Informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. forum rozmowy.polki.pl zostanie zamknięte. Jeśli chcesz zachować treści swoich postów lub ciekawych wątków prosimy o samodzielne skopiowanie ich przed tą datą. Po zamknięciu forum rozmowy.polki.pl, wszystkie treści na nim opublikowane zostaną trwale usunięte i nie będą archiwizowane.
Dziękujemy!
Redakcja polki.pl

Dodatkowo informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. wejdą w życie zmiany w Regulaminie oraz w Serwisie polki.pl

Zmiany wynikają z potrzeby dostosowania Regulaminu oraz Serwisu do aktualnie świadczonych usług, jak również do obowiązujących przepisów prawa.

Najważniejsze zmiany obejmują między innymi:

  • zakończenie świadczenia usługi Konta użytkownika,
  • zakończenie świadczenia usługi Forum: Rozmowy,
  • zakończenie świadczenia usługi Polki Rekomendują,
  • zmiany porządkowe i redakcyjne.

Z nową treścią Regulaminu możesz zapoznać się tutaj.

Informujemy, że jeśli z jakichś powodów nie akceptujesz treści nowego Regulaminu, masz możliwość wcześniejszego wypowiedzenia umowy o świadczenie usługi prowadzenia Konta użytkownika. W tym celu skontaktuj się z nami pod adresem: redakcja@polki.pl

Po zakończeniu świadczenia usług dane osobowe mogą być nadal przetwarzane, jednak wyłącznie, jeżeli jest to dozwolone lub wymagane w świetle obowiązującego prawa np. przetwarzanie w celach statystycznych, rozliczeniowych lub w celu dochodzenia roszczeń. W takim przypadku dane będą przetwarzane jedynie przez okres niezbędny do realizacji tego typu celów, nie dłużej niż 6 lat po zakończeniu świadczenia usług (okres przedawnienia roszczeń).

Jak skutecznie zabić rodzący się związek..

napisał/a: Kuki85 2009-08-31 13:45
Witam Wszystkich.

Przeglądam to forum już od dłuższego czasu, szukając tu pocieszenia po rozstaniu.. Rozstaniu, o którym zdecydował On..

Ale od początku.. Mam 24 lata. Mojego P. poznałam w Sylwestra 2008/09. Pojechałam tam zupełnie przez przypadek, za namową koleżanek z grupy. No i zobaczyłam Go tam. Spodobał mi się od razu, ale nie miałam odwagi, by do niego zagadać, choż zauważyłam, że też mi się przygląda. I jakoś tak, w miarę trwania imprezy nabrałam odwagi i zaczęliśmy rozmawiać.. Było super, tak luźno i bez stresu. O północy życzenia, potem nocny spacer (bylismy w górach).. No i pierwsze pocałunki !! Ja wiem, co sobie pomyślicie. Ale to tak naturalnie wyszło, no i byliśmy trochę wstawieni. Poza tym myślałam, że nawet jeżeli nic z tego nie wyjdzie, to przynamniej wspomnienia będę miała miłe..
Jakoś tak wyszło, że następnego dnia szybko wyjechałam, nawet się pożegnać nie zdążyłam i numeru mu też nie dałam. Ale czułam, że to nie koniec..
Po 3 dniach odezwał się do mnie na nk. Dopiero wrócił z tego wypadu sylwestrowego. No i spotkaliśmy się w moim ulubionym klubie. Potem było kilka spotkań w klubach i kino. No i pewnego pięknego wieczoru zaprosił mnie do siebie, obejrzeliśmy razem film, pokazywał mi różne rzeczy, puszczał swoją ulubioną muzykę. I przy jednej z takich piosene pocałowaliśmy się po raz pierwszy, tak naprawdę.. To było coś cudownego, czułam się jka w niebie.. No i tak się to toczyło, spotykaliśmy się kiedy tylko mogliśmy, u mnie i u niego. Zaprosił mnie na urodziny swojej współlokatorki. Chodziliśmy razem do kina, na spacery, na imprezy.. Takie zwyczajne początki czegoś więcej.. Przeżyłam z nim mój pierwszy raz. Nie był zbyt udany, ale to mnie nie zraziło, bo spodziewałam się tego. Potem było już tylko lepiej, cudownie wręcz..

Ja byłam już po jednym nieudanym związku z czasów liceum. Chłopak ze mną zerwał po 1,5 roku, a ja to bardzo przeżywałam zwłaszcza, że chodziliśmy do jednej klasy. No i tak miotaliśmy się, próbowałiśmy powrotów, aż do czasu, gdy wyjechaliśmy na studia do innych miast i tak się skonczyło. Przeszło mi zupełnie. Ale uraz pozostał.
Mój P. też był po rozstaniu z dziewczyną, która zostawiła go po 3-4 mieś. On się zaangażował, ona nie. Wcześniej też miał jakąś dziewczynę, ale to przeszłość.

No i co się stało?? Wydawało mi się, że wszystko jest w porządku. On nigdy nie mówił mi, że coś jest nie tak.. Nigdy niczego przed nim nie ukrywałam, byłam zawsze sobą. Może czasem za bardzo ?? Ja mam trudny charakter, mam swoje jazdy - czasem potrafię zamknąć się w sobie ze swoimi myślami i wtedy nikt nie ma do mnie dostępu. Trwa to zwykle kilka godzin i mi przechodzi. Starałam się mu wytłumaczyć, że tak mam. On chciał ze mną w takich sytuacjach rozmawiać, a ja Go odpyachałam. Mój błąd. Ogromny. Najgorsze, że byłam świadoma, że to Go musi ranić.. Mówiłam sobie, że spiep.. to przez takie moje zachowanie. No i się doigrałam. Teraz jak się zastanawiam nad tym wszystkim to widzę, ile błędów popełniłam, ile niepotrzebnych uwag i zachowań, ile szczeniackiej głupoty.. Ile zbędnej, źle pojętej dumy. To On zawsze wyciągał do mnie rękę na zgodę, to On starał się ze mną rozmawiać i do mnie dotrzeć.. A ja mu nie pozwałałam na to, choć w głębi serca bardzo tego chciałam. Chciałam z nim rozmawiać, wyżalić się, ale nie potrafiłam się przed nim otworzyć.. Druga sprawa jest taka, że ja potrafię być dość ironiczna i uszczypliwa. Nie robię tego ze złą intencją. Wręcz przeciwnie.. Ale nie wiem, czy przez przypadek nie powiedziałam mu czegoś co go mogło dotknąć lub obrazić, a nie powiedział mi o tym od razu.. Potem dopiero wychodziły takie sprawy, o których ja nie miałam pojęcia, że mogły go urazić.. A jednak tak było..

Kulminacja nastąpiła na wspólnym wyjeździe na wakacje. Wyjachaliśmy nad Morze Czarne z jego Siostrą i jej mężem. Nie czułam się swobodnie w ich towarzystwie, mam trudności z nawiązywaniem pierwszych kontaktów, nie jestem zbyt otwartą osobą.. I nie bardzo miałam o czym z nimi rozmawiać, pomimo że to bardzo sympatyczni ludzie byli.. Potrzebowałam trochę czasu, więc na początku czułam się trochę na uboczu. Zwłaszcza, że Mój chciał z nimi spędzać czas i w ogóle. W sumie się nie dziwię, w końcu rodzina. Ale ja ten czas chciałam spędzać z nim. No i tak się trochę odizolowałam, naszły mnie jakieś głupie myśli, nazbierało się we mnie żalu, to w ogóle jest wszystko strasznie głupie, jak sobie to przypomnę, to się ze wstydu palę.. No i przestałam się do Niego odzywać, była taka sytuacja, że siedzieliśmy on na balkonie, a ja w pokoju. Chciał ze mną porozmawiać, a ja Go znów odtrąciłam. Na drugi dzień zebrałam się wreszcie na odwagę i porozmawialiśmy. Powiedziałam co czuję, starałam się wyjaśnić dlaczego się tak zachowuję.. On też mi kilka słów powiedział.. Zapytałam Go, czy chce ze mną być. Powiedział, że nie wie, że się chyba powoli wypala.. Jakoś pogodziliśmy się wtedy i do końca wyjazdu było już super, jak dawniej..

Potem wróciliśmy do Jego miasta, gdzie mieliśmy zanocować i następnego dnia wrócić do K., bo za dwa dni wybieraliśmy się na wesele.. Tam u niego wydawało się być znów wszystko w porządku, ja zapomniałam o tych spięciach na wakacjach. Pomyślałam, że pojedziemy na wesele, a potem ja wrócę do mojego rodzinnego miasta na resztę wakacji i trochę odpocznie od mnie, zatęsknimy, jakoś się wszystko ułoży.

W dniu, w którym ze mną zerwał, nic nie zaowiadało tragedii. Wszystko było niby spoko, jak zwykle. Dziwne tylko, że całą drogę do K. nie odzywał się do mnie. I pod moim blokiem, gdy już wychodziłam z auta, zatrzymał mnie mówią, że ma coś ważnego do powiedzenia. A mnie zmroziło.. Powidział mi, że nie widzi przyszłości w tym związku, że nie pasujemy do siebie, że mam taki a nie inny charakter i nie zmienię tego.. Wszystko krzyczało w mnie "Co za bzdury !! Co Ty robisz ??!!", ale nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Nie wierzyłam, że to się dzieje. Wyszłam z auta, wzięłam plecak i poszłam.. Gdy trochę ochłonęłam, poprosiłam Go o spotkanie. Chciałam, by mi wytłumaczył co się stało. On mi powiedział, że myślał o tym od dłuższego czasu, a wspólne wakacje dopełniły dzieła zniszczenia.. Nie wiedziałam, co mówić, nie byłam w stanie się bronić. Tak mnie to wszystko zaskoczyło.. Pożegnałam się z nim i poszłam. Kolejnego dnia napisałam mu emaila, że przepraszam, że dziękuję za wspólny czas i życzę mu szczęścia.. On odpisał w podobnym tonie. Od tego czasu zero kontaktu.. To było 3 tyg. temu..

Nie wiem, po co to wszytsko opisuje, chyba ku przestrodze. By nie myśleć sobie, że związek sam będzie żył swoim życiem, bez jakiejkolwiek inicjatywy z naszej strony. By się starać ze wszystkich sił, ROZMAWIAĆ ze sobą i rozwiązywać bierzące problemy i niezgodności, bo potem się nawarstwią i będzie to co u mnie.. Sporo czasu zajęło mi, by się przyznać do swoich błędów, ale biorę pełną odpowiedzialność za rozpad tego związku. Choć wiem, że wina pewnie leży po obu stronach, po mojej jednak większa..

Bardzo kocham tego człowieka, jak nigdy nikogo.. Przykro mi, że tak Go skrzywdziłam. Ale człowiek docenia to co miał dopiero, gdy to straci.. Mam jeszcze cień nadziei, że uda nam się wreszcie szczerze porozmawiać i jakoś powoli wszystko odbudować. Jestem gotowa się zmienić, bo będą to słuszne zmiany. Jednak nie będę miała do niego pretensji, jeżeli nie zechce. A ja przynajmniej będę miała poczucie, że zrobiłam wszystko co w mojej mocy..

Każdego dnia za nim tęsknię, brakuje mi Go okropnie. Ale taką się właśnie płaci cenę za zbytnią pewność siebie..

Dziękuję każdemu, kto przebrnął przez te moje wypociny. Jeżeli macie ochotę skomentować, zapraszam. Zniosę każdą krytykę. I tak już sama się codziennie po głowie biję za swoją głupotę i dziecinne zachowanie.

Pozdrawiam.
napisał/a: mnpszmer 2009-08-31 14:02
Kuki85, Słuchaj zamist się użalać bierz telefon i powiedz jemu to wszytsko to co nam powiedziałaś.Powiedz że żałujesz, że widzisz swoje błędy i że go rozumiesz.Poproś o szansę która przecież go nic nie kosztuje.Albo chociaż na początek zaproponuj jemu znajomość na stopniu koleżeńskim i wtedy zobaczycie jak będziecie się dogadywać.Walcz!!!
napisał/a: Kuki85 2009-08-31 14:26
Walentina napisal(a):Kuki85, Słuchaj zamist się użalać bierz telefon i powiedz jemu to wszytsko to co nam powiedziałaś.Powiedz że żałujesz, że widzisz swoje błędy i że go rozumiesz.Poproś o szansę która przecież go nic nie kosztuje.Albo chociaż na początek zaproponuj jemu znajomość na stopniu koleżeńskim i wtedy zobaczycie jak będziecie się dogadywać.Walcz!!!


Dziękuję za te słowa.. Już nawet poczyniłam pierwsze starania w postaci emaila z porśbą o rozmowę. Ale jeszcze nie teraz, za jakiś czas.. Nic na siłę.. Muszę się do tej rozmowy przygotować i on pewnie też. Z resztą nawet nie wiem, czy zechce.. Ale dziękuję :)
napisał/a: zielonejabłko 2009-08-31 14:47
Kuki85 napisal(a):Ja mam trudny charakter, mam swoje jazdy - czasem potrafię zamknąć się w sobie ze swoimi myślami i wtedy nikt nie ma do mnie dostępu. Trwa to zwykle kilka godzin i mi przechodzi. Starałam się mu wytłumaczyć, że tak mam. On chciał ze mną w takich sytuacjach rozmawiać, a ja Go odpyachałam. Mój błąd. Ogromny.
NIE ZGADZAM SIĘ Z TYM!!!!! każdy człowiek różnie reaguje i jeśli Ty nie byłaś w danej chwili się otworzyć, potrzebowałaś samotności nikt nie ma prawa Cię zmuszać do tego byś postąpiła wbrew sobie, jak ktoś sobie życzy!!!! To facet musi zrozumieć i cierpliwie poczekać i potem jak wyczuje czy uzna, że to ten moment spróbować ponownie, a nie na siłę!!
napisał/a: Kuki85 2009-08-31 16:25
zielonejabłko, po części zgadzam się z Tobą, rzeczywiście każdy ma inny sposób przeżywania trudnych chwil. Natomiast przez ostatni czas starałam się patrzeć na to moje zachowanie jego oczami. I jak tak z boku na to spojrzeć, to jest to zachowanie idiotyczne. On się stara, a ja siedzę i milczę jak zaklęta.. Nie dziwię mu się specjalnie, że Go to powoli zniechęciło, poczuł się bezradny. Poza tym ja sama się z tymi moimi jazdami źle czuje, a nie bardzo umiem nad tym zapanować. Też nigdy nie powiedziałam mu, co powinien zrobić w takiej sytuacji, a on przecież w myślach nie czyta..
napisał/a: zielonejabłko 2009-08-31 17:31
Kuki85 napisal(a):On się stara, a ja siedzę i milczę jak zaklęta.. Nie dziwię mu się specjalnie, że Go to powoli zniechęciło, poczuł się bezradny.
nie broń go proszę Cię!! jak widzę, że ktoś ma ciężkie chwile to czekam aż mu przejdzie, aż zechce mojej osoby do pomocy a nie stroje fochy i się obrażam bo ja chcem a on nie, a ma chcieć wtedy gdy ja chcem!!!! poza tym mu tłumaczyłaś, że tak masz więc powinien to uszanować a jak nie to niech spada,a Ty się nie przejmuj.

Kuki85 napisal(a):Też nigdy nie powiedziałam mu, co powinien zrobić w takiej sytuacji, a on przecież w myślach nie czyta..
rzeczywiście, ale mógł się sam zapytać, dopytać a jak nie to teraz jak będziecie na nowo próbować to mu to powiedz... kurcze, bycie razem to równe zaangażowanie obu stron a nie że ty się przejmujesz, myślisz, a on nie poczuwa się do tego
napisał/a: Pitiful 2009-08-31 21:01
zielonejabłko napisal(a):nie broń go proszę Cię!! jak widzę, że ktoś ma ciężkie chwile to czekam aż mu przejdzie, aż zechce mojej osoby do pomocy a nie stroje fochy i się obrażam bo ja chcem a on nie, a ma chcieć wtedy gdy ja chcem!!!! poza tym mu tłumaczyłaś, że tak masz więc powinien to uszanować a jak nie to niech spada,a Ty się nie przejmuj.


Faceci są niestety (a tak naprawdę stety :)) prostolinijni. Skoro dziewczyna miała gorsze dni/fochy/doły/czy inne problemy, to chłopak chciał pomóc. Nic w tym dziwnego. Wyciągnął pomocną rękę i został odtrącony raz ..drugi ..piąty ...dziesiąty. Nic dziwnego, że się zraził. Każdy człowiek jest inny i każdy ma inne pokłady cierpliwości. Związek to kompromisy. Skoro on miał czekać na przejście (niezrozumiałego dla niego) ataku doła, to równie dobrze ona mogła czasem się przełamać i pozwolić sobie pomóc czy chociażby przytulić w milczeniu (poczułby się chociaż potrzebny, a nie kolejny raz spławiony). Może trzeba było dokładniej wytłumaczyć chłopakowi, czego oczekujesz w takiej chwili.
Jestem facetem i wiem jedno - jesteśmy prości (w dobrym tego słowa znaczeniu, żeby nie było :P ) i rzadko udaje nam się rozgryźć wyrafinowane i czasem irracjonalne (w naszym mniemaniu) zachowania kobiet. Dla nas "tak" oznacza "tak, "nie" to nie.
Jak mimo naszych dobrych chęci ktoś nas odtrąca to mamy prawo poczuć się jak kula u nogi.
Kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa i chyba zawiodła tutaj ciut komunikacja.
Tak to wygląda z mojego (samczego) punktu widzenia :)

A Tobie Kuki85 radzę walczyć, jeśli czujesz, że to ten jedyny. Trochę samozaparcia, więcej szczerych rozmów i sukces gotowy :)
Nie odpuszczaj tak łatwo :)
napisał/a: irwin 2009-08-31 21:02
Kuki85 napisal(a):Nie czułam się swobodnie w ich towarzystwie, mam trudności z nawiązywaniem pierwszych kontaktów, nie jestem zbyt otwartą osobą.. I nie bardzo miałam o czym z nimi rozmawiać, pomimo że to bardzo sympatyczni ludzie byli.. Potrzebowałam trochę czasu, więc na początku czułam się trochę na uboczu.


Wiesz, moim zdaniem to zupełnie normalne, wiele osób potrzebuje czasu do nawiązania dobrego kontaktu z innymi ludźmi i zupełnie niepotrzebnie się tu obwiniasz. To było pierwsze spotkanie z nimi, zastanawiam się ile osób po pierwszym spotkaniu z rodziną chłopaka/dziewczyny ma z nimi świetny kontakt. Z rodzicami i rodzeństwem byłej początki miałem też nieciekawe, ale po czasie się tylko potrafiliśmy śmiać z tego przełamywania lodów.

Kuki85 napisal(a):By nie myśleć sobie, że związek sam będzie żył swoim życiem, bez jakiejkolwiek inicjatywy z naszej strony. By się starać ze wszystkich sił, ROZMAWIAĆ ze sobą i rozwiązywać bierzące problemy i niezgodności, bo potem się nawarstwią i będzie to co u mnie..


Święte słowa, rozmawianie o każdym problemie czy wątpliwości może dużo wyjaśnić. Ale z tego co pisałaś to wy rozmawialiście, tłumaczyłaś mu jaka jesteś itd. Związek wymaga cierpliwości, pracy nad sobą, a nie stawiania ultimatum typu "zmień się, bo po następnej takiej sytuacji koniec". Zwłaszcza, że wyjazd był w wakacje to trudno oczekiwać abyś na dniach, tygodniach zmieniła swój sposób bycia.

Kuki85 napisal(a):Sporo czasu zajęło mi, by się przyznać do swoich błędów, ale biorę pełną odpowiedzialność za rozpad tego związku. Choć wiem, że wina pewnie leży po obu stronach, po mojej jednak większa..

Bardzo kocham tego człowieka, jak nigdy nikogo.. Przykro mi, że tak Go skrzywdziłam.


A w jaki Ty go sposób niby skrzywdziłaś i większa wina leży po Twojej stronie? To on z Tobą zerwał, a wina w najgorszym wypadku jest pośrodku, ale na pewno nie po Twojej stronie. No chyba, że o czymś nie napisałaś, jakiejś dużej przykrości która mu zrobiłaś, ale chyba tak nie było. Związek został zakończony raczej tak naturalnie, na zasadzie jednostronnej decyzji tłumaczonej rozminięciem się co do oczekiwań.

Rozumiem że go kochasz, więc próbuj nawiązać kontakt, jeśli myślisz, że są jakieś szanse na uratowanie czegoś. Uważam jednak, że nie powinnaś siebie obwiniać w żadnym wypadku. Może się trochę wymądrzam ale 3 miesiące temu też winę zwalałem na siebie, a dziś wydaje mi się to absurdalne. Byłoby chyba zbyt łatwo gdyby wszystko w życiu zależało tylko od naszych działań, czasem na niektóre rzeczy nie ma się wpływu.
napisał/a: zielonejabłko 2009-08-31 21:12
Pitiful napisal(a):Faceci są niestety (a tak naprawdę stety :) ) prostolinijni. Skoro dziewczyna miała gorsze dni/fochy/doły/czy inne problemy, to chłopak chciał pomóc. Nic w tym dziwnego.
a jak to pogodzisz ze słowami z pierwszego posta :
Kuki85 napisal(a):Starałam się mu wytłumaczyć, że tak mam.
a więc co: facetowi nie można tłumaczyć niczego bo nie zrozumie?! dla mnie to bezsens
napisał/a: *angel* 2009-08-31 21:36
Kuki85 przeczytałam Twojego posta i tak szczerze pisząc nie wiem co Ci doradzić... Ja jestem podobną osobą do Ciebie z tymi fochami i tak dalej... i moj chlopak po 1,5 roku powiedzial mi ze nie wie co do mnie czuje przez co pozniej robilam mu chore jazdy...w sensie nie moglam nawet kolo niego lezec bo caly czas o tym myslalam i skonczylo sie... ponad 2 tygodnie nie bylismy ze soba az on sam sie odezwal... zrozumial moze ze nie jestem taka zla i jak kazda kobieta mam swoje male foszki...ale pierwsza sie do niego nie odezwalam skoro nie chcial poczekalam az przemysli....jestesmy ze soba na "nowo" choc wiadomo nie zapomni sie ale sie staramy teraz i on i ja... moze sie uda moze nie we wrzesniu bedzie 2 lata jak jestesmy ze soba i jestem bardzo ciekawa czy uda nam sie....

Zycze Tobie szczescia.... nie nalegaj na sile na niego ale upewni sie czy dokladnie chodzilo mu o ten charakter czy moze o cos innego bo niektorzy faceci niedokonca mowia to co im lezy na sercu...
Wiem ze to ciezkie pewnie dla Ciebie ale ja bym poczekala czy on sie odezwie jak nie.... probowalabym zapomniec i znalezc ta prawdziwa milosc bo przeciez Ty juz probowalas go odzyskac i nic z tego nie wyszlo.... zastanow sie oczywiscie to tylko moje zdanie Ty zorbisz co uwazasz :)
Powodzenia !! :)
napisał/a: Pitiful 2009-08-31 21:39
zielonejabłko napisal(a):
Pitiful napisal(a):Faceci są niestety (a tak naprawdę stety :) ) prostolinijni. Skoro dziewczyna miała gorsze dni/fochy/doły/czy inne problemy, to chłopak chciał pomóc. Nic w tym dziwnego.
a jak to pogodzisz ze słowami z pierwszego posta :
Kuki85 napisal(a):Starałam się mu wytłumaczyć, że tak mam.
a więc co: facetowi nie można tłumaczyć niczego bo nie zrozumie?! dla mnie to bezsens


Wiesz trochę za mało mamy informacji na czym to tłumaczenie i "fochy" polegały, nie wiemy też za bardzo jak usilnie się starał i ile cierpliwości miał ten chłopak. Skoro dziewczyna sama zauważa swoje błędy to coś w tym musi być.
Facet rozumie proste przekazy. Jeśli mu mówiła "kocham Cię", a za godzinę "nie chcę Cię widzieć, bo mam doła" to się mógł pogubić.
Zresztą skoro on się starał, to ona również powinna przełamywać te swoje mury. Jak zwykle w związku: kompromis i rozmowa.
napisał/a: zielonejabłko 2009-08-31 21:44
Pitiful napisal(a):Zresztą skoro on się starał, to ona również powinna przełamywać te swoje mury. Jak zwykle w związku: kompromis i rozmowa.
no właśnie, skoro facet nie dopytywał się jak to jest o co chodzi to jak miał to wiedzieć..niektórzy są wygodni i nie trudzą się zadawaniem takich pytań i nie dociekają bo po co...to należy do kobiet......