Coś się zmieniło...

napisał/a: KokosowaNutka 2014-11-01 13:11
e-Lena napisal(a):Kokosowa, sama napisałaś w poprzednim wątku o problemie z interpretacją słów autorów wątków.

Ale ja w tym momencie nic nie interpretuje. Ona pisze, ze on brudzi w domu, gdy jest chora sama musi prosic sie zeby cos jej kupil. Takie sa fakty. Mi sie to srednio podoba. Jesli on jej nie pomaga w porzadkach, do tego rozrzuca swoje rzeczy po mieszkaniu to jest to brak szacunku wobec niej i jej pracy. Niezbyt fajnie z jego strony. To samo tyczy sie choroby. Gdyby moj maz lezal taki biedny, schorowany z goraczka w domu to napisalabym napewno kilka razy w ciagu dnia jak sie czuje i czy czegos nie potrzebuje.
napisał/a: e-Lena 2014-11-01 13:20
No to wrócę na chwilę do Twoich słów
KokosowaNutka napisal(a):Sorry, ale to, ze niektorzy nie pisza wszystkiego to juz nie nasza wina. Ja przyjmuje taka zasade-przy ocenianiu sytuacji staram sie brac pod uwage to, co pisze dany uzytkownik. Jesli napisze mniej/niedokladniej czy cos przekoloryzuje to juz jego sprawa bo dostanie rady nieadekwatne do sytuacji. Nie jestesmy zadnymi terapeutami tylko zwyklymi ludzmi, ktorzy sobie siedza na forum od czasu do czasu i jak maja jakis pomysl odnosnie danego problemu to sie nim podziela i tyle.


Teraz zinterpretowałaś to, co MOGŁO dziać się w jej głowie, albo co MÓGŁBY zrobić jej partner. Autorka opisała sytuację w zupełnie inny sposób:
Kajalena napisal(a):jestem w tej chwili chora, leżąc z gorączką w łóżku wysłałam mu smsa czy kupi mi syrop po pracy, pracę kończy o 16, po czym odpowiedź że tak ale zostaje do 16.30. (...)więc sie zdenerwowałam i odpisałam, że priorytety jak zwykle u niego nie na tym miejscu na którym powinny być więc sama ubiorę się i pójdę do apteki, na co on że ma to w *** i mam robić co chce.

ewentualnie:
Kajalena napisal(a):Często zaczęło dochodzić do kłótni typowe z zazdrości, niestety ja byłam prowodyrką tych kłótni

Czy on jej napisał, że nie kupi jej syropu? Napisał, że KUPI, ale będzie w domu pół godziny później, co stało się pretekstem do wbijania mu szpili. Kajalena napisała w pierwszym zdaniu, że chciałaby spojrzenia "z zewnątrz". No a z zewnątrz - na podstawie tego jak opisała sytuację - wygląda to tak jak wygląda. Ma do niego albo do samej siebie żal, który uzewnętrznia się w taki awanturniczy sposób. Czasami powodem jest rozczarowanie, czasami różnica charakterów. Ale ich problem raczej nie jest kwestią kilku dni, ale kilkunastu miesięcy.
napisał/a: KokosowaNutka 2014-11-01 13:27
e-Lena napisal(a):Teraz zinterpretowałaś to, co MOGŁO dziać się w jej głowie, albo co MÓGŁBY zrobić jej partner..

Ale opisane przez nia rzeczy (te z choroba i sprzataniem) nie wymagaja jakiejs mega interpretacji i szukania Bog wie czego i w sumie pasuja do niemal kazdej sytuacji. Jesli Ty droga e-Leno sprzatasz w domu a Twoj partner przychodzi z pracy i zamiast wrzucic swoje brudy do przeznaczonego do tego kosza to jest to brak szacunku wobec Twojej pracy. Czyz nie? Czy moze masz tu jakies usprawiedliwienie dla takiego zachowania?
To samo tyczy sie przypadku z chorym partnerem. Jesli jedno lezy chore w lozku to drugie troszczy sie, pyta czy czegos nie potrzebuje sam z siebie, itp. Czy moze uwazasz, ze powinno byc inaczej? Dobra, te pol godziny nikogo by nie zbawilo ale mogl jej to od razu napisac a nie czekac az ona sama zacznie sie z nim kontaktowac. No ale ok.

Nie mowie, ze autorka tematu nie jest winna W OGOLE ale z drugiej strony staram sie spojrzec na te wszystkie sytuacje troche inaczej. Jesli moj maz robilby syf w mieszkaniu a ja bym musiala to ciagle sprzatac to tez bym byla zla. Albo gdybym lezala chora w lozku a on ani nie napisal ani nic i ja sama musialabym prosic go o cos.. no byloby mi przykro.

Wg mnie oboje gdzies sie tam pogubili i teraz trzeba usiasc i wszystko porzadnie obgadac bo im dalej w las tym bedzie gorzej i nic z tego dobrego nie wyniknie. Juz teraz jesli kloca sie o rozrzucone skarpety czy polgodzinne spoznienie to nie wyglada to dobrze. W dobrze prosperujacym zwiazku takich problemow nie powinno w ogole byc. Dla mnie to takie glupoty sa, ktore porzadny zwiazek rozwali w 5 minut i przypieczetuje buziakiem.
napisał/a: e-Lena 2014-11-01 13:49
No dobrze, to teraz ja trochę pointerpretuję Na początku było super - gruchotanie przez telefon i na skypie, cudowne spotkania w weekendy, podczas których wszystko było idealnie. Telefon, skype i weekend to słowa klucze, bo nie mieli okazji bycia ze sobą w bezpośrednim kontakcie. Ona - jak sama napisała - pedantka, on - automatyczny rozrzucacz skarpet, prawdopodobnie kontrolujący się przy niej podczas weekendowych spotkań. Pół roku później ona przeprowadza się do niego, mieszkają razem i okazuje się, że na co dzień jest jednak inaczej niż w weekendy, choć na początku każdy próbuje się jakoś kontrolować. Pojawiają się pierwsze sprzeczki, bo ona lubi jak jest czysto, a on czasami rzuci sobie skarpety, bo lubi. Później kłótnie się nasilają, bo ona jest o niego zazdrosna i dodatkowo sporo dla niego poświęciła - w końcu przeniosła się dla niego 170km. On nie wie o co chodzi, bo przecież do tej pory z jego strony nic się nie zmieniło, a jej nagle coś się odwidziało. Próbuje ogarnąć sytuację, ale ona ma coraz więcej pretensji, więc on unika konfrontacji. Ona potrzebuje miłości, ale nie tak jak on jej pokazuje, więc ma żal, że jej oczekiwania nie są realizowane. Stara się mu o tym mówić, ale nie wiadomo w jaki sposób - z treści posta wynika, że robi to nie bez złośliwości i pretensji - więc on się buntuje.

Nigdzie nie jest napisane, że ona sprząta a on nie szanuje jej pracy, przecież na początku razem gotowali, razem robili zakupy i razem sprzątali. Równie dobrze mogło być tak, że ona uważała, że posprząta lepiej od niego i że on czegoś nie potrafi, bo robi to źle - więc skoro go wyręczała, mógł po prostu przestać się starać. To moja interpretacja, ale przecież tak też mogło być.

Co do choroby - równie dobrze mógł nie wiedzieć, że ona tego syropu będzie potrzebować, bo nie wiadomo jak wyglądała sytuacja zanim on wyszedł do pracy. Poprosiła go o pomoc - zgodził się dodając, że zrealizuje jej potrzebę później niż zwykle. Przecież nie umierała na atak serca, ani zapalenie płuc. Leżała w łóżku z gorączką. Ma rzucać pracę, bo ona jest przeziębiona? Zresztą jego reakcja mogła być konsekwencją wcześniejszych kłótni, scen zazdrości i pretensji, że on nie jest taki jakim ona go sobie wymarzyła.
KokosowaNutka napisal(a):Jesli Ty droga e-Leno sprzatasz w domu a Twoj partner przychodzi z pracy i zamiast wrzucic swoje brudy do przeznaczonego do tego kosza to jest to brak szacunku wobec Twojej pracy. Czyz nie?
Autorka napisała, że znalazła rozwiązanie tego problemu. Zresztą jeżeli temperamenty dwóch osób skrajnie się różnią trudno oczekiwać, że w ich relacji będzie panowała pełna harmonia.
KokosowaNutka napisal(a):Wg mnie oboje gdzies sie tam pogubili i teraz trzeba usiasc i wszystko porzadnie obgadac bo im dalej w las tym bedzie gorzej i nic z tego dobrego nie wyniknie.

I tu jest clue problemu i rozwiązanie sytuacji. Chociaż Kajalena napisała, że rozmowy nie przynoszą rezultatu. Więc może problem leży w FORMIE rozmowy i PRZEKAZIE informacji.
napisał/a: KokosowaNutka 2014-11-01 13:57
e-Lena napisal(a):No dobrze, to teraz ja trochę pointerpretuję Na początku było super - gruchotanie przez telefon i na skypie, cudowne spotkania w weekendy, podczas których wszystko było idealnie. Telefon, skype i weekend to słowa klucze, bo nie mieli okazji bycia ze sobą w bezpośrednim kontakcie. Ona - jak sama napisała - pedantka, on - automatyczny rozrzucacz skarpet, prawdopodobnie kontrolujący się przy niej podczas weekendowych spotkań. Pół roku później ona przeprowadza się do niego, mieszkają razem i okazuje się, że na co dzień jest jednak inaczej niż w weekendy, choć na początku każdy próbuje się jakoś kontrolować. Pojawiają się pierwsze sprzeczki, bo ona lubi jak jest czysto, a on czasami rzuci sobie skarpety, bo lubi. Później kłótnie się nasilają, bo ona jest o niego zazdrosna. On nie wie o co chodzi, bo przecież do tej pory z jego strony nic się nie zmieniło, a jej nagle coś się odwidziało. Próbuje ogarnąć sytuację, ale ona ma coraz więcej pretensji, więc on unika konfrontacji. Ona potrzebuje miłości, ale nie tak jak on jej pokazuje, więc ma żal, że jej oczekiwania nie są realizowane. Stara się mu o tym mówić, ale nie wiadomo w jaki sposób - z treści posta wynika, że robi to nie bez złośliwości i pretensji - więc on się buntuje.

No i tu sie ze wszystkim zgadzam. Mysle, ze moze w przypadku tego zwiazku tak byc.. i w wielu innych tez.. Ale Twoj opis nie lezy w opozycji do tego co napisalam wczesniej. Dlatego nie wiem czy to jakies kontrargumenty maja byc czy tylko tak o napisalas :P No ale ogolnie zgadzam sie ze wszystkim jeszcze raz.

Kajalena co Ty na to wszystko?
napisał/a: e-Lena 2014-11-01 14:00
Tak o napisałam, uzasadniając trochę zarzuty skierowane w autorkę, bo ewidentnie poniosły ją emocje
napisał/a: errr 2014-11-01 15:00
e-Lena napisal(a): Więc może problem leży w FORMIE rozmowy i PRZEKAZIE informacji.
i o to mi właśnie chodzi:) dziewczyna jest bezkompromisowa, ciekawe ile prawdy jest w tym, że poradziła sobie z tymi skarpetkami i zazdrością no i jak sobie poradziła.

Kajetana przyszła tu z pytaniem czy zostać czy go zostawić a według mnie ona teraz będzie się musiała bardzo wysilić, żeby to on jej nie zostawił. Jest na przegranej pozycji.
napisał/a: Kajalena 2014-11-01 15:08
Dziekuję za te wszystkie odpowiedzi, jeżeli byłam niemiła przepraszam rzeczywiście mnie poniosło ale tak już jest kiedy prawda w oczy kole. Jedynie co mogę przyznać, to rzeczywiście mam pewien problem z kontrolowaniem wszystkiego, kiedyś taką kontrole utraciłam i teraz staram sie trzymać rękę na pulsie, przyznaję nie jest to dobre.
Co do tłamszenia partnera, no nie wiem, ja naprawdę staram się rozmawiać i robię to, rozmawiamy często i za każdym razem wysluchuje również jego, staram się wprowadzać zmiany, ale czasami człowek już nie może kiedy nie widzi progresu, traci siły, cierpliwość i chęci. Nie robię mu dzikich awantur, nie krzyczę, nie wyzywam, częsciej jego ponoszą nerwy, bo kiedy z nim na spokojnie rozmawiam to w nim się zaraz gotuje i albo lecą teksty typu rób co chcesz, mam to w d..pie i staje się obojętny.
Jeżeli chodzi o akcje ze skarpetymi to mamy to za sobą, rzeczywiście było to na początku problemem gdyż jestem osobą co lubi mieć wszystko na swoim miejscu i poukładane, a on niestety takie trochę dwie lewe ręce do prac domowych, ale popracowaliśmy nad tym, wdrążyłam trochę rozrywki w sprzątanie, typu głośna muzyka itp i zaczelismy regularnie sprzątać razem, taki rytuał dzieki któremu zauważył ile to pracy wymaga i zaczął to szanować, wiadomo posprzątał to nie będzie sam sobie później bałaganu robić, bo praca idzie na marne, więc dzięki takim drobnym zmianom udało nam się osiągnąc na tym polu równowage, ale co z tego jak reszta jest do kitu.

[ Dodano: 2014-11-01, 15:18 ]
e-lena powiem Ci i przyznam rację, że z ta intepretacją trafiłaś w sedno.
Nie czuję sie na przegranej pozycji errr, rzeczywiście jest między nami spora różnica charakteru i temperamentu, może musimy nauczyć się jakoś uzupełniać pomimo tych różnic
napisał/a: errr 2014-11-01 15:24
Jeszcze żebyście mnie dobrze zrozumiały,
pytanie główne do Kokosowej:
napisal(a):Jestem w tej chwili chora, leżąc z gorączką w łóżku wysłałam mu smsa czy kupi mi syrop po pracy, pracę kończy o 16, po czym odpowiedź że tak ale zostaje do 16.30. Wiem że w ten dzień żegnali koleżankę, która wyjeżdża za granicę, więc sie zdenerwowałam i odpisałam, że priorytety jak zwykle u niego nie na tym miejscu na którym powinny być więc sama ubiorę się i pójdę do apteki, na co on że ma to w *** i mam robić co chce.
czy zareagowałabyś tak wiedząc, że Twój mąż ma w pracy pożegnalną imprezę i przyjedzie pół godziny później?
coś mi się wydaje, że nie...

[ Dodano: 2014-11-01, 15:28 ]
Kajalena napisal(a):Nie czuję sie na przegranej pozycji errr, rzeczywiście jest między nami spora różnica charakteru i temperamentu, może musimy nauczyć się jakoś uzupełniać pomimo tych różnic
chodziło mi o to, że on może mieć już tego dość. Tych kłótni, wypominania itd. I wcale nie twierdzę, że on jest niewinny, po prostu nie potraficie się jeszcze dogadać bo reagujecie zbyt wybuchowo.
napisał/a: Dominnik91 2014-11-01 16:09
errr napisal(a):chodziło mi o to, że on może mieć już tego dość. Tych kłótni, wypominania itd. I wcale nie twierdzę, że on jest niewinny, po prostu nie potraficie się jeszcze dogadać bo reagujecie zbyt wybuchowo.


Sam jestem wybuchową osobą do pewnego stopnia da się wytrzymać. Gorzej z wypominaniem.Co jak co bywam zły niedobry itd. ale to nie oznacza że nie kocham czy coś więc wg. mnie Kajalena, bądź spokojna taki typ osoby :D
napisał/a: errr 2014-11-01 20:11
Dominik, to może stwierdzić tylko dziewczyna która jest z takim człowiekiem,
a Twoja nie chce już z Tobą być...
napisał/a: majka1986 2014-11-01 23:46
Kajalena napisal(a):Poznaliśmy się 3 i pół roku temu, ja z miejscowości oddalonej o 170 km od niego więc spotykaliśmy na weekendy przeważnie. Na początku jak wiadomo było cudownie, romantycznie, starał się bardzo aby pokazać mi jak bardzo mu na mnie zależy, i nie chodzi tu o sprawy materialne ale uczucia, dotyk, przytulanie, pieszczoty itp.Rozmawialiśmy codziennie na skypie czy przez telefon. Dogadywaliśmy się świetnie, aż w końcu po ok pół roku doszliśmy do wniosku, że tak być nie może, że skype i weekendy nam nie wystarczają, więc zdecydowałam się na przeprowadzke do niego, a że nic nie stało mi na przeszkodzie, a jeżeli chodzi o pracę to dostałam przeniesienie do miejscowości w której on mieszka, uznałam że podjełam dobrą decyzje i że los mi sprzyja.
Na początku było super wiadomo, wspólne gotowania, spacery, wieczory razem spędzone, no bajka.
tylko, że życie to nie bajka. Nie może być wspaniale w nieskończoność. Początki zazwyczaj są może bajką, ale później przychodzi rzeczywistość. Praca, problemy, codzienne obowiązki. W związku nigdy nie jest tak, że wszystko jest super non stop.

[ Dodano: 2014-11-01, 23:50 ]
Kajalena napisal(a):estem w tej chwili chora, leżąc z gorączką w łóżku wysłałam mu smsa czy kupi mi syrop po pracy, pracę kończy o 16, po czym odpowiedź że tak ale zostaje do 16.30. Wiem że w ten dzień żegnali koleżankę, która wyjeżdża za granicę, więc sie zdenerwowałam i odpisałam, że priorytety jak zwykle u niego nie na tym miejscu na którym powinny być więc sama ubiorę się i pójdę do apteki, na co on że ma to w *** i mam robić co chce. Doszło do tego, że nie ma do mnie szacunku ani poczucia jakiegoś zaangażowania.
Myślę, że trochę przesadzasz. Gdyby mój mąż w podobnej sytuacji odezwał się tak do mnie jak Ty do swojego chłopaka, pewnie też bym mu powiedziała coś podobnego jak on tobie.

[ Dodano: 2014-11-01, 23:52 ]
Kajalena, napisałaś "coś się zmieniło". A ja myślę, że po prostu dopadła was rzeczywistość. Gdy spotykałaś się ze swoim chłopakiem w weekendy, widziałaś tylko jego zalety, to jak o Ciebie zabiega i w ogóle, ale gdy zamieszkaliście razem coś się zmieniło. No ale na litość boską życie na codzień z tą drugą osobą wygląda trochę inaczej, nie jest usłane różami...