zdradzilam

napisał/a: jenny 2007-09-21 23:59
Jestem z chlopakiem od 3 lat, mieszkamy razem. Zawsze byl bardzo specyficzny - troche ekscentryk, za grosz romantyzmu, wielki egocentryk, jak to z jedynakami bywa, jego bezgraniczna szczerosc tez ma swoje wady. Ale, jak to mowia, milosc slepa jest, i najczesciej bylam w stanie przelknac jego wady skupiajac sie na pozytywnych cechach.
Przed wakacjami zrobilo sie znacznie gorzej, mam wrazenie, ze dotarl juz do granicy mojej wytrzymalosci. Moze lepiej nie bede sie rozpisywac, jak to czuje sie bardziej jak jego matka niz partnerka czy kochanka, jak malo on jest zainteresowany moja osoba, jak coraz bardziej mam wrazenie, ze on jest pewien, ze nigdy od niego nie odejde, nie wazne jak bardzo mu na mnie nie zalezy, jak wiele trzeba mu poswiecac uwagi, podczas gdy o moich problemach, troskach czy nawet radosciach on najczesciej nie ma wiekszego pojecia, bo raczej go one nie interesuja.
Wakacje spedzamy osobno, bo jemu sie nie chcialo nawet sprobowac spedzac ich ze mna - po prostu zalozyl, ze mu sie nie uda. Gdy moj wyjazd stanal pod znakiem zapytania, bardzo sie ucieszyl, uznajac go widocznie za malo istotne moje marzenie. Na jego nieszczescie udalo mi sie wszystko zalatwic, jemu z kolei tez z wielkim bolem udalo sie wyjechac gdzie indziej. I mniej wiecej w tym momencie sluch po nim zaginal, od czasu do czasu odpisal lakonicznie na smsa, pierwszy raz zadzwonil do mnie po miesiacu i skonczyl rozmowe po 5 minutach, dalej nie bylo lepiej.
W okolicy pojawil sie inny znajomy, z ktorym znamy sie dwa razy dluzej niz z chlopakiem, ale ze mieszkamy dosyc daleko od siebie, caly nasz kontakt opieral sie na rozmowach przez gg. Cale lato spedzalismy ze soba weekendy, jezdzilismy na wycieczki po okilicy, spalismy w hotelach, slodzilismy sobie niesamowicie, ale niegdy do niczego nie doszlo.
Az do naszego ostatniego dnia razem...
Zdradzilam swojego chlopaka. I jeszcze nie zaluje. Moj chlopak byl dotychczas moim jedynym kochankiem, pierwszym powaznym facetem. Z tym drugim to byla po czesci fascynacja, po czesci czysta ciekawosc, jak moze byc z innymi. I bylo cudownie! Nigdy nie widzialam takiego wyrazu szczescia w oczach mezczyzny, kiedy sie z nim kochalam! Dla mojego chlopaka seks to raczej sprawa techniczna, nie laczy go z uczuciami.
Zobacze sie z nim dopiero za miesiac, byc moze wtedy pojawia sie wyrzuty sumienia. Nie podoba mi sie, ze jestem wobec niego nie w porzadku, ale z drugiej strony gdyby mi czegos nie brakowalo w zwiazku, nigdy by do zdrady nie doszlo, a wiele razy probowalam z nim rozmawiac na temat tego, co sie miedzy nami wypala, zawsze uznawal, ze to po tylu latach po prostu normalne i nie ma co sie przejmowac. A moja frustracja rosla..
Tym bardziej mi sie nie podoba, ze do zdrady doszlo teraz, gdy nawet nie mial szans sie bronic, bo nie ma go przy mnie. Ale rowniez z drugiej strony gdyby nie trzeba bylo na nim wywierac presji, zeby laskawie zadzwonil od czasu do czasu albo odpisal na smsa, moze nie przestalabym sie czuc kochana.
On teraz czuje, ze jest miedzy nami bardzo zle i zaczal sie starac odrobine mocniej (czasem sam zaproponuje, ze zadzwoni), tylko ze mi to robi sie powoli obojetne. Boje sie calego procesu rozwodu, mysle, ze jak go zobacze, moze mi serce zmieknac, bo jednak bardzo go kochalam przez ostatnie 3 lata, ale to chyba normalny stres przed zerwaniem pierwszego powaznego w zyciu zwiazku?
Ten drugi za mna szaleje, mimo sporej odleglosci chcialby sprobowac byc razem, twierdzi, ze kocha. Tyle ze zwiazek zbudowany na ruinie drugiego raczej nie ma szansy na przetrwanie i z tego tez zdaje sobie sprawe. Dodam, ze nie wiedzialam wczesniej, ze jest mna az tak bardzo zauroczony. I mi tez troche zawrocil w glowie...

Zastanawiam sie, co robic. Chetnie poczytam Wasze porady, jesli ktos bedzie na tyle mily, zeby przeczytac mojego przydlugiego posta i jeszcze go skomentowac;)

Przepraszam za brak polskich znakow - przyczyna niezalezna ode mnie.

Pozdrawiam!
napisał/a: aksa 2007-09-22 02:02
chyba nie ma co tu komentowac. sama wszystko tlumaczysz i doskonale zdajesz sobie sprawe z czynow.Z reszta wydaje mi sie ,ze do zdrady tez dopuscilas sie swiadomie.Dziwi mnie tylko ,ze mowisz o braku poczucia winy, Sadze, ze ja masz chocby dlatego, ze od wejscia piszesz o wadach chlopaka iz gory opisujesz przyczyny dlaczego to zrobilaa, jakby sie usprawiedliwiajac.Nie wiem czy warto rezygnowac z trwalego zwiazku dla takiej znajomosci. Czy nim doszlo do zdrady, wcesniej w ogole bralas tego nowego chlopaka ,za ewentualny obiekt zainteresowan??stawialas go sobie w roli "chlopaka"? Moze jesli okazesz swojemu obecnemu troche chlodu, poczuje sie zagrozony i niepewny. Moze potrzeba mu kopa w tylek ,zeby cos zrozumial.Moze warto zebys mu pokazala ,ze budzisz zainteresowanie innych facetow, nie tylko jego.Chociaz to moze powodowac klotnie.a moze powinnas sie odwazyc kiedys powiedziec mu o zdradzie?
Wydajesz mi sie na tyle "myslaca" osoba, ze nie pojdziewsz na zywiol tylko zastanowisz sie nad tym wszystkim pare razy. zycze powodzenia i pozdrawiam
napisał/a: pieknaXczyXbestia 2007-09-22 17:48
kopa w tylek to mu wlasnie dalas...

doskonale cie rozumiem. ja bylam z moim chlopakiem 2 lata, a znamy sie jeszcze rok dluzej. tez stracil zainteresowanie moja osoba. i mimo ze tlumaczylam o co mi chodzi, prosilam - wciaz to samo. na wakacje wyjechalam za granice. moja frustracja i rozgoryczenie siegnelo zenitu. dzwonilismy do siebie, pisalismy jednak to nie bylo juz to samo. pojawialo sie "kocham" ale to bylo dla mnie za malo. zdradzilam go. i powiedzialam mu. sam zaczal sie niepokoic i zadawac pytania. nie potrafilam sklamac.

nie jestesmy juz ze soba. chociaz musze powiedziec ze kontaktu nie urwalismy. piszemy do siebie, dzwonimy, rozmawiamy na gg. planujemy spotkanie (nie mieszkamy w tej samej mejscowosci i czekamy na rozpoczecie roku akademickiego). chcemy wyjasnic sobie wszystko, zarowno przyczyny jak i skutek. chcemy sprobowac od nowa.

jezeli wciaz go kochasz i chcesz dalej z nim byc - powiedz mu. jesli wybralas tego drugiego faceta - nie mow. to jest straszny cios, straszny bol. jesli chcesz ulozyc sobie zycie z innym - nie zadawaj takiego bolu.

to oczywiscie tylko moja rada i moje zdanie. zrobisz jak chcesz. obojetnie co postanowisz - bedzie to dobra decyzja. powodzenia :)
napisał/a: kratka4 2007-09-22 22:46
Witaj
Wcale nie dziwię sie twojemu zachowaniu choc jestem przeciwniczką zdrady.Przez tych parę lat twój chłopak mógł sie czymś wykazać ,a tego nie zrobił.Sprawił,że czułas się niekochana,samotna i jemu obojętna.Decyzje musisz podjac sama,żadna z nas tego za ciebie nie zrobi.Wygląda,że ten drugi to całkiem fajny facet,przy którym czujesz sie szczęśliwa.Skoro dobrze wam razem,to nie widze przeszkód abyście byli ze sobą.Pomyśl który związek cię interesuje??Ten,w którym wieje nudą ??Czy ten który daje ci satysfakcje,spełnienie,szczęscie??Zastanów się czy warto trwać u boku kogoś,kto jest nie wie czy jest toba zainteresowany.??Wydaje mi się że tracisz czas przy nim.
pozdrawiam
napisał/a: Ciarka 2007-09-23 13:32
Nie sztuką jest odejść, bo pojawił sie ktos lepszy. A jeśli ten nowy związek sie nie sprawdzi, co wtedy?... Myslę, ze najważniejsze pytanie, jakie powinnas sobie zadać, to czy w ogóle chcesz z nim być. Czy zostałabys z nim, gdyby nie pojawił sie nikt nowy?
napisał/a: jenny 2007-09-24 20:56
Spodziewalam sie kopa w cztery litery z haslem "trzeba bylo myslec zanim sie tak wpakowalas", a tu okazuje sie, ze moj problem jest calkiem zrozumialy;)

Dzieki aksa za zwrocenie uwagi, ze chyba jednak drecza mnie wyrzuty sumienia - rzeczywiscie szukam winnych i wymowek wszedzie wokol siebie i sam fakt, ze tak robie siadczy o tym, ze nie uznaje tego, co sie zdarzylo, za normalna sytuacje. Co z kolei nie zmienia faktu, ze ponosze za swoje zachowanie pelna odpowiedzialnosc.

Piekna czy bestia i kratka - dzieki za dobre rady poparte zrozumieniem! Argumenty kratki przytacza tez ten drugi, denerwujac sie, ze skoro moj chlopak nie wykorzystal swojej szansy przez tyle lat, nie powinien dostac kolejnej bez wzgledu na to czy rzuce go dla niego, czy tez nie.

Tu dochodzimy do podstawowego pytania zadanego przez Ciarke - czy gdyby nie ten drugi, potrafilabym odejsc? Z tym moim chlopakiem jest taki problem, ze on chyba uwaza, ze skoro jestesmy razem, to juz zawsze bedziemy. Za kazdym razem gdy robilo sie miedzy nami bardzo nieciekawie (a zdarzalo sie, nigdy jednak nie tak powaznie), wsciekal sie, ze ja smiem w ogole myslec o rozstaniu. Wedlug mnie nie jestesmy w ogole dobrani - mamy zupelnie inne zainteresowania, przy czym jemu zdarzalo sie wysmiewac moje, inne poglady na prawie kazdy temat, czesto w zupelnie inny sposob chcemy spedzac wolny czas, klocimy sie nawet o takie rzeczy, jak o ktorej wstac rano jesli mamy wolny dzien. Z drugiej strony zdaje sobie sprawe, ze on bardzo chce sie dla mnie zmienic, ze wiele rzeczy juz zmienil, tylko nie wiem czy uznac za sukces to, ze moj chlopak wreszcie jak gdzies ze mna wychodzi nie udaje, ze mnie nie zna, tudziez nie opisuje mi potem ktora to z poznanych wieczorem dziewczyn chetnie by poderwal i dlaczego.

Rozumnie rzecz ujmujac, nasz zwiazek powinnien sie byl skonczyc zanim sie na dobre rozpoczal, ale kto tam sie kieruje rozumem w tych sprawach...

Co sie zas tyczy kochanka, to nie chce robic tak, ze wymieniam starego chlopaka na lepszy model - jakos nie widze szans przetrwania takiego zwiazku. Staram sie mu wytlumaczyc, ze nawet jesli rozstane sie w poprzednim, nie ma co liczyc na to, ze szybko bede szukala zastepcy.

Pytanie tylko czy chce sie rozstac z poprzednim...
napisał/a: kratka4 2007-09-24 22:09
Jenny
Nie bardzo wiem czy masz się nad czym zastanawiać choć zdaje sobie sprawe,że to twoja decycja.Napewno coś was kiedyś połączyło i wiem,że mimo wszystko ciężko jest przekreslić wszystkie lata tak nagle.Spójrz na to z innej strony.Piszesz,że kłócicie sie nawet o drobiazgi typu o której wstać rano gdy macie wolne??Nie uważasz,że to śmieszne???Wtedy spi się do woli i wstaje sie kiedy chce proste!!!Wydaje mi się ,że on chce cię trochę ograniczyć,chce aby wyszło na jego.Tylko że w związku pewne sprawy i decyzje podejmuje się razem.Powiem tak po przeczyatniu twojego posta,pomyslałam że oszalałaś tkwiąc w takim toksycznym związku.Sama jestem mezatką i mamą 2 dzieci i wiem jak to jest kiedy są kłótnie o byle co,ciche dni i takie tam.Ale nie wyobrażam sobie,żeby mój facet spędzał odzielnie urlop,chodził sam na imprezy i czepiał się bzdur.Zastnów się czy nie zmarnowałaś tych 7 lat u jego boku?Rozważ wszystkie za i przeciw.Pomyśl o ty co ci dał przez te lata wasz związek,czy byłaś szczęsliwa??Potem już powinnaś sama wiedzieć czy to ten z którym chcesz spędzic resztę życia czy nie??Wiem ze będzie cięzko bo w głębi serca napewno coś tam jeszcze zostaje co da sie miło wspominać,ale przeczytaj swój post sama i pomysl co byś mi napisała gdybym to ja napisała??Wydaje mi się że nie masz czego żałować bo facet powinien dawać miłość,poczucie bezpieczeństwa,i być przy tobie.Twoja decezja -twoje zycie
Trzymam kciuki i pozdrawiam
napisał/a: Ciarka 2007-09-26 12:33
kratka napisal(a):Jenny
Piszesz,że kłócicie sie nawet o drobiazgi typu o której wstać rano gdy macie wolne??Nie uważasz,że to śmieszne???Wtedy spi się do woli i wstaje sie kiedy chce proste!!!

Kratka, to jest oczywiste tylko dla normalnych, zdrowych ludzi. Ty np. mogłabyś być moim mężem i świetnie byśmy się dogadały :D ale osoby tak toksyczne, jak partner Jenny potrafią Ci wmawiać, że każdy Twój krok to błąd, że wszystko robisz źle, że w niczym nie masz racji itd itp... Aż w końcu głupiejesz i wstajesz w wolny dizeń o tej godzinie, o ktorej on ci każe :eek:
napisał/a: jenny 2007-09-26 17:16
Jestem w szoku. W rzeczywistosci dopiero jak sie przeleje mysli na papier (tudziez monitor), odlozy na kilka dni i spojrzy na to chociaz troche z boku wychodzi, ze od 3 lat gnije sobie w zwiazku, ktoremu poswiecam sie calkowicie, nie dostajac wiele w zamian.
On teraz znowu twierdzi, ze kocha, ze sie poprawi, ze wszystko bedzie dobrze jak sie znowu zobaczymy itd itp. A jeszcze pare dni temu przez telefon slyszalam, ze to normalne, ze on teraz nie czuje, zeby mnie kochal, bo przeciez mnie nie widzial od tylu miesiecy, a skoro teraz tego nie czuje, to nie bedzie mi o tym pisal przeciez. No jakie to oczywiste.
Uwielbiam te jego szczere wypowiedzi. Az mi sie cieplo na sercu robi, jak slysze, ze po 3 latach to tez normalne, ze nie jestem juz dla niego tak akrakcyjna, jak kiedys, ale oczywiscie pociagam go dalej, tylko jakos ogolem mu sie seksu odechcialo. A na dowod znajduje kolekcje bardzo ciekawych filmow z jeszcze ciekawszymi paniami, ogladanych bynajmniej nie ze mna, upchnieta gdzies miedzy szpargalami.
Fakt faktem, po awanturze kolekcje wyrzucil.
On sie rzeczywiscie potrafi starac, ale tylko po wielkich karkolomnych awanturach, po ktorych i tak nie rozumie dlaczego ja moge przestac chciec z nim byc przez taka drobnostke. Nie dociera, ze tych drobnostek jest po prostu za duzo i w calosci tworza obraz beznadziejnego przypadku wielkiego dziecka, ktoremu bardziej potrzebna jest mamusia, niz dziewczyna czy kochanka. Nawet jak dochodzimy do jakiegos porozumienia, to po pol roku okazuje sie, ze on o nim w ogole nie pamieta!
Z drugiej strony, moze mi ktos podpowie, czy jak macie sprzeczke z facetem/mezem/partnerem/chlopakiem - zalozmy, ze zrobil cos glupiego, Wam sie to nie spodobalo i on wie, ze to jego wina - po niej powiedzmy jest wszystko ok, potem okazuje sie, ze zrobil to znowu, i znowu, i znowu... to po jakims czasie klotnia jest o ten jeden ostatni incydent, czy tez macie prawo wsciec sie o caloksztalt jego zachowania w tym temacie? Bo moj uwaza na przyklad, ze jak od 3 lat wyklocam sie, ze wykazuje mi malo zainteresowania, to i tak mam prawo miec pretensje tylko o ostatni incydent, czyli w tym przypadku olanie mnie po wyjezdzie na wakacje, a reszty nie powinnam mu teraz wypominac.

Skladam holdy dzienkczynne wynalazcy forum - mozna sie wygadac, kto nie chce, nie musi czytac, a jak widac znajduje sie kilka przytomnie myslacych osob sluzacych rada. Dzieki Wam ogromne!
napisał/a: whitegrapes 2007-09-26 18:15
wiesz co wiem co czujesz, sama ostatnio miala z takim traktowaniiem doczynienia, potwornie cos takiego uwiera i szczerze mowiac nie dziwie ci sie ze go zdradzilas...tylko czegos tu nie rozumiem piszesz ze mieszkacie razem, ale nie widzieliscie sie kilka miesiecy??/
Mowi ze sie poprawi, sprawdz to jesli rzeczywiscie zmieni swoje postepowanie, moze nie warto tych trzech lat przekreslac. Moze warto dac mu szanse, ale tylko jesli go kochasz bo jesli nie to daj sobie spokoj i moze sproboj z tym drugim..Ja na twoim sprobowalabym na nowo, ale teraz na innych zasadach...mianowicie badz jego zwierciadlem, postepuj tak jak on wczesniej, traktuj go tak jak on ciebie traktowal, nie pisz, nie dzwon niech to on zacznie sie starac niech pokaze ze rzeczywiscie mu na tobie zalezy. Wydaje mi sie ze popelnilas ten sam blad co ja, czyli dalas facetowi do zrozumienia , ze nie wazny jaki bedzie to i tak go nie zostawisz , poprostu pczul sie zbyt pewnie, a w tym wszystkim chodzi o to zeby gonic kroliczka i to ty masz byc tym kroliczkiem pozdro
napisał/a: jenny 2007-09-26 19:11
Dzieki za rade:)
Nie widzielismy sie od konca czerwca, bo, jak pisalam w pierwszym poscie, wakacje spedzamy osobno. On twierdzi, ze to tylko przez odleglosc miedzy nami sie popsulo, ja z kolei zauwazam, ze widocznie kocha mnie jak jestem przy nim tylko dlatego, ze mu tak po prostu wygodnie, skoro jak tylko nie widzimy sie przez jakis czas nie chce mu sie nawet zadzwonic.
Tez nie rozumiem - wedlug niego moglibysmy nawet nie utrzymywac kontaktu przez te prawie 5 miesiecy, ile sie mamy nie widziec, a po powrocie wszystko mialoby byc dobrze. Moze mi ktos wytlumaczyc, jak mozna sie nie czuc olana, jesli koles nie chce sie kontaktowac przez prawie pol roku, bo nie odczuwa takiej potrzeby? W dodatku mowi to wprost?
Z kolei jak mu napisalam po prawie poltora miasiaca takiego olania, ze w takim razie do zobaczenia w domu i ze jak sie zobaczymy zdecydujemy czy nas cokolwiek laczy, a poki co niech nie dzwoni i odzywa sie tylko, jak ma taka potrzebe, to sie swiecie obrazil! Bo wedlug niego zabrzmialo to, jakby po powrocie nie mial juz u mnie szans. Nie, naprawde?!
W koncu malo wiele doszlismy do porozumienia, jak czesto mamy do siebie dzwonic itd itp, ale nie moge przelknac tego, ze jakbym mu nie kazala, to by nie dzwonil wcale.
W zasadzie teraz odwrocily sie role - jak na poczatku wyjazdu bardzo tesknilam, a on sie tak zachlysnal wolnoscia, ze o mnie po prostu zapomnial, tak teraz ja w zasadzie nie czuje potrzeby kontaktu, a on od czasu do czasu sam z siebie napisze, co mozna uznac za sukces.
Nie umiem tak do konca byc jego zwierciadlem. Nie umiem powiedziec najblizszej osobie, ze jak czuje sie niekochana, to jej wlasny problem, nie umiem powiedziec, ze jest smieszny ze swoimi problemami, nie umiem byc zazdrosna o jego sukcesy, zamiast sie z nich cieszyc, nie umiem mu powiedziec w twarz, ze jesli bedzie kiedys zarabial wiecej ode mnie, to odejde. Paru innych rzeczy tez nie umiem...
On chce sie zmienic. Tylko zastanawia mnie po co - gdzies pewnie jest dziewczyna, ktorej takie traktowanie nie bedzie przeszkadzalo, bedzie sie cieszyla z wolnosci i swobody, jaki jej brak zainteresowania ze strony faceta bedzie przysparzalo, nie bedzie potrzebowala tyle czulosci i beda ze soba szczesliwi.
Uslyszala kiedys ktoras z Was, kiedy wstawaliscie z lozka ze swoim ukochanym kolo poludnia, bo cale rano sie kochaliscie, ze zmarnowaliscie caly poranek??
Jesli mielibysmy dalej byc razem to tylko i wylacznie na nowych zasadach, ale co z tego, jesli on po kilku tygodniach znowu poczuje sie pewnie (tym pewniej, ze w koncu dostal kolejna szanse, wiec na pewno nie bylo tak zle) i wszystko powtorzy sie od nowa. Nie da sie nauczyc czlowieka zainteresowania druga osoba, jesli sam go nie odczuwa. A na powolne kroczek po kroczku juz nie mam sily...
napisał/a: whitegrapes 2007-09-27 13:13
to juz nie wiem co ci poradzic, a w jakim on jest wieku???????????jedyne co moge ci zaproponowac to tarot, moge wam rozlozyc uklad partnerski i powiem ci co karty mowia,ludzie czasem sa w szkoku, nie jedna osoba juz plakala, moze to byc szok dla ciebie ale musze miec twoja zgode , moze dowiesz sie czegos co pozwoli ci podjac decyzje