Nie wiem co mam robić, jak dalej żyć?:(

napisał/a: Zagubiona22PL 2012-04-23 14:04
Witam serdecznie wszystkich, mam problem, ogromny problem. Czuje się potwornie;( Postanowiłam opowiedzieć o tym komuś, niestety trafiło na forum. Otóż, od Nowego roku byłam z fantastycznym facetem, zakochałam się bardzo( i kocham nadal). Między Nami było rewelacyjnie, dogadywaliśmy się praktycznie bez słów, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, przy Nim byłam sobą, a On przy mnie także, ufałam mu, on mnie też, wiem że zawsze był ze mna szczery - po prostu to wiem. Gdy przyjeżdżał wszystko miało sens. Gdy wyjeżdżał( mieszka 60 km ode mnie) tęskniłam, nie przybierałam sobie do głowy złych myśli, aż do momentu gdy zaczęły się sytuacje w których ja nie miałam możliwości się spotkać(mam ku temu konkretne powody, lecz nie będę ich ujawniać). On o nich wie, rozumiał to doskonale, pocieszał mnie, że i tak będzie na mnie czekał, że nie jest o nic zły. Mnie jednak zaczęło to przeszkadzać, że ciągle nie mam możliwości się z Nim spotkać. Zaczęłam rozmyślać, żę to nie ma sensu, jednak On zawsze potrafił sprowadzić mnie na Ziemie, że wszystko będzie dobrze i to ma sens. Były dni w których w ogóle nie pisałam, nie dzwoniłam, po prostu byłam zła na Siebie, że jest tak a nie inaczej i wyładowywałam to na Nim, On zawsze zachowywał spokój. Był cudowny (jest)! Ta odległość mi trochę przeszkadzała niestety, taka jest prawda. Ale nie do tego zmierzam, w tamten dzień kiedy "to" się stało, nie pisałam z moim facetem,( jestem osobą otwartą i chętnie znajomi rozmawiają ze mną o swoich problemach i o wszystkim, zawsze chętnie doradzę, taka juz jestem) Zadzwonil do mnie znajomy, traktowalam go jak dobrego kumpla, wyksztalcony, cieszyl sie swietną opinia. Znajomy moich braci. I poprosil o spotkanie, powiedzial, ze przyjedzie po mnie, przejdziemy sie na spacer,pogadamy jak koledzy. Zgodzilam sie, przeciez to nic zlego, owszem rozmawialismy dlugo, pospacerowalismy. Wrocilismy do samochodu, ruszył... Pojechał nad wodę, nie znałam tego miejsca tak dokladnie, mowil, ze jeszcze pogadamy(to było wieczorem). Nastepnie zaczal sie do mnie dobierać, zaczal calowac, glaskac mocno mnie przytrzymujac, a ja ze strachu nie wiedzialam co mam robić, wiedzialam ze mu nie uciekne, bo nie było gdzie. Po prostu postanowilam, że sie poddam temu. Bałam sie strasznie, wiem jak sie koncza takie sytuacje, nie dalam poznac po sobie strachu,cały czas myślałam o moim Kochanym, ze ja go nadal tak kocham i nie chce nikogo innego, a ten robil swoje. Cały "akt" trwał ok. 3 minut, a za ok. 10 minut już byłam pod domem... Źle zrobiłam, nie potrafiłam Mojemu powiedziec, ze go kocham, po tym co zrobilam, zawsze bylam z Nim szczera, jednak wtedy nie potrafiłam. To był piątek. Sobotę i niedzielę nie odzywałąm sie do Niego, tylko płakałąm po cichutku w nocy, a w poniedzialek, napisał do mnie, lecz ja napisałam mu tylko, żę to nie ma sensu tego ciągnac bo i tak nie znajde czasu na spotkania, zeby zapomnial o mnie, on nie odpisal na to nic. Po prostu milczał, ( to było miesiac temu) aż do wczoraj, napisał do mnie, czy wszystko u mnie dobrze, bo jego uczucia sie nie zmienily do mnie, ze nie potrafi o mnie zapomniec.( Ja mam to samo, chodzę struta, czuje sie jak dzi*ka, ku**a, najgorsza szuja, Że zgodziłam sie na tę rozmowę wtedy) I nie wytrzymałam , opowiedzialam mu o wszystkim, powiedzial, żę cieszy sie ze mu o tym powiedzialam i ze tego tak nie zostawi. Ale ja go przekonuje, ze nie warto tego ruszac, bo tamten cieszy sie swietna opinia wsrod moich znajomych i rodziny. Kto mi uwierzy, poza tym powie, ze sama tego chcialam.Poza tym moi Rodzice by nie przezyli takiej wiadomosci, ale to ja juz sobie z tym poradze. Tylko, żę "moj" Kochany chce sie ze mna spotkac, porozmawiac, wyjasnic, mowi, że mu bardzo na tym zalezy. Jutro mam akurat dzien wolny, wiec przyjedzie, boje sie tej rozmowy. Nie wiem czy bede mogla mu w oczy spojrzec. Nie licze na wybaczenie i On o tym doskonale wie, bo jestem winna sama sobie, czuje sie podle. Nie wiem co sie jutro wydarzy, wiem jedno, zranilam go i nie potrafilabym juz z Nim byc myslac, ze tak Go skrzywdzilam. Nie potrafie po prostu;( A TAMTEN odkad mnie wtedy odwiozl nie daje znaku zycia, ani ja nic nie napisalam. Poczulam sie jak zdzira, gdy wrocilam do domu. Nie wiem co bedzie dalej z "Moim" i ze mna... Juz chyba nigdy nie zaufam nikomu:(
napisał/a: KokosowaNutka 2012-04-23 14:12
Czemu nawet nie sprobowalas powiedziec NIE? Nie potrafie tego pojac.. Do tego mowisz, ze to dobry kumpel Twoich braci.. Moglas powiedziec cokolwiek, ze bracia mu tego nie daruja, ze be dzie mial problemy jesli cos Ci zrobi, itp. Poza tym mowisz, ze to takze TWOJ kolega. Nie miesci mi sie to w glowie. Boisz sie swoich wlasnych kolegow?

Eh sorry, wiem, ze teraz bez sensu wyzywac sie na Tobie bo mleko sie rozlalo ale ja nie moge tego pojac..
napisał/a: Zagubiona22PL 2012-04-23 14:19
Tak, to mój dobry kolega był, żaluje bardzo tego cos się stało. Po prostu chcial zaliczyc, to bylo jego celem(teraz to wiem), a ja przygnebiona problemami( a sa one nie male), zachowalam spokoj. Nie usprawiedliwiam się, bo owego nie ma...
napisał/a: KokosowaNutka 2012-04-23 14:23
No spoko, ze chcial Cie zaliczyc, zdarza sie, tez mialam takie sytuacje, ze niby moj kolega chcial tylko mi sie do majtek dobrac ale od czego ma sie jezyk? Ciezko powiedziec NIE, NIE CHCE, DAJ MI SPOKOJ?

Ehh..

No i co Twoj Ci wybaczyl? Jestescie dalej ze soba? Bo tak zrozumialam.
napisał/a: Zagubiona22PL 2012-04-23 14:26
Balam sie, nic wiecej nie dodam.Nie liczę na wybaczenie, On chce porozmawiac ze mna, wiem, ze mu nadal na mnie zalezy, jednak ja nie potrafilabym juz z Nim byc, zbyt mocno we mnie siedzi, ze tak Go skrzywdzilam. Nie wiem co będzie dalej...
napisał/a: KokosowaNutka 2012-04-23 14:59
Mozliwe, ze Ci przejdzie. Wyrzuty sumienia sa silne tylko na poczatku. Moze z biegiem czasu stana sie slabsze niz milosc do Twojego faceta.

To oczywiscie tylko moje zdanie, dla wielu zdrada jest niewybaczalna i oznacza definitywny koniec zwiazku.

A skoro sie balas i tego nie chcialas tzn, ze to byl gwalt. Tylko dlaczego nie poszlas zaraz po tym na policje? Bo by Ci nie uwierzyli? Skad mozesz to wiedziec?
napisał/a: ~gość 2012-04-23 15:15
Skoro się bałaś to doprowadził Cię swoim zachowaniem do stanu bezbronności to był ewidentnie gwałt. Twój chłopak widać, że Cię kocha bo nie chce sprawy zostawić. Zgodnie z Twoim tokiem myśleniem, osoby szanowane mogą gwałcić ile chcą i wszystko im ujdzie ? Pewnie nie byłaś pierwszą na której takie myki stosował :)
napisał/a: wazka2 2012-04-23 16:06
Jeśli to był gwałt powinnaś to zgłosić na policje. Przynajmniej innym dziewczynom dasz szanse uniknąć takich sytuacji.

Gratuluje tak odpowiedzialnego chłopaka. Nie rozumiem Cię dlaczego chcesz ten związek skończyć. On się stara a ty ciągle robisz po górkę. Osobiście znam parę którą dzielą tysiące km.. tak tysiące. I potrafią jakoś to przetrwać.

I zastanów się czy go naprawdę kochasz. Bo bez miłości to nie ma szans.
napisał/a: Zagubiona22PL 2012-04-23 16:48
Kocham Go, tylko z Nim mogę porozmawiać o wszystkim, tylko On mnie rozumie. Zgłoszę na policję a oni powiedza, ze sama z Nim wsiadlam do auta i pojechalam, no i sam fakt, że nie opierałam się. To jest w tym wszystkim najgorsze:( Nie bede potrafiła z Nim być, udawać , że jest jak dawniej, bo dla mnie samej zdrada jest nie wybaczalna. Nie potrafiłabym zapomnieć. Teraz juz na wszytsko za późno, zostaje mi czekać na jutro... Nie spojrzę mu w oczy, lecz On jest cudowny i wiem, że będzie chciał bym spojrzała. Wszystko się okaże jutro, ale do tego czasu to chyba nerwicy dostanę:( Z reguły jestem silną osobą, ale teraz gdy mu o tym powiedziałam, klękło mi totalnie:( To, że nie zapomniał o mnie , mimo tego, że pożegnałam się z Nim wiadomością, że to nie ma sensu. A ja tak Go skrzywdziłam...;(
napisał/a: lordmm 2012-04-23 16:50
Przecież nie ma nic złego w spotykaniu się z kolegami :)
napisał/a: wazka2 2012-04-23 16:53
Jeśli naprawdę byłaś sparaliżowana ze strachu wtedy to to nie była zdrada. Gwałt a zdrada to dwie różne sprawy. Jeśli uważasz, że go krzywdziłaś to przestań to robić, być może wszystko się dobrze ułoży. I walcz o ten związek a nie rezygnuj z niego tak łatwo. Bo być może zrywając z nim, skrzywdzisz go jeszcze bardziej
napisał/a: lordmm 2012-04-23 17:04
Czy wy naprawdę nie rozumiecie, że zdrada to nie pocałunek, nie seks, nie lodzik, tylko to, że będąc w związku ona pojechała z jakimś typem na randkę? Ludzie ile wy macie lat, w jakim świecie żyjecie?

A co do gwałtów... Powiem tak. 90% gwałtów to takie gwałty, że kobieta sama się pcha, a później pozywa gościa za to że ją zgwałcił... W takiej sytuacji facet od razu jest na przegranej pozycji.

Inna sprawa, że kobiety faktycznie, rzadko potrafią mówić "nie"...