Zdradzony mąż - dziecko kochanka

napisał/a: urk 2008-12-11 15:33
Znajac swoja psychikę, nie doswiadczona na szczeście w taki sposób, wiem że dla dobra dziecka nie podjałbym sie jego wychowania. Nie chodzi tu o jakakolwiek przemoc czy cos takiego ale wiem że takie dziecko, pomimo że jest całkowicie bez winy, nie dostałoby ode mnie dostatecznej porcji uczuc ojcowskich. a pewnie gdzieś w przyszłości mógłbym wypomniec mu albo on mi ze nie jestesmy tak naprawde rodziną. Powaznie rozwazałbym odejście.
napisał/a: ~gość 2008-12-13 05:25
Mam kolejny cytacik - tym razem od "kukułczego" dziecka.
Treść jest porażająca. Córeczka usprawiedliwia mamusię, że puściła się z kochankiem - chęcią poznawania czegoś nowego
Mamusia wyznała prawdę mężowi odczekując aż mąż nawiąże dobre relacje z dzieckiem.
Cały ciężar tak trudnej sytuacji zrzuciła na męża.

A teraz córeczka jeździ sobie do biologicznego tatusia, tego, który uciekł na wieść o ciąży - jaka ona jest szczęśliwa. A czy ona myśli co przeżywa jej ojciec prawny ? Jakie są Jego uczucia ?
Teraz po 22 latach życia ( zapewne facet ma niecałe 50 lat ), córeczka akceptuje fakt zdrady żony, przebywa u ojca biologicznego, a on ( mąż niewiernej żony ) może uznać życie za zmarnowane.


http://rozmowy.onet.pl/1,34,8,4481007,102619465,223958,500,for.html
Otoz 22 lata temu moja mama wyszla za maz. byla bardzo mloda bo miala zaledwie 17 lat. pobrali sie z milosci. Jednak mlodosc polega na checi poznawania czegos nowego wiec po 2 latach malzenstwa mama dokonala zdrady i zaszla w ciaze. wiedziala ze jest to dziecko jej kochanka. Gdy sie dowiedzial, wyjechal w2 glab polski, poprostu uciekl. Zostala sama. Bala sie mezowi powiedziec prawde. Walczyla ze soba przez 6 lat. Po tym czasie odwazyla sie powiedziec prawde. Tato byl w szoku. Mama pomimo tego ze go kochala powiedziala ze moze odejsc z dzieckiem czyli ze mna. Po kilku dniach przemyslen doszedl do wniosku ze bardzo nas kocha i nie chce byc sam. Dzisiaj mam 21 lat i kochajacych rodzicow bez ktorych nie moglabym zyc. Odnalazlam swojego biologicznego ojca za pomoca rodzicow gdy mialam 16 lat. Obecnie jestem u niego za granica by potrenowac jezyk. Wybaczylam calej trojce za to ze do 13 roku wychowywali mnie w klamstwie, choc nie powiem, bylo ciezko. Dzisiaj z czystym sumieniem moge powiedziec ze mam najwspanialszych dwoch ojcow na swiecie i ukochana mame ktora przezwyciezyla wszystko. Niki zycze ci tego samego rozwiazania sprawy. A dla tych ktorzy twierdza ze klamstwo jest niewybaczalne jestem czystym dowodem ze to NIEPRAWDA. Nie osadzajcie zbyt wczesnie, bo sami nie wiecie co moze wam los przyniesc. Goraco caluje. Glowa do gory!!!!!!
napisał/a: tomek_231 2008-12-13 09:08
Jaki lejbik-taka dziurka, jaka matka-taka córka...
napisał/a: timon1 2008-12-13 11:23
onomatopeja12345, Ty masz zawsze hardcorowe przykłady
Wszedłem w ten link co zostawiłaś i też jedna wypowiedź tam mnie rozwaliła.
To co prawda nie jest żadne dziecko kochanka, więc będzie lekkie odejście od tematu, ale...
Zobaczcie sami.

"Powiedzcie co mam zrobic????????
Po dwóch latach małżeństwa mialam romans.
Zakochałam sie bez pamięci..
Obiecalam kochankowi że nie będę go zdradzac z mężem.. Mąż pracował za granicą... Przyjeżdżal raz w miesiącu na weekend...Bronilam sie jak moglam żeby nie iść z nim do Lóżka. Specjalnie przestawalam brać tabletki żeby mieć okres właśnie wtedy gdy on przyjedzie.. Przez 8 miesięcy musiałam iśc z nim do łożka okolo 5 razy... W przeciwnym wypadku nie chcial wyjechać... Czułam sie jakby mnie zgwalcil wtedy... Gdy oboje z kochankiem zdecydowaliśmy że czas najwyższy sie rozwiesć przysiegalam mu że nie kochalam siez mezem... Jednak tak strasznie mnie to dręczylo... Powiedzaiałam mu o tym...On chce odejść. Nie wiem co robić.."

Hehe. Pucha nie? Zdrada z mężem xD
XXI w. ech.....
napisał/a: Monini 2008-12-13 12:02
onomatopeja12345 napisal(a):Dzisiaj z czystym sumieniem moge powiedziec ze mam najwspanialszych dwoch ojcow na swiecie


nie no, dobre! Ja tez chce miec drugiego tatusia!!!

timon napisal(a):Obiecalam kochankowi że nie będę go zdradzac z mężem

takie to na stosie palic!!!
Ja znam sytuacje, gdzie maz pracuje za granica, a od wielu lat sasiad regularnie zastepuje tego nieobecnego. Sytuacja trwa okolo 20 lat, najpierw byli inni, a pozniej sasiad. Troje dzieci, ktore widzialy, jak nadzy faceci biegaja po domu, kiedy ojca nie ma, sasiada, ktorego glowa przypadkiem wyladowala pomiedzy nogami matki... ona na to, ze to nie tak, jak widziales.
Maz sie dowiedzial o wszystkim od syna, wczesniej wracal do kraju, pil wodeczke z sasiadem, a spal w salonie... jak sie dowiedzial, zabronil sasiadowi przychodzic, po jakims czasie wszystko sie odwrocilo-sasiadowi wybaczyl, nadaj sa dobrymi kolegami, zonie robi prezenty, a ona sie z niego smieje. Syn nie ma nic do powiedzenia... bo nie byl materacem.

Ludzie potrafia byc podli, inni sa naiwni i glupi... Najgorsze jest to, ze osoby, ktore maja swoje zasady, co prawda sa rozne pokusy, ale je pokonuja, zeby zyc tak jak sie nalezy, byc uczciwym wobec partnera, siebie i przysiegi malzenskiej i tak nie maja nic do powiedzenia i zazwyczaj sa kopani po tylknej czesci ciala. Zycie
napisał/a: sorrow 2008-12-13 14:07
onomatopeja12345, jaki ty widzisz sens w wyszukiwaniu co lepszych kawałków na innych forach i wklejaniu ich tutaj? Ja w takim kopiowaniu sensu nie widzę. Skoro dostrzegasz jakiś list gdzie indziej, to czemu go po prostu tam nie skomentujesz? Czyżbyś ginęła w powodzi innych odpowiedzi w tym samym stylu, a tylko tutaj wyglądają na w miarę oryginalne ;)?

Mi to przypomina grupkę osób, które znajdują sobie osobę głupszą, mniej rozgarniętą, złą, egoistyczną, niemoralną, bezmyślną... nazwij ją jak chcesz. Więc ta grupka sobie stoi i wytyka palcami, wyśmiewa, kiwa głowami, wytyka palcami, wywraca oczami. "E.. zobacz jaka głupia", "ty... widziałeś?", "hihi, haha". Z psychologicznego punktu widzenia to podnoszenie własnej wartości przez umniejszanie wartości innych. Czy to temu właśnie ma służyć? Chyba onetowe forum, albo kilka innych dużo lepiej się do tego nadaje.

Całkiem dobrze dajesz sobie radę odpowiadając ludziom i radząc im na tym forum. W ten sposób właśnie widać twoją wartość, a takie kopiuj/wklej chyba do niczego ci nie jest potrzebne.
napisał/a: ~gość 2008-12-13 14:28
sorrow napisal(a):

Całkiem dobrze dajesz sobie radę odpowiadając ludziom i radząc im na tym forum. W ten sposób właśnie widać twoją wartość, a takie kopiuj/wklej chyba do niczego ci nie jest potrzebne.


Jestem zwolenniczką wolności słowa - zamieszczam cytaty z innych forów ku pokrzepieniu serc, nie naruszając w niczym prawa autorskiego wskazując pochodzenie cytatów.
Tak jak w tym kawale, ktoś upadł na dno piekieł i myśli sobie - już gorzej być nie może i nagle słyszy pukanie od spodu.

Natomiast będąc zwolenniczką swojej własnej teorii o powtarzalności ludzkich losów, uważam że przegląd stanów faktycznych może pomóc np mężowi któremu żona urodziła dziecko kochanka podjąć właściwą decyzję. Chodzi o to, żeby facet zdawał sobie sprawę z zagrożeń - ucz się na cudzych błędach.

Natomiast jeżeli moje cytaty naruszają regulamin forum - mogą zostać z niego usunięte.
napisał/a: sorrow 2008-12-13 16:05
Nie pisałem, że naruszają czegokolwiek... zwłaszcza, że podajesz źródło. Więc mówisz, że te przykłady są ku pokrzepieniu serc :)... hmm... hmm... no wie wiem. Może więc znajdziesz jakąś pozytywną historię podtrzymującą na duchu, pokazującą że nie cały świat jest zły, że jednostka ma wpływ na swoje losy?
napisał/a: ~gość 2008-12-13 23:15
sorrow napisal(a):Nie pisałem, że naruszają czegokolwiek... zwłaszcza, że podajesz źródło. Więc mówisz, że te przykłady są ku pokrzepieniu serc :)... hmm... hmm... no wie wiem. Może więc znajdziesz jakąś pozytywną historię podtrzymującą na duchu, pokazującą że nie cały świat jest zły, że jednostka ma wpływ na swoje losy?


Problem polega na tym, że oceniać związek można jedynie z dłuższej perspektywy.
Jeżeli zaufasz osobie która zdradziła, raz, drugi, trzeci - to czwarta zdrada może mieć miejsce po tygodniu, roku, dekadzie. Tak naprawdę dopiero śmierć uwolnić może od nieustającej obawy przed kolejnym zawodem.

Jeżeli w związku jasno ustali się zasady współżycia - "zdrada będzie pierwszą i ostatnią bo po niej następuje rozwód" - to osoba decydująca się na zdradę daję dowód tego, że tak naprawdę nie kocha swojego partnera, jest gotowa dla przypadkowej osoby, dla romansu zaryzykować wszystko.

Jeżeli sygnalizujemy partnerowi gotowość do wybaczania - dajemy sygnał, że ma carte blanche, tak naprawdę może robić co chce, a recydywa ( zakazany owoc ) kusi.

Osoby zdradzane przeżywają męki, żyją w nieustannym stresie - z perspektywy obserwatora rozpadu kilkuset małżeństw mogę stwierdzić, że niewielki procent związków zarażonych zdradą jest w stanie zaleczyć rany. Dlatego jestem kategoryczna zwolenniczką zasady - wrzód należy przeciąć, jak żona urodzi dziecko kochankowi - to samotnie ( jak kochanek ją rzuci ) czy wspólnie z kochankiem niech się nim zajmuje. Życie takiego zdradzonego męża jest największym traumatycznym wydarzeniem jakie może mieć miejsce - w mojej praktyce zawodowej miałam tylko jeden porównywalny przypadek, gdy okazało się że żona dorabia w Londynie jako profesjonalna prostytutka.

Dlatego w trosce o zdrowie psychiczne zdradzonych mężów obarczonych dzieckiem kochanka - doradzam - rozstańcie się z wiarołomnymi zonami.
napisał/a: sorrow 2008-12-14 18:51
onomatopeja12345, opisałaś swoje stanowisko (które w zasadzie juz znam do dłużeszego czasu), które całkowicie akceptuję. Jednak ciągle nie wiem w jaki sposób wyciąganie co bardziej drastycznych kawałków w internetów ma służyć jak to napisałaś "ku pokrzepieniu serc". Nie wiem... czy to ma być na zasadzie "cieszę się, że inni mają jeszcze gorzej"? Na razie widzę, że służą do krzepienie serc ludzi (często nie mających ze zdradą nic wspólnego) wyśmiewających się z tamtych historii. Ja swoje serce też chciałbym pokrzepić... może znajdziesz coś i dla mnie :)?
napisał/a: ~gość 2008-12-14 23:20
sorrow napisal(a):Ja swoje serce też chciałbym pokrzepić... może znajdziesz coś i dla mnie :)?


Sorrow - for you.
Jeden ze sposób zakończenia romansu niewiernej żony.


http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=567&w=79165074&v=2&s=0
Mam męża i dziecko - do dzisiaj miałam też tego drugiego. Poznałam
go na szkoleniu. Niesamowicie ciągnęło nas do siebie fizycznie -
pomimo, że on też ma rodzinę. Broniłam sie przed tym, dążył do
spotkań, prosił ... I stało się. Zdradziłam. I nie, nie żałuję.
Podziw w jego oczach, dążenie do spotkań, czułe smsy... Znowu
zaczęłam czuć się kobietą. Mój mąż od dawna widzi we mnie tylko
matkę swego dziecka i sprzataczkę, ew raz na jakiś czas kochankę.
Seks z kochankiem był wspaniały - może nie był tak obdarzony przez
naturę jak mój mąż, ale nadrabiał to wigorem i umiejętnościami. Miał
to być związek czysto fizyczny - wiedzieliśmy, że nie rozwalimy
naszych małżeństw i dotychczasowego życia.
Dzisiaj mnie zostawił. Smsem. Prosiłam, by tego nie robił bo to dla
mnie trudny okres - straciłam przyjaciela w wypadku. Odpisał, że
jemu też życie wali się na głowę i nie może mi pomóc. Wykasowałam go
z telefonu, ale z myśli nie mogę. Siedzę w robocie i wyję z bólu.
Boli to, jak mnie potraktował! Myślałam, że nie jestem TYLKO
obiektem seksualnym. Dobrze nam się gadało, mieliśmy wspólną pasję -
motory, strzelectwo. Mieliśmy razem pojechać na zlot, iść na
strzelnicę. Zostawił mnie w taki sposób ... Wiedziałam, że wiecznie
to nie będzie trwało i kiedyś się skończy, ale liczyłam na
bardziej "cywilizowane" zakończenie. Nie mogę mu tego darować ale
czuję, że gdyby chciał sie znowu spotkać - poleciałabym jak na
skrzydłach, łamiąc swoje zasady.
Chciałam się wyżalić - nie mam już mojego przyjaciela, tylko to
forum mi do tego zostało. Boję się, że nie wytrzymam tego bólu,
straciłam moich dwoch męźczyzn - przyjaciela i kochanka. Mam głupie
mysli ...

[ Dodano: 2008-12-14, 23:26 ]
sorrow napisal(a):Ja swoje serce też chciałbym pokrzepić... może znajdziesz coś i dla mnie :)?



Gdy żona wybiera życie z kochankiem

http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=30835&w=84385884&a=84727857
Twoja historia bardzo, bardzo przypomina mi historię mojej
kuzynki. Też małżeństwo z dzieckiem, kłopoty w związku, kochanek i
ciąża z nim. Powrót do męża i decyzja, że mąż będzie wychowywał
dziecko i będzie formalnym ojcem.
Różnica jest tylko taka, że tam kochankowi dalej zależało na
kuzynce, jej na nim i po pewnym czasie zaczeli się spotykać "na
boku". Kochankowi przeszkadzało, że dziecko ma nazwisko męża, że mąż
jest oficjalnym tatą i dziecko tak się do niego zwraca, też chciał
je widywać, wychowywać... Nie przeszkadzało mu tylko jedno, że mąż
dziecko utrzymuje i jakoś nie kwapił się do finansowania dziecka,
czy choćby kupowania wspomnianych przez Ciebie prezentów.
Przez wiele lat ciągnął się ten chory układ, kuzynka będąc z mężem
cały czas była w kontakcie z biologicznym ojcem dziecka, ciągle
wzdychając do niego i myśląc, że jest tym jednym jedynym, pozwalając
mu na kontakty z dzieckiem i nie żądając choćby zainteresowania czy
dziecku czegoś nie potrzeba (bo od tego był mąż smile)
Wreszcie zdecydowała się zostawić męża i zamieszkać z kochankiem.
Sielanka trwała bardzo krótko, gdyż kochanek mimo wzięcia jej z
całym dobrodziejstwem inwentarza nadal nie poczuwał się do obowiązku
zapewnienia bytu rodzinie... czy choćby tylko swojemu dziecku. Eks
już wtedy mąż miał płacić alimenty, finansować wszelkie potrzeby
OBYDWOJGA dzieci i zabierać OBYDWOJE dzieci kiedy mamusia
potrzebowała coś załatwić czy mieć chwilę wytchnienia, bo na nowego
partnera w żadnej z tych kwestii liczyć nie mogła.
Wtedy dość szybko (mimo wieloletniego zafascynowania) "odkochała"
się w kochanku, zostawiła go i zerwała wszelkie kontakty z nim,
zabraniając również kontaktów z dzieckiem.
Po pewnym czasie poznała trzeciego faceta i z nim się związała.
Efekt końcowy???
Kochanek założył nową rodzinę i przestał zabiegać o kontakty z
dzieckiem.
Mąż założył nową rodzinę, ma dziecko i druga żona choć nie broni mu
kontaktów z "niebiologicznym" dzieckiem to jednak nie chce aby
bywało ono w ich domu i by ich wspólne dziecko uważało je za
rodzeństwo, bo z punktu widzenia więzów krwi są sobie obcy.
Obecny partner kuzynki niestety też nie okazał się wymarzonym
tatusiem i dziecko mówiąc delikatnie nie przepada za nim.

Po co opisałam tę przydługą historię??? Ano po to, że sama napisałaś
iż kogoś będziesz musiała bardzo zranić i chcesz żeby dzieci miały
normalny dom. W sytuacji którą opisałam dzieci miały normalny dom,
mimo że sprawy między dorosłymi były mocno pokręcone dzieci nie były
tego świadome i były szczęśliwe. Natomiast przekombinowanie
dorosłych (głównie kuzynki, bo to ona rozdawała karty w tym
układzie, mąż nigdy sam by od niej nie odszedł bo był ślepo
zakochany) doprowadziło do tego, że faktycznie ktoś został
zraniony... tymi zranionym najbardziej są dzieci, a w szczególności
to drugie.
Pierwszy raz kiedy rozpadła mu się rodzina i został bez ojca mając
jednak z nim częsty kontakt, drugi raz kiedy ów ojciec założył nową
rodzinę i kontakt praktycznie się urwał... ale urwał się tylko dla
niego, bo starszy brat często jest zabierany do domu ojca i do
przyrodniego rodzeństwa, czuje się tam dobrze i chce bywać tak
często jak to tylko możliwe. No i trzeci raz dostając w prezencie od
mamusi ojczyma uważającego, że najlepszą metodą wychowawczą jest
wrzask i lanie uncertain

Mam nadzieje, że moja przydługa pisanina da Ci do myślenia smile
Czasem choć pewnie to trudne warto pomyśleć co będzie najlepsze nie
dla mnie, ale dla tych których kocham (bo dzieci kochasz, prawda?).
To Wy dorośli zagmatwaliście swoje sprawy i to Wy powinniście
ponieść tego konsekwencje, nawet jeśli będą przykre i bolesne... na
pewno nie dzieci, które w całym tym zamieszaniu nie są w żaden
sposób winne.
napisał/a: sorrow 2008-12-15 18:48
Dajmy już spokój... może mam jakieś dziwaczne pojęcie na temat tego co krzepiące, a co nie :). Nic mi się nie pokrzepiło w każdym razie, ale dzięki za chęci.