zerwane zaręczyny

napisał/a: ~gość 2009-12-03 00:33
karoka6 jesteś teraz bardzo podatna na zauroczenie kimś innym, komu zaczniesz się wyżalać, on załapie i dalej ostra jazda bez trzymanki. Rozwiążcie ten problem w dorosły sposób, rozmowa, rozmowa, rozmowa, rozmowa.

Uważaj żeby nie zdradzić, pamiętaj, że wciąż z kimś jesteś.
napisał/a: ~gość 2009-12-09 15:33
Miesiąc już ponad minął od zerwania. Wcale nie jest mi lepiej - nie potrafie zapomnieć - nie chcę. Chce za to żeby Ona znowu była w moim życiu. Popełniłem znowu kilka błędów w tym czasie. Po zerwaniu Ona pozostała u mnie w pracy - poprosiła żeby sprawy prywatne oddzielic od zawodowych. Zgodziłem sie. Myślałem że to możliwe i ze to da się pogodzić. Wiedziałem też ze szybko nie znajdzie innej pracy i powinna pracować nadal tym bardziej ze wiele serca włożyła w swoje miejsce pracy. Ale z każdym dniem było mi trudniej z tym żyć ze Ona pracuje u mnie a nie jestesmy razem. Z kimkolwiek rozmawiałem o tej sytuacji każdy twierdził że to chore taka sytuacja i ze tego nie można pogodzić. Pojechałem w gory zeby to przemyśleć. Tak żle sie nastawilem ze zaraz po powrocie w paskudny sposob zwolnilem ja z pracy. Pierwszy raz mi ulżyło - na chwile. pomyslalem - za wymowienie z twojego serca masz wymowienie z pracy. sam zaraz po tym zlozylem podanie o rozwiazanie umowy o najem lokalu w ktorym pracowala zeby raz na zawsze to zakonczyc. ogromne wyrzuty sumienia przyszly po kilku godzinach. zostala bez srodkow do życia za to z oplatami, zobowiazaniami itd. poprosilem ja zeby zalozyla swoja fime i wziela ten w ktorym pracowala ustawiony przyzwoicie - calkiem dochodowy biznes na siebie a ja jej we wszystkim pomoge. zgodzila sie. jej firma jest juz w trakcie organizacji. i znowu mi ulzylo - bedzie miala zapewniony byt, brak stresu i moze prowadzac biznesik sama zrozumie ile wysilku w to wkladalem. i teraz mysle ze a moze to wszystko tylko dla tego zeby byc jakos blizej jej, zeby moc jej pomoc, zeby zadzwonila i poprosila o jakas rade w interesach.
no i ciagle przychodza wspomnienia gleboki zal i wyrzuty sumienia ze jednak moglem cos zrobic duzo wczesniej zeby nie dopuscic do zwerwania. szczerze to nawet nigdy przez mysl mi nie przeszlo ze mogloby do tego dojsc. i wcale nie bylem zbyt pewny siebie - kochalem ja tak ze mozliwosc zakonczenia zwiazku to bylo cos abstrakcyjnego. a z drugiej strony pewnie ja zaniedbywalem zajety innymi sprawami. i mysle sobie ze tez sam moglem wiecej wymagac od niej gdyz juz od dawna wiecej czasu poswiecala pomagajac obcym niz byla ze mna. myslalem ze tak powinno byc a ja nie moge w to ingerowac. a teraz nie wiem po co życ - po co te swieta, po co wieczory, po co weekendy. i juz nigdy nie zaplanuje razem z nia wczasow, nie wyjde wieczorem, nie przytule sie - jestem sam jak palec - i nawet jesli jakos moge zniesc chwile obecna to najgorsza jest wizja przyszlosci .. bez niej.

[ Dodano: 2010-01-23, 19:45 ]
Samotność i brak tej osoby zabija powoli...

[ Dodano: 2010-02-13, 14:26 ]
Pozostaly tylko teskonota za bliskoscia i czyims cieplem i zal ogromny ze budze sie rano sam w pustej i zimnej pościeli. Wszystko stracilo sens. Nic mnie nie interesuje. Robie tylko to co musze. Praca - spanie, praca - spanie i tak w kółko. Dłużej tego nie wytrzymam.