zdradzilam

napisał/a: kratka4 2007-09-27 21:42
Jenny
Kurcze wydaje mi się że juz 3 lata przy nim masz wyjete z życiorysu nie daj się zwariować.Jesteś pewnie młoda więc ta prawdziwa miłość jeszcze przed tobą.Każdy facet cieszyłby się spędzając poranek w łózku z ukochaną.A twój co???zmarnował poranek????żenada.Zmarnował ci życie,tak by mu powiedziała.Traktuje cię jak przystań do której po roku jak marynarz może dobić??Miłość polega na czym innym,o czy on sie jeszcze nie dowiedział.jeśli chodzi o moją opinię na temat tego "chorego"związku to pokazałbym mu drzwi i zaczęła zyć bez żadnych ograniczeń.Po to jest młodośc żeby ją potem wspominać.Facet jest bardzo pewny siebie.Po co siedzi z tobą i przez kilka miesięcy nie odzywa się jakbyś w ogóle go nie obchodziła.Napewno nie jego w zyciu szukałaś Jenny.Jest ktoś ci pisany i jestem pewna że zycie ułozysz sobie tak aby dwie strony były szczęśliwe,czego ci bardzo życzę
pozdrawiam
napisał/a: Ciarka 2007-09-28 12:20
Jenny, to nie jest normalne, że jak się jest daleko, to sie nie czuje milości i dlatego nie ma potrzeby kontaktu. Powinno być wręcz przeciwnie! Również nie jest normalne nazwanie upojnego poranku stratą czasu. Kolejną nienormalną sprawa jest twierdzenie, że po trzech latach związku uczucia słabną... To co się z nimi stanie za 10 lat? Jenny, twój facet może cie i kocha, ale ma na pewno poważne problemy emocjonalne, wydaje mi się, że nie potrafi być z kimś blisko, nie potrafi budować trwałych więzi. Życie z kims takim to cholernie ciężka sprawa...
napisał/a: jenny 2007-10-06 16:25
Dzięki za wszystkie słowa otuchy!
Teraz żałuję, że z 2 miesiące temu nie znalazłam w sobie tyle siły, żeby zacząć go olewać dokładnie tak jak on mnie - gdy mi już przestało zależeć na byciu z nim, nawet przestałam już być na niego zła, po prostu dotarło do mnie, że to się nie uda, że nie ma sensu tak się wzajemnie frustrować, właśnie teraz on zaczął się starać tak, jak go o to błagałam od początku wyjazdu - chce dzwonić codziennie, pisze słodkie smski na dobranoc, jeśli ma obawę, że jestem nie w humorze, chce dzwonić mnie rozbawiać itd itp.
Jak widać, jak chce, to potrafi;)
Mam nadzieję, że się nie pozabijamy po jego powrocie i że uda nam się jakoś ułożyć sobie życie obok siebie.
napisał/a: aksa 2007-10-11 19:59
hmm nie wiem czy whitegrapes ma racje co do tego zwierciadla. To nie pomoze a pogorszy, bedziecie sie tak licytowac jak niedorozwinieci. Fakt faktem, dobrze by bylo gdybys na jakis czas po prostu o nim nie myslala.dzwoni, niech sobie dzwoni. Skoro on nie wklada w to zadnych emocji ty tez nie powinnas.A gadanie, ze sie zmieni....To tylko gadanie.Dalej piszesz, ze wielokrotnie skladal takie obietnice, a i tak robil swoje. Nie wiem co nim kieruje, moze czuje sie od ciebie gorszy i na sile stara sie miec nad tobą wladze i kontrole, tylko po to zeby czuc sie pewniej i troche sie dowartosciowac. Wiem ze to trudne ale ja bym zrobila wszystko zeby takie jego zachowanie splywalo po mnie jak po kaczce. W ogole chyba najlepiej by bylo gdybys na jakis czas olala obu tych kolesi i zabawila sie jak za dobrych lat wychodzac gdzies ze znajomymi i odrywajac sie od tego smietnika (nie obrazajac nikogo).To chyba najlepszy sposob na zdystansowanie sie i popatrzenie na to z jakiejs odleglosci. Gdybys decydowala sie gdzies wyjsc, to nie bierz telefonu, nie ryzykuj ze w jakiejs chwili jeden albo drugi zepsuja ci humor.
Zwrocilam tez uwage na to ze b. malo piszesz na temat swojego "nowego".. czy to oznaka tego, ze tak malo cie on interesuje??
jedyna rada jaka moge dac to dystans..tylko on cie uspokoi.
Pozdrawiam serdecznie
napisał/a: jenny 2007-10-12 20:39
I to jest dokładnie to, co planuję zrobić aksa!;)
Mały szkopół polega na tym, że mój chłopak jeszcze nie wrócił z wakacji, a jak wróci, to nadal będziemy przynajmiej przez jakiś czas mieszkali razem, a trochę trudno nie przejmować się zgryźliwościami czy posępnym widokiem dawniej ukochanej osoby, ale dam z siebie wszystko!
On nadal nie wierzy, że ja go mogę mieć na poważnie dość. Co lepsze, przestałam sie do niego odzywać sama z siebie, czasem odbiorę telefon jak dzwoni, ale z premedytacją nie odpisuję na rzadkie smsy i nie inicjuję kontaktu - on myśli, że dlatego, że wreszcie mi przeszło i że wszystko w takim razie idzie ku lepszemu!
To już nawet nie chodzi o to, jaki on jest zły i niedobry, że mnie tak olewa - po prostu mamy wybitnie rożne oczekiwania wobec związku z drugą osobą i wydaje mi się, że nie da się tego w żaden sposób połączyć.
Tak naprawdę sama siebie próbuję trochę za pomocą tego forum przekonać do podjęcia ostatecznej decyzji..
Ten drugi najchętniej widziałby mnie już przy swoim boku, o co bardzo usilnie zabiega. Kochany jest, ale nie chcę się na razie w nic nowego pakować - i przez to, że w zasadzie sprawa z moim chłopakiem wciąż nie została jeszcze do końca rozwiązana, i przez to, że jak już będzie potrzebuję czasu na złapanie oddechu. Nie mieszkamy w tych samych miastach ani się nie widujemy.

To jest niesamowite, jak wiele oczywistych spraw się rozjaśnia, kiedy ktoś je nazwie wprost - piszesz, że wygląda na to, jakby on się czuł ode mnie gorszy i przez to próbował mnie ciągle sprowadzać do parteru. Teraz widzę, ze dokładnie tak jest! Wystarczyło, że mój książę z bajki zniknął na kilka miesięcy, a tu nagle okazuje się, że taki z niego książę, jak ze mnie boski rumak - ogranicza mnie na każdym kroku, wszystko, co robię, jest z zasady be, ewentualnie jest mu całkowicie obojętne, łączy nas jedynie to, że mieszkamy razem, bo jak widać kilka miesięcy zupełnie bez kontaktu zupełnie by mu nie przeszkadzało. W dodatku kocha "z przerwami", co według niego jest jak najbardziej normalne i ma mnóstwo kompleksów, które na mnie odreagowuje. W czasie związku z nim moje własne kompleksy zaczęły żyć własnym życiem karmione przez jego fantastycze uwagi (no co ja mam o sobie myśleć jako o kochance, skoro mój facet wspomniany juz poranek ze mną nazywa straconym?! mnóstwo takich tekstów było na różne tematy), do tego zaczęłam zamykać się w sobie i unikać ludzi (zgadnijcie czemu nie mam sie komu wygadać.. ok, cenię też sobie anonimowość forum, nie chciałabym, żeby wspólni znajomi dowiadywali się pokątnie naszych szczegółów życia, ale z drugiej strony mam ciągłe poczucie, że nikogo nie obchodzi, co ja mówię, że lepiej siedzieć cicho. i tak sobie myślę, że pamiętam skąd ono mi się wzięło..).

Mogłabym tak marudzić bez końca!;) Może chociaż ku prestrodze kilku czytających...

To ja idę się bawić;) Pozdrawiam!
napisał/a: aksa 2007-10-16 02:24
Ciesze sie, ze tak uwazasz. Nie chce go oceniac, pisze po swoim przypadku, kiedy to moj zakompleksiony ex widzac, ze coraz gorzej nam sie uklada, desperacko i bezsensownie łapał sie kazdego sposobu na zatrzymanie mnie.Miedzy innymi zakazywal mi wychodzenia ze znajomymi, rozmawiania z nimi na gg pod jego nieobecnosc...i wiele innych. Na nic mu to jednak nie przyszlo, choc czasem zal mi chlopaka :)
napisał/a: otylia3 2007-10-21 19:08
ja jestem mezatka 8 lat mój maz tez zbytnio nie interesuje sie moja osoba choc baardzo rozkwita przy innych kobietach wiesz niezałuj tego co zrobiłas i badz szczesliwa tego ci zycze napewno zasługujesz nato ja mam dwoje dzieci a ostatnio zaczełam prace i ten zachwyt innych facetów moja osoba wyrabia wemnie brak wspólczucia dla meza zastanawiam sie nad skokiem w bok tak oby sie pocieszyc bo ile mozna czekac az maz łaskawie sie mna zainteresuje powodzenia malenka baw sie dobrze
napisał/a: karlitos 2007-10-22 14:06
wiem co czujesz!tez tak mialam pare miesiecy temu ze maz mnie totalnie olewal i kiedy zaczelam sie z kims spotykac nagle sobie przypomnial ze ja istnieje,troche za puzno bo ja sie zakochalam i kocham tego chlopaka nadal problem polega na tym ze nie odeszlam od meza bo grozi ze sie zabije.
napisał/a: jenny 2007-11-03 23:57
Wiecie, co sie okazało?
Mój chłopak się zakochał! Nagle wszystkie jego słowa o tym, że kocha się zawsze z przerwami, o tym, że jak mnie nie widzi, to nie czuje, żeby mnie kochał, o tym, że łatwiej jest kontunuować dalej nasz związek niż walczyć o nowy, nabierają zupełnie nowego sensu! Poznał w wakacje jakąś litwinkę, nie może z nią teraz być, więc wraca do mnie, twierdząc, że kocha, ale tak naprawdę kocha ją!
Nie, nie wrócił jeszcze. Straciłam do niego zaufanie i przejrzałam jego korespondencję mailową. Wie, ze znam hasło, chyba nie sądził, że się do tego posunę.
Nie rozumiem tylko jednego - skoro mu tak bardzo na mnie nie zależy, czemu czasem udaje, że jeso odwrotnie? Czemu cham jeden nie przyzna się do tego, że ma inną i woli być z nią?!
Stałam się przy nim wrakiem człowieka. W środę wraca z wakacji (w mailach do znajomych pisze, że nie chce wracać do domu, ale nie ma innego wyjścia), a ja mam przede wszystkim wielki żal właśnie o to - że stałam sie przy nim cicha i ponura, podczas gdy jemu wystarczyło kilka nowych koleżanek i już bawi się w kasanowę.
Nienawidzę go. Gdybym go teraz zobaczyła, wydrapałabym oczy. Dobrze, że nie ma mnie w tej chwili w naszym wspólnym domu, bo pewnie zabrałabym się za niszczenie jego rzeczy.
Ale to wszystko znaczy, że go ciągle kocham.
Do środy muszę jakoś przetrzymać. W środę każę mu się wyprowadzić.
Jak mogłam być tak głupia, żeby zaufać??
napisał/a: Ciarka 2007-11-04 11:30
Jestem w szoku!!! Tak to jest, Ty Jenny masz moralne dylematy, a w tym czasie twój ukochany robi cie w bambuko na całej linii... jak to:on do ciebie wraca, bo nie moze byc na razie z tamtą?! Co za ....... brak słów!!! Mam nadzieje, ze nie zabraknie ci odwagi, żeby zrobic to, o czym piszesz......
napisał/a: jenny 2007-11-04 13:12
Też mam taką nadzieję...
Ale jestem zła na siebie! Co innego, jak się tylko domyślasz, co innego, jak już się wie. I nic tu nie zmienia to, że sama też nie byłam do końca fair.
Okazuje się, że wszystki moje miłe smsy, które pisałam mu przez pierwszy miesiąc rozłąki, po prostu trafiały w ścianę - on miał lepsze zajęcia. Kurde, jak to jest, że facet jak nie kłamie, to nie żyje?! Nie należę do tych hiper zazdrosnych, które na samą myśl, że ich facet jest sam na imprezie, wariują i robią awantury, on o tym wie. Gdyby mi tylko opowiadał cokolwiek, nie straciłabym zaufania. Ale była cisza, lawirowanie, zmiana tematu, nigdy żadnych szczegółów.
Wczoraj napisałam mu w smsie, że wiem. Nie odpowiedział.
Daję sobie 2 tygodnie na odreagowanie - mogę marudzić, płakać, wsciekać się i wymagać od innych wyrozumiałości. On wraca za 3 dni, wtedy zacznie się piekło, ale mam nadzieję, że rozstaniemy się jak cywilizowani ludzie.
Po 2 tygodniach nie chcę słyszeć jego imienia.
Czuję, że to będzie najlepsza decyzja w moim życiu.

Taka mała apelacja do dziewczyn, które na początku studiów chcę zamieszkać z facetem - nie warto! Młodość jest po to, żeby się bawić życiem, a nie na zabawę w dom, na to przyjdzie czas później. Teraz mam problem, bo mieszkanie jest moje, więc muszę go jakoś skutecznie i szybko wyrzucić - i po co mi te nerwy?
napisał/a: Ciarka 2007-11-06 17:39
Ciekawe co oznacza to milczenie z jego strony...