Finanse w małżeństwie/związku

napisał/a: Hazel 2008-10-15 14:53
Witam,
mam pytanie jak rozwiązujecie kwestie finansowe, czy macie wspólne pieniądze z mężem/partnerem, czy każdy ma swoje konto itp. Jak opłacacie Wasze wydatki? Pytam, bo nie rozumiem podejścia mojego faceta, więc chciałabym poznać Wasze podejscie do tematu. Kiedyś rozliczaliśmy się osobno, ale jak zamieszkaliśmy razem to każdy zarabiał i wspólnie płaciliśmy za utrzymanie i jednocześnie każdy mógł sobie kupować co tam chciał. Ponieważ mieszkaliśmy w Anglii chciałam też trochę oszczędzić (to chyba oczywiste). Ale po jakimś czasie zaczęło mi przeszkadzać, że K. nie liczy się z cenami itd i dużo wydawał na kosztowne dodatki do jedzenia, dobry alkohol (czesto) itd. Nie było dla niego w tym żadnych ograniczeń, dogadzał sobie we wszsytkim. Płaciliśmy razem, ale w większości i tak on konsumował większość, bo ja: mało pije, nie lubie slodyczy itd. Kazda wizyta w supermarkecie konczyla sie sporym rahcunkiem. Pieniadze uciekaly a ja stiwerdzilam ze w takim tempie wydawania nie oszczedze nic. Wiec poprosilam zeby za te ekstra wydatki rozliczac sie osobno. Chyba go to zabolalo bo sie wkurzyl i powiedzial ze od tej pory kazdy placi za siebie, zaczelismy rozliczac na pol nawet papier toaletowy, co czasami stawalo sie zenujace. Teraz doszlo do tego ze poza odrebna kasa, wymyslil, ze jak jedna osoba nie bedzie pracowac to druga pozycza jej pieniadze. Moze i to jakos funkcjonuje w parterskim zwiazku, ale wg. mnie malzenstwo to jest wspolnota a nie pozyczalnia pieniedzy (planujemy slub dopiero). Poza tym jak zawsze bylam oszczedna, a on wydawal na kazda zachcianke. Mial biednych rodzicow i mowi ze musi sobie teraz odbic to czego nie mial w dziecinstwie. Wiec zyje na kredyt (samochod, motor, kolejny motor chce kupic za rok) i nie chce rezygnowac ze swoich przyjemnosci. Czy w malzenstwie da sie zyc z tak gleboko posunieta rozdzielnoscia finansowa? To jakies chore zebym "pozyczala" pieniadze od meza bo akurat mi braklo z wyplaty...
napisał/a: kratka4 2008-10-15 15:30
Nic dziwnego,ze chcesz zaoszczędzić trochę pieniędzy,w końcu planujecie razem przyszłość.Jak w każdym zwiazku są nieporozumienia.I tu dobrym przykładem jest przysłowie,że pieniądze szczęścia nie dają,ALE-są niestety potrzebne do zycia.
Twój partner nie rozumie jeszcze tego,że każda jego zachcianka wiaże się z pieniędzmi.Zrozumie,jak się pobierzecie,przyjdą dzieci,wtedy jest zupełnie inna gadka.Ja ze swoim męzem za czasów narzeczeństwa też 'trwonilismy'pieniądze.Pizza,kino,dyskoteka,imprezy.Jednak jak przyszły na świat dzieci,skończyły się"dobre czasy"Trzeba było kupić ubrania,buty,lekarstwa-jak były chore.
Być może przeraża go wizja,ze znowu dopadnie go bieda-nie wiem.Myslę,że powinniście porozmawiac na ten temat na spokojnie,bez awantur.Nie znam małżeństwa,które pożycza sobie pieniądze.Powiedz mu o tym,ze bez drogich alkoholi,da się zyć.A poza tym nie musi rezrygnować z wszystkiego,tylko niech zakupy bedą robione z 'głową'.
Trzymam kciuki i pozdrawiam:)
napisał/a: Hazel 2008-10-15 15:42
Dzieki Kratka, ale sek w tym ze probowalam juz rozmawiac nie raz. Zawsze dochodzi do tego ze jestem uznana za skapiradlo. Nie mam 20 lat (tylko prawie dyche wiecej) i staram sie myslec o tym zeby jakos zabezpieczyc swoja przyszlosc i dzieci tez. Jak kiedys mowilam o dzieciach to on wyskakuje, ze kobiety teraz to tylko dzieci chca rodzic a nie mysla o tym kto za to zaplaci. Kiedys uwazalam go za rozsadna osobe, nie byl rozrzutny - ale wtedy zarabial na minimalne utrzymanie. W Anglii jak poczul doplyw gotowki to nie dosc ze zaczal duzo wydawac, to jeszcze wzial kredyt na auto i motor, ktory bedzie splacal jeszcze przez kilka lat. Nie mozemy w tej sytuacji nawet brac drugiego kredytu na mieszkanie a mnie samej na niego nie stac. W ten sposb on spelnia swoje marzenia, a ja ciagle martwie sie o przyszlosc. Dobija mnie to :(
Cikitusia
napisał/a: Cikitusia 2008-10-15 16:42
Nie znam się na tym, ale wydaje mi się że to trochę przesada.... Jak to każdy płaci za siebie? Czyli to na co kogo stać to jest tej osoby? A jak będzie dalej? A jak będzie dziecko to co? Też będzie musiało na siebie zarobić? Nie wiem jak to rozwiązać, ale tak to się chyba nie da żyć.
napisał/a: kratka4 2008-10-15 17:17
Hazel hmm cięzka sprawa.Może zastanów się dobrze z kim masz spedzić przyszłość.Nie chciałabym nic sugerować,ale zachowanie twojego faceta jest conajmniej dziwne.Sam bierze kredyt na motor i auto???A co z twoimi marzeniami??Wyglada na to,ze on całe zycie bedzie robił co chce,a ty całe zycie będziesz się martwić,jak przeżyc do pierwszego!!!Kurcze smutne,ale prawdziwe.I do tego jeszcze nie chce miec dzieci.Mnie osobiscie jego zachowanie przytłoczyłoby.Bo niedosć że na obczyźnie uderzają mu pieniądze do głowy,to jeszcze wydaje je na najmniej potrzebne rzeczy.I uwierz mi po slubie nie bedzie lepiej,więc masz okazję przemysleć sobie wszystko od początku.Może mała rozłąka,jakiś wyjzd na tydzień???Bedzie okazja do przemysleń i refleksji.Może coś w nim pęknie jak na kilka dni gdzies wyjedziesz.
Nie chcę Ci źle wróżyć,ale jestem mężatka od 10 lat,z dwójką dzieci i tez mam 30 lat.Wiem jak to jest nie mieć pieniedzy.U mnie tylko mąż pracuje i czasem też kłócimy sie o pieniądze.Ale nikt nikomu nie wydziela ile ma na co przeznaczyć.
Poza tym czy chcesz całe zycie zamartwiać się czy możesz sobie kupic kurtke czy buty??
Trzymam gorąco kciuki za Ciebie:)
napisał/a: Ankaaaa 2008-10-15 17:38
hmm,ja go troche rozumiem,jesli mu sie nie przelewalo, a terasz ma pieniadze to po prostu chce sie troche "wyszalec". w sumie nie ma w tym nic zlego,chociaz on akurat sprawia wrazenie osoby,ktorej "woda sodowa" uderzyla, czyli za latwo mu przychodzi ta kasa i nie mysli co dalej.jesli wasz zwiazek to powazna sprawa to masz prawo pewnych rzeczy od niego wymagac.musisz w kobiecy,delikatny sposob z nim porozmawiac i rozwiazac ta sytuacje- ustalcie np. sume, ktora wspolnie odkladacie (na dom,samochod itd.),a rachunkami dzielcie sie rowno,partnersko.dla kazdego cos jeszcze zostanie.ciekawa jednak jestem, jak on chcialby odlozyc np na slub, wesele, na jakis start, skoro tak wszystko trwoni...zgadzam sie, ze jest nieodpowiedzialny,zycie we dwoje zobowiazuje,trudno,tak jest,a on Ciebie w ogole nie bierze pod uwage.
napisał/a: Hazel 2008-10-15 17:50
W tym momencie i tak nie mieszkamy razem bo ja musialam ze wzgledow zawodowych (koncze doktorat) wrocic do Polski. Widzimy sie na swieta a potem wczesna wiosna mam wrocic do UK. Moze troche wczesniej przesadzilam bo widzac jego rozrzutnosc chcialam zarzadzac i jego kasa i moja. Ale ostatnio doszlam do wniosku ze to bez sensu. Wiec zgodzilam sie na rozdzielnosc "majatku". Uspokajal mnie wrawdzie zebym mu uwierzyla ze nie jest lekkoduchem, tylko tego po nim nie widac. I zebym przestala byc nadopiekuncza. Tylko ze jak poprosilam zebym poszli razem na spektakl przed swietami (kosztuje stowke) to pierwsza odpowiedz brzmiala - "nie mam kasy". Wprawdzie nastepnego dnia dodal, ze zapozyczy sie ale pojdzie ze mna. Najpierw nawydaje kasy a potem dopiero mysli. Poza tym ja chetnie za ten bilet zaplacilabym jemu i sobie, ale mam wrazenie ze i tak nie doceni tego zaproszenia. (pomijajac ze taki wydatek przy moich zarobkach jest spory).
napisał/a: Hazel 2008-10-15 17:53
A co do wesela to najchetniej chcialby miec maly slub, ew. cywilny, a jak taki normalny z rodzina i impreza to musze poczekac bo go jeszcze na to nie stac.
napisał/a: Hazel 2008-10-15 18:04
Kiedys do wyszalenia sie starczyla mu gitara, pilka do kosza albo sportowe buty. Pozniej pojawil sie samochod, bo musial jakos dojezdzac do pracy (mi wystarczyl autobus) i do tego - skoro juz bral kredyt - kupil motor, a w planach sa jeszcze kolejne dwa. Jak pytalam po co mu to potrzebne, to mowi ze to jego pasje, ktore daja mu radosc. A jak ostatnio placil za studia to sie smial ze musi je sam oplacic bo ja "nie chce w niego inwestowac" (?!). Poza tym zawsze mial jakis uraz finansowy bo mi rodzice pomagali w edukacji i placili za studia a on musial sie utrzymywac od 19 roku zycia. Zawsze wychodzi ze ja to nie wiem jak jest byc bez pieniedzy. Ale moi rodzice nie sa super bogaci, tylko ciezko pracowali i oszczedzali na moja edukacje. Ja tak samo chce zapewnic byt moim dzieciom. Kiedys wyslalam mu artykul, naprawde fajny o zarzadzaniu wydatkami w czasopismie ekonomicznym. Powiedzial ze nie przeczyta ode mnie nic co ma w tytule "finanse" wiec to juz nie jest jakis zwykly problem miedzy nami ale przeszlo do manii przesladowczej z tego tytulu. Teraz nawet jakbym chciala jakos zmienic to jego nastawienie to on na ten temat jest uczulony i nie mozemy sie porozumiec.
napisał/a: Ankaaaa 2008-10-15 20:51
Ty go moze faktyccznie bardzo"cisniesz" faceci tego nie lubia, ale on jest lekkomyslny i m.in. owym teatrem to udowodnil... jesli na "glupi" teatr nie moze odlozyc ( choc 100 to jakis super spektalk chyba :| ) to co mowic o pierscionku czy innej "inwestycji"... chociaz kto wie... moze akurat nie wiesz, a on jednak odklada jakies pieniadze ?
napisał/a: Hazel 2008-10-15 21:14
Akurat na tym spektaklu bardzo mi zalezalo bo to przedstawienie baletowe grupy z Rosji (a ja jestem fanka baletu). Chcialam zebysmy zrobili razem cos co jest moja pasja. Zgadzam sie ze rzeczywiscie mocno narzekalam z tymi finansami, ale to przez to ze on ciagle zyje na krawedzi i dlatego nigdy nie wiem czy na jakies wspolne plany starczy mu czy nie. A co do odkladania na boku to szzcerze watpie bo on niedawno nie mogl mi pozyczyc nieduzej (kilkaset zl) sumy a ja bardzo akurat potrzebowalam. Wiec co z tego ze teoretycznie moge liczyc na to ze on mi pomoze, skoro praktycznie nigdy kasy nie ma... Aj nie wiem, w koncu teraz mozemy sie cieszyc zyciem, a ja zamiast to robic mecze sie po nocach jego kredytem i wydatkami.
Tylko co, jesli on nigdy tego podejscia nie zmieni? PRzeciez teraz sie tego nie dowiem.
napisał/a: Frotka 2008-10-15 21:30
Uważam, że żadna przesada nie jest dobra, potrzebny jest jakiś złoty środek.
Moim zdaniem idealny układ jest taki: pieniądze wspólne, ale też potrzeby obu stron są uwzględniane.
Może dobrym rozwiazaniem byłoby cos takiego: część pieniędzy na Wasze wspólne potrzeby na wspólną kupkę (tu wydatki planujecie razem), a po małej części każdy bierze dla siebie (i tu każdy wydaje na co chce)... ?
Macie zupełnie odmienne podejście do pieniędzy, potrzebny jest jakiś kompromis. Wydaje mi sie, ze jemu też obecny układ nie odpowiada, tylko pod wpływem emocji chciał "zagrać Ci na nosie" i taki stan rzeczy nie potrwa długo.
Im szybciej wypracujecie złoty środek w kwestii finansowej tym lepiej.
Gdy kiedyś swego czasu wyjechałam na dłużej ze swoim Ukochanym połączyliśmy nasze pieniadze i stworzyliśmy wspólnotę majątkową :D Obydwojgu nam to odpowiadało. To jest kwestia dogadania się.
Chyba najidealniej by było, gdyby on bardziej rozważnie robił zakupy, a Ty gdybyś trochę poluzowała.