Wygraj „Muzyczny telefon”

napisał/a: apoccalipsa 2007-06-14 13:01
Ktoś zadzwonił do drzwi. To był kurier z przesyłką. Otworzyłam paczkę. W środku był prześliczny samsung...
- Od kogo? - pomyślałam zdziwiona i gorączkowo szukałam danych nadawcy na opakowaniu.
Znalazłam, jednak nic mi te dane nie mówiły...
Ledwo wzięłam go do ręki, zadzwonił jego dzwonek.
- Jeju, jak w ,,Matrixie"! - wykrzyknęłam. - Ktoś musi wiedzieć, że kocham ten film...
Dostałam wiadomość... Byłam bardzo zaskoczona. Wyglądało na to, że ktoś podarował mi telefon, żeby móc się ze mną skontaktować. To było ekscytujące i fascynujące. Tak, jak i wiadomość od tajemniczego nieznajomego...
- Potrzebuję twojej pomocy - przeczytałam przejęta.
Zadzwoniłam do nadawcy SMS - a. Głos w słuchawce wydał mi się jakby znajomy, ale nie mogłam skojarzyć z kim rozmawiam, a nie chciał zdradzić, kim jest???
- Idź do parku. Pod ławką koło fontanny jest koperta z dalszymi instrukcjami - usłyszałam tylko.
- Głupie żarty - pomyślałam.
Jednak ciekawość zwyciężyła... Poszłam do parku.
W kopercie ukrytej pod ławką była kartka z insynuacją, że coś temu komuś ukradłam! Miałam szukać symbolu tego czegoś przy sklepie spożywczym...
Obeszłam sklep dookoła i znalazłam serce...
- A, więc ukradłam mu serce?! Zakochał się?!
Serce otwierało się. W środku była napisana data i godzina, oraz nazwa restauracji...
Byłam bardzo ciekawa, kim jest tajemniczy nieznajomy i dowiedziałam się tego w restauracji. Znaliśmy się od jakiegoś czasu, lecz nie przepadalam za nim. Po przygodzie z telefonem uznałam, że jednak jest wart uwagi. I nie myliłam sie... ;)
napisał/a: tomarek 2007-06-14 13:27
Poszukiwania

Żona mi już wypić broni
- Ciągle słyszę, że coś dzwoni!
Szukam w spodniach, w toaletce,
Szukam w kurtce i w saszetce...
A tu coraz głośniej dzwoni,
To... komórka w mojej dłoni!
napisał/a: ~chalabala 2007-06-14 13:46
Na lekcji języka polskiego w liceum mieliśmy zorganizowaa "ucztę bogów". temat nawiązywał oczywiście do kultury antycznej. Jako przykladna ucznnica i ja przebralam się za grecką boginię, więc można się domyślać, że miałam na sobie kilka prześcieradeł i jakieś inne, bliżej nieokreślone materiały. Tuż przed rozpoczęciem zajęć niestety poczułam potrzebę pójścia do toalety. Na odcinku pomiędzy salą lekcyjną a toaletą biegłam ile sił w nogach, żeby tylko zdążyć przed dzwonkiem. Weszłam do kabiny, zajęłam odpowiednią pozycję ;), szybko uniosłam te wszystkie zwały materiału ktore mialam na sobie i nagle uslyszalam...."plum"...bynajmniej ten dźwięk nie odpowiadał temu, co akurat robilam...wiec nie szczególnie się przejęłam. Dopiero gdy nadszedł czas spłukiwania wody z przerażeniem w oczach na dnie muszli ujrzalam mój telefon komórkowy, ktory wysunął się z kieszeni spodni. Na podjęcie decyzji nie było duzo czasu...oczywiście go wyciągnęłam i ku mojemu zaskoczeniu stwierdziłam że niepozorne alcatele są całkiem wodoodporne, a w innych sytuacjach na pewno i smrodoodporne.
Ps. pamietajcie ! chwila uwagi zanim naciśniecie spłuczkę :)
napisał/a: beata175 2007-06-14 14:20
Pewnego pięknego dnia po skończonej wizycie w toalecie, gdy skończyłam już to co miałam tam robić-podnosząc się telefon wypadł z mojej kieszeni i wylądował w WC(!) Miałam problem (malutki-bo kto tam by nie chciał wyciągać telefonu z pełnego WC) Po chwili namysłu wsadziłam rękę(!) i wyciągnęłam go...
Rozebrałam telefon... Gdy przesechł ekran jego stracił kolory, i nie było zbyt wiele widać. Po kilku dniach postanowiłam spróbować naprawić go a że był jeszcze na gwarancji... pomyślałam, że może się uda zrobić go za darmo...-nie udało się... a w uzasadnieniu odmowy napisano: "odmowa naprawy: ponieważ telefon został uszkodzony w wyniku działania cieczy o WYSOKIEJ KWASOWOŚCI(!)" :) :p :D :rolleyes:
napisał/a: peti710 2007-06-14 14:33
Telefon rodzicielki plywal z rybkami :]
Oczywiście z tym telefonem to się nie skończyło na tym, że on wpadł do tej wody. O nie, nie, nie.
On się miał czelność zepsuć!
Bilans wygląda w ten sposób, że Rodzicielka na okres jednego tygodnia zabrała mi mój własny telefon, pozbawiając mnie tym samym pisania sms-ów, zegarka, kalendarza, zeszytu numerów, aparatu, kamery...
Bo mój telefon to jest jak scyzoryk Mc Gyvera.
(Jeszcze piszę, że JEST, ale przy użytkowaniu go przez Rodzicielkę obawiam się, że będę mogła niedługo pisać BYŁ)
Nie no umwómy się, że każdemu może się zdarzyć, że mu wpadnie telefon do miski z rybami, nie?
Ja się jednak obawiam, że u mojej Rodzicielki to już jest rytuał gdyż...
Kiedyś..., a telefon komórkowy kosztował nie 1 zł ale 649837659365 $ moja rodzicielka miała telefon z rodzaju pierwsza cegła RP... I ona oczywiście z niego korzystała UMIEJĘTNIE (Ile razy ja jej pokazywałam jak sie sms-y pisze... Nie zlicze...). Pewnego dnia tak z niego umiejętnie skorzystała, że wleciał głową (?) do studni i się utopił, podobnie jak ten teraz.
napisał/a: renata311 2007-06-14 14:43
Byl sobie pewnego razu telefonik. Piekny, z kolorowym wyswietlaczem, super
polifonia i masa innych bajerow. W niezbadanych okolicznosiach przechodzil
z rak do rak, az w koncu kupil go okazyjnie pewien nastolatek, zaz trudem
odlozone i wyproszone od rodzicow pieniadze - bo w pieknym kraju, gdzie zyl
ludziom sie raczej nie przelewalo. Telefon kupil bardzo tanio, w cenie
starego szkuta ze zwyklym lcd i bez polifonii, humor mu wiec dopisywal. Zla
wrozka jednak kilka dni pozniej sprawila, ze telefon naszego mlodzienca
przestal sie logowac do kazdej z sieci - a dokladnie logowal sie, po to
jednak by po chwili zostac odrzuconym. Zaloba zakryla lica mlodzienca,
jednak nie poddal sie - trzeba zmienic IMEI, to na pewno uleczy telefonik.
Niestety, szybko sie okazalo ze czarownicy dysponujacy magia potrzebna ku
temu slono cenia swe uslugi. I tak oto nasz mlodzieniec pozostal bez
gotowki, z niesprawnym telefonem, poznal jednak smak doroslosci, bo ojciec
pokazal mu, co znacza "meskie rozmowy".

Hurra! :) Jednak jest jakas sprawiedliwosc na tym swiecie :)
Tego samego zycze kazdemu, kto zapomnial przy zakupie telefonu zapytac o
pudelko i papiery (mlodzieniec oczywiscie zapomnial, prawda?) :)
napisał/a: borkowska2 2007-06-14 14:54
Moja przygoda z telefonem zaczela sie 3 lata temu. Wtedz wlasnie dostalam smsa od nieznajomego mezczyzny abz mu kupic kapelusz. Odpisalam ze to pomzlka i tak zacelismz ze soba pisac. Po okolo miesiacu sie spotkalismy i wtedy cos zaiskrzylo miedy nami. Zaczelismy sie spotykac a nasze uczucie rozkwitalo i wkoncu podjelismz decyzje o malzenstwie i tak w maju tego roku pobralismz sie. Tak wiec jak widac zwzkla telefoniczna pomzlka moze zmienic nasze zzcie tak bardzo. Oczywiscie naplus+ gdzz jestesmz ze soba bardzo szczesliwi nadal piszemz do siebie codziennie duzo smow. :)
napisał/a: satin24 2007-06-14 15:14
Moja historia zdarzyło się nie tak dawno...
Była bardzo piękna pogoda, więc poszłam do ogródku popracować - oczywiście zabrałam ze sobą telefon, który jest ze mną niemalże 24h na dobę.
Zaczęłam przekopywać działkę, a że telefon w kieszeni troszkę krępował moje ruchy położyłam go na skalniaczku.
Dodam tylko, że w pracach ogrodowych dopingowal mnie mój pies bacznie śledząc każdy mój ruch.
Po paru minutach pracy zadzwonił telefon...
Pies automatycznie zaareagował na jego dźwięk, połykając go w paszczy... Zadowolony merdając ogonem ganiał po całej działce nie chcąć zwrócić mojej zguby...
Z telefonu niestety nic nie zostało... był kompletnie zgnieciony i obślinoiony... Nawet natychmiastowa reanimacja mu nie pomogła...
Rodzina się śmieje, że mamy automatyczną sekretarkę na czterech łapach.
Teraz wróciłam do starej zepsutej komórki, która wyłacza się za każdym razem gdy chcę napisac sms-a:(
napisał/a: simon2005 2007-06-14 15:31
Kilka dni przed narodzinami swojego dziecka(płci nie znaliśmy,bo nie chcieliśmy znać-stąd określenie DZIECKA)trafiłam do szpitala na oddzial patologii ciazy . Patologia znajdowała się między OIOMem noworodkowym,a Salami Porodowymi. Z jednej strony słyszałam płaczące dzieci,z drugiej krzyczące matki.Nie mogłam spać,jeść,a nawet płakać. Tak strasznie chciałam tulić swe maleństwo do piersi,ale jemu się nie spieszyło. Gdy było mi naprawdę źle,sięgałam po komóreczkę,słałam smsy i godzinami rozmawiałam z bliskimi przez telefon. Ci,którzy mogli odwiedzali mnie(mama,brat,mąż,teściowa),inni czekali na info o porodzie "pod komórką".Nadszedł dzień,w którym Papież Jan Paweł II odchodził z tego świata-żarliwie modliłam sie do Boga o potrzebne łaski dla Ojca Świętego.Żałowałam,że nie mogę modlić się przy pomniku Papieża(znajdował sie obok szpitala),płakałam,czułam się tak potwornie samotna.Gdyby nie komórkowe wsparcie rodziny i przyajciół,pewnie bym czuła się jeszcze gorzej.Modliłam się o łatwy poród i zdrowe dziecko. Na drugi dzień pojawiły się zwiastuny porodu,pisalam do mamy,że jadę na salę-odpisała,ze jest ze mną,ze kocha mnie i prosiła bym była silna i nie bała się; o 23 na świat przyszedł Szymon Franciszek(dzielny tatuś przecinał pępowinkę). Chwilę po porodzie wzięłąm komórkę w dłoń zadzwoniłam do rodziców i teściów,by im objawić tę wspaniała wiadomość. Tak oto komórka była zwiastunem dobrych wiadomości i łączyła bliskich,dawała wsparcie i siłę.Dziękuję bliskim za wsparcie,a szczególnie mojej kochanej Mamie,która po krótkiej chorobie ,nagle całkiem niedawno opuściła nas na zawsze...
napisał/a: iffonka_92 2007-06-14 16:33
Ja miałam bardzo zabawną przygodę z telefonem. Można powiedzieć, że dzięki niej życie układa się po mojej myśli ;). No więc pewnego razu poszłam sobie do dużego centrum. No i w tym centrum wchodziłam do każdego napotkanego sklepu z kosmetykami, ubraniami i biżuterią. I tak idą zobaczyłam suuper przystojnego faceta w sklepie z telefonami :D No to ja niby tu niby tam i myk do tego sklepu. Tak przeglądam te telefony i kątem oka obczajam gostka. No ale stoję w tym sklepie z pół godziny i gostek zaczyna z dziwna na mnie patrzeć.To ja postanowiłam że kupie sobie nową obudowę do komóry, żeby nie było.I szukam jakiejś fajnej, a facet już nieźle wkurzony pyta co podać. Spaliłam buraka capnęłam którąkolwiek obudowę i czmych do kasy. No i to chyba musiało się stać przy wyciąganiu portfela. Wypadł mi telefonik. Nie zauważyłam, dałam kasę, złapałam obudowę i zwiałam stamtąd jak najszybciej. Dopiero w domu się ocknęłam, że nie mam telefonu. Biedna wyruszyłam na poszukiwania. Jednak patrząc na centrum , obeszłam kilka sklepów i zrezygnowałam, komóra mogła być wszędzie ! Zła na samą siebie wróciłam do domku. Kaski nie miałam na nowy telefonik. Jedyne co mi zostało to ta nędzna obudowa :( . No ale trzeba żyć dalej. Nie minął tydzień a zadzwonił telefonik stacjonarny. Odbieram i... Gostek pyta mnie czy nie zgubiłam telefonu komórkowego, Sony Ericssona K300i. No a ja, że tak. Powiedział, że mogę go odebrać w komisie w moim nowym centrum. Jechałam na złamanie karku po niego, tak mi go brakowało. Okazało się, że gostek (mój przystojniak) znalazł go zaraz po moim wyjściu, ale tak szybko popędziłam, że nie mógł mnie złapać. Zadzwonił po tygodniu bo początkowo nie chciał go przeszukiwać. Jednak sie przemógł na moje szczęście i znalazł tam mój numer stacjonarny. No a z Wojtkiem (facet z komisu) poszliśmy na kawę i tak się potoczyło, że za rok się pobieramy :)
napisał/a: zlytygrysek 2007-06-14 16:47
Zestaw tradycyjnie babski, czyli: trzy laski wieczorową porą + paka przyjemnie kalorycznych chipsów + japoński horror. Zwał się ów film "the one miss call" i jak na całkiem prostą fabułę był nieeeźle straszny, czego zresztą domyślili się chyba wszyscy sąsiedzi słysząc nasze wrzaski podczas sceny kiedy To Brzydkie Straszne Coś łapie inteligentną panią za rękę. Motyw przewodni: dzwoni do bohatera/bohaterki jego własny telefon - na ekranie wyświetla się jego numer. Przekazuje wiadomość, w której tajemniczy głos podaje dzień i godzinę strasznej śmierci delikwenta..
Koniec filmu.
Wyłaczamy komputer, odkładamy miskę po chipsach, biorę do ręki mój telefon..
Dzwonek. Ktoś do mnie telefonuje. Patrzę na wyświetlacz: 6933..... Mój numer. Z rozdziawionymi ustami pokazuję komórkę przerażonym koleżankom, a potem odbieram...
MASZ JEDNĄ WIADOMOSĆ TEKSTOWĄ
Stan przedzawałowy, przerażenie i ogólna panika...
...i się okazało, że to tylko mama nagrała mi się na mojej nowej skrzynce pocztowej:D
napisał/a: teresa7 2007-06-14 17:00
Dokładnie jakieś 3 tygodnie temu czekałam na telefon od swojego pracodawcy,który miał mi podać termin wizyty ważnego spotkania delegacyjnego...(jestem sekretarką uczniowska)
Pan dyrektor zadzwonił bardzo wcześnie rano kiedy to akurat załatwiałam swoje fizjologiczne potrzeby w toalecie,
odebrałam telefon, właczylam na funkcje glosnomowiaca siedząc na tzw."tronie"...
..kończąc swoją potrzebę,
w trakcie rozmowy kiedy nacisnęlam spłuczkę
.............................nokia wyslizgnela mi sie niefortunnie z reki i... zanurkowała tam gdzie nie powinna:)
wyłowiłam ją i szybko zaczełam suszyc suszarka do wlosów,niestety wyswietlacz sie spalil,telefon działał tylko kilka dni przy zepsutym wyswietlaczu..corka jak dzwonila do mnie smiała sie ze mnie:
"czesc mamo jak tam kibelek odbiera,działa?"
co najlepsze w tej realnej historii:po powrocie do pracy dyrektor w drzwiach powiedział do mnie:
"jeszcze jeden raz zaczniesz bezczelnie bekać do słuchawki i wylaczysz sie w trakcie rozmowy......:))))-nokia kiedy wpadla do sedesu(do wody...i..) zgrzytała i odglos,w sluchawce mojego pracodawcy wydał sie podobny do odgłosu bekania,a ona sie poprostu spalila...

teraz mam juz nauczke na cale zycie, juz nie chodze z zadnym telefonem zalatwiac sprawy toaletowe:)