musisz postawic sprawe jasno i wyprowadzka jest koniecznoscia w waszej sytuacji. Twoj maz zarabia niezle. Spokojnie poradzicie sobie sami ale nie moze was (czyli mieszkania) utrzymywac tesciowa!! Skonczcie z tym bo nigdy od niej sie nie oderwiesz.
napisał/a: Althea23 2009-01-27 17:41
Troszke zle napisalam, ale tak to jest, jak sie ma w glowie natlok mysli, jest sie chorym i jeszcze pilnuje sie dziecka...
"Mam model zwiazku partnerskiego" to oznacza, ze mam taki model w glowie, taka wizje i cos takiego chce realizowac. A nie, ze obecnie mam taki zwiazek. Poza tym, kazdy moze miec rozne definicje... Dla mnie zwiazek partnerski to m.in. wspolne konto, niezaleznie od tego, czy dwie osoby pracuja, czy tylko jedna... Tak maja moi rodzice, moja siostra i sa szczesliwi.