Mieszkanie ze soba przed slubem

napisał/a: ~gość 2009-05-13 22:30
ja sądzę jeszcze, że takie pomieszkanie sobie razem pozwala się dowiedzieć, czy po prostu jesteśmy w stanie ze sobą wytrzymać na codzień. gdzieś coś czytałam o jakiejś parze, która świetnie się dogadywała mieszkając osobno, a pod jednym dachem nie wytrzymywali ze sobą :D
napisał/a: ~gość 2009-05-14 08:56
był już taki temat -klik-

Myszkoczka22 napisal(a):Mozna lepiej poznac partnera, jego zalety i wady, ktore podczas zwyklych randek, ci umykaja, nie zwracasz na nie uwagi, a wtedy wychodza na jaw

ale myślimy tutaj o poważnym, trwałym związku, nie o pierwszym zauroczeniu nowym partnerem?
jeśli tak to nie wmówisz mi, że np. Ty i Twój narzeczony widzicie się tylko na randkach, dwa razy w tygodniu po godzinie/dwie.
Będąc z kimś w trwałym związku przebywa się u takiej osoby często codziennie, po parę dobrych godzin. I w tym czasie taki facet musi zrobić kawę/herbatę/kanapki. A więc już widzisz czy za sobą sprząta, czy umie odpalić kuchenkę.
Musi się też od czasu do czasu umyć, wziąć prysznic. I wtedy wystarczy wejść do łazienki żeby wiedzieć czy wchodząc po nim toniesz w wodzie czy nie widzisz zlewu po jego upiększaniu się.
A nawet jeśli to on zawsze przychodzi do dziewczyny to przecież też chyba nie siedzi cały czas na kanapie a ona nie pozwoli mu kiwnąć palcem (moja siostra tak ze swoim byłym robiła:) bo to jest zwyczajnie głupie.

Udawać można rok, dwa ale nie parę lat. Jeśli ktoś będąc z kimś parę lat nie mieszkając u niego nie widzi czy facet za sobą sprząta czy nie, jaki jest kiedy jest chory/zmęczony/wkurzony to nawet mieszkając z nim tego nie zauważy.

Mieszkanie ze sobą jest tylko fajne, czasami zbawienne dla portfela, wygodne ale (wg mnie) nie służy lepszemu poznaniu się.

Gvalch'ca, biorąc pod uwagę fakt że teraz co druga para mieszka ze sobą przed ślubem Twój argument o rozwodach jest troszeczkę chybiony.
napisał/a: ~gość 2009-05-14 10:40
err napisal(a):jeśli tak to nie wmówisz mi, że np. Ty i Twój narzeczony widzicie się tylko na randkach, dwa razy w tygodniu po godzinie/dwie.

niekoniecznie, ja byłam ze swoim byłym 3 lata i nie spotykaliśmy się w domu, nie było takiej opcji, gdyby nie to, że ten związek się skończył to i tak i po 5 latach nie sądzę, żeby coś się zmieniło i w tej materii uważam że go nie znałam. nie każdy ma możliwość spotykania się w domu ;)
napisał/a: ~gość 2009-05-14 10:54
no dobra, zdarzają się wyjątki
ale podobno wyjątki potwierdzają regułę
napisał/a: filia 2009-05-14 11:08
err napisal(a):Mieszkanie ze sobą jest tylko fajne, czasami zbawienne dla portfela, wygodne ale (wg mnie) nie służy lepszemu poznaniu się.

Gvalch'ca, biorąc pod uwagę fakt że teraz co druga para mieszka ze sobą przed ślubem Twój argument o rozwodach jest troszeczkę chybiony.


zgadzam się z jednym i drugim zdaniem :)

a jeśli ktoś przez trzy lata związku spotyka się tylko na randkach to to nie jest dowód na to ze wspólne mieszkanie jest ok, tylko że w tym związku jest problem
a jeśli stać ich na to (i raczej nie mam tu na mysli kwestii materialnej) żeby ze sobą zamieszkać to będzie i stać na inne rozwiązanie problemu a co wybiorą to już kwestia priorytetów...
napisał/a: ~gość 2009-05-14 13:18
filia napisal(a):a jeśli ktoś przez trzy lata związku spotyka się tylko na randkach to to nie jest dowód na to ze wspólne mieszkanie jest ok, tylko że w tym związku jest problem

czasem nie związek jest problemem a raczej ze się tak wyrażę otoczenie ;) ale nie wgłębiajmy się bardziej, nie mieliśmy możliwości i tyle.
napisał/a: kania3 2009-05-14 13:51
Myszkoczka22 napisal(a):wtedy wychodza na jaw np. chrapanie, rozrzucenie brudnych skarpetek, balaganiarstwo itd. ale tez rozne jego pozytywne cechy, o ktore moglabys go nawet nie podejrzewac.


Aaa nie no jak chrapie i rozrzuca skarpetki, to faktycznie lepiej się rozejść;););)

Nikt normalny z takich powodów się nie rozstaje. Ja wiem o rozrzucaniu ręczników nie mieszkając ze swoim mężczyzną, tak samo jak on wie o mojej drugiej "szafie" na krześle. Co więc zmienia mieszkanie ze sobą? Nic. Poza tym tak na prawdę to jedno i drugie ciągle ma świadomość, że jak coś pójdzie nie tak, to można iść, więc każdy się stara i "pilnuje", więc jak można mówić o lepszym poznaniu się? Poznać człowieka można dopiero jak się pojawią dzieci, choroba, brak pieniędzy i prawdziwe życiowe problemy.

A jeśli coś nie wyjdzie, to zawsze jedno zostaje na lodzie i bez mieszkania. I obojętnie czy się będzie małżeństwem, czy nie, tak samo będzie bolało i tak samo będzie się trzeba pakować, cierpieć i wyprowadzać. Jedyną różnicą będzie to, że nie będzie ciągania się po sądach.

Tigana napisal(a): Z drugiej jednak strony czasem się martwię, że staniejmy się takim " starym małżeństwem" i on nie będzie myślał o ślubie, bo będzie mu tak wygodnie.


Póki co, obserwując swoich znajomych, których spora grupa mieszka ze swoją połówką, znam jedną parę, która wzięła ślub po zamieszkaniu ze sobą. Z tym, że oni zamieszkali jakieś 2 miesiące przed ślubem, w ramach urządzania się. Co do reszty, dziewczyny w większości narzekają, że czekają na ślub, a ich mężczyźni się nie palą, bo po co, skoro tak jest dobrze.
Może w Waszym otoczeniu jest inaczej, ja mówię to co JA widzę, obserwując swoich znajomych, co mnie utwierdza w przekonaniu, że mieszkanie przed ślubem jest mocno przereklamowane.
napisał/a: ~gość 2009-05-14 15:03
kania napisal(a):Co do reszty, dziewczyny w większości narzekają, że czekają na ślub, a ich mężczyźni się nie palą, bo po co, skoro tak jest dobrze.

dokładnie, dlatego ja też bez konkretnych planów dotyczących bardzo bliskiej przyszłości nie zamierzam zamieszkiwać z chłopakiem (oczywiście pomijając jakieś losowe wypadki, gdzie to będzie konieczne ;) )
napisał/a: MałaAgacia 2009-05-14 15:48
Nie podoba mi się rozumowanie często przewijające się w tym wątku w myśl, którego mieszkanie razem "na kocią łapę" jest pójściem na łatwiznę, bo niby otwiera droge do szybkiego rozstania się. Jeśli para zadecyduje o przerwaniu związku to nikt ich nie powstrzyma - ani ślub, ani Bóg. Jeśli para chce być ze sobą to nikt jej nie rozdzieli, nawet "kociołapowanie".Ci, co nie mieszkają razem pewnie szybciej podejmują decyzję o ożenku, by być JUŻ wreszcie razem, na swoim. A ci, którzy mieszkają razem nie spieszą się, bo nie ciągnie ich do tej decyzji chęć mieszkania razem, bo JUŻ ze sobą mieszkają. Czyli jeden bardzo ważny czynnik przyspieszający chęć bycie razem i ślubu ich nie dotyczy.
Znam pary, które mieszkają razem i są w trakcie przygotowania do ślubu. I znam takie, którym ślub nie jest do niczego potrzebny. Ani teraz, ani nigdy.
Reasumując powtórzę się:
Jeśli para obopólnie zadecyduje o przerwaniu związku, to nikt ich nie powstrzyma - ani ślub, ani Bóg. Jeśli para chce być ze sobą, to nikt jej nie rozdzieli, nawet "kociołapowanie".

Wczesne mieszkanie razem uczy kompromisów i radzenia sobie z problemami dnia codziennego i to możliwe, że nawet bardziej niż po ślubie. Jeśli para chce być ze sobą mimo zgrzytów to, fakt tego, że pracują nad problemami i nie rozstają się, lecz nadal ze sobą są - mimo braku ślubu! winien budzić większy podziw niż gdyby byli małżeństwem. Nie sądzicie? Małżeństwo jest trudno rozerwać - co zmusza do pracy nad problemami. Ale podejmowanie tego trudu mimo jego braku i nieustająca chęć bycia razem mimo dylematów - to dopiero jest wyzwwanie!
napisał/a: ~gość 2009-05-14 16:00
Ja nie chciałabym mieszkać z chłopakiem/narzeczonym przed ślubem. Nie ze względu na religię, rodzinę itd.itp. tylko dlatego, że chcę po ślubie mieć takie uczucie, że wstępuję na nową drogę, że jest inaczej.
napisał/a: kania3 2009-05-14 16:16
MałaAgacia napisal(a):Nie podoba mi się rozumowanie często przewijające się w tym wątku w myśl, którego mieszkanie razem "na kocią łapę" jest pójściem na łatwiznę, bo niby otwiera droge do szybkiego rozstania się. Jeśli para zadecyduje o przerwaniu związku to nikt ich nie powstrzyma - ani ślub, ani Bóg. Jeśli para chce być ze sobą to nikt jej nie rozdzieli, nawet "kociołapowanie".Ci, co nie mieszkają razem pewnie szybciej podejmują decyzję o ożenku, by być JUŻ wreszcie razem, na swoim. A ci, którzy mieszkają razem nie spieszą się, bo nie ciągnie ich do tej decyzji chęć mieszkania razem, bo JUŻ ze sobą mieszkają. Czyli jeden bardzo ważny czynnik przyspieszający chęć bycie razem i ślubu ich nie dotyczy.
Znam pary, które mieszkają razem i są w trakcie przygotowania do ślubu. I znam takie, którym ślub nie jest do niczego potrzebny. Ani teraz, ani nigdy.
Reasumując powtórzę się:
Jeśli para obopólnie zadecyduje o przerwaniu związku, to nikt ich nie powstrzyma - ani ślub, ani Bóg. Jeśli para chce być ze sobą, to nikt jej nie rozdzieli, nawet "kociołapowanie".

Dlatego właśnie uważam, że mieszkanie ze sobą przed ślubem jest niepotrzebne:)
Jeżeli komuś odpowiada życie bez ślubu, to proszę bardzo, nikt nikogo nie zmusza. Ale mi osobiście jako kani;) życie bez ślubu nie odpowiada, więc skoro facet chce ze mną żyć jak w małżeństwie, to niech żyje w małżeństwie. A skoro taka odpowiedzialność jest dla niego ciężka do zniesienia... no cóż;)

MałaAgacia napisal(a):Jeśli para chce być ze sobą mimo zgrzytów to, fakt tego, że pracują nad problemami i nie rozstają się, lecz nadal ze sobą są - mimo braku ślubu! winien budzić większy podziw niż gdyby byli małżeństwem. Nie sądzicie?


Nie:P Dla mnie praca nad problemami to coś normalnego i nie widzę tu jakichś specjalnych zasług, że robią to chociaż nie są małżeństwem;)
napisał/a: MałaAgacia 2009-05-14 16:34
kania, Rozumiem Cię doskonale. Jednak ty chyba nie do końca zrozumiałaś wydźwięk mojego postu. Eh te fora. Chodziło mi raczej o podważenie tezy, że mieszkanie ze sobą jest pójściem na łatwiznę, bo można się łątwo rozstać. No i moim zdaniem, o rozstaniu się decydują sami zainteresowani a nie ślub lub jego brak.
Nie wiem czy teraz stało się jasne to co chcę przekazać ;) ale nic to , musze lecieć papa