Totalny zamęt!

napisał/a: meggi3 2009-11-03 21:31
Miałam 2 żonatych kochanków.Pierwszego rodzinę dobrze znałam-mąż kuzynki mojego męża- nazwijmy go panemX. Wcale nie jestem dumna z tego co się stało, no ale się stało i jest już za późno żeby to cofnąć. Zawsze się bardzo lubiliśmy,dobrze nam się rozmawiało, wiedziałam,że jego małżeństwo się nie układ, moje zresztą też właśnie przechodziło upadek(podejrzewałam męża o zdradę,rok wcześniej miałam chorobę przenoszoną drogą płciową, a ja go jak dotąd jeszcze nie zdradziłam, no i były różne inne symptomy, łącznie z brakiem ochoty na seks z jego strony po miesięcznym niewidzeniu się).
Z panemX zaczęło się od pocałunku po imprezie, kiedy wszyscy posnęli, my we dwoje zostaliśmy sami. Poprzykrywaliśmy ich kocami i poszliśmy do kuchni.Nastawiłam wodę na kawę, a kiedy się odwróciłam, on tam był -chwycił mnie w objęcia i pocałował, byłam strasznie zaskoczona, a najbardziej tym jak zareagowało moje ciało, nie byłam w stanie tego przerwać. Przez cały pierwszy miesiąc były tylko skradzione po kątach pocałunki, przytulanie w tych krótkich chwilach sam na sam i rozmowy przez komórkę, aż w końcu raz trafiło, że zostaliśmy sam na sam w domu. No i tak to się zaczęło,trwało prawie 2 lata. Wspominamy ten okres bardzo miło, ale i też ze wstydem, winą i rozżaleniem.
Po jakiś 2 latach jego żona wdała się w romans i obrała sobie mnie na spowiednika, to był koszmar, nigdy mu nie powiedziałam, ale od kogoś innego się coś tam dowiedział i przyszedł do mnie z pretensjami, że ja wiem i nic mu nie powiedziałam.
Musze jeszcze dodać,że przez następne trzy lata nic mnie nie łączyło z panemX (siła samozaparcia, postanowiłam że to koniec,ale ciągle odczuwaliśmy i odczuwamy nadal to iskrzenie.Brak mi oddechu jak jestem blisko niego. Dlaczego nie spotkaliśmy się wcześniej???Przed naszymi ślubami???), ale rok temu trafiło, że musieliśmy pojechać razem po jego żonę na lotnisko, 150 km, no i bum, to był po prostu szał, jak byśmy mieli po 20 lat, po 3 latach ten jeden raz był cudowny. Trzymam się twardo postanowienia, że to już nigdy się nie powtórzy, choć wiem, że gdybym tylko skinęła palcem... jestem silniejsza od niego.
Drugi mój kochanek - panY- był zupełnie inny, to zdarzyło się w ciągu tych 3 lat pauzy z panemX, trwało 2 miesiące i skończyło się.Nie owijając w bawełnę, obojgu nam chodziło o seks dla zaspokojenia,odstresowania, bez zobowiązań. Miałam znowu konflikty z mężem i chyba musiałam odreagować.
Nigdy mi nie zależało na tym, żeby którykolwiek z nich, opuścił swoją żonę dla mnie, bo nie zniosłabym tego. Ja też mam męża i mimo, że jest jak jest, nie umiem go zostawić, choć mu nie ufam. Właściwie czasem myślę, że jest sam sobie winny, że go zdradziłam, mimo to nie umiem sobie wybaczyć, mam straszne wyrzuty sumienia, ale czasu bym nie cofnęła.
To wszystko jest strasznie zagmatwane i nie wiem czasem co robić, bo z panemX i jego rodziną widujemy się bardzo często i nie sposób tego zmienić, jestem chrzestną ich starszego syna, ma już 12 lat i mnie uwielbia, a co jak by się wszystko wydało?A przecież nadal iskrzy między nami.
Źle zaczęłam nie opisując wszystkiego od początku. No to cofnijmy się teraz do początków mojego małżeństwa:::
Wyszłam za mąż w przeświadczeniu, że będziemy się kochać, tworzyć udany związek-rodzine, mieć dzieci, dom, prace, a wszystko to w doli i niedoli, ale razem. Otóż okazało się, że nie.Gdy zaszłam w ciążę mąż stracił pracę i po jakimś czasie zaczęły napływać zadłużenia,mąż stał się nerwowy, na moje pytania skąd to i jak to zapłacimy, nie umiał odpowiedzieć.Ciążę miałam zagrożoną, przechodziłam ją strasznie, ciągle szpitale, badania, na krótko do domu i z powrotem.Bałam się strasznie, że stracę moje dzieciątko.Byłam załamana.Bywało, że siadałam wieczorem przy przygotowanym łóżeczku dla maleństwa i trzymając się szczebelek modliłam się przez łzy, aby nic mu się nie stało, aby urodziło się całe i zdrowe. Pomyślał by kto, że w takiej chwili mąż, osoba najbliższa w tym momencie powinien pomóc, otóż nie, mój mąż odwracał sie do ściany i zasypiał, zostawiając mnie samą z moim smutkiem. Ani mnie nie wspierał, ani nie szukał pracy. Jak go pytałam co dalej, co z pracą, to kazał mi się zamknąć i przestać marudzić. Żyliśmy z mojej pensji, a potem macierzyńskiego przez 2 lata. Gdyby nie moi rodzice, nie wiem jak bym to przetrwała. Dla córci był dobrym ojcem, jak już się urodziła, temu nie mogę zaprzeczyć. Ale ode mnie się odsunął, a ciężko chorowałam, te wszystkie leki podtrzymujące ciążę wyniszczyły mój organizm, chorowałam przez2 lata, sama się z tym borykając. Mąż znalazł pracę dopiero 1,5 roku po urodzeniu małej, co z jego kwalifikacjami było wręcz śmieszne. I to na drugim końcu Polski, ale b.dobre zarobki.Tak więc zaczął wyjeżdżać, nie było go czasem miesiąc, czasem 2, potrafił nie zadzwonić, ani nie napisać dopiero krótko przed przyjazdem. A jak pytałam dlaczego się nie odzywa, no przecież pracuje i nie ma czasu.Załamałam się kompletnie. Potem doszła do tego "ta" choroba, no i zmizerniałam, przestałam dbać o siebie, bo po co, przecież jemu i tak na mnie nie zależy.Po 4 latach moje 2 przyjaciółki zabrały się za mnie, stwierdziły, że tak dalej być nie może. Umówiły mnie z kosmetyczką, fryzjerem, zaczęły mnie wyciągać z domu i tym sposobem wybrnęłam z depresji, przestałam uważać, że do niczego się nie nadaję, że jestem nieatrakcyjna. Wróciłam do pracy i zaczęłam żyć na nowo. Muszę jeszcze dodać, że na moich rodziców i moje przyjaciółki zawsze mogłam liczyć i ja zresztą też zawsze byłam jak mnie potrzebowali.Pomagał mi też dużo panX (mój późniejszy kochanek), jego żona zaś przylatywała do mnie ze swoimi kłopotami i zawsze jej pomagałam, zresztą do teraz pomagam. (Śmieszne nie?)
Wtedy nigdy nie pomyślałam, że to co do niego czuję to może być cokolwiek innego niż przyjaźń, aż do pamiętnego pocałunku.Z nim i moimi przyjaciółkami umiałam rozmawiać o moich problemach, potrafili mnie zrozumieć i pomóc. Nikt inny nic nie wiedział, nawet moi rodzice, wiedzieli, że jest nam ciężko, ale myśleli, że to tylko względy finansowe.Resztę już znacie.
Mogę jedynie dodać że teraz układa nam się z mężem o dziwo lepiej,chyba dopiero po 12 latach dorośliśmy do tego wszystkiego.Zresztą widujemy się tak rzadko. Zobaczymy na jak długo i jak będzie dalej.--
Pozdrawiam.
napisał/a: pinokio4 2009-11-03 21:48
Mi się podnosi adrenalina i złość.
Niby każdy wybiera sobie styl życia, ale ja wolę do siebie nie dopuszczać, że takie małżeństwa też istnieją
napisał/a: anna karenina 2009-11-03 22:20
Pinokio zgadzam się z tobą w 100%
Meggi - quo vadis domine?
Oszukujesz tyle osób, oszukujesz samą siebie.
Niby niechcesz nikogo skrzywdzić, a tu mały pułk osób skrzywdzonych przez Ciebie się robi.
napisał/a: ~gość 2009-11-04 00:56
denerwuje sie jak czytam takie akcje i smiac mi sie chce z kobiet. a najbardziej z tego, ze powiedziala ze jej maz jest temu winny
napisał/a: deth 2009-11-04 02:16
dla mnioe po prostu sie puscilas. przepraszam za okreslenie ale gdyby moja matka reprezentowala taki poziom jak Ty tutaj to bym chyba sie do niej publicznie nie przyznawala.

zalosne są Twoje wypowiedzi na temat tego, ze to mąż jest winny Twoich zdrad. caly ten tekst ulozylas POD SIEBIE. tlumczysz się sama przed soba i oczekujesz ze powiemy Ci " tak!! masz racje, co za wstretny maz, odrazajacy samiec!"
prawda jest taka że reprezentujesz typ najgorszego dwulicowego klamcy.

wspolczuje Ci tylko tego, że Twoje zycie jest takie a nie inne..bo to dla mnie nie jest zycie.. jak nastepnym razem bedziesz z kolejnym kochankiem , pomysl lepiej o swojej corce, i o tym jak by zareagowala gdyby mamusia jej powiedziala ze zdradzila tatusia pare razy :)
napisał/a: Misia7 2009-11-04 08:03
meggi, Żyjesz w kłamstwie. całe twoje życie i relacje z innymi ludzźmi są oparte na nieszczerości. Myślę, że kiedyś najbardziej ty będziesz przez to wszystko cierpiała bo zachowując się w ten sposób niszczysz siebie.
Moja rada- skup się na swoim małżeństwie i walcz o niego!
napisał/a: arturo1 2009-11-04 10:06
meggi, no coz swoja rozwiazlosc delikatnie mowiac a nazywajac rzeczy po imieniu puszczalstwo (odpowiedniejsze bylo by slowo na k... ale mod czuwa :D) pieknie sobie wytlumaczylas, wiec mam pytanie. W jakim celu napisalas swoj post ? Chcialas sie pochwalic ?
napisał/a: meggi3 2009-11-04 11:41
Ja nie szukam zrozumienia dla swoich błędów tutaj, ja szukam zrozumienia "dlaczego" tak się stało. A poza tym ja też należę do zdradzanych żon, zanim ja zdradziłam męża, on zdradził mnie pierwszy. Macie przykład co się stało z rozgoryczoną zdradzaną żoną. Jak bym nie miała poczucia przyzwoitości i winy nie powstrzymywałabym się przez te lata już po romansie z panemX, tylko by było hulaj dusza. Możecie mi wierzyć lub nie,ale to wszystko nie było takie proste jak się wydaje. I wcale bym się nie zdziwiła gdyby jego żona wyzwała mnie od różnych gdyby się dowiedział, ale co z tego, czasu i tak już nie cofnę i o to właśnie chodzi. Rozumiecie?? o to chodzi.
Cały czas toczę walkę sama z sobą i dlatego tu jestem.Nie dlatego, że chcę się pochwalić, tylko dlatego, że ja też potrzebuję pomocy.
Misia7 napisal(a):Myślę, że kiedyś najbardziej ty będziesz przez to wszystko cierpiała bo zachowując się w ten sposób niszczysz siebie.

To dzieje się już od dawna, wiem też, że sobie na to zasłużyłam. myślicie, że jak by mi było dobrze z tym wszystkim to bym wstawiła mój post tutaj i dała się oczerniać?
Misia7 napisal(a):Moja rada- skup się na swoim małżeństwie i walcz o niego!

To właśnie robiłam przez pierwsze 5-6 lat małżeństwa. Byłam dla mojej rodziny matką, żoną, kochanką, praczką, sprzątaczką,kucharką i do tego zawsze potrafiłam dobrze słuchać(z racji mojego zawodu).Jak wyjechał,dzwoniłam, pisałam do niego smsy kilka-czasem kilkanaście razy dziennie; co robimy,jak mija nam dzień, jak za nim tęsknimy, co u niego itd. Robiłam wszystko co uważałam, żeby pokazać, że mi zależy. Na pewno też popełniałam jakieś błędy, które nie odpowiadały mojemu mężowi, ale zdradziłam go dopiero 6 lat po ślubie, po tym jak on mnie zdradził i upokorzył. Wiem, że to nie tłumaczy mojego zachowania, ale stało się.
Z góry dziękuję wszystkim, którzy wyrażą jakąkolwiek chęć pomocy, lub doradzą coś.
Pozdrawiam
napisał/a: Misia7 2009-11-04 11:53
meggi napisal(a):Wiem, że to nie tłumaczy mojego zachowania, ale stało się.

Właśnie, nie tłumaczy. Wiesz dla mnie nic nie usprawiedliwia zdrady. Rozumiem, że źle działo się w twoim małżeństwie, że nie radziłaś sobie z zachowaniem męża. Ale w takiej sytuacji zdrada nie pomaga. Ona nie naprawia związku. Jeżeli nie układało ci się z mężem, (nadal się nie ukłąda) i pomimo twoim prób nic się nie zmienia to chyba lepiej się rozstać i postarać się ułożyć życie na nowo. Zdrada nie jest żadnym rozwiązaniem. To krzywda jaką wyrządzamy sobie i bliskim.
Rozstań się z mężem a po tem wchodz w nowy związek. Taka jest kolejność.
napisał/a: ~gość 2009-11-04 12:37
problem jest tu taki, że meggi kocha pana X, sama powiedziała, że nie może sie opamiętać jak go widzi, zapiera jej dech w piersiach. Nie łudź się meggi, że on Cię kocha, jego kręci to, że Ty tak za nim latasz, że tak szalejesz na jego punkcie, a w głębi męskiej duszy jesteś dla niego samiczką, która jest na skinienie ręką - sama zresztą przyznałaś.

Więc widzisz, zdrada nie tylko nie poprawiła nic, ale pokazała Twoje prawdziwe oblicze kobiety, która lubi przygody z innymi.

Szkoda mi Twojego męża.

Powiem po raz kolejny, powtarzając wszystkich:

Winę za zdradę ponosi zdrajca.

Wina za problem w związku jest winą obojga pozostających w związku.

Problem w związku nie jest usprawiedliwieniem zdrady.

Dla zdrady nie ma usprawiedliwienia.
napisał/a: kamilka831 2009-11-04 12:56
Widzisz Meggi znalazłaś sie na tym forum z tego powodu co ja , ale nie oczekuj pomocy bo tu jedynie mozesz spotkać sie z krytyką. Usłyszysz tylko słowa typu ze sie puściłaś, ze tylko Ty jestes temu winna, bo zdrada to przeciez wina zdrajcy. Guzik prawda i ludzie którzy tu piszą to pewnie ludzie którzy kiedys sami zostali zdradzeni dlatego gotowi są nas tu zlinczować. Ja Ciebie rozumiem i wiem ze jest Ci teraz cięzko, że sie pogubiłaś. I ludzie którzy posuwają sie do zdrady mają jakiś powód do tego. To nie znaczy , że lubią przygody. I to nie jest tylko ich wina !!! Wiem przez co teraz przechodzisz i wiem ze nie jest to łatwe. I wiem ze ktoś kto wplątał sie w romans nie umie tak poprostu z tego wyjść bo w grę wchodza uczucia. I tylko nieliczni na tym forum są po Twojej stronie tak jak ja...

Pozdrawiam
napisał/a: arturo1 2009-11-04 13:05
kamilka83 napisal(a):I tylko nieliczni na tym forum są po Twojej stronie tak jak ja...

Swoj swojego pozna wszedzie.
To nie oczernianie ani krytyka tylko nazywanie rzeczy po imieniu.
kamilka83 napisal(a):udzie którzy posuwają sie do zdrady mają jakiś powód do tego.

Mordercy zlodzieje gwalciciele i inni wszelkiej masci zloczyncy maja zawsze jakis powod...