Problem z facetem

napisał/a: ~gość 2009-01-13 19:51
Jak się nie da na miękko to trzeba na twardo

paskuda napisal(a):Tylko nie wiem, kiedy pojedzie do tego wojska, a mial w tym tygodniu.


To wojsko mu sie przyda, ja byłem i od razu zobaczyłem że nie ma opierdzielania

Podsumowując jeśli normalne rozmowy nic nie dają to trzeba postawić sprawę konkretnie, nie ma sensu facetom matkować, a jak facet szczela fochy to już w ogóle, przypomina to zachowanie 15-latka któremu mama zabroniła wyjść na dwór bo ona mi walneła kazanie to sie obraził, no sory, czy tak robi dorosły facet ?
napisał/a: aneczka263 2009-01-14 22:54
A co z ubraniami? Tez mu mama kupuje... ? Przejrzyj na oczy i zastanow sie, czy za 10 lat bedziesz jeszcze kochac faceta, ktory nie jest w stanie zapewnic bytu swojej rodzinie? Bo Ty sama nie utrzymasz domu, ewentualnych dzieci i jeszcze jego w dodatku. Znam facetow, ktorzy pomimo ukonczonych studiow nie pracuja w zawodzie (taka nasza polska rzeczywistosc), ale imaja sie kazdej pracy, bo sa odopowiedzialni za zone, za dzieci. Dla mnie to niepojete, aby zdrowy 24-letni facet zyl na garnuszki matki! Zastanow sie!
napisał/a: Martwy 2009-01-15 10:37
aneczka26, pasuda, chciałbym Wam zwrócić uwagę, że facet to nie jest maszynka do zarabiania pieniędzy.
Czucie się odpowiedzialnym za rodzinę - to nie jest "zarabiać na utrzymanie".

"Czy chcesz być z facetem który nie potrafi zapewnić bytu swojej rodzinie" - rany, jesteście partnerami czy żona jest utrzymanką? Małżeństwo zapewnia sobie byt RAZEM. To wspólna sprawa, bo inaczej uzasadnionym będzie, jak facet wydzieli żonie kasę na utrzymanie, a reszta pieniędzy to jego.

Czasem mam wrażenie że współczesne kobiety nie wiedzą czego chcą... Gdzie uczucia, pokrewieństwo dusz, wzajemne zrozumienie... "są czynniki silniejsze niż milość" - paskuda, mam nadzieję że nie chodziło Ci o pieniądze, tylko np. poczucie bycia wykorzystywaną, to bym jeszcze rozumiał.
Choć w ten sposób może czuć wielu facetów, którzy "utrzymują rodziny".

Można sobie ułożyć życie z człowiekiem mniej "zaradnym" finansowo, to tylko kwestia archetypów i społecznych uwarunkowań - wielu mężczyzn utrzymuje rodziny, czyli żyją w związku z osobą mniej zaradną

Znam wiele par, w których to żona zarabia lepiej (po prawdzie to wśród lekarzy większość ma żony, które zarabiają lepiej...), znam ze 3 gdzie tylko żona pracuje, a mąż prowadzi dom - i to może działać, pod warunkiem że ludzie nie traktują pieniędzy jako celu, tylko jako środek od osiągnięcia celu.

Natomiast poważniejszą sprawą jest marazm, takie zasiedzenie. To powoduje że człowiek jest zwyczajnie nieszczęśliwy, i to niezadowolenie przenosi się na inne aspekty życia, np. związek z drugim człowiekiem.
Bo jednak gdzieś tam czuje presję, brak akceptacji.
Dwudziestoczteroletni facet - to względne. Człowiek po studiach - jest dopiero po szkółce, gucio wie, nie ma pojęcia jak chce żyć i co robić. W większości wypadków.
Człowiek ze średnim wykształceniem już powinien wiedzieć - w sumie miał 4-5 lat na ułożenie sobie tego wszystkiego.

Na taki marazm nie ma lepszego leku, jak sukces. Coś zrobić, żeby coś się udało. Zacząć od małych rzeczy. Nawet głupie naprawienie szafki w kuchni może być początkiem.
Ale to trudne... trzeba bardzo chcieć żeby "poprowadzić" taką osobę... w dodatku może się nie udać potem wyjść z tej roli...
paskuda, jesteś pewna, że chcesz? Jesteś pewna że za 5 lat nie stwierdzisz - "choroba, on nigdy nie będzie takim dynamicznym, przebojowym facetem jak to sobie wyobrażałam".

Mam dobrego kumpla, który do takiego schematu odpowiedzialnego, pracowitego pasuje... i o dziwo jest sam.
Nie mam pojęcia o co z nim chodzi - facet jest naprawdę odpowiedzialny, słowny, można na nim polegać, kawał chłopa, ale nie tłuścioch, świetnie wykształcony, ma porządną, stabilną i raczej dobrze płatną pracę (no, po prawdzie to nawet bardzo dobrze płatną), regularnie awansuje...
W dodatku jest sympatyczny, można z nim gadać godzinami, znamy się od 20 lat, nawet moja żona go lubi, a ona naprawdę niewielu ludzi lubi
Ot, taki idealny profil matrymonialny.
I gucio. Miał dziewczynę, się rozstali, bo zdaje się poszła w tango.
Dziwna sprawa...
napisał/a: paskuda1 2009-01-15 11:02
Martwy zgadzama się z Twoją wypowiedzią.

Nie jestem materialistką, ale zaużymy jest taka sytuacja, że jesteśmy po ślubie i ja tylko pracuja, a on zajmuje się domem.
Co on by robił, nic, gral w gry i filmy oglądał.
Po pierwsze nic nie umie ugotować, sprzątać mu sie nie chce (jedynie jak matka jest chora to posprząta inaczej nie ma mowy).
on poprostu nic nie umie zrobić, bo był tak wychowany, że wszystko miał pod nos podstawiane.

Boję się tego najbardziej. Boję się, że wszystkie obowiązki na mnie spadną.
A w sumie jakby tak bylo obiadów by na oczy nie widział. Bo był nie robiła bo czasu by nie było.

Do tego jak aneczka26 napisała, Tak matka mu kupuje ubrania, do tego jak gdzies jedzie podaje mu w co ma się ubrać. Już wiele było takich sytuacji, że do mnie przyjechał latem w czarnych spodniach, a potem matkę wyzywał że za gorąco ma w tych spodniach.
Zapytałam się go, czemu sam nie naszykuje ubrań,. odpowiedział, że mu sie nie chce. Bo tak jest łatwiej.

Jak byliśmy nad morzem ostatnio, chciał abym robiła śniadanka kolacje, nie zgodziłam się, powiedziałam, że nie jestem głodna raz dwa porobił,a potem wspólnie robiliśmy.
Wyczułam , że on ma nygusa, że mu się nic nie chce robić.

Teraz z pracą miał w tym tyg pojeździć do wojska podzwonić, mówi ze w następnym tyg pojedzie, bo teraz ćwiczy. jak będzie umiał wszystkie ćwiczenia wymagane wtedy się zgłosi.
Sądze że to szybko nie nastąpi.

Zaczyna mnie to juz wkurzać, matka też nic w tym kierunku nie robi, aby go zmienić.

Z tego co słyszałam, chce go z domu wywalić i każe mu się żenić ze mną. Bo tylko pasożytuje w domu ;/
Ale pytanie za 100 pkt gdzie on by sie podział --- jak u mnie za niecały rok wyprowadzka, rodzice przeprowadzają się do małego domku, że ledwo mały pokoik będe miała, ale szybciej będe musiała coś wynająć.
'Nie jest nic proste.
napisał/a: Martwy 2009-01-15 11:35
Z tym wojskiem to się może zdziwić.
To jest miejsce nie dla ludzi którym sie nic nie chce, tylko dla tych co nie potrafią sobie za bardzo zorganizować zycia, pracy.
W wojsku po prostu są mechanizmy które pozwalają wiele narzucić, wymusić, wysterować.
Dla niego to może i byłoby dobre, w sensie - może ktoś by go wziął za łeb, i zmusił do roboty, ale czy on taki wychuchany to wytrzyma? Szczerze wątpię.
Poza tym jeszcze muszą go chcieć. Teraz wojsko stawia na ludzi, którzy MIMO drylu, mimo narzucanych schematów, potrafią wykazać sie inicjatywą i umiejętnie się w takim środowisku poruszać, tak żeby coś sprawnie działało mimo starej kadry rządzącej.
A do tego trzeba determinacji i "chciejstwa" a nie takiego nastawienia...

Powiem Ci tak - jesli chcesz to ciągnąć, to jego matka może być niezłym sprzymierzeńcem. Sama sobie z nim nie radzi, ale zauważa problem, widzi że ty jesteś dynamiczna i liczy że Ty go popchniesz. Ale... to trochę spychologia z jej strony.
Musiałabyś z nią pogadać w cztery oczy, ale też umiejętnie, żeby nie wjechać taranem "jak go pani wychowała, co za beznadziejny gość"... bo się zatnie, i zrobisz sobie wroga.
napisał/a: paskuda1 2009-01-15 11:44
On w zeszłym roku był sie w 1 z wojsk koło siebie zapytać. To go nie przyjeli.

Raczej bylo tak, było z nim 3 facetów, on jako jedyny był na 6 tyg szkółce.
Tamtym kazali się stawić za 2 tyg w strojach sportowych. A jemu mieli powiedzieć, ze może wejdzie na miejsce innego jak dostanie się tamten do Wawy, podali mu nr telefonu i kazali sie kontaktować. Po jakimś czasie zadzwonił i niestety tamten pozostał u nich. Do tego mieli powiedzieć, że potrzebują inteligentnych i zaradnych ludzi.

A on niestety jest za spokojny, "taka ciepła klucha" jak się mówi. 0 w nim żuycia przeważnie, stale czuje się zmęczony. Czy pracuje czy siedzi w domu ;/
Na cos chory jest, ale wyniki badań pozytywne ma.

Raz się sparzył z wojskiem i nadal chce próbować, nawet w całej Polsce.

Ale on wysportowany nie jest, męczy się biegając robiąc brzuszki, cągle stęka ehh.
Ja go nie widzę w tej roli.

Z matka wątpię że dogadam się, bo ona za nim jest jak diabli. moge gadac a ona i tak swoje, cięzki przypadek z niej.


Teraz juz nawet nie krzyczy że ma szukac roboty, kupiła mu odżywki by mógł trenować, aby tylko do woja pójść ;/
napisał/a: Martwy 2009-01-15 12:05
Czekaj, teraz się opisuje taki zespół chronicznego przemęczenia...
Są teorie że spowodowany jest brakiem aktywności fizycznej.
hm, a po tych ćwiczeniach czuje się lepiej?
To dość specyficzne, o tych wszystkich kulturystach się mówi nie bez powodu że to pewna forma narkomanii, w czasie wysiłku fizycznego wydzielane sa spore ilości endorfin, i się człowiek uzależnia.

Ale to wszystko, te ćwiczenia itd. to dość, hm... no dziwne. Ja rozumiem, ludzie mają różne podejścia do życia, ale to trochę dziecinne, pomacham hantlami żeby pracę dostać, taki mocno uproszczony schemat działania.

Mimo wszystko wydaje mi się że to nastawienie na wojsko to ślepa uliczka.
Coś sobie zafiksował, choć tyle że potrafi wybrać sobie cel...
Wydaje mi się że rozsądnie byloby go zmusić do działania, odpiąć od "cycka". Żeby musiał przetrwać. Wziąć tę robotę za 1000 pln. Niech choroba popracuje jako magazynier chociaż.
Ale bez wsparcia matki tego nie zrobisz. To ona musi mu odciąć źródło utrzymania, jak jest tak za nim, to musisz jej uświadomić że robi mu krzywdę.
Koniec z kasą, koniec z obiadkami. Jak nie ma go jak "wyeksmitować" to lodówka na kłódkę, wstawić mu małą lodówkę do pokoju, jak będzie chciał coś zjeść to musi na to zarobić. I tak ma dach nad głową za friko, to wiecej niż wielu ma.
Bo ona nie chce żeby się wyprowadził dla jego dobra, tylko po to żeby go nie mieć na głowie. Żeby inna (Ty) się musiała nim zajmować.
Obawiam się, że każde Twoje działanie "kierujące" to będzie dalszy ciąg matkowania.
napisał/a: paskuda1 2009-01-15 12:28
Czekaj, teraz się opisuje taki zespół chronicznego przemęczenia...
Są teorie że spowodowany jest brakiem aktywności fizycznej.
hm, a po tych ćwiczeniach czuje się lepiej?

Czuje się lepiej chwilowo, przez co ćwiczenia go wykańczają i szybciej gładzie się spać.
Rano jak wstaje jest to samo, nadal zmęczony.


Mimo wszystko wydaje mi się że to nastawienie na wojsko to ślepa uliczka.
Coś sobie zafiksował, choć tyle że potrafi wybrać sobie cel...

on się go uczepił, bo wie że to jest dobrze płatna praca, a nie chce zarabiać 1000 zł jego ambicje sa wyższe.


Wydaje mi się że rozsądnie byloby go zmusić do działania, odpiąć od "cycka". Żeby musiał przetrwać. Wziąć tę robotę za 1000 pln. Niech choroba popracuje jako magazynier chociaż.

Zmuszałam go, ale nie osiągnęłam nic. Tylko było mówione jutro, pojutrze itp. A teraz przecież wiesz że u mnie pracy nie ma.

A teraz to nawet sexu nie chce, bo gdyby wpadki co on pocznie, jedynie aborcja. bo nie utrzyma dziecka. Za kilka lat dopiero jak będzie miał prace i dom wtedy można pomyśleć.
Dla mnie to dziecinne podejście. do tej pory o tym nie myslał, dopóki nie przetestowałam go.


Ale bez wsparcia matki tego nie zrobisz. To ona musi mu odciąć źródło utrzymania, jak jest tak za nim, to musisz jej uświadomić że robi mu krzywdę.

Matka - hmmm z nią ciężko pokrzyczy powyzywa i na tym jej rola kończy się. On ją ładnie podejdzie komplementy sprawi a ona juz zamyka się i cicho siedzi.


Koniec z kasą, koniec z obiadkami. Jak nie ma go jak "wyeksmitować" to lodówka na kłódkę, wstawić mu małą lodówkę do pokoju, jak będzie chciał coś zjeść to musi na to zarobić. I tak ma dach nad głową za friko, to wiecej niż wielu ma.

Co ty ona mu obiadku pod nosek stawia, nie zagłodziłaby się nie dawać mu jedzonka. Przecież umarł by z glodu. Ta opcja nie przejdzie. Nawet ta z lodówką. Przeciez ona mu robi śniadanka i kolacje.


Bo ona nie chce żeby się wyprowadził dla jego dobra, tylko po to żeby go nie mieć na głowie. Żeby inna (Ty) się musiała nim zajmować.
Obawiam się, że każde Twoje działanie "kierujące" to będzie dalszy ciąg matkowania.

Dokładnie, tez zaczęłam sie nad tym zastanawiać i faktycznie masz dużo racji. Ona chce abym ja wzięła jej ciężar jego wychowania.
I będzie zrób to zrób tamto podaj śniadanko itp.
Ale ze mną tak nie będzie. Ja mu nia dam śniadanka, obiadku też nie, niczego.
On tego świadomy jest bo mu to mówię, służącą nie będę. w mieszkaniu może yc brudno bo nie bede sprzątać, dopoki nie weźmie się za siebie. Ale to odległe, bo nawet nie stara się zapracować na mieszkanie, nawet aby coś wynająć. Ja sama nie podołam.

Obawiam się,, że jak ja wyjade to on za mną. Wynajmie sie mieszkanie u kogoś, ja znajdę robotę on nie. I co może ja będe za niego płacić za mieszkanie. Nie ma mowy. Jak tak by było wysyłam go do mamusi na zawsze.

Do tego moja koleżanka ze studiów. Poznała rok temu faceta. W grudniu jej sie oświadczył, za rok planują ślub. Za pytałam się jej czy mają gdzie mieszkać. Ona powiedziała weźmiemy kredyt na mieszkanie. Niedługo ide do roboty on pracuje. jakoś damy rade.
Zazdroszczę jej, że mój facet taki nie jest. Człowiek na starość dopiero przejrzy na oczy ;/
napisał/a: Martwy 2009-01-15 13:11
paskuda napisal(a):Czekaj, teraz się opisuje taki zespół chronicznego przemęczenia...
Są teorie że spowodowany jest brakiem aktywności fizycznej.
hm, a po tych ćwiczeniach czuje się lepiej?

Czuje się lepiej chwilowo, przez co ćwiczenia go wykańczają i szybciej gładzie się spać.
Rano jak wstaje jest to samo, nadal zmęczony.


"Depresja egzystencjalna
Ten specyficzny rodzaj depresji, znanej jako depresja egzystencjalna dotyczy zaistniałego pojedynczego kryzysu lub poczucia życiowego rozczarowania. Kryzys ten może spowodować każda znacząca przemiana, a zwłaszcza zmiana społecznej roli w rodzinie lub pracy. Nie należy lekceważyć kwestii egzystencjalnych w procesie terapii. Wielu klinicystów ostrzega, że depresja ta (znana także jako zespół chronicznego przemęczenia) ma silny związek z brakiem sukcesów na polu zainteresowań czy też aktywności zawodowej. Każde powodzenie sprzyja podniesieniu samooceny. Gdy ktoś jednak nie odczuwa pasji, radości życia, wykonuje niesatysfakcjonującą pracę i nie widzi możliwości poprawy takiego stanu, potencjalnie może doświadczać depresji. Należy liczyć się z tym, że leczenie będzie wymagało podjęcia decyzji o wielkich życiowych zmianach. "

Taki cytat z netu, więc nie można tego brac w 100% poważnie.
Ale nie sadzisz że pasuje?

paskuda napisal(a):
Mimo wszystko wydaje mi się że to nastawienie na wojsko to ślepa uliczka.
Coś sobie zafiksował, choć tyle że potrafi wybrać sobie cel...

on się go uczepił, bo wie że to jest dobrze płatna praca, a nie chce zarabiać 1000 zł jego ambicje sa wyższe.


NO chance, to wcale nie jest tak dobrze płatna praca jak się wydaje, dopiero w pewnym momencie, po wielu awansach i przejściu na wysoki szczebel się dobrze zarabia.
Na początek się baaardzo rozczaruje.

paskuda napisal(a):
Wydaje mi się że rozsądnie byloby go zmusić do działania, odpiąć od "cycka". Żeby musiał przetrwać. Wziąć tę robotę za 1000 pln. Niech choroba popracuje jako magazynier chociaż.

Zmuszałam go, ale nie osiągnęłam nic. Tylko było mówione jutro, pojutrze itp. A teraz przecież wiesz że u mnie pracy nie ma.

A teraz to nawet sexu nie chce, bo gdyby wpadki co on pocznie, jedynie aborcja. bo nie utrzyma dziecka. Za kilka lat dopiero jak będzie miał prace i dom wtedy można pomyśleć.
Dla mnie to dziecinne podejście. do tej pory o tym nie myslał, dopóki nie przetestowałam go.

Zmuszaniem werbalnym to nic nie zdziałasz.
Facet wyraźnie jest już wprawiony w manipulowaniu ludźmi... niech handlowcem zostanie...
To musi być zmuszenie fizyczne, czyli postawienie go w sytuacji gdzie nie będzie miał wyjścia.

paskuda napisal(a):
Ale bez wsparcia matki tego nie zrobisz. To ona musi mu odciąć źródło utrzymania, jak jest tak za nim, to musisz jej uświadomić że robi mu krzywdę.

Matka - hmmm z nią ciężko pokrzyczy powyzywa i na tym jej rola kończy się. On ją ładnie podejdzie komplementy sprawi a ona juz zamyka się i cicho siedzi.

To niech spożytkuje te talenty w jakimś zawodzie...


paskuda napisal(a):
Koniec z kasą, koniec z obiadkami. Jak nie ma go jak "wyeksmitować" to lodówka na kłódkę, wstawić mu małą lodówkę do pokoju, jak będzie chciał coś zjeść to musi na to zarobić. I tak ma dach nad głową za friko, to wiecej niż wielu ma.

Co ty ona mu obiadku pod nosek stawia, nie zagłodziłaby się nie dawać mu jedzonka. Przecież umarł by z glodu. Ta opcja nie przejdzie. Nawet ta z lodówką. Przeciez ona mu robi śniadanka i kolacje.


Spróbuj jej choć uświadomić że to co robi tylko pogarsza sytuację... wiem że może się nie udać, ale spróbuj.

paskuda napisal(a):
Bo ona nie chce żeby się wyprowadził dla jego dobra, tylko po to żeby go nie mieć na głowie. Żeby inna (Ty) się musiała nim zajmować.
Obawiam się, że każde Twoje działanie "kierujące" to będzie dalszy ciąg matkowania.

Dokładnie, tez zaczęłam sie nad tym zastanawiać i faktycznie masz dużo racji. Ona chce abym ja wzięła jej ciężar jego wychowania.
I będzie zrób to zrób tamto podaj śniadanko itp.
Ale ze mną tak nie będzie. Ja mu nia dam śniadanka, obiadku też nie, niczego.
On tego świadomy jest bo mu to mówię, służącą nie będę. w mieszkaniu może yc brudno bo nie bede sprzątać, dopoki nie weźmie się za siebie. Ale to odległe, bo nawet nie stara się zapracować na mieszkanie, nawet aby coś wynająć. Ja sama nie podołam.

Obawiam się,, że jak ja wyjade to on za mną. Wynajmie sie mieszkanie u kogoś, ja znajdę robotę on nie. I co może ja będe za niego płacić za mieszkanie. Nie ma mowy. Jak tak by było wysyłam go do mamusi na zawsze.


Albo-albo. Albo zdecydujesz się walczyć, i musisz liczyć się z możliwością porażki, albo sobie odpuść i "poszukaj innego pastwiska, gdzie trawa jest zieleńsza".
Serio - nie uważam, że "jesteś mu to winna" itp. życie to nie bajka, masz prawo ułożyć sobie życie.
O ile tego chcesz.

paskuda napisal(a):
Do tego moja koleżanka ze studiów. Poznała rok temu faceta. W grudniu jej sie oświadczył, za rok planują ślub. Za pytałam się jej czy mają gdzie mieszkać. Ona powiedziała weźmiemy kredyt na mieszkanie. Niedługo ide do roboty on pracuje. jakoś damy rade.
Zazdroszczę jej, że mój facet taki nie jest. Człowiek na starość dopiero przejrzy na oczy ;/


Ech... życie jest IMHO za krótkie żeby się szarpać bez końca. Może się okazać że się uda - ale najgorszym imho dla waszego związku i dla twojego faceta byłoby gdyby on tę fuchę w wojsku jednak złapał i się znowu "ustawił". Zostanie jaki był.
Najgorsze, bo takie niechciejstwo będzie wyłaziło na każdym kroku. Zawieźć dziecko do lekarza, pojechac na przegląd samochodu, naprawić kran w łazience. Jutro, innym razem. I tak dalej, bez końca.
W wieku 40 lat będziesz znerwicowaną, smutną kobietą.
Może to niepopularne co tu napiszę, ale... czasem trzeba powiedzieć sobie "stop".

Natomiast jeśli by się udało go wrzucić w trudną sytuację, naprawde trudną, taką która zmusiłaby go do "ogarnięcia się" - lub okazałoby się że pomaga terapia, jeśli to jednak choroba - pomogłoby mu to stać się bardziej wartościowym człowiekiem. I z takim można by szczęśliwie żyć.

Moim zdaniem warto spróbować - przejść się z nim choć do psychologa. Jak go do tego namówić to odrębna sprawa...
napisał/a: paskuda1 2009-01-15 19:52
"Depresja egzystencjalna
Ten specyficzny rodzaj depresji, znanej jako depresja egzystencjalna dotyczy zaistniałego pojedynczego kryzysu lub poczucia życiowego rozczarowania. Kryzys ten może spowodować każda znacząca przemiana, a zwłaszcza zmiana społecznej roli w rodzinie lub pracy. Nie należy lekceważyć kwestii egzystencjalnych w procesie terapii. Wielu klinicystów ostrzega, że depresja ta (znana także jako zespół chronicznego przemęczenia) ma silny związek z brakiem sukcesów na polu zainteresowań czy też aktywności zawodowej. Każde powodzenie sprzyja podniesieniu samooceny. Gdy ktoś jednak nie odczuwa pasji, radości życia, wykonuje niesatysfakcjonującą pracę i nie widzi możliwości poprawy takiego stanu, potencjalnie może doświadczać depresji. Należy liczyć się z tym, że leczenie będzie wymagało podjęcia decyzji o wielkich życiowych zmianach. "

Taki cytat z netu, więc nie można tego brac w 100% poważnie.
Ale nie sadzisz że pasuje?

Tak zgadzam się z tym. On nie ma motywacji, nie odnosi sukcesów. Studiować mu się nie chce, uczyć również. Marnuje swój czas wolny. Nie chce mu się nic robić.

Od jest moim przeciwieństwem, ja stale musze coś robić by nie nudzić się. Stale nowe zajęcia wymyslałam. Ostatnio myślę, żeby sobie po skończonych studiach jakiś kurs zrobić, albo technika bo jestem po liceum.

A on - dla niego nauka może nie istnieć, - za to wszystkie filmy ogląda jakie są , byle tylko zabić czas. A ja jestem za murzynami ....


Mimo wszystko wydaje mi się że to nastawienie na wojsko to ślepa uliczka.
Coś sobie zafiksował, choć tyle że potrafi wybrać sobie cel...

Napewno jest, ja wątpię że go przyjmą, ale on jest pewien, że gdzieś napewno jak nie na wschodzie Polski to na południu.
Niestety nie przyjmuje opcji - rozczarowanie, a ją trzeba zawsze brać pod uwagę, przy jakiej kolwiek pracy.



Wydaje mi się że rozsądnie byloby go zmusić do działania, odpiąć od "cycka". Żeby musiał przetrwać. Wziąć tę robotę za 1000 pln. Niech choroba popracuje jako magazynier chociaż.

Wiesz ja na siłę, nie mogę, rozmawiałam z nim nie raz nie dwa i co z tego jak nie chce, Na siłę nie zmuszę. Po prostu taki typ i koniec.

Za to ja zastanawiam się, czy warto będzie to dalej ciągnąć. Poczekam 2-3 miechy jak będzie to samo - nie będę się prosić go nieustannie, odejdę.




Ale bez wsparcia matki tego nie zrobisz. To ona musi mu odciąć źródło utrzymania, jak jest tak za nim, to musisz jej uświadomić że robi mu krzywdę.
To niech spożytkuje te talenty w jakimś zawodzie...

Ale on innego zawodu nie chce tylko wojsko. A na matkę nie mam sił. To głupia baba i tyle. Sama tak go wychowała i ma problem.

Albo-albo. Albo zdecydujesz się walczyć, i musisz liczyć się z możliwością porażki, albo sobie odpuść i "poszukaj innego pastwiska, gdzie trawa jest zieleńsza".
Serio - nie uważam, że "jesteś mu to winna" itp. życie to nie bajka, masz prawo ułożyć sobie życie.
O ile tego chcesz.

Wiesz zaczynam nad ta opcja zastanawiać się, kiedys coś takiego nigdy nie przepływało mi do głowy. Byłam beztroska. Ale teraz kiedy kończę studia i wiem co mnie czeka, zaczęłam inaczej myśleć. Inaczej patrzeć na przyszłość. Czasy są ciężkie. A ja nie mam zamiaru matkować.
Kocham go, ale jak tak ma wyglądać moja przyszłość, to dziękuje. Nie będę stale użerać się idz do pracy albo posprzątaj.



W wieku 40 lat będziesz znerwicowaną, smutną kobietą.
Może to niepopularne co tu napiszę, ale... czasem trzeba powiedzieć sobie "stop".

Masz rację i dlatego takiej sytuacji chce uniknąć.
Jak nie on to będzie ktoś inny. Już wole być starą panną niż znerwicowana mężatką.


Natomiast jeśli by się udało go wrzucić w trudną sytuację, naprawde trudną, taką która zmusiłaby go do "ogarnięcia się" - lub okazałoby się że pomaga terapia, jeśli to jednak choroba - pomogłoby mu to stać się bardziej wartościowym człowiekiem. I z takim można by szczęśliwie żyć.

Nie wiem czy udało by się go na taką gorącą wodę wrzucić. Może gdyby się mieszkało blisko, odległość robi swoje. Nawet nie mam pomysłu jak inaczej zaradzić można. On powinien wiedzieć że nie ma 10 czy 15 lat lecz prawie 25 rocznikowo.
Rozumiem gdyby studiował jak ja. Ale w domu siedzieć i nic nie robić.
I do tego wmawia mi że pracuje. Dla niego praca w tej chwili to sport.

Ja mu tak powiedziałam, to już bym wolała ćwiczyć jak ty niż się uczyc na diabelsko trudne egzaminy zwłaszcza na polibudzie, gdzie poziom jest wysoki.
A ten mi na to ze nie jest źle.


Moim zdaniem warto spróbować - przejść się z nim choć do psychologa. Jak go do tego namówić to odrębna sprawa...

Spróbować spróbuję
napisał/a: paskuda1 2009-03-10 15:33
Jestem z TŻ 4 lata.
Wszystko by było dobrze gdyby nie fakt, że obecnie znalazł robotę w wojsku. Od 0,5 roku szukał aż w końcu znalazł. Uparł się na wojsko i dopiął swego.

Ja obecnie kończę studia - niebawem będe szukała pracy. Nie mam doświadczenie, więc będzie trudno. I jeszcze ten kryzys w Polsce ;/

On jak pozałatwia papiery do wyjeżdza do Leźnicy (tam będzie pracować i tam chce załatwić sobie mieszkanie).

Ja chcę wyjechać natomiast do większego miasta - do łodzi szukać roboty bo w swojej małej mieścinie nic nie znajdę. O prace u mnie ciężko.

Problem jest taki, że on chce abym nie pracowała i jak załatwi mieszkanie zamieszkała z nim w tej Leźnicy. Mów że 2,5 tys do ręki dostanie a ja sobie moge u niego siedzieć. Ja mu powiedziałam, że nie chce siedzieć w domu, chce pracować, nie mam zamiaru byc kurą domową. Takie życie mi nie odpowiada ;/ Zanudziałbym się. on do mnie napewno w Łodzi nie zamieszkamy bo za daleko będę miał do jednostki ;/

Nie umiem mu przetłumaczyć, ze Leźnica słynie tylko z jednostki wojskowej to mała mieścina i tam nie mam perspektyw na życie ;/
On nie chce zrozumieć, że chce pracować usamodzielnić się. Nie tak dawno mówił, że wyjedziemy razem do Łodzi wynajmiemy mieszkanie a teraz już koniec. Obawiam się, że te 4 lata rozpłyną się. Ja tu on tam. On wyjazdy poligony. Każe mi się nie martwić, ale tak nie jest ;/
czuje że to będzie koniec związku
napisał/a: ~gość 2009-03-10 15:35
paskuda, a on nie może iść do wojska w łodzi??
Bez sensu, żebyś Ty siedziała w domu.