niekochana

napisał/a: jolkaXp 2008-10-06 20:20
wyniosła lala, ta poza podobno zawsze daje efekty, jeśli wcześniej (sorki za określenie) była w domu "kwoczka"........broń Boże nie chcę cię urazić, ale tak nas kobiety postrzegają faceci, jeśli jesteśmy w domu, nasz świat to pieluchy i gary ( a co ma być innego, jak dwójka maluchów?!!!).........stajemy się mało interesujące........a tam w innym świecie pachnące piękności (no, niekoniecznie, tylko faceci są zazwyczaj ślepi) i na dodatek gadają, że on jest całkiem do rzeczy......toż, to raj! więc zrób coś z sobą, powiedz mu, że popołudniu masz:
1) aerobik
2) siłownię
3) zakupy (niekoniecznie spożywcze)
i on siedzi z dzieciakami, a ty do fryzjera................tylko mu się nie podawaj od razu na talerzu, bo nie zasłużył na takie smakołyki.........normalnie idź spać, następnego dnia ubierz się fajnie i olewaj dalej...ręczę, że się zastanowi, co robi ta fajna laska w jego domu i dlaczego do diabła nie da się jej poderwać! :D
napisał/a: MalaTerrorystka 2008-10-06 20:24
No Jolka - zgadzam się z Tobą, to jest dobry pomysł i powinny być efekty...
Swoją drogą... to zndanie "w innym świecie pachnące piękności...itd."... Ha... faktycznie świetnie obrazuje niektórych facetów!!:)
napisał/a: jolkaXp 2008-10-06 20:28
w sumie to nieważne co my myślimy, tylko co dziewczyna sobie pomyśli.......a mam wrażenie, że większość problemów bierze się ze zbyt małej wiary w siebie...........skąd pytania: co mogę zrobić, żeby mnie kochał, co zrobić, żeby mnie nie rzucił, co zrobić, żebym mu się nie znudziła?................a ja pytam: skąd pomysł, że musisz sobie tym zawracać głowę??
napisał/a: MalaTerrorystka 2008-10-06 20:33
No racja...Wiara w siebie potrafi wiele zmienić...
Mnie w ogóle zastanawia fakt wypalania się tego, co iskrzyło kiedyś między dwojgiem ludzi... Przeciez kazdy był kiedyś najpierw zauroczony, potem zakochany, te specyficzne bóle brzucha przed randkami, staranie się o wszystko... To naprawdę wygasa, zmienia się, "już się nie chce" po czasie? Jak tak można...? Przecież chyba zawsze warto się starać dla ukochanej osoby...
Ja wprawdzie mężatką nie jestem, ale jestem z Ukochanym ponad 4 lata... I nie daję mu możliwości, by się mna znudził... On mnie też nie... Moze już nie maluję nerwowo rzes 5min. przed spotkaniem, nie przewracam szafy do góry nogami... Ale przeciez nie o to tylko chodzi:)
Kto wie, może jak pojawią się kiedyś dzieci, będziemy razem już 15 lat, codziennie praca, obiadki, dom itd... moze będę już wiedziała jak to jest... Ale jesli bardzo się nie chce, to to się nie dzieje prawda?
napisał/a: jolkaXp 2008-10-06 20:43
to nie kwestia "starania się dla ukochanej osoby", tylko wiara, w to, że jesteś kochana, bo tak!.....że jest pełno ludzi, którzy tylko czekają, żeby cię pokochać, żebyś dała znak.......a życie z partnerem to osobna sprawa i "osobne staranie o drugą osobę"...to całkiem inna kwestia......moim zdaniem, to z jakim mniemaniem o sobie wejdziemy w związek, rzutuje na jego dalszy ciąg.....trzeba być pewnym siebie, żeby dać sobie radę z przeciwnościami w związku...i tego wszystkim życzę
Ps. Po to wymyślono psychoterapeutę, żeby borykał się z ludzką bezradnością i brakiem wiary we własne siły.....jak się już z tym rozprawi, to się może "zabrać" za błędy w związku.....
napisał/a: MalaTerrorystka 2008-10-06 20:50
Ale starasz siędla ukochanej osoby jeśli wiesz, że potrafisz coś zdziałać i że na pewno się uda...
Wiesz... tylko czasem jest tak, że jak ktoś zbyt wierzy w siebie to mówią, że "zadziera nosa"... albo ,ze "ma chłopa i już jej odbija" czy coś... Ale to pewnie po prostu zwykła ludzka zawiść...
Ja zawsze miałam świadomość własnej wartości i dlatego jestem tak pewna swojego związku i szczęścia... I tak bardzo nie rozumiem (lub nie chcę zrozumieć jak już gdzies wspominałam), dlaczego niektórzy szukają winy gdzieś tam u niego/niej/innej/czegoś, a nie w sobie...
Dla mnie zawsze jakimś takim..hmmm...nie wiem, jak to nazwać, moze wyznacznikiem tego, co kto naprawdę myśli jest pytanie "Dlaczego mnie/ją/jego kochasz?". Jesli ktoś potrafi odpowiedziec na to pytanie inaczej niż "Nie wiem... no po prostu..hmmm...musze się zastanowić"... To jest to wg mnie "ktoś":)
Ale stwierdzenie "wiara, że jesteś kochana, bo tak!" tez mi się podoba:)Brzmi tak stanowczo...:)


Sorry za literówki.
napisał/a: jolkaXp 2008-10-06 21:10
to nie chodzi o to, żeby brzmiało stanowczo, tylko żeby wierzyć, że ktoś nas kocha tak po prostu...bo tak!!!...ja tak kocham, tak jestem kochana i wiem, że ludziom się to udziela........ludzie lubią, wbrew pozorom, osoby pewne siebie, nie zadufane w sobie, ale czujące się dobrze we własnej skórze........tak jest....do takich osób się lgnie, bo to ktoś "wyjątkowy".....wyjątkowy, bo w przeciwieństwie do wielu innych, nie boi się, że jest zbyt gruby, za mało inteligentny, za mało przebojowy............tylko w filmach fikcji są ideały i to nie zawsze..
napisał/a: MalaTerrorystka 2008-10-06 21:15
Ajjj no wiem, że nie o to chodzi ,zeby brzmiało, ale po prostu od razu się uśmiechnęłam, gdy to przeczytałam:)
Tylko właśnie czasem ludzie mają problem z odróżnieniem tych zadufanych w sobie od tych świadomych siebie... Niestety nie wszyscy są dalekowzroczni...
Też tak kocham i jestem kochana. Ale chętnie rozwijam tą wypowiedź, lubię rozmawiać o szczęściu:)Masz rację - do takich osób się lgnie, bo mają charyzmę, mają to coś, czego brakuje w zwykłym dniu czy w innych ludziach... Ostatnio spotykam wielu takich ludzi...:)Piękne to jest....
napisał/a: jolkaXp 2008-10-06 21:27
właśnie, piękny temat poruszyłaś...jest różnica między byciem zadufanym w sobie, a pewnym swojej wartości.....nawet jak komuś się coś pomiesza :), to lepiej być pewnym swego....ileż tu kobiet, które mają poważne dylematy, dylematy, które nigdy pewnie nie przyjdą mi do głowy........nie, to nie znaczy, że uważam się za kogoś wyjątkowego! każdy z nas jest taki, tylko trzeba w to uwierzyć.........brzmi jak z pism kobiecych????....ale to prawda i nie mówię tego dlatego, że jestem redaktorką w jednym z nich...nic z tych rzeczy :)
napisał/a: MalaTerrorystka 2008-10-06 21:36
Ha... Też o tym pomyślałam... że sa tu problemy, o których nie mam zielonego pojęcia.. historie, który myślałam, że się nie zdarzają w prawdziwym zyciu... I nie, nie dlatego ,ze mam 21 lat, jeste młoda i guzik wiem o życiu... Bo wiem dużo, może nie z autopsji, ale z chęci wiedzy, z oczytania, z tego, że mam oczy szeroko otwarte... Ale niektórych rzeczy nie dostrzegam i nie chcę się z nimi utożsamiać, powiem paskudnie i egoistycznie, że to zostawię innym. A jestem w czepku urodzona i jak na razie nie spotkało mnie żadne nieszczeście... I nie spotka, bo nie chce i nie pozwolę.
A wydaje mi się, że jeśli ktoś faktycznie czuje się ze sobą dobrze.. to niech mówi sobie i innym "Tak, jestem wyjątkowy!". Powtórz Jolka:)
Nie czytam pism kobiecych, ale może raz spróbuję:p tylko mi powiedz, KTÓRE:p
napisał/a: jolkaXp 2008-10-06 21:42
te z najmniejszą ilością zdjęć reklamowych....
napisał/a: MalaTerrorystka 2008-10-06 21:45
No wiesz... w gazecie, w której ja robiłam, też było mało reklam:p
Echhh ja naprawdę nie znam się na prasie:)