zerwane zaręczyny

napisał/a: ~gość 2009-11-06 20:01
i ja mojej narzeczonej (bylej) nigdy nie zdradzilem - nawet o tym nigdy nie pomyslalem choc intymne momenty w ciagu 5,5 roku mozna policzyc niemalze na palcach - nie chciala nie mogla okolicznosci nie sprzyjaly rozumialem i i tak ja kochalem - kocham. nie mozna sie rozstac na telefon nie mozna bez slowa otuchy - zanioslem jej po tym te czekoladki ktore dalem jak sie poznalismy wtedy - zaregowala bez uczucia. czy to mozna jeszcze jakos poukladac?
napisał/a: ~gość 2009-11-07 12:23
Nie chce oceniać twojego związku...ale powiem jak to wygląda z boku.Może to da ci coś do zrozumienia, czemu się stało tak a nie inaczej.
5 lat to długo i może twoja dziewczyna, już potrzebowała pewnej stabilizacji, którą w sumie dostała kilka miesięcy temu (jak sam napisałeś, w pewien sposób te zaręczyny były ci narzucone). Ale mówiąc o stabilizacji chodzi mi o wspólne mieszkanie. Jeśli rzadko się widywaliście, kochaliście, nie mieszkaliście razem, to może to nie był związek taki jakiego ona oczekiwała. Dziewczyny pragną czuć że mają faceta, który je kocha, jest z nimi bezwarunkowo, myśli poważnie o przyszłości i jest zawsze gdy ona go potrzebuje w każdej chwili, nawet tej najgorszej. Pisałeś o pewnym wydarzeniu w jej rodzinie, że bardzo chciała byś był przy niej...może poprostu nie potrafiłeś sprostać jej wymaganiom (mam tu na myśli to, że chciała byś porozmawiał, pocieszył, przytulił itp. ).
Z drugiej strony twoja dziewczyna mogła ci powiedzieć czego jej brakowało w związku, bo skoro się rozstała, to był jakiś powód.
Przepraszam, za to co teraz napisze (nie chce byś czuł się obrażony), ale z tego co napisałeś to moim zdaniem ten związek wyglądał bardziej jak przyjaźń między facetem a dziewczyną, a nie jak związek dwojga ludzi którzy się kochają. Dlatego też zerwanie zaręczyn telefonicznie...może ona też tak to odczuwała. Zawsze wydawało mi się że jeśli dwoje ludzi się tak mocno kocha i jest ze sobą długo, to planują wspólne życie. A jak sam napisałeś tobie poprostu pasowało że ona była i sam nie wiesz czy chciałbyś się zaręczać itd. Nie wytrzymywała al bo ona nie dorosła by z tobą mieszkać, skoro się wyprowadzała po 2-3 dniach.
Trudno mi doradzić...myślę, że zerwanie zaręczyn przez telefon to najgorsza rzecz jaka cię mogła spotkać i uważam, że nie masz co się łudzić ze ona wróci. Gdyby to zamierzała nie kończyłaby związku w taki sposób.
napisał/a: ~gość 2009-11-07 13:01
Masz racje. Ale ja namawialem czesto zeby mi mowila co ja boli co nie pasuje w moim zachowaniu - zwlaszcza po zareczynach - bo jak sobie poiedzielismy narzeczeni to juz calkiem co innego niz para. i zeby wszystko bylo jasne mielismy sobie mowic i uprzedzac pojawienie sie klotni. ja sadze ze moze pogubila sie w swoich klopotach (tych w ktorych ja ingerowac nie moge) moze ma zlego doradce a moze rzeczywiscie nie spelniam jej oczekiwan. ale co do tego to wg mnie nie odchodzi sie po takim czasie kiedy juz wystarczajaca sie poznalismy. zwiazek to nie jest tylko ciagly stan blogosci i szczescia. zwiazek to przezwyciezanie problemow, ciagle dopasowywanie sie, pomoc drugiej osobie , wybaczanie - bo jesli sie kocha to zawsze sie wybacza. milosc nie moze przegrac z moze chwilowymi emocjami ialbo zlymi radami. tak mysle bo kocham i zawsze bede. oddalalismy sie juz od jakiegos czasu. absorbowaly ja ciagle sprawy i problemy innych albo szkola albo inne sprawy przyziemne .ale mi mowila zobaczysz - to i to sie ulozy to i to sie zakonczy to ci wszystko wynagrodze. i nagle kiedy juz wszystko wygladalo ze jest na dobrej drodze spotkalo ja cos przykrego i poskutkowalo jeszcze wiekszym oddaleniem. przez pewien czas mowila ze nie chce mieszkac ze mna bo musi sobie sprawy poukladac i zycie zeby dojsc do rownowagi wiec zrozumialem i powiedzialem ok. a tu za kilka dni decyzja o zerwaniu. to nie ma racji bytu i nie ma uzasadnienia. nie jestem osoba ktora az tak mozna znienawidziec - nie wiem albo tak pragnac zerwania zwiazku. ja mysle ze to nieprawda ze ludzie do siebie pasuja - nikt do siebie nie pasuje tylko jest milosc ktora powoduje ze chca byc ze soba i wspolnie pragna kompromisu przymykaja oko na wady tej drugiej osoby bo kazdy je ma i chca byc z druga osoba ponad wszystko. jesli juz tyle emocji bylo mogla powiedziec sluchaj na razie jestem na rozdrozu i w emocjach nerwach i w trudnej sytuascji - sadze ze mi w tym nie mozesz pomoc bo masz inna wrazliwosc - chce odpoczac ale cie kocham wiec wrocimy za jakis czas kiedy sie uspokoje - ja bym zrozumial ale wychodzi ze jednak milosci nie bylo po tej drugiej stronie albo calkiem inne oczekiwania niz sadzilem ja. trudno zyc bo byla czescia mojego zycia i tyle lat razem jedno z drugim i wszystko dla siebie zrobilismy zeby pomoc wesprzec i zawsze zgodzic. a teraz juz nie ma nic sensownego w zyciu...

[ Dodano: 2009-11-07, 15:57 ]
I pozostala samotnosc, brak sensu zycia, telefon na ktory juz nigdy do mnie nie zadzwoni jak kiedys, zdjecia, zwrocony pierscionek i butelka po winie z zareczyn i kilka prezentow od niej z przeszlosci - i wspomnienia - tylko te dobre - caly sens mojego zycia. I tak bardzo martwie sie o nia zeby nic zlego jej sie nie stalo, ze moze jednak skrycie przezywa, ze moze sama sie pogubila i nie wie jak dalej sobie radzic - a moze to tylko moje imaginacje... ja chyba zaraz oszaleje - ostatni tydzien byl najgorszym w moim zyciu a co bedzie dalej.

[ Dodano: 2009-11-07, 16:54 ]
Caly moj swiat byl na nia ukierunkowany - moze dla niej to bylo za malo ale wg mnie wszystko podporzadkowane zwiazkowi. I praca (bo wybralem tak jak chciala i jak mi doradzala ze bedzie lepiej) i znajomi bo zrezygnowalem z wielu kontaktow i moje przyzwyczajenia - bo bo tego i tego u mnie nie lubila. Kiedys obiecywalismy sobie ze zawsze bedziemy razem ze jestesmy dla siebie wszystki i nic tego nie jest w stanie zmienic. Ze jedno zawsze bedzie wstawialo sie za drugim, ze spotkaly sie te dwie wlasciwe polowki jabluszka. Zawsze staralem sie byc dla niej i mialem to przekonanie ze ona odwzajemnia to wszystko. Ostatnio w pewnych trudnych chwilach ostatnio bylem przekonany ze powinna pewne rzeczy pozalatwiac sama - rzeczy bardzo istottne ale niezwykle osobiste - tak mi rozsadek podpowiadal. Nabrala o to zalu - ze nigdy mi tego nie wybaczy choc tlumaczylem czemu sie tak zachowalem. Powiedziala ze zobaczyla mnie w calkiem innym swietle. A moze to ja dalem jej za duzo - moze nie musiala o nic walczyc i zabiegac bo uleglem wlasciwie we wszystki. Byla moja jedyna kobieta i bylem tak szczesliwy ze moze nawet nie zauwazalem pewnych brakow w zwiazku. Po zerwaniu bylem zly - doznalem szoku i wstretu do jakiegokolwiek zwiazku. teraz mija 6 dzien a ja jestem gotow wziac wszelkie winy na siebie i za wszystko przepraszac - ale nie ma juz kogo. I nie mam komu nawet powiedziec o mnie bo przy mojej rodzicach udaje ze sie trzymam zeby nie przezywali bo to tez dla nich byl cios bo tak mialo byc pieknie. I moge tylko tu pisac i blagac niech ktos mi to wytlumaczy.

[ Dodano: 2009-11-07, 17:06 ]
ktos napisal:
gdy ja sobie takie pytanie kiedyś zadałam: czy tak bardzo kocham czy jestem przyzwyczajona (też jestem w związku 6lat), to moje wątpliwości rozwiały takie chwile kompletnego szaleństwa, gdy nie mogę się doczekać spotkania, czasem siedzę jak na szpilkach mimo, że widujemy się codziennie i to, że łapię się na tym, że troszczę się bardziej o Niego niż o siebie a On w ten sam sposób o mnie. Jest wiele szczegółów po których możesz rozróżnić przyzwyczajenie od miłości

I u mnie jest tak samo - choc nigdy nie mialem watpliwosci co do uczucia to zawsze jej dobro ponad moje i zawsze nie moglem doczekac sie spotkania i ogromna radosc na jej widok. Choc czesto pewne moje decyzje i zachowania nie byly zgodne z jej oczekiwaniami - tak podpowiadal czesto rozsadek zyciowe doswiadczenie pragmatyzm - chyba na tym sie wylozylem i przegralem zwiazek. Ale czy powinienem zawsze owczym pedem robic jak chce tego druga osoba - juz sam nie wiem
napisał/a: ~gość 2009-11-09 14:07
Krolk....może twoja narzeczona była w bardzo dużym dołku psychicznym i potrzebowała twojego wsparcia,a ciebie niestety nie było. Wtedy stwierdziła, że skoro tyle ze sobą jesteście, planujecie już wspólnie życie, to był twój obowiązek, a ty nie potrafiłeś mu sprostać. Dlatego postanowiła przemyśleć wasz związek i ....tu ją potępię...zerwała zaręczyny przez telefon.
Uważam, że gdy się kocha kogoś, to nie postępuje się w taki sposób.
Może jeszcze przemyśli wszystko i zechce wrócić..a to czy ty ja przyjmiesz będzie zależało od ciebie.
Ty już sam zrozumiałeś co było źle, co należałoby poprawić w związku. Myślę, że to kiedyś zaowocuje..jeszcze będziesz szczęśliwy z kimś, kto będzie z tobą z miłości.
Nie potrafię zrozumieć, że dla związku poświęciłeś troszkę siebie. Przecież to ty powinieneś decydować o wyborze pracy, znajomych itp. Teraz już sam widzisz że w takim ważnym dla ciebie momencie brakło znajomych, z którymi możesz się podzielić swoimi problemami.
Związek polega na kompromisach a nie podporządkowaniu się tej drugiej osobie, to jest wspólne życie, z nie jedno, gdzie żyją nim aż dwie osoby
Wierze, że potrafisz się pozbierać jakoś po tym rozstaniu i że jeszcze będziesz szczęśliwy..ale nie wolno ci się zamykać na świat, ludzi i na nowe znajomości.
POWODZENIA
napisał/a: ~gość 2009-11-09 14:41
Dzieki. Tak jak piszesz wiele zrozumialem. Chcialbym zaczac to wszystko od nowa. Wiem ze wiele rzeczy zrobil bym wtedy inaczej. Teraz wiem gdzie braklo czulosci i opieki a gdzie z pewnoscia powinienem byc bardziej zdecydowany, konsekwentny i postawic swoje warunki. Wtedy moja byla narzeczona z pewnoscia byla by szczesliwsza. Jesli uda sie to ponaprawiac nigdy juz nie popelnie wielu bledow. Gdybym tylko mogl to wszystko zaczac jeszcze raz... Dzieki za wsparcie.
napisał/a: ~gość 2009-11-09 19:17
Twoja dziewczyna wszystko sobie poukłada i myślę, ze będziesz miał jeszcze szansę to naprawić.
Nie kończy się czegoś co trwało tak długo, co dawało tyle szczęścia....bo wierze że i ona była szczęśliwa. Ty już wiesz co zrobiłeś źle, więc jeśli potrafisz to bądź nadal..niestety jako kolega który pomorze, wesprze przy trudnych chwilach. Pisałeś, ze się martwisz o nią, więc może staraj się utrzymywać ten kontakt.
Jeśli ona nie będzie potrafiła już z tobą być, ty będziesz bogatszy w doświadczenia, może będziesz kiedyś jeszcze w stanie kogoś pokochać i będziesz szczęśliwy.
POWODZENIA
napisał/a: ~gość 2009-11-09 21:11
Tak zrobie - nie bede juz pisal bo boli. Moze sie jeszcze jakos ulozy. Jeszcze raz dzieki.
napisał/a: MARLENUSZ 2009-11-15 16:43
krolk napisal(a):Chcialbym zaczac to wszystko od nowa.

Krolk, ty chcialbys zaczac wszystko od nowa, ale czy ona zechce??
Nie dokonca zgodze sie z Kaniaa. Moze po prostu przyszedl taki moment, ze ona nie mogla dluzej trwac w tym zwiazku? potrzebowala czegos innego, a Ty jej nie mogles tego dac.

A to, ze zerwala prze telefon, nie bylo dobre , ale przypuszczam, ze zabraklo jej odwagi zeby zerwac inaczej. Ja, kiedys bedac w podobnym zwiazku i podobnej sytuacji, zerwalam mowiac to prosto w oczy, bo chcialam byc z moim bylym uczciwa. Ale widok jego oczu do dzis mi pozostal w pamieci i mam wyrzuty sumienia, choc wiem ze nigdy do niego nie wroce.
napisał/a: ~gość 2009-11-16 16:05
Trudno jednak pogodzic sie z Jej decyzja - myslalem ze robie wszystko dla Niej i dla tego zwiazku...
napisał/a: hunter70 2009-11-21 20:57
...gdybys...gdybys...gdybys...

kurcze...ty zrobiles duzo! nie wierze ze specjalnie robiles cos zeby spreawic jej pzykrosc! postepowales tak jak masz zakodowane w naturze...ludzie sie nie zmieniaja...albo znajdujesz druga polowke ktora akceptuje twoje zachowanie..twoje wady i zalety...albo nie! mozna zawsze cos naginac...probowac delikatnie zmienic...ale do cholery nie mozesz miec do siebie wyrzutów ze sie rozstaliscie!!!! to ona ja podjela! i to ona poniesie konsekwencje!

...kiedys widzialem fajny cyctat w ksiazce "gdy probujesz zmienic osobe ktora kochasz...wcale jej nie kochasz..., kochasz osobę która sobie wyobrazasz po zmianach!" wiec jezeli ona sie z toba rozstala bo cos tam...to to bylo nieuniknione! nawet jak bys sie zmienil i tak by cie zostawila ..predzej czy pozniej...

nie lam sie!:) ...czas...tylko czas...
napisał/a: ~gość 2009-11-22 20:01
rzeczywiscie masz racje ze zachowywałem sie tak jak mam zakodowane. Tak jak zostalem wychowany i jak nauczylo mnie zycie. Nawet jesli cos bylo nie po Jej mysli sam wierzylem ze tak bedzie lepiej - troche z doswiadczenia zyciowego, troche z pragmatyzmu a troche z wewnetrznego wyczucia. Moja byla narzeczona ciagle chciala mnie zmieniac- moje"starokawalerskie nawyki" , sposob zycia itp. Dla niej sam chcialem wiele zmienic i zmienilem (milosc jest tego warta bo kocham prawdziwie - moze dziecinnie moze jakos tak naturalnie ale do milosci nie potrzebuje zasad reguł i konwenansow, po prostu kocham i juz i sadze ze jesli z wzajemnoscia to nie potrzeba slow zeby sie o tym upewniac)) - chyba tylko troche za pozno ale tak ja kochalem (ciagle kocham) ze bylbym skolnny przewrocic swoje zycia - choc pewnie i tak by nie docenila - pewni bylo by za malo. Ja wiem ze ostatno w pewnym trudnym okresie jej zycia mogla poczuc sie moze osamotniona ale sa pewne sprawy w zyciu ktore trzeba poukladac samemu - tak sadze i bede sadzil nadal i moge sie przyznac do braku jakiejs delikatnosci czulosci - bo zycie sprawy wazne praca obowiazki ale nie przyznam sie do tego ze w pewnych delikatnych sytuacjach postapilem zle. I ja tez jak ty uwazam ze jak sie kocha to takiego jak jest a nie takiego jak sobie wyobrazam zeby byl - wiec - ja kocham ja taka jaka jest a jest trudna osoba i sam wole zyc w ułudzie ze ona czuje to samo niz miec swiadomosc ze jestem juz sam. Wiesz to tak trudno po tylu latach byc samemu - ciagle sie mysli o tej drugiej osobie przychodza wspomnienia i wszystko przypomina tamten czas. juz nawet nie chodzi o te nieszczesne zerwane zareczyny -wszystko mozna naprawic i zaczac jeszcze raz od nowa. dla mnie Ona byla rodziną - choc moze sama tego tak nie czula bez malzenstwa. Byla dla mnie całym swiatem. Mysle ze potrzebowala osoby dopasowanej do siebie ale jaka to osoba? Wg mnie nie ma takich idealnie dopasowanych - nikt nie jest dopasowany - milosc i zwiazek to kompromis i zrozumienie - a jak napisales kocha sie takiego jakim jest z jego wadami problemami slabosciami. Coz - nie sprostalem i pewnych sygnalow psucia sie zwiazku nie dostrzeglem. a teraz sam nie wiem jak zyc, co robic i jak sobie z tym poradzic. nie mozna sie odkochac na zawolanie i koncepcji przyszlosci tez nie mam ( ani z kims ani sam). sam nie wiem - moze jak piszesz czas pokaze. Szkoda ze to sie tak potoczylo.
napisał/a: karoka6 2009-12-02 19:47
wiem co to jest za uczucie...zerwane zaręczyny...tzn. ja jeszcze tego nie usłyszałam ale już słyszałam tekst "trzeba się zastanowić"...na początku byłam zła...ale teraz wiem że może on ma rację?skoro pojawiły się watpliwosci to warto je rozwiązać bez względu na kierunek sytuacji...
jesteśmy od 3 lat, ale zrywaliśmy już ze 2 razy...w końcu doszło do zaręczyn. było rewelacyjnie, było super, ale ostatnio nie jest tak jak trzeba, staliśmy się oziebli, on nadużywa alkoholu, wiem ma taką pracę(kierowca tira) i chcę się odstresować...ale nigdy tak nie było; żeby weekend w weekend to robił.nigdy nie ma winy po jednej stronie...bo być może też nie jestem taka jak kiedyś...nie wiem... na pewno się jakoś przyczyniłam do tej decyzji...w sumie od samego początku wiedziałam że jest po rozwodzie cywilnym i że ma dziecko...ale teraz dochodzi do mnie że zawsze będę tą drugą...i może mam prawo do obaw przed ślubem?pewnie tak....
czytałam wiele tekstów na tej stronie i jak każda się boję tego momentu odejścia...to jest wyłącznie nasza decyzja a rodzice, bliscy mogą nam jedynie pomóc. u mnie jest różnie...mama mówi,że lepiej teraz niż po ślubie pluć sobie w twarz i póki nie jest za póżno. a tata....hhmmmm jak facet typowy.broni jego bo facet zawsze faceta broni...
jeszcze jedno dziewczyny trzymajcie się w swoim postanowieniu bo to trudna decyzja(na pewno) ale żeby pózniej nie było że coś nie tak zrobiłyście. trzymajmy się razem...nie my jedne w takiej sytuacji...:)