Konkurs Stop jesiennej chandrze

napisał/a: mmoly 2012-10-31 18:46
Oj były czasy, gdy nie miałam co z sobą zrobić , a chandra pukała do drzwi bardzo często.Tak było na przykład w zeszłym roku, gdy jesień zdołowała mnie jak nic innego. Na szczęście to już przeszłość bo latem tego roku władze mojego miasta zrobiły coś, co sprawia, że jestem pełna energii i siły to ćwiczeń fizycznych. W całej Częstochowie na największych placach zabaw dla dzieci, powstały place zabaw dla seniora. Rowerki, nożyce, orbitreki inne dziwaczne urządzenia, na których można za darmo, na świeżym powietrzu poćwiczyć sobie. Ja jako jedna z pierwszych mieszkańców naszego miasta połknęłam bakcyla i jestem codziennie gościem tych wspaniałych urządzeń. Rozpoczynam mój wieczorny trening od krótkiego joggingu by następnie rozpocząc pracę siłowo-gimnastyczną na urządzeniach, które to zostały zafundowane nam, mieszkańcom Częstochowy. Dzięki tym wspaniałym urządzeniom, jestem daleka od chandry, a ruch fizyczny sprawia mi mnóstwo frajdy. W pogodę i niepogodę korzystam z tych metalowych rozrywek niczym dziewczynka na trzepaku, spalam kalorie i kształtuje swoją sylwetkę . Od początku istnienia tych urządzeń zrzuciłąm dwa kilogramy i czuje się o niebo lepiej. Na końcu chciałabym podziękować samorządowi, że wreszcie zrobił cos dobrego dla mieszkańców.
napisał/a: mrowka30 2012-10-31 22:30
Bieg po zdrowie, i dla zdrowia, sprawdza się w moim przypadku przez cały rok.
Kiedyś wydawało mi się, że biegać mogę tylko późną wiosną, latem i wczesną jesienią.
Bo kiedy indziej to wiatr, to deszcz, to śnieg...
Dziś powtarzam za Norwegami: nie ma brzydkiej pogody, jest tylko nieodpowiednia odzież.
I biegam. Dla poprawy humoru, dla pozbycia się złych myśli, dla relaksu.
Bywa, że na bieżni w siłowni, choć zdecydowanie częściej na stadionie.
Jesienią jednak moje weekendy i czas wolny wypełnia inne zajęcie: górskie wędrówki!
Spaceruję po Bieszczadach. Wspinam się na tatrzańskie szczyty. Rozmawiam do późnych godzin nocnych przy kominku w Pieninach.
Przede wszystkim zaś, cieszę oczy kolorami naszej wspaniałej polskiej jesieni.
Nic tak nie poprawia humoru, jak pomarańcz tańcząca z czerwienią...
Nic tak nie uspokaja, jak różne odcienie jesieni...
Jesienna chandra?
Nie mam na nią czasu!
Grzyby wołają. I orzechy. A i winogrono dojrzewa :)
napisał/a: mika19 2012-10-31 22:32
;)
wanna z lat 80
mydło Biały Jeleń
szampon z pokrzyw w szklanej butelce
woda z pompki
niska temperatura
i mam domowe SPA jak 102!
lizzie
napisał/a: lizzie 2012-10-31 23:55
O dobry humor dbam aktywnie,
Jem dietetycznie, lecz pożywnie,
Codziennie ćwiczę pół godziny,
Aby wypocić wszystkie winy.
Zawzięcie skaczę przez kałuże,
Aby żyć w zdrowiu jak najdłużej!
napisał/a: haann 2012-11-01 10:53
Jesień w tym roku jest dla mnie wyjątkowa, bo to pierwsza jesień z moim ukochanym synkiem, który urodził się w maju. szczerze to trochę obawiałam się tej jesieni. Bałam się, że z nadejściem chłodnych dni będziemy z synkiem skazani na siedzenie w domu a mnie dopadnie nieszczęsna jesienna chandra i stanę się zaniedbaną mamusią w rozciągniętych dresach. Na szczęście się okazało, że bardzo się myliłam. pojawienie się synka na świecie wyzwoliło we nie takie pokłady nowej energii, że nie tylko nie tylko nie dopadła mnie jesienna chandra, ale właśnie jesienią zaczęliśmy z synkiem bardziej intensywne życie. Od września chodzimy z synkiem na fitness dla mam z dziećmi, który nie tylko pomaga mi zrzucić zbędne kilogramy i wysmuklić ciało, ale także wspomaga rozwój mojego synka, który dzięki tym zajęciom szybko łapie nowe umiejętności i co najważniejsze dobrze się na nich bawi. No ale nie samym fitnessem człowiek żyje:) Z synkiem robimy jeszcze mnóstwo innych rzeczy. Zabieram go ze sobą prawie wszędzie, i doskonale się ze sobą bawimy. Często chodzimy do kina na seanse dla mam z dziećmi, dzięki temu łączymy długi spacer(do kina idę 40 min w jedną stronę) z fajnym filmem i spotkaniem z innymi mamami. Wydawało mi się, że opieka nad noworodkiem będzie monotonna, że będzie mi brakowało rozrywek, a tymczasem jest zupełnie inaczej z maluszkiem można iść wszędzie, czy na kawę czy obiad z przyjaciółkami. Są nowe fajne formy aktywności dla mam z dziećmi,a dodatkowo można codziennie spacerować i podziwiać piękną polską jesień. Czy łapie mnie jesienna chandra?Nie, mam momenty melancholii, ale to trwa tylko kilka sekund, bo za chwilę mój maluszek się do mnie uśmiechnie, czy zaguga po swojemu i już uśmiech pojawia się na mojej twarzy i wracam do zabawy z moim skarbem. Ta jesień jest dla mnie cudowna, bo mogę ją spędzać aktywnie z moim kochanym synkiem, a kilogramy same znikają:)
napisał/a: izabela_77 2012-11-01 14:05
Pełną kolorów jesień uważam za najpiękniejszą porę roku. Rdzawe liście i zaskakujące zjawiska pogodowe czynią z jesieni widowiskowy spektakl, który szkoda opuszczać! Moim sposobem na tę porę roku są spacery – niezależnie od warunków pogodowych. Jako ekwipunek obowiązkowy zabieram ze sobą aparat fotograficzny, którym utrwalam ulotne chwile i urok otaczających mnie miejsc. Niezależnie od tego, czy spacer ma miejsce w górach, czy w miejskim parku – zawsze w swoim kadrze ujmuję wyjątkowe zjawiska przyrody, które dzięki fotografiom mogę podziwiać przez cały rok.
napisał/a: slonecznik89 2012-11-01 17:42
Kiedy już o godzinie 17:00 zapada zmrok, z drzew spadają liście, na dworze robi się zimno i szaro najlepiej zamieniłabym się w niedźwiadka i, jak to mówi moja babcia, zamelinowała pod ciepłą pierzynką i wyszła dopiero wiosną. Niestety obowiązki, praca i sama myśl o tym, że wiosną nie zmieściłabym się w swoją ulubioną sukienkę czy legginsy nie pozwala mi siedzieć z założonymi rękami. Wiele ludzi mówi mi, że niezła ze mnie spryciara, bo często potrafię połączyć konieczne z pożytecznym i jeszcze z przyjemnym. Chodziłam, myślałam jak by tu utrzymać swoją figurę jesienią i zimą bez zbędnego wysiłku, bo już samo słowo dieta i myśl o poceniu się na fitnesie przyprawiały mnie o ból głowy. No i wymyśliłam! Każda z nas ma jakieś codzienne domowe obowiązki- sprzątanie, zmywanie, pranie. A gdyby tak połączyć to z ćwiczeniami? Oto mój sposób: mam dużą rodzinę, więc garów w zlewie zawsze jest sporo, dlatego myjąc je dreptam sobie w miejscu- korzyść na + dla ud i łydek. Mopa zamieniłam na szmatkę i miskę z wodą- myjąc podłogę pochylam się i „wyciągam” do przodu na klęczkach najdalej jak tylko mogę- myślę, że mój kręgosłup jest mi za to wdzięczny. Wynosząc pranie do suszarni lub na dwór podnoszę kosz i trzymam tak kilka minut na wysokości ramion. Z racji tego, że w korkach spędzam co najmniej 2 godziny dziennie i mam przestronny samochód, zawsze wożę ze sobą dwie 1,5 litrowe butelki wody i po prostu podnoszę je obiema rękami lub przesuwam w przód i w tył przed sobą (gdybyście widzieli te spojrzenia innych kierowców: „Co ona wyprawia?”)- te dwa ćwiczenia sprawiają, że mój biust nie traci na jędrności, a na przedramionach nie tworzą się „firanki” :) Chyba żadna z nas nie lubi reklam podczas oglądania swoich wieczornych seriali, więc można to aktywnie wykorzystać. W tym czasie robię po 20 brzuszków prostych i skośnych, kilka przysiadów, wymachów nóg z przysiadem i kończę akurat gdy zaczyna się dalszy ciąg serialu. A seriali wieczorem jest sporo :) Ale moim ulubionym sposobem na poprawę kondycji i odpędzenie jesiennej chandry jest po prostu… dobry seks. Nic tak szybko nie poprawia humoru, nie dostarcza takiej mega dawki endorfin, nie usprawnia krążenia i nie powoduje spalenia takiej ilości kalorii na raz jak łóżkowe wygibasy :) A później zaparzam sobie zieloną kwitnącą herbatę, która rozwija się pod wpływem gorącej wody, napawa moje oczy swoim pięknem i oczyszcza organizm z toksyn. Po takim „antychandrowym” zestawie mogę nawet wyskoczyć na dwór w bikini i „popływać” w liściach. A co do diety- nie cierpię tego słowa. Zrezygnowałam z wypominania sobie: „O nie! Znowu zjadłam tego tłustego, lukrowanego pączka!” a przeszłam na tryb rozumowy: „Co mi da, że zjem te 1000 kalorii więcej, które pójdą mi w boczki, lepiej będzie gdy zrobię sobie pyszną kolorową, wiosenną sałatkę ze świeżymi warzywami i serkiem, będzie 1:0 dla mnie”. Może moje sposoby nie powodują, że chudnę z zastraszającym tempie, ale pozwalają mi zachować wagę i kondycję na tym samym poziomie. Dzięki temu czuję się piękna i to pokazuję. A to chyba najważniejsze, prawda?
napisał/a: qozaczka 2012-11-01 20:02
codzien rano, gdy juz szosta
zrzucam siebie z mego łózka
10 przysiadow, prysznic biore
jem sniadanie, siadam na rower
ruszam do pracy, gdzie wszyscy czekaja
wiedza ze beze mnie nic nie zdzialaja
gdy koncze prace jade na basen
lub jakis fitness i kino czasem
na koniec dnia kolacja z Kochaniem
a pozniej do łozka, nie mylcie ze spaniem
zyje pelna energi, brak mi czasu na chandre
zycie to nie vanitas nie wszystko na marne
napisał/a: leoniu 2012-11-01 21:23
Nie mam jesiennej chandry. Przeciwnie - powiedziałabym - prędzej zdarza mi się jakaś wiosenna depresja, niż jesienne zdołowanie. Lubię ten czas, szybki zmrok, deszcz za oknem, kryminał i wygodny fotel. I gdzieś tam w dalekim tle myślenie już o gwiazdkowych piernikach. To jest wyciszające, a ja w swoim dość szybkim życiu, wyciszenia potrzebuję. Szybki zmrok nie przeszkadza, raczej pobudza do innych działań.
Owszem, mam świadomość, że nie sprzyja to "formie" w powszechnym rozumieniu tego słowa. Ale to też bardzo przyjemne wygrzebywanie letnich zapasów: konfitury (witamina C), chipsy z własnoręcznie ususzonych jabłek (bomba wszelkich witamin), sok z malin do herbaty... Zdrowie wyłażące z każdego kąta w domu.
O wagę moją dba moje aktywne dziecko - ganianie za prawie-dwulatką jest aktywnością wyczerpującą bardziej niż siłownia (choć mam świadomość, że pracują nieco inne partie mięśni :) ), skłony po kasztany, podnoszenie nad kałużami... Ciało pracuje. Pracuje też na spacerach z psem - długich, czy w drodze do pracy - bo chodzę pieszo, bojkotując (tak, tak) poznańskie MPK, które ewidentnie przegina!
I odporność rośnie :) tym bardziej, że nie dzielę oddechów ze współtowarzyszami tramwajowej niewoli.
A, i zapisałam się na basen, na pohybel poglądom, że jesienią i zimą to na pewno się przeziębię.
A guzik!
LadyGryf
napisał/a: LadyGryf 2012-11-01 22:35
Ja mam jeden sprawdzony sposób na chandrę i to przez calutki rok! Słucham Kpopu - bardzo energetycznego i pozytywnego koreańskiego popu. Cóż, od pierwszych dźwięków "my hips don't lay" więc dobra forma zapewniona na równi z szerokim uśmiechem ;)


https://www.facebook.com/paulina.julia.jasiak
napisał/a: privatedo 2012-11-01 23:36
Opisz, w jaki sposób utrzymujesz dobrą formę jesienią oraz które z tych działań sprawia, że jesienna chandra jest ci po prostu obca. Odpowiedź na pytanie konkursowe zamieść w konkursowym wątku znajdującym się na naszym forum.

W jaki sposób utrzymujesz dobrą formę jesienią...

Najlepsza babka to ja:
Przez cały rok dokładnie dobieram komponenty, z których się składam,
najlepsze kawałki świeżych owoców, warzyw, odpowiednia ilość białek, trochę tłuszczu - bo człowiek jest tym co spożywa!
Później wyrastam - podczas pogodnych dni uprawiając jogging w parku, jeżdżąc na rowerze, a gdy pogoda nie dopisuje opływam w dobrodziejstwach wody na basenie lub siłuje się z ciężarami na siłowni;
Babeczka potrzebuje ciepła - zatem latem zapewnia sobie maksymalnie ciekawy urlop na świeżym powietrzu, babeczki uwielbiają odwiedzać rodzinę, godzinami plotkują ze swoimi kuzynkami - babkami piaskowymi podczas wspólnego wylegiwania się na plaży...
Babeczka nabiera formy i kumuluje ją na nadchodzącą jesień... a ta nadchodzi, gdy pojawia się na babeczce posypka, w postaci czekoladowych piegów... wtedy nadchodzi jesień, czekoladowe piegi dodają babeczce siły i radości, przecież każda babeczka wie jak fajna jest czekolada :)
Babeczka owinięta szalem spaceruje w parku ściskając kolorowe liście w swojej malutkiej dłoni, a w drugiej kasztany...
Gdy nadchodzi deszczowa pogoda, babeczka zakłada kolorowe kalosze, rozkłada tęczowy parasol i biegnie do przyjaciół, zwołując ich na wieczór wspomnień... każdy słotny wieczór jest inny - raz wspominane są wakacyjne przygody, liście na stole przemieszane są z równie kolorowymi zdjęciami z wakacji, innym razem dom napełnia gwar i śmiech podczas robienia kasztanowych ludzików i jarzębinowych korali... jak kiedyś w szkole...
Babeczka czasem ma szkliste oczy, wygląda pięknie... lecz gdy zaczyna mówić, jej głos przypomina skrzypiące drzwi... już wie, co oznacza ten blask oczu
i wtedy,
i wtedy do babeczki przychodzi "Magik" podaje jej ciepłe kakao, otula kocem i zaprasza do niej jej kuzynkę - babkę lancetowatą - robi z niej napar i nasza babeczka znowu dostaje wigoru, znowu biega, cieszy się każdym dniem, nawet tym deszczowym...

Jest radosna, bo wie, ze my babeczki zawsze sobie pomożemy i zawsze na nas można liczyć.
napisał/a: silvia8 2012-11-02 07:27
Moją dobrą formę jesienią oraz brak chandry zawdzięczam swoim rytuałom SPA...
Moje domowe rytuały SPA dzielę na oddziałujące na ciało i na duszę. Ale zanim opowiem Wam o tym piękną baśń, zamknijcie oczy i wsłuchajcie się w rytm swojego serca…
Gdy czuję się zestresowana, zmęczona, a myśli zniechęcają mnie swoją ponurością, organizuję sobie w łazience prawdziwe SPA! Najpierw zapalam zapachowe świece, koniecznie o zapachy cytrusów, i włączam muzykę, koniecznie zespół Quinn. Ja wówczas na łazienkowej, brązowej terakocie, czuję się już jak królowa! Napuszczam wannę gorącą wodą i zanurzam się w pianie… Jak to kocham! Już na samą myśl czuję się lepiej! Stworzony oryginalny mikroklimat zabiera mnie niczym na latającym dywanie w bajkowy świat, gdzie moje marzenia dostały skrzydeł, gdzie mogę dotknąć opuszkami palców ich delikatnych skrzydeł… Odpływam… Wraz z głosem piany jest mi coraz bardziej błogo… Dam się ponieść swoim myślom, słyszę ich szepty, to krzyki, ale nie wtrącam się… Słucham Freddiego Mercury i czuję się prawdziwą królową, która zasłynie ze swoich domowych rytuałów SPA…
Masuję swoje ciało balsamem, a w mokre włosy wcieram domową odżywkę- żółtko połączone z sokiem cytryny… I jakby przez każdy włos odczuwam przypływ ich siły, witalności…
Moja łazienkowa komnata nie jest pusta… Nie jestem sama… Otwieram oczy i widzę świece niczym dzielnych strażników, a ściany jakby wierne przyjaciółki, które za nic nie zdradzą moich sekretów… ciała i duszy…
Wychodzę z wanny, wycieram się miękkim ręcznikiem i wmasowuję w ciało balsam… Ale moje ciało jest już inne… Jakby przeszło metamorfozę… Jakby przebiło przezroczysty kokon letargu… Jest zdrowe, odprężone i gładkie… A ja oddają się następnemu rytuałowi SPA…
Kładę się na materacu w salonie i daję się ponieść pasjonującej książce. Robię sobie witaminowy koktajl, i z piękną, egzotyczną słomką, powolutku zachwycam swoje kubki smakowe… Jestem wśród zieleni, dookoła pełno kwiatów, a z pobliskiej kuchni wyczuwam aromat ziół… Zmysły czują się jak na wzburzonym morzu, kołysząc się to w stronę wyspy kolendry, bądź na wysepki miętowo- szałwiowe… A ja…, rozbitka na bezludnej wyspie, w końcu znalazłam swój wewnętrzny spokój…
Mój domowy rytuał SPA to także zabawy z synami. Nic tak nie odpręża, jak sporo dawka szczerego śmiechu. Robimy plastyczne kompozycje, gramy w planszówki, budujemy wieże, a ja czuję, że patrząc na świat z perspektywy dziecięcego dywany, dużo rzeczy dostrzegam inaczej… Nagle, jakbym dostała olśnienia, wiem, jak to ułożyć, jak wyjść z tego krętego labiryntu. Otworzenie się na świat dziecka, ułatwia bycie dorosłym… I mimo wyczerpania tyle energii, ja czuję, jakbym dostała jej dwa razy więcej
Moje domowe rytuały SPA sprawiają, że cieszę się dobrą formą, i są swoistą tarczą na jesienną chandrę. Są jakby "katharsis" dla ciała i duszy...