Zdradzona po 7 miesiacach malzenstwa.

napisał/a: ANNA67 2007-11-22 23:43
Dzięki Hania.Mój zdradził fizycznie. Wybaczyłam. Tez dojrzeliśmy. Mam pytanie jak długo przemyśliwałś to co się stało? Ja jestem 3 miesiące "po" i jak narzie najbardzej dobijam sibie sama.
napisał/a: Hania9 2007-11-23 09:01
ANNA67 napisal(a):Dzięki Hania.Mój zdradził fizycznie. Wybaczyłam. Tez dojrzeliśmy. Mam pytanie jak długo przemyśliwałś to co się stało? Ja jestem 3 miesiące "po" i jak narzie najbardzej dobijam sibie sama.


Dla sprostowania - w naszym związku to ja zdradziłam...

Mogę powiedzieć Ci jedno, i może zabrzmi to żałośnie, ale dla mnie to był również ciężki okres! Nie jest tak, że się zdradza i życie "po" jest cudowne, spokojne, pełne optymizmu! Jest na odwrót!
W naszym związku to On miał więcej oleju w głowie, a ja biłam się ze sobą wspominając czasu kiedy byliśmy razem uśmiechnięci, radośni, itd. Było mi bardzo ciężko, bo byłam świadoma tego, że bardzo skrzywdziłam osobę, która ufała mi, pokładała we mnie nadzieje, planowała ze mną przyszłość! Nie mogłam się zupełnie pozbierać (włosy mi wypadały z nerwów, nabawiłam się arytmii - ale to nie jest teraz ważne).

Ale przyszedł taki moment, że przejrzałam na oczy, otrzepałam się z piachu, i zawalczyłam o jego uczucia na nowo!
Nie wiem co pomogło nam w odbudowaniu NAS! Bóg? Nasza siła? Prawdziwa miłość?

A jak jest teraz? Może sie powtórzę, ale nie rozmawiamy o tym co było, nawet nie wspominamy! Kiedy się zeszliśmy, on zupełnie nie chciał na ten temat rozmawiać, chociaż ja chciałam się oczyścić! Doszłam do wniosku, że definitywnie zamknął ten etap naszego życia, nie ma go.
Czasami tak szybko i z znienacka pojawiają się wspomnienia z tamtego okresu, i aż mnie dreszcz przechodzi, ale zaraz myślę: nad czym mam się zastanawiać! Liczy się tu i teraz!

Wiesz, chyba trzeba zamknąć tamte drzwi, i silnie postanowić nie odwracać się! Zaufanie na pewno wróci, kiedy minie więcej czasu!
napisał/a: ania333 2007-11-23 09:17
Haniu, zazdroszczę Ci. Ja też kiedyś, dawno, dawno temu zdradziłam. Myślałam, że mąz wybaczył, bo już było dobrze. Niestety, gdy się pojawiła "ona", zostawił mnie, wszystko wypomniał i powiedział, że to ja jestem winna, że nie moge miec pretensji. Koniec końców, on jest z kochanką już 3 lata. A ja cierpię. Kocham go, ale, niestety, on nigdy nie wróci.
napisał/a: Hania9 2007-11-23 09:28
ania333@ napisal(a):Haniu, zazdroszczę Ci. Ja też kiedyś, dawno, dawno temu zdradziłam. Myślałam, że mąz wybaczył, bo już było dobrze. Niestety, gdy się pojawiła "ona", zostawił mnie, wszystko wypomniał i powiedział, że to ja jestem winna, że nie moge miec pretensji. Koniec końców, on jest z kochanką już 3 lata. A ja cierpię. Kocham go, ale, niestety, on nigdy nie wróci.



Przykro mi! Nie wiem co powiedzieć! Trudno jest wybaczyć, ale jak się kogoś na prawdę kocha to przecież można zwalczyć ból, upokorzenie, odzyskać zaufanie! Trzeba tylko chcieć... :o
napisał/a: Mari 2007-11-23 18:33
Haniu,
Twoje słowa dodają otuchy niejednej z nas, mogę je potwierdzić z całą stanowczością.

przesyłam buziaki ;)
napisał/a: lawa 2007-12-21 21:45
Czesc kobietki :)
Czytam tak te wasze posty o tym, ze trzeba wybaczac, ze trzeba walczyc o uczucie wiec postanowilam opowiedzec wam cos co sie wydarzylo w zyciu mojej przyjaciolki, tkora tak jak wy postanowila walczyc i co ja spotkalo w rezultacie tego, ale od poczatku...
Byli od pocztku udanym, kochajacym sie malzenstwem. Obojgu kariera zawodowa kwitla powoli. Pojawilo sie pierwsze dziecko, a za pare lat drugie i kiedy jej sie wyawalo ze jest im cudownie nagle dostala cios w samo serce-Zdrada. Placz, bezradnosc a tu calkiem malutkie dzieci, a on ja zdradza i to z kim?... z najlepsza przyjaciolka. Pomyslala, wybaczy (bo on mowi, ze kocha ,ze dzieci sa najwazniejsze, ze bedzie najlepszym ojcem i mezem).Znow jest niby wszystko dobrze. Dzieci prawie dorosle oni sami dorobili sie powaznych stanowisk w pracy, wakacje zawsze za granica i wogole wydawac sie moze, ze nic juz im do szczescia nie brakuje.Ktoregos dnia dzwoni kobieta przedstawia sie i prosi o spotkanie.Wiecie kim ona jest? a nastepna kochanka jej meza tylko, ze teraz jak sie okazuje ten romans trwa kilka lat a nie jak tamten pare tygodni. Ta pani na dodatek przynosi jej pamietniki jakie pisala kiedy spotykala sie z jej mezem.!!!!!!!!!!!!Opisala w nich wszystkie najintymniejsze szczegoly. Mozecie sobie wyobrazic ja sie wtedy czula moja przyjaciolka?TAK JAKBY DOSTALA W TWARZ NIE TYLKO OD SWEGO MEZA, ALE I OD KOCHANKI.Najzalosniejsze w tym to, ze on znow blaga o wybaczenie kupil tak drogi prezent dziewczyny, ze mnie az zamorowalo jak to zobaczylam. Ona nie odeszla od niego. Nadal z nim jest ale jak mowi nie wie dlaczego, narazie wszystko probuje sobie ulozyc ale nie z nim. Sa nadal malzenswem, ale ona powiedziala juz mu nie ufa i czuje wstet do niego, ale i do siebie bo o ile z przelotna zdrada dalo sie zyc o tyle z tak dlugim romansem NIE.Dzieci tez wiedza, ze ta rodzina istnieje, ale tylko na papierze
napisał/a: Ciarka 2007-12-22 17:42
Wiecie co wydaje mi sie najgorsze w tej sytuacji? Że taka kobieta przychodzi do nas i mówi o naszym mężczyźnie jak o swoim. Nam sie wydaje, ze to my mamy wieksze prawa, bo jesteśmy zonami, matkami, mamy rodzine, ale tak naprawde musimy wziąć pod uwagę to, że taki związek, to nie był jednorazowy wyskok, to nie był nawet przelotny romans, to byl prawdziwy,pełnoprawny związek, pełen obietnic, wspólnych chwil, wyznań i planów. Tak naprawde ta druga upomina sie o swoje i ma do tego pełne prawo, bo nasz mężczyzna skladal jej deklaracje, ktorych spełnienia teraz sie domaga, oddał jej swoje serce i ciało. a teraz waży sie decyzja, czy oddac jej równiez swe życie...Przeszłam przez to równiez z "najbliższa przyjaciółką", więc wiem o czym piszesz Lawo...
napisał/a: zawe 2007-12-24 17:18
ja przeżyłam jedną zdradę - ale nie taką jak tu piszecie. Bardziej zdradę emocjonalną. Wiem jedno, kolejnego zawodu nie wybaczę, bo wiem, że wówczas On pomyśli, że tak będzie za każdym razem...Nie chce też przechodzić mordęgi jaką jest myślenie o tym każdego dnia...kiedy w cale nie chcesz by Cię dotykał. Jesli bym z nim została sprawiłabym mu piekło na ziemi,nie przetrwałby i pewnie sam by odszedł...ale jeśli bylibyśmy po ślubie, to odpowiednie konsekwencje by były. Bo ja nie jestem zabawka, którą się odkłada na pułkę.
napisał/a: lawa 2007-12-25 22:43
Witaj zawe bardzo podoba mi sie twoj sposob myslenia, ale szkoda, ze wciaz jest takich kobiet brdzo malo, byc moze dlatego, ze jak to ktos juz kiedys napisal "kobiety kochaja cierpiec". Tak drogie panie taka jest prawda. Pomyslcie, czy nie latwiej zdrade tlumaczyc, ze zostajecie dla dobra dzieci (bo sa male, bo musza miec ojca itd) , zostajecie bo kochacie (coz pewnie tak, ale wasz maz tez kocha tylko, ze kilka kobiet taki jest to mezczyzna o wielkim sercu, ktory pomiesci jeszcze niejedna milosc), zostajecie bo chcecie dac jeszcze jedna szanse ( i dajecie szanse, ale moze na kolejny romansik jak nie teraz to za parenascie lat) i wreszczie zostajecie bo zawsze to latwiej pokazywac rodzinie, znajomym i wogole wszystkim wokol jakie to jestescie nieszczesliwe. Szkoda tylko, ze zadko ktora ma na tyle odwagi, aby kopnac tego pseudo meza w tylek i zacza zyc tak jak naprawde na to zasluzycie. Faktem jest, ze nie jest to latwa droga, a przynajmniej na pocztku, ze przeraza was mysl, ze teraz same o sobie i wszystkim co was dotyczy tylko wy decydujecie, ale te nagatywne emocje mina i potem bedzie juz tylko lepiej.
napisał/a: dziewczyneczka08 2007-12-26 00:05
trudno jest dokonywać zmian w swoim życiu...
Jeżeli pomimo prób nic już się nie da naprawić, są one konieczne
napisał/a: anika86 2007-12-26 15:59
napisal(a):

Bardzo Wam współczuję dziewczyny. Ja zostałam w pewnym sensie zdradzona bo na moich oczach mój narzeczony bezczelnie obacywał("gilał") inne dziewczyny na co one zareagowały w końcu wzajemnością, także moja, już była, "najlepsza przyjaciółka".To było 3 miesiące temu, ciężko było mi się pozbierać, wiele razy po tym zastanawiałam się czy z nim nie zerwać, ale powoli staję na nogi i odzyskuję siły. Gdy tej "najlepszej przyjaciółce" mówiłam jak bardzo mnie to wszytsko boli rzuciła "dla NAS wszystkich to były tylko wygłupy". Poczułam się jakby mi wbijała nóż w plecy. Zostałam "zdradzona" nie tylko przez faceta, dla którego wtedy zrobiłabym wszystko, ale także przez najbliższą mi przyjaciółkę. Mój facet w końcu zrozumiał że nie zniosę tego więcej i w razie takiej sytuacji byłabym w stanie go rzucić. Powoli odbudowuje się moje zaufanie bo wiem że zrozumiał to że sprawił mi taki ból.Nie jestem w stanie wyobrazic sobie co bym czuła gdyby on z jakąś laską robił coś więcej. Dlatego podziwiam Was jeśli macie na tyle siły żeby sie podnieść po czymś takim.
napisał/a: Ciarka 2007-12-26 18:58
No podnieść się jest ciężko, ja wciąż mam wrażenie, ze na razie to sie raczej czołgam niz podnoszę................