Znajomość... z małpą

napisał/a: Krutka 2008-10-30 16:27
To musi być świetny facet i teraz tylko Ty musisz się odważyć. Powodzenia i czekam na dalsze relacje:)
napisał/a: Dziecko33 2008-11-05 05:09
Witajcie.
Ciąg dalszy mojej historii...a właściwie moich dylematów...
Chyba przeżywam kryzys w zw. z tą cął historią. Minął okres euforii i zachwytu niekontrolowanego. Coraz wiecej wątpliwości i obaw.
Co najsmutniejsze- zasadnych.
Pisałam że moje poczucie wł. wartosci lokuje gdzieś na poziomie podłogi.
Hmmm...wynika to z bęłdów jakie popełniłam w przeszłości. Jednym z nich było m.in to, ze zrezygnowałam ze studiów. Nie skończyłam ich z głupiego powodu. ..Olałam. I od kilku lat pluję sobie w brodę, bo blokuje mi to możliwość rozwoju, bo zrobiłam głupio..
Nie inaczej jest tym razem.
Człowiek o jakim piszę jest osobą niebywale ambitną-jesli chodzi o siebie. Kończy jeden kierunek, zaczyna kolejny, cały czas szkoli się i kształci w kierunku jaki go fascynuje.
No i ten ciągły głód nowych osiągnieć...perfekcjonista w każdym calu...
To nie zaleta...nie przy mnie. Bo ja czuję się przy nim po prostu GORSZA, przestaję mieć ochotę sie odzywać, rozmawiać z nim ...bo czuję się pustą nic nie wartą dziwczynką. Kiedy opowiada mi o swoich rozterkach (zw. między innymi ze zmianą zawodu)...czuję, ze nie potrafię mu pomóc. Swoim życiem pokazałam, ze schowałam ambicje w kieszeń, na rzecz...no właśnie : na rzecz czego? :/
Nic nie osiągnęłam. Trwam sobie pracując tu gdzie pracuję dlatego, ze trzeba mieć za co żyć i spłacać długii za swoją głupotę.
Czuje sie przy nim nikim. Budzi we mnie mieszane uczucia: zachwytu, podziwu ale i zażenowania, gniewu, zazdrości, żalu...
Powody dla jakich zwrócił na mnie uwagę-moje słowa, nagle straciły dla mnie na wartości. Czuję wstyd, kiedy o czymś piszę bo wiem, ze on śledzi moje wypowiedzi...wiec nie chcę się odzywać-żeby nie wyjść na matołka.
Wstydzę sie siebie-po prostu.

Tak bym chciała być dla siebie i dla niego "LEPSZA". Chciałabym być z nim (och! jakie plany-nawet sie nie spotkaliśmy a ja już snuję wizje...ech..)
Za "mała" dla niego jestem...i ta świadomość powoduje, ze zaczynam sie wycofywać.
Rozumieć, ze on nie jest dla mnie.

Wierzycie że taka przepaść..no nie ma co kryć-intelektualna, ambicjonalna, w jakości i sposobie życia, w wyborach, dążeniach w samorealizacji nie wpływa na relacje miedzy ludzmi?
Pytam Was ...z głupią i naiwną nadzieją. Tak naprawdę to retoryczne pytanie.

fa tal nie
napisał/a: arronia 2008-11-05 13:03
Nie wycofuj się. Nie cofaj - teraz.

Ty patrzysz ze środka własnego supełka myśli, wahań, żalów do siebie. To tylko Twoja perspektywa, ograniczona, zupełnie subiektywna, zaciemniona. Wspominasz, że studia przerwałaś, z głupiego powodu. No to pewnie nie dlatego, że Cię przerosły. Dlaczego chcesz sobie wmówić, że jesteś głupia? Piszesz, że okoliczności blokują Ci drogę rozwoju. Ok, pewnie teraz tak jest. Ale ta możliwość rozwoju jest, może nawet miałabyś chęć się rozwijać - czyli gdzie ten Twój brak ambicji? Może masz poplątany życiorys, może nie tak bardzo, może sama go sobie trochę poplątałaś - ale takie to życie już jest, każdy ma inne, każdy ma inne lekcje do odrobienia.

Uwierz, Twoja perspektywa nie jest jedyna. Teraz to moim zdaniem odbierasz jemu możliwość posiadania własnego zdania, opinii, uczuć, przekonań. Chcesz, żeby stanęło na Twoim. Może boisz się, że Twój ciemny ale stabilny obraz siebie i świata się przewróci?

Piszesz o wygasaniu pierwszej euforii, o kryzysie, zmianach. Ale to wygląda jak jazda na jałowym biegu. Nie lepiej byłoby zmian doświadczać - ale z drugim człowiekiem? Wszystko się zmienia, również między ludźmi, ale tak tylko we własnej głowie wszystko mielić? Odważ się może? Dawać, brać, dzielić się, wymieniać... Naprawdę, nie wmawiaj sobie, że nie masz czym. Zwłaszcza, że masz z kim. Nie bądź sama dla siebie katem. Nikt inny nie jest...

A jeśli Twoje supły w środku tak Cię pętają, samoocena leży, strachy/obawy się panoszą - może pomogłaby rozmowa z fachowcem? Żeby spojrzeć na siebie z boku, może coś ruszyć. Przełamać jakieś schematy czy zrozumieć, czemu postępujesz tak, jak postępujesz.
napisał/a: Dziecko33 2008-11-17 19:30
Dziekuję Wam za słowa otuchy.
Tobie Aronio w szczególności;)

Siedzę właśnie...przed jego komputerem i cierpliwie czekam na jego powrót z pracy:)...
ech......:rolleyes:
To chyba na razie tyle:)
Wiecej napiszę gdy wróce do siebie-tak wiele sie dzieje...

Raz jeszcze dziekuje Wam za pomoc:)
napisał/a: Dziecko33 2008-11-19 22:43
Moje obawy okazały się słuszne:nie dorosłam do jego oczekiwń.
On okazał się jeszcze bardziej Doskonały w rezcywistości.
Nie poradziłam sobie z poczuciem, ze jestem nikim.

W ten sposób w kilka dni straciłam człowieka jaki był dla mnie ważny przez ostatnie 1,5 roku...
Załuję tej decyzji
napisał/a: Frotka 2008-11-19 22:53
Kochana!
Co Ty wyprawiasz?
Nie istnieje cos takiego, że ktoś jest dla kogoś za doskonały! A już na pewno coś takiego nie może być powodem rozstania!
Czy skoro taki świetny facet stara się o Ciebie, nie oznacza to, ze jesteś WYJĄTKOWĄ osobą? On dostrzega w Tobie coś wyjątkowego i bardzo cennego!
Ty jesteś wyjątkowa i musisz w to uwierzyć. Na całym świecie, nie ma drugiej takiej osoby jak Ty!
No dobrze... uważasz, ze dla siebie jeseś nikim... Ale dla niego, być może jesteś całym światem.
On w Tobie widzi całe Twoje wewnętrzne piękno! Bo to piękno w Tobie jest!
Proszę, napisz co dalej się dzieje....
Pozdrawiam Cię ciepło!
napisał/a: Frotka 2008-11-19 22:55
Dziecko napisal(a):
Załuję tej decyzji


Możesz jeszcze zmienić tą decyzję. I szczerze namawiam Cię do tego
z całego serca....
napisał/a: Frotka 2008-11-20 00:08
Jak będziesz miała chwilę, napisz proszę co się dzieje i jak się czujesz.
Tak gorąco Ci życzę, abyś była szczęśliwa. Uwierz proszę -Ty zasługujesz na szczęście i wspaniałego mężczyznę.
Mówisz o swoich wadach, wydajesz się sama sobie niedoskonała, zwróć jednak uwagę, że nie istnieją ludzie, którzy składają się z samych wad. Po prostu nie ma takich ludzi. Każdy człowiek posiada zarowno pozytywne cechy, jak i takie, których w sobie nie lubi. Czasem tylko, te nasze wady z naszego punktu widzenia rzucają cień na zalety i dlatego ich nie widzimy. Ale one są! I inni je widzą! Mężczyzna, o którym piszesz niewątpliwie je widzi. Gdyby nie widział, nie zaprzyjaźniłby się z Toba, nie starałby się o Ciebie tak bardzo. Czasem jest też tak, że to czego w sobie nie lubimy, innym się podoba. Ja ostatnio uszłyszałam od swojego Ukochanego, jak o jednej z moich wad powiedział, ze "jest to urocze". Z punktu widzenia Twojego Przyjaciela, to co Ty uważasz za wadę, on moze widzieć inaczej. Jestem przekonana, ze jesteś osobą dobrą, wrażliwą, delikatną, skromną -taki właśnie Twój obraz przebija przez Twoje posty. I takie cechy charakteru naprawdę mogą sie podobać. Są niezwykle kobiece. On Ciebie chce właśnie taką. Uczucie polega na akceptowaniu drugiego czlowieka, nieprawdaż? Dziecko, na ostateczne decyzje zawsze jest jeszcze czas. Lepiej jest nie podejmować ich pod wpływem chwili. Skoro żałujesz decyzji -powiedz mu
o tym.

Daj znać, jak się czujesz. Wierzę, że będzie dobrze...
napisał/a: Dziecko33 2008-11-20 13:42
...wezmę oddech i spróbuję napisać.
Przepraszam, ze chaotycznie, ale jestem totalnie rozbita.

Nie jestem doskonała, nie chciałam taka być, ale ukrywając się za monitorem byłam bliższa jego wyobrażeniom na mój temat. Bałam się, ze gdy się spotkamy nie dorosnę do tych wyobrażeń. On mówił wiele razy , ze ma w sobie ogromną akceptację na to jak jest...i rzeczywiście ma.
Chciał mnie poznawać...a ja widząc jego życie, dowiadując się o nim coraz wiecej czułam się coraz mniejsza...wreszcie zaciełam się i zaszczęknęłam w sobie-nie chciałam rozmawiać, czułam, ze nie jestem w stanie nic mu zaoferować...bo przy tym co ma -nie mam nic do zaoferowania.
Poza obecnością.
I własnie-nawet nie potrafiłam być w pełni obecna-głowiłam się co zrobic, albo ganiłam za to co już zrobiłam zamiast skupić się na tym co się działo. Mieliśmy porozmawiać o tylu sprawach.
Tyle tematów było do poruszenia-gadaliśmy godzinami, płacąc słone rachunki za telefon...a teraz ..cisza, pustka.
...nie umiałam nic mu dać..dałam więc to co oddac najprościejtylko w łóżku było nam naprawdę dobrze.
Dowiedziałam się sporo o jego życiu. Poznałam jego trudną historię, która sprawiła, ze był tym kim był a która pozostawiła swój ślad na jego twarzy....ale nie zmieniłabym w niej nic.. To był ON. Czuję jakbym "pokochała (może to zbyt śmiałe określenie) najmocniej te niedoskonałości-że one dawały mi szansę na to bym sama sie otworzyła...
nie skorzystałam z tej szansy-bałam się..no własnie czego?
Przecież i tak go straciłam...
Co gorsza-raniłam go, po to, zeby zaczął mysleć o mnie źle, po to, zeby nie czuł tego co ja czuję teraz.
Zeby nie było mu żal... żeby nie miał poczucia straty jakie mam ja..

I jeszcze jedno: nasze światy kompletnie się różnią, łączyła nas chyba tylko wrażliwość...ale oboje chcieliśmy przekonać się czy jest coś jeszcze..on nadal wierzy (?choć teraz, to już wątpię by w to wierzył), ja wiem (wiedziąłam), ze nie ma niczego takiego...
on jest setki kilometrów przede mną-nie dogonię go.
Walczy o siebie o swoje życie o szczęście. Pracuje nad sobą, ubogaca swoje życie..tyle sie u niego dzieje



Nie spotkałam nigdy tak wspaniałego człowieka. Tak otwartego, wrażliwego, mądrego...
Może nie poznałam go dogłębnie...ale to co poznałam okazało się jeszcze lepsze od tego co mogłam sobie wyobrazić.

I to czego żałuję, Frotko, to decyzji o tym, ze się spotkaliśmy...gdybym się na to nie zdecydowała, trwałabym w swojej wygodnej i przyjemnej iluzji troszkę dłużej...nie czułabym tego co czuję teraz..nie straciłabym go całkowicie.
O ile mniej bolesna jest tęsknota za czymś niż poczucie utraty tego.

wiem, ze trzeba to jakoś przełknąć, ale ja nie potrafię sobie z tą porażką poradzić..po kilku latach przerwy spróbowałam czy umiem być z 2 człowiekiem bliskoNie potrafię...i bolesne jest też to, ze co do tego również straciłam złudzenia.

Jestem kompletnie zdruzgotana...nie mam komu wypłakać się w ramię(zaskoczyło mnie to, ze pierwszy raz od x-czasu płaczę), wyrzucić swój żal, smutek, bezsilność..dławię się tym.

Nie radzę sobię.
napisał/a: Frotka 2008-11-20 16:33
Troszkę się pokomplikowało u Ciebie, ale wyjdziesz z tego na prostą.
Patrzysz na niego troszkę jak na anioła, ideał i to Cię onieśmiela. Z tego co piszesz bardzo wyrażnie widać, ze jest wartościowym człowiekiem. Tak jak i Ty. Ale przecież jak każdy, on też ma wady, tylko Ty ich chwilowo nie widzisz.... Uważasz, że nie masz mu nic do zaoferowania. A ja myślę, że właśnie masz to, czego on potrzebuje. I dlatego tak go do Ciebie ciagnie. Wrażliwosć, ciepło... Potraficie się porozumieć. To jest najważniejsze.
Czujesz się gorsza od niego, a przecież o wartości człowieka nie świadczy wykształcenie, zdobywanie wiedzy... Jeśli to Ci przeszkadza, czemu nie wybierzesz się na zaoczne studia? Dodałoby Ci to wiary w siebie...
Przecież Ty jesteś cudowną kobietką, tylko masz troszkę mało wiary w siebie.
Jeśli mogę coś doradzić, nie odrzucaj go, wyjaśnij mu co teraz czujesz... On potrzebuje Ciebie, a Ty jego. Razem jest łatwiej. Jest taka piosenka "trudno tak, razem być nam ze sobą -bez siebie nie jest lżej. Trzeba dbać o tę miłość, nie wolno stracic sił, nie wolno stracić jej". http://pl.youtube.com/watch?v=0tCkkv1XmJ4
A powiedz Dziecko -tak szczerze, co w sobie lubisz? Tylko nie pisz proszę, że nic, tylko naprawdę postaraj sie coś wyszukać w sobie, co Ci się podoba.
Ja np na podstawie postów, widzę u Ciebie takie zalety jak między innymi wrażliwość i delikatność.
napisał/a: Dziecko33 2008-11-21 10:58
...tuż przed wyjazdem rzuciłam mu w twarz cała masę oskarżeń: zarzuciłam mu brak uczciwości w stos. do innych. Chodzi zwłaszcza o to, ze on rzadko mówił/pisał co dziej się w nim, za to chętnie służył uchem gdy chodzi o innych. Tak jakby karmił sie tym, ze inni są nieszczesliwi, zdruzgotani...Im mocniej ktoś wyrażał swoją rozpacz tym bardziej interesujący wydawał sie D.Być może dlatego od zawsze D. był na forum takim dobrym duchem, kimś kto wysłucha,wspiera-nie publicznie, ale przede wszystkim na pw.Wiedziałam o tym. Wiedziłam, ze prowadzi sporo prywatnych rozmów zwłaszcza z kobietami (tak...wiem, ze potrzebuje kobiety, szuka jej...zastanawiam się tylko czy dla siebie czy dla innych bo kilka razy wspominał mi coś o presji "społecznej"w pracy zajmuje się doradztwem m.in. w sprawach związków, komunikacji między partnerami...sam nie świeci przykładem..co można mysleć o 36 letnim singlu, który nie potrafi ułożyć sobie życia, choć twierdzi, ze chce?)-szczególnie tymi psychicznie poranionymi...sam taki był. Swoją poprzednią kobietę również poznał w ten sposób..."pomagał jej" ;/

Sprawdzając pociąg do domu, weszłam na "nasze forum" gdzie on był zalogowany...spojrzałam na pękającą w szwach skrzynkę...Ostatnie wiadomości były od kobiety jaka robiła furrorę swoją urodą, acz miała mocno pogmatwane życie, wyrażała dosyć dobitnie swoją nienawiść i wstręt do samej siebie...
...to chyba go pociąga, bo wiedział, ze ja mam podobny (choć nie wyrażam go tak głosno) stosunek do wł. osoby.
Poczułam się oszukana...dałam się nabrać. Ze niby może mnie taką akceptować, że może mnie chcieć na dłużej niż chwilę..Zrozumiałam ze on szuka takich "sierot", sam siebie pokazując jako niebywale wrażliwego i wyrozumiałegoi faceta-bo też ma swoją mroczną strone-ale nie mówił jaką.
Słowo pokazując nie jest tu bez znaczenia.
Od początku naszej znajomości D. wysyłał mi co jakiś czas fragmenty swojej rzeczywistości, słowa jaki ktoś o nim powiedził, kawałek mieszkania, opowieści o ostatnich imprezach, zdjęcia z wakacji. Wszystko to, co co można zobaczyć i usłyszeć "O NIM"....od kogokolwiek-od każdej postronnej osoby.
Nie wysyłał mi siebie-tylko to co ja chciłam zobaczyć, albo to czym móglby mnie "kupić".
Teraz widzę to tak wyraźnie...
Najprawdopodobniej obawił się, ze to jaki jest, będzie niewystarczające do tego by go akceptować i chcieć. Coś na zasadzie :jesteś tym, co masz.
Ale po półtorarocznej znajomości ja już nie chciałam więcej zdjęć i relacji z imprez, fotografii jego mieszkania, fragmentów życia jak kadrów z filmu na discovery-ja chciałam zobaczyć, poznać, doświadczyć JEGO.
...
Zwykle jest tak, ze gdy chcemy kogoś poznać-to co mu o sobie piszemy/mówimy jest troszkę lepsze niż rzeczywistość. Tu było inaczej.
Jego rzeczywistośc okazała sie dużo piękniejsza niż mogłabym przypuszczać.
Z jednym ale-on nie potrafiłby okreslić siebie w żaden sposób gdyby wyrwać go z niej.
Gromadził i wypełniał po brzegi swój świat czym sie dało, zapychał wszystkie dziury, potrzeby kolejnymi studiami, kursami, książkami, imprezami, wyzwaniami, kolejnym kosztownym zabiegiem jaki miał go uszczęsliwić...choć najprawdopodobniej nic nie zniemi a już napewno nie cofnie czasu, nie zwróci mu tego co stracił...

Pierwszy raz poczułam do niego niechęć kiedy powiedziałam mu o tym jak wyglądal mój świat sprzed 4 lat. Dużo sie działo, lubiłam sie bawić, pakowałam sie w nieciekawe sytuacje...uciekłam od tego, gdy została przekroczona pewna granica(...)
Opowiedziałam mu o tym...z poczuciem winy i współodpowiedzialności jakie do tej pory w sobie noszę. Z poczuciem, ze jestem brudna i odrażająca....to co mnie uderzyło, to brak jakiejkolwiek empatii z jego strony. Coś czego nigdy mu nie brakowałobyło tego aż nadto. Teraz gdy powiedziałam, mu o swojej tajemicy...on zadawał mi pytania jak na przesłuchaniu...przestało być ważne co czuję...

oczekiwania, złudzenia, iluzje, domysły...a miało być tyle otwartosci...długie rozmowy...nie byłam w stanie dać mu nic poza swoją fizyczno.ścią
teraz gdy siadam przed komputerem, sięgam po telefon, mam mu tyle do powiedzenia...ale skasowałam/ zablokowałam wszystkie możliwe drogi jakimi możemy się ze sobą porozumieć.
Nie ma w moim życiu miejsca na iluzje...

Wiem, ze to poczucie straty...ale mam wrażenie, ze w tym czasie zdążyłam go pokochać. I teraz czuję jakbym go kchała...choć nadal tak mało go znam...
Nie chcę wiecej. Chcę postawić kropkę.Bo to też iluzja.

I już na koniec: tu nie chodzi tylko o niego, czy o mnie ...to ma szersze znaczenie: Jestem kaleką i nieudacznikiem. Mam 30 lat i same porażki na swoim koncie. Nie widzę przed sobą nic dobrego. W moim życiu jest tak potworna pustka, ze poza wyciem w poduszkę nie potrafię pozbyć sie żalu, nie mam z kim tego dzielić...internet okazał się taką właśnie iluzją-więc zniszczyłam wszystko co zbudowałam w tym(wirtualnym) świecie do tej pory.

nie chcę w ten sposób dłużej żyć. Nie mam sił na kolejne próby-nie umiem dłużej znosić tego że przegrywam...nie mam sił by sama to dzwigać. Zmęczona już jestem.
Chciałabym zniknąć.
Tak mi wstyd za to kim jestem

Prezpraszam, ze tak sie rozpisałam.Tylko tu mogę to zrobić
Nie znamy się...nie muszę przed Wami udawać, ze sobie radzę...nie muszę być KIMŚ
Nie zranię Was ani nie zawiodę swoimi słowami, decyzjami

Mam więc czyste sumienie.
napisał/a: Frotka 2008-11-29 21:50
Co u Ciebie słychać? Czy coś się zmieniło?