nie rozumiem...

napisał/a: majka 83 2009-10-07 13:30
Stranger napisal(a):restrykcyjne warunki wspólnego życia, cała masa sygnałów dobitnie świadczących o kompletnym braku zaufania ze strony zdradzonego partnera, jakaś kontrola, filtrowanie kontaktów towarzyskich, zakazy spotkań z kimśtam, prześwietlanie komórek, maili itp to najkrótsza droga do porażki. Porażki, za którą i tak koniec końców winą obarczona będzie osoba, która zdradziła. "Bo nie starała się wystarczająco".


Takie działania nie są potrzebne ponieważ osoba zdradzająca zrobi wszystko by udowodnić zdradzonemu, że nie ma "tajemnic" i również stara się o związek.Komórka leży, nie ma w niej haseł, zdradzony może ,ale nie musi do niej zajżeć, podobnie z komputerem, mówi gdzie wychodzi i właśnie tam wychodzi...zaczyna żyć bez kłamstw, za to zdradzony stara się nie wracać do tematu, nie dręczyć, nie wypominać, nie wypytywać. Powinni się starać oboje, ale zdradzający musi pamiętać,że to on jest przyczyną bólu zdradzonego i powinien się starać go złagodzić .Jeżeli zabraknie inicjatywy którejś ze stron, nic z tego nie będzie, bo w pojedynkę nikt nie odbudował związku.

endOFhappiness napisal(a):Ona chce się z tym zmierzyć i podejmuje walkę. Tak mówi.. Co to za koszmar dla mnie, że będę to musiał weryfikować.. Że po prostu nie mogę jej uwierzyć..

Jeżeli mówi prawdę, jeżeli to błąd jej życia,nie będziesz musiał tego robisz, sama będzie chciała Tobie udowodnić,że rodzina jest dla niej najważniejsza, żyć nareszcie bez kłamstw i nie pytaj dlaczego tak się stało,z pewnością na tą chwilę sama nie zna odpowiedzi, będzie wymyślać cokolwiek aby Ci coś odpowiedzieć.Po prostu czasami człowiek nie zna samego siebie, nie wie jak się zachowa w niektórych sytuacjach, nie zawsze postępuje właściwie, i wtedy popełnia " błąd życia".
Ty jesteś " silnym człowiekiem" ona niestety nie była tak silna jak ty, zachłysnęła się nowością i... stało się to, co się stało.
napisał/a: Stranger 2009-10-07 13:57
majka napisal(a):
Takie działania nie są potrzebne ponieważ osoba zdradzająca zrobi wszystko by udowodnić zdradzonemu, że nie ma "tajemnic" i również stara się o związek.Komórka leży, nie ma w niej haseł, zdradzony może ,ale nie musi do niej zajżeć, podobnie z komputerem, mówi gdzie wychodzi i właśnie tam wychodzi...zaczyna żyć bez kłamstw,

To nie jest takie proste. Komórka, komputer, mail, wszystko może być całkowicie jawne. Oczywiście, że nie powinno być żadnych kłamstw, tylko pełna otwartość i szczerość. Ale tu Cię pewnie zaskoczę. Choć zdradzający zawinił i to bardzo, nie można pozbawiać go marginesu prywatności i własnych spraw. Oczywiście nie mówię o własnych sprawach towarzyskich po godzinach, ale dobrowolne odkrycie wszystkiego co dotychczas było małym, prywatnym azylem może przynieść skutek odwrotny od zamierzonego. Nie zdajesz sobie sprawy z tego ilu użytkowników tego forum miałoby nieźle przerąbane, gdyby przyszło im ujawnić swoją bytność tutaj. A przecież w gruncie rzeczy nic złego nie robią... Po prostu piszą czasem o tym co czują. Poza tym zdradzający potrzebuje tych małych dowodów zaufania jakim na przykład jest stwierdzenie "Nie muszę sprawdzać Twojej poczty, bo wierzę, że nie ma w niej niczego czego nie powinno być".

majka napisal(a):za to zdradzony stara się nie wracać do tematu, nie dręczyć, nie wypominać, nie wypytywać.

Jasne... Żeby to było takie proste... Gdzieś kiedyś przeczytałem, że zdradzony powinien zadawać pytania jeśli tego potrzebuje. Ale powinien zadawać tylko takie, na które gotów jest usłyszeć odpowiedź. A z tym niestety większość z nas ma problem.

majka napisal(a):
Jeżeli mówi prawdę, jeżeli to błąd jej życia,nie będziesz musiał tego robisz, sama będzie chciała Tobie udowodnić,że rodzina jest dla niej najważniejsza, żyć nareszcie bez kłamstw

Uzupełnię tylko jedną sugestią. Będzie chciała udowodnić, że jej zależy, ale Ty musisz te jej dowody dostrzegać. I sygnalizować, że je dostrzegasz.

pzd
napisał/a: majka 83 2009-10-07 14:56
Zupełnie sie nie rozumiemy Stranger, tu nie chodzi o zabieranie zdradzającemu całej prywatności, ale o to ,że zdradzający sam chce odsłonić pewne rejony swoich " tajemnic" zdradzanemu, może po to by mu udowodnić, że "tajemnic" już nie ma, może dlatego,że sam sobie nie ufa, a może dlatego,że chce ubiec pewne działania kontrolne, których zdradzany przynajmiej na początku nie jest w stanie opanować, bo mało , który zdradzony tak naprawdę nad tym panuje. Pamiętaj,że tu działa szok i spadek zaufania, sam zdradzający również powinien coś z siebie dać by uspokoićl zdradzonego
.
Stranger napisal(a):.. Żeby to było takie proste... Gdzieś kiedyś przeczytałem, że zdradzony powinien zadawać pytania jeśli tego potrzebuje. Ale powinien zadawać tylko takie, na które gotów jest usłyszeć odpowiedź. A z tym niestety większość z nas ma problem.


To prawda na niektóre pytania zdradzony nigdy nie powinien poznać odpowiedzi, szczególnie jeżeli chodzi o " szczegóły", takie odpowiedzi tylko rozdrapią rany i wprowadzą zdradzanego w gorszy stan, mogą też zupełnie rozwalić tak bardzo nadszarpniętą samoocenę.
Pytać można, ale nie dręczyć, nie wracać ciągle do sprawy, nie robić scen nie wypominać, jest różnica między pytaniem i pytaniem , tak jak między rozmową i rozmową, wszystko zależy o co się pyta i na jaki temat rozmawia.Bardzo łatwo tu o błąd.
napisał/a: Stranger 2009-10-07 15:04
majka napisal(a):Zupełnie sie nie rozumiemy Stranger, tu nie chodzi o zabieranie zdradzającemu całej prywatności, ale o to ,że zdradzający sam chce odsłonić pewne rejony swoich " tajemnic" zdradzanemu, może po to by mu udowodnić, że "tajemnic" już nie ma, może dlatego,że sam sobie nie ufa, a może dlatego,że chce ubiec pewne działania kontrolne, których zdradzany przynajmiej na początku nie jest w stanie opanować, bo mało , który zdradzony tak naprawdę nad tym panuje.

Chyba jednak się rozumiemy ;)
Ja tylko akcentuję to, że zdradzony często chce oddać cała swoją prywatność, co może okazać się błędem. Bo o ile w pierwszej fazie odpracowywania swoich grzechów, skruszony złoczyńca odda wszystko na dłoni, o tyle po paru miesiącach zacznie mu to znów przeszkadzać. Może więc czasem warto pomyśleć o tym wcześniej i nie wymagać od niego wszystkiego?

ewulkana napisal(a): Pamiętaj,że tu działa szok i spadek zaufania, sam zdradzający również powinien coś z siebie dać by uspokoićl zdradzonego

Sam zdradzający powinien dać z siebie bardzo dużo, a nie tylko coś ;) Jednak większość odpowiedzialności za powodzenie wspólnych starań ciąży na nim...

pzd
napisał/a: majka 83 2009-10-07 15:19
Stranger napisal(a):Ja tylko akcentuję to, że zdradzony często chce oddać cała swoją prywatność, co może okazać się błędem. Bo o ile w pierwszej fazie odpracowywania swoich grzechów, skruszony złoczyńca odda wszystko na dłoni, o tyle po paru miesiącach zacznie mu to znów przeszkadzać. Może więc czasem warto pomyśleć o tym wcześniej i nie wymagać od niego wszystkiego?

Zgadza się, wszystko w rozsądnych granicach..jeżeli zdradzający ( okropne słowo!) miał swoje ścieżki to i tak będzie je na powrót budował, z tym ,że zdradzany ( jeszcze gorsze!), będzie wiedział dokąd one prowadzą.Takie złote wypośrodkowanie.
Stranger napisal(a):Chyba jednak się rozumiemy

Chyba tak
napisał/a: Stranger 2009-10-07 15:23
majka napisal(a):
Stranger napisal(a):Chyba jednak się rozumiemy

Chyba tak

I niech tak zostanie ;)

pzd
napisał/a: endOFhappiness 2009-10-07 16:33
Ponownie dziękuję za wszystkie opinie. Poszerzają one perspektywę mojego widzenia. Przyznam, że dużo się teraz uczę. W bolesny sposób.. Przeżywam przewartościowanie pewnych rzeczy, które do tej pory były czystą teorią. Mam nadzieję, że moja żona również sięga do tak głębokich refleksji..

Sorrow, kompletne studium człowieka zdradzonego. W tym wszystkim przerażające jest to „znieczulenie”. Mam duże obawy, że właśnie zmierzam w tę stronę. Bez wątpienia jest to pułapka – jeśli ona zacznie walczyć, a ja wykażę się obojętnością wszystko się bezpowrotnie rozsypie. Obym znalazł jeszcze w sobie siłę, aby wskrzesić dobre emocje w stosunku do niej..

Co do świadomości jej działania obawiam się, że wszystko co robiła obarczone było pełną premedytacją. Nasza sytuacja rzuciła nowe światło na jej poprzedni związek, o którym wielokrotnie mi opowiadała stawiając się zawsze w roli słabszej i poszkodowanej. Teraz jakbym przeżywał deja vu.. Te same argumenty, ten sam sposób tłumaczenia, czyżby recydywa?? A jeśli tak to czy osoba dotknięta genem niewierności może się zmienić??
Efekt wyparcia u nałogowca jest niesamowicie mocny. Musi być bardzo silną i zdeterminowaną osobą żeby pokonać swoją słabość. Inaczej, jak burza ustąpi, znów wróci do kieliszka...

Majka 83, Stranger, w chwilach wielkich emocji zadaje się wszystkie pytania i oczekuje się kompletnych odpowiedzi.. Chyba dlatego, że gorzej już być nie może, właśnie się człowiek znalazł na dnie. Tak było u nas. Mnie już było wszystko jedno ile jeszcze razy dostanę prawdą w twarz.. I tak już byłem ciężko ranny..
Teraz odkrywam jak trudną sztuką jest pogodzić się z tym co się stało. Po prostu zamknąć ten etap wyciągając odpowiednie wnioski i stosując się do wspólnych uzgodnień. Tutaj powraca temat inwigilacji. Uważam, że w obecnej sytuacji moim dowodem wiary jest to, że chcę spróbować to odbudować (czyt. wierzę w nią, że ona bardzo mocno tego pragnie). Oczywiście zagwarantowałem sobie szeroko rozumiany wgląd w jej życie. Ale tak naprawdę to od niej zależy jak daleko się posunę. Jeśli faktycznie skupi się na córce i na mnie, i wspólnie dostrzeżemy, że z determinacją buduje rodzinę i wyłącznie na niej się koncentruje, to potrzeba kontrolingu umrze śmiercią naturalną..

Wciąż zadaję sobie pytanie jaką ona tak naprawdę jest osobą. Mam nadzieję, że czas przyniesie pozytywne odpowiedzi.

Pozdr
napisał/a: Stranger 2009-10-08 08:42
endOFhappiness napisal(a):Chyba dlatego, że gorzej już być nie może, właśnie się człowiek znalazł na dnie. Tak było u nas. Mnie już było wszystko jedno ile jeszcze razy dostanę prawdą w twarz.. I tak już byłem ciężko ranny..

Błąd! Znasz powiedzenie, że nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej? Jest bardzo prawdziwe. Jeśli chcesz naprawiać związek, nie doprowadzaj do sytuacji, w której padną słowa, których nie da się zapomnieć, czy pojawią się gesty i zachowania, których nie da się odwołać. Skoncentruj się na tym co jest teraz i co będzie jutro, a nie rozdrapuj tego co było. Wiem, łatwo się mówi, ale musisz próbować.

endOFhappiness napisal(a):Ale tak naprawdę to od niej zależy jak daleko się posunę. Jeśli faktycznie skupi się na córce i na mnie, i wspólnie dostrzeżemy, że z determinacją buduje rodzinę i wyłącznie na niej się koncentruje, to potrzeba kontrolingu umrze śmiercią naturalną...

Tu też się z Tobą nie zgodzę. Coś co przez pewien okres czasu jest praktykowane, z czasem staje się normą. Jeśli więc teraz będziesz sprawdzał ją w różnych dziedzinach życia i ona się na to będzie godziła, to nie licz na to, że kiedykolwiek przestaniesz. Owszem, możesz przestać sprawdzać jej telefon, może nie chcieć Ci się kontrolować jej maila, tyle że to są najmniej istotne rzeczy. W międzyczasie Twoja żona nauczy się, że nie wolno jej wychodzić na wieczorne spotkania z koleżankami, będzie odmawiać sobie jakichś swoich zajęć, hobby, w które nie jest zaangażowana cała rodzina, zaprzestanie kontaktu z jakimiś tam znajomymi itp. Na początku będzie robić to z dobrej woli i w przekonaniu, że tak powinna. Ty przyzwyczaisz się do tego i będziesz uważał za sytuację normalną. Zrobisz wielkie oczy gdy po roku ona nieśmiało zapyta czy może iść na wieczór panieński jakiejś koleżanki. Ale z czasem będzie ją to coraz bardziej uwierać. Będzie widzieć znajome, które mają pełną swobodę, jeżdżą sobie same na zakupy, spotykają ze znajomymi... Niestety Twoją rolą jest kontrolować ją tak, żeby ona tego nie odczuwała. Albo przynajmniej w jak najmniejszym stopniu. Wiesz przecież, że najczęściej buntują się ci, którzy czują ucisk...

pzd
napisał/a: BOGINS 2009-10-08 11:44
mam podobne wrażenie jak Stranger.
O ile kontrola może być o tyle powinna być ona najmniej uciążliwa. Należy też pamiętać aby samemu nie wpaść czasem w paranoję.... bo wtedy to ty masz problem a nie twoja żona End...

Tak sobie pomyślałem, że w sumie nie ma jednej recepty na uleczenie "zdrady"... u ciebie, ale również i u niej.
Poczytajcie sobie opowieść Guli... ta kobieta nawet po okresie parunastu miesięcy ma silne emocje związane ze swoim hmm kochankiem? Sądzę że większość osób które zdradziły je ma... Co innego jest jakaś zdrada pod wpływem alkoholu np. "lizanko", co innego stosunek, a co innego romans.
W pewnym sensie End of hap... tego nam nie mówi...
Czy jego żona:
1. Się zauroczyła bo tak fajnie z nim się gadało,
2. Nawiązała romans,
3. Trwał do niedawna,
4. Trwałby nadal gdyby nie "esemesik" i reakcja Enda,
5. Próba naprawy związku...

Do czego zmierzam i w sumie co trzeba sobie uzmysłowić.
Mam wrażenie End - i w sumie nawet nie ma o czym gadać, że romans twojej żony trwałby nadal gdyby nie twoja reakcja. Teraz jej postawiłeś warunki i zamierzasz je egzekwować, w miedzy czasie zastanawiając się nad całą sytuacją...
Musicie według mnie wspólnie nie tylko określić jakieś tam warunku funkcjonowania jako rodziny - to właściwie i tak nie ma znaczenia.
Musicie zastanowić się wspólnie jak macie na nowo odrodzić swoją miłość. A następnie skupić sie na realizacji tego zadania. To już oklepane ale kino czy grill ze znajomymi to dobre pomysły. Wyjście na dyskę również - takie zabawy, wspólnie mocno wzmacniają (no chyba że któraś ze stron przegina).
napisał/a: Stranger 2009-10-08 12:56
BOGINS napisal(a):To już oklepane ale kino czy grill ze znajomymi to dobre pomysły.

Tak mi przy okazji przyszła na myśl jedna rzecz... Mam nadzieję endOFhappiness, że nie zdążyłeś w przypływie żalu, złości i goryczy o występku swojej żony opowiedzieć jakimś znajomym? Jeśli tak, to broń Boże nie mów o tym żonie. A jeśli ona już to wie, to spotkania z tymi znajomymi zostawcie sobie na później...

pzd
napisał/a: endOFhappiness 2009-10-09 15:52
Panowie, myślę Wasz tok rozumowania poszedł w złą stronę. Paranoją jest organizować zasadzki, polować na każdego esemsa i zamykać się na klucz w domu. Całokształt takich działań sprawia, że człowiek nie zapomina o sprawie, a wręcz ją pogłębia. Nie mam zamiaru się krzywdzić w ten sposób. Ustalony wgląd w jej życie to przede wszystkim ŚWIADOMOŚĆ tego faktu. I właśnie ta świadomość w połączeniu z tym, co się już wydarzyło ma ja przekonać, że każde kłamstwo w końcu i tak ujrzy światło dzienne. To przede wszystkim silna motywacja.

Zakładam, że wreszcie skoncentruje się na rodzinie, wreszcie zrozumiała co ważne. W takim stanie rzeczy wzrost jakości naszego życia będzie momentalnie odczuwalny, przez co presja na kontrolę będzie naturalnie zanikać. Z pewnością w czasie pozwolę sobie na dyskretną weryfikację jej postępowania, ale jeśli wynik będzie dla mnie pozytywny, to moje działania będą baaaardzo sporadyczne. Jeśli natomiast jej zaangażowanie w rodzinę nie będzie sie zmieniać, albo niewiele się zmieni, wniosek będzie jednoznaczny. Dlatego piszę, że intensywność i presja na sprawdzanie zależy od jej postępowania. Nie mam racji?

Chwalenie się tą bolesną sprawą wśród przyjaciół w żaden sposób nie może mieć charakteru terapeutycznego. To nie powód do dumy i to nie jest metoda aby rozwiązać tak osobiste sprawy. Zresztą wydaje mi się, że ich reakcja byłaby również emocjonalna... Tym samym, Stranger, uspokajam..

Pozdr
napisał/a: hunter70 2009-10-11 18:31
bardzo Ci współczuje....w porównaniu z moim problemem to jest strasna sprawa bo jest dzieciaczek...i na pewno trzeba ratowac ten zwiazek...

jestem przekonany ze sie wam ułoży...że jezeli to sie nie powtorzy to na pewno jej wybaczysz i dozyjecie dlugiej starosci....nigdy o tym nie zapomnisz ale po 2 latach bedziesz o tym mogl spokojnie myslec...tylko z lekkim bólem w sercu...

...jeden raz mozna sie zapomniec ale uwazaj i co jakis czas kontorluj...niestety nie mozesz sobie pozwolic na luksus zaufania...
ja wybaczylem pierwsze oszustwo dziewczynie...potem nastepne drobne klamstwa damsko meskie i ale ostatniego nie wytrzymałem:( i mam nadzieje ze bede konsekwentny i tym razem jej nie przebacze...


dlatego pilnuj..jak sie zdarzy jakies klamstwo ponownie to bedziesz wiedzial na czym stoisz

zycze szczescia:)