Paranoja w zwiazku?

napisał/a: karpia 2009-02-15 14:53
...a jestes na tyle silna ,by powiedziec NIE!? i odejsc bez znieczulenia i goryczy ,z nadzieja ,ze jutro dzien tez sie zacznie i Ty bedziesz mogla napisac cos weselszego na forum!?
POWODZENIA
napisał/a: Demi1 2009-02-15 15:08
Ja nadal uważam że jemu jest z tobą wygodnie i dlatego chciał żebys do niego wróciła.Jaka inna dziewczyna będzie na jego każde zawołanie?Taka która go kocha...on dobrze o tym wie,

Siódemko ja wiem ze on wykorzystuje to ze ja jetem dobra, opiekuńcza.
Ale on taki jest dla wszytki. Sugerujesz ze jak bym nie robiła to co on chce to by odszedł ? Nie nie odejdzie już tak było.. Ja chciałabym by raz na zawsze zrozumiał po prosu o co ja walczę .. I nie wiem czy jest to możliwe...
Ludzie z rożnych wychodzą opresji...
napisał/a: gretchen1 2009-02-15 15:11
Demi1 napisal(a):
Ludzie z rożnych wychodzą opresji...


Owszem. Ale takie Twoje podejście nie podoba mi się. W imię czego masz cierpieć? W imię czego zakładasz, że "on" to Twój krzyż? (tak wnioskuję z tego co piszesz) Za jak wiele zasługujesz na szczęście? Czyż miłość nie winna być bezinteresowna?
napisał/a: Demi1 2009-02-15 15:22
meredith: uważam ze jestem silna.... ale jestem tez bezsilna kiedy nie mogę czegoś wytłumaczyć . Nie zawsze jest strasznie i ciężko, przecież nie byli byśmy razem tyle czasu. Nie należę do takich kobiet które trwają w patologii bo kochają. Trzeźwo patrze na życie... Umiem odejść bo raz to zrobiłam. Ale moze odejście to nie jest jedyne rozwiązanie ? Miedzy nami jest tez szczęście, radości dożo pięknych chwil. Ja po postu nie mogę mu przetłumaczyć pewny spraw.
napisał/a: Demi1 2009-02-15 15:24
gretchen's : BO KOCHAM?
napisał/a: gretchen1 2009-02-15 15:26
Demi1 napisal(a):meredith: uważam ze jestem silna.... ale jestem tez bezsilna kiedy nie mogę czegoś wytłumaczyć . Nie zawsze jest strasznie i ciężko, przecież nie byli byśmy razem tyle czasu. Nie należę do takich kobiet które trwają w patologii bo kochają. Trzeźwo patrze na życie... Umiem odejść bo raz to zrobiłam. Ale moze odejście to nie jest jedyne rozwiązanie ? Miedzy nami jest tez szczęście, radości dożo pięknych chwil. Ja po postu nie mogę mu przetłumaczyć pewny spraw.



Z tych dwóch zdań wyczytać można, że nie patrzysz trzeźwo na świat. I nie chcesz patrzeć. Subiektywnie oceniasz... Zbyt subiektywnie. A czy te kobiety, które "trwają w patologii" wiedzą o tym? Potrafią się do tego przyznać?
napisał/a: zdesperowana21 2009-02-15 15:38
wg.mnie to takie ciągłe walenie "grochem o ścianę" i myślę że to się nie zmieni.
ja bym go wysłała na księżyc
napisał/a: Demi1 2009-02-15 15:43
Rożne sa kobiety jedna się przyzna inna nie. Chodziło mi raczej o to ze potrafię wiele zrozumieć i potrafię powiedzieć nie, mam pewne granice których nie dam przekroczy. Kazdy ma inne....
napisał/a: gretchen1 2009-02-15 15:55
Wybacz, ale wg mnie pozwalasz chłopakowi przekraczać granice. Wiele rozumiesz? Co rozumiesz? Że on potrzebuje swobody, a Ty mu przeszkadzasz? A kiedy Cię potrzebuje? Kiedy jesteś mu potrzebna? Jak się już wybawi, wyszaleje? By ktoś przyniósł mu śniadanie? Ja tu czegoś nie rozumiem... Tkwisz w toksycznym związku, ale nie dopuszczasz tej myśli do siebie. W imię czego??? Już pytałam...
napisał/a: Collete 2009-02-15 15:57
Tak sobie myślę, że najlepszym lekarstwem jest CZAS i nabranie do niego i do siebie dystansu. Czas pomaga odkryć, czego tak naprawde czlowiek potrzebuje. Czego pragnie. Teraz mozna 'gdybac' i roztrzasac slowa, sytuacje w nieskonczonosc. Wiem o tym, bo sama to robie. My kobiety uwielbiamy analizowac, ale pomysl chwile - czy on choc troche przejmuje sie waszym zwiazkiem jak TY? Sprobuj odpoczac i zajac sie jakims biezacym, codziennym tematem. Rozwiazanie problemu powinno przyjsc samo. Czasami pewne rzeczy trzeba przeczekac... Jesli kochasz Go bardziej niz siebie, to zaczekasz az dorosnie do tej MILOSCI... a wiem ze dla milosci potrafimy wiele, nawet cierpiec... Tylko pytanie, czy warto???
napisał/a: Demi1 2009-02-15 16:39
Collete: dziękuje za odpowiedz... tez myślałam ze może czas, pokaże wszystko..
ale zobaczymy... Czy się przejmuje ? myślę ze przejmuje, nigdy nie płakał a ostatnio nawet to się pojawiło kiedy się spotkaliśmy i mówiłam to co czuje..
Ja myślę ze miedzy nim a mną stoi jakaś ściana której nie możemy przekroczyć..

gretchen: Moze i pozwoliłam przekroczyć, ale ja po prostu tak wyrażałam miłość, ale uwierz rozumiem ze nie powinnam, każdy inaczej był uczony wyrażania miłości.
napisał/a: niu_nia 2009-02-16 11:31
Demi1, po trosze Cię rozumiem. Mój związek przez długi czas to były wzloty i upadki w postaci kłótni. Jakoś nie umieliśmy się porozumieć choć ze sobą rozmawialiśmy. Potem nastąpiła zmiana, przestaliśmy rozmawiać a zaczęliśmy do siebie mówić, potem wymagać a potem była złość i stanęliśmy na granicy rozstania. I tak samo kochamy się bardzo, ale pewne nasze zachowania spowodowały problem z komunikacją.

Było tak krucho, że podjęłam świadomie decyzję, że tak nie może być, bo nawet przyjaźni nie zachowamy - zdecydowałam, że musimy się rozstać. Tydzień się do siebie nie odzywaliśmy. Wkońcu on przyjechał pogadać, tęsknił choć nadal czuł, że pewnych moich zachowań nie może akceptować. Poprosiłam go by mi napisał list zanim porozmawiamy, ja zrobiłam to samo.
To nam pomogło, przełamaliśmy się, teraz staramy się o wiele bardziej. Wiele zmieniliśmy, a wiele jeszcze przed nami.

Co chcę Ci powiedzieć? Że może napisz mu list - wszystko, co czujesz, czego pragniesz, co Cię boli, czego oczekujesz i co musi się zmienić. Daj mu go i daj mu tydzień lub więcej. Jeśli chce wrócić to niech najpierw przeczyta, pomyśli, niech choć raz otworzy się na Ciebie. Powiedz mu to spokojnie. Ale !!! i jemu i przede wszystkim sobie postaw warunek, że jeśli on nie będzie chciał naprawdę dać Ci siebie, to odejdź już naprawdę. Bo to do niczego nie będzie prowadzić. Stracisz tylko czas i energię, a on nie zmieni się. Niech Ci udowodni, że jest facetem i pozwól żeby teraz on walczył o Was. Jeśli zobaczysz, że nie wykazuje uczuć, zaangażowania to naprawdę daruj sobie, szkoda Twoich łez dla niego.