Jak dbamy o Wasz związek/małżeństwo?

napisał/a: Marteczka76 2010-04-02 14:07
my również często mówimy sobie jak się kochamy.często sie przytulamy,okazujemy sobie czułość,troskę.mówimy sobie ja było w pracy,jakie mamy problemy,radości i smutki:)
a zbaczając z tematu-moi rodzice 17 kwietnia będą świętować 50 rocznicę ślubu i są oni dla mnie przykładem małżeństwa,które chcę naśladować!!!
napisał/a: ~gość 2010-04-28 22:30
Tylko pozazdrościć miłości, która łączy Twoich teściów, err. Każdy, kto jest w związku, chciałby, aby był on idealny. Ale takie jest życie, ze nie wszystko toczy się tak, jakbyśmy chcieli.
My z P. też od czasu do czasu organizujemy sobie randkowe wypady. Idziemy do naszej ulubionej restauracji, a potem na spacer w nasze miejsca, gdzie się poznalismy, gdzie były nasze pierwsze rozmowy, pocałunki, a w końcu i zaręczyny. Wspominamy wtedy te piękne chwile i planujemy naszą wspólną przyszłość. Bardzo często, bo nawet kilka razy dziennie mówimy sobie"kocham Cię", takie dwa krótkie słowa, a tak cieszą :) Często się przytulamy, całujemy i nigdy nie mamy tego dość. Ostatnio mój P. nawet u mnie mieszkał przez tydzień. Myślałam, ze może w końcu się soba trochę znudzimy, ale gdzie tam, teraz mi się tęskni za nim szczególnie w nocy, gdy nie mogę Go przytulić.
Kłótnie też nie raz są, ale one jakiś sposób oczyszczają atmosferę, no i to godzenie się też jest fantastyczne :)
napisał/a: no name 2010-05-06 01:31
ja nie kupuje malin, nie latam jak oszlalaly po gorach i nie spotykam sie ze wspolnymi znajomymi ani w kosciele ani tez w pubie... po prostu cenie czas spedzany razem z moja dziewczyna...

nie rozmawiam duzo...wlasciwie co ja moglbym powiedziec..historie moich podbojow..to racze nie wypala... wiec moje dbanie jest skromne, bez jakis ekscesow... po prostu gdy tylko jest okazja to przytulam i glaskam...i przytulam bo jestem piesczochem..hiehie. Mowie tez ze fajnie wygllada mimo iz nie zbyt specjalnie... i nie krzyze... niie kloce sie... staram sie nie dluba w nosie przy niej... nie wspomne juz o pierdzeniu... Zawsze, jak ma jakis problem to udaje super przejetego nawet jak mam to daleko i gleboko... Patrze przez pale na jej zdrady i kombinowanie jak kon gdy ma pod gorke... i przytulam sie... i jakos idzie do przodu... Najgorsze jest potem to, ze mimo iz to jej wina..bo np zdradzila czy tez cos schrzanila..to i tak potem obwinia sie mnie, bo niby mowilem "kocham"... ile razy to juz slyszalem aby nastepnym razem nastepnej dziewcznie zanim powiem "kocham" gleboko to przemyslal... Ale ja nie mam zamiaru nic a nic myslec. Ty m bardziej nad tym co mowie..jak mam ochote to bede mowil "kocham", "przytulmy sie" etc. Bo lubie o mowic, tak samo jak lubie slowo "cycuszki", "arbuz", "pupka"...i 12 innych - pokrewnych. Summujac, moje dbanie o zwiazek sprowadza sie do przytulania, przytakiwania i olewania... pierwsze polecam, drugie jest da dobra spokoju, a trzecia zazegnuje awantury... bo nawet jak ona ma jakies rzuty ja na to leje i jej od razu przechodzi kazda odstawiona szopka urazonej dziewicy z Fillo (taka wyspa).
napisał/a: ~gość 2010-07-16 14:17
Cześć wszystkim:)
czytając wasze opowieści jestem w szoku. Aż wstyd sie przyznać ale ja jestem to fakt dopiero dwa latka po ślubie a żadnej z zasad nie spełniam. Fakt prawie 24 na dobe jesteśmy razem ale to chyba jeszcze gorzej. Namiętność, miłość, spacery, trzymanie sie za ręce oj to chyba raczej nie u mnie.

err podziwiam twoich teściów z tego co opisałaś to masz zajefajną rodzinkę, ja nie mogę brać przykładu ani z moich teściów a tym bardziej z rodziców.Najgorsze jest to że dzieci biorą przykład z rodziców i ja sie obawiam że ja nie potrafie kochać dac taką milość na jaką mój mąż zasługuję. Nie potrafie oddzielić miłości od problemów z naszymi rodzinami.
Nie gadam z mężem siedze w pokoju i milcze i tak jest prawie codziennie, od dwóch lat.
Obawiam sie że nasze malużeństwo nie bedzie udane i nie przetrwa.

Pozdrawiam wszystkich i naprawde pelne uznanie dla wszystkich którzy kochają i potrafia tą miłość okazywać :)
napisał/a: ~gość 2010-07-16 14:19
tareczka, Zaciekawiłaś mnie. Nie próbujesz tego zmienic? Nie da się???
napisał/a: ~gość 2010-07-16 20:11
tareczka, a chcesz wogole cos w Waszym zwiazku zmieniac czy to Ci pasuje?
napisał/a: ~gość 2010-07-16 22:34
No hej to znów ja
probowałam to zmienić bo ja już psychicznie nie wytrzymuję ale wierzcie mi że jest to bardzo trudne bo nie mieszkamy sami :( tylko z męża rodziną i na razie to ja nie mam co marzyć o swoim ...


err ja mam już dzidzie :) przecudowną diewiecio miesięczną córeczkę dla której zrobie wszystko a napewno nie rozbije jej rodziny.
Nie wiem jak to dalej bedzie ...
napisał/a: ~gość 2010-07-16 22:39
tareczka,

[ Dodano: 2010-07-16, 23:15 ]
tareczka, przykro mi jak to czytam... brzmi strasznie Masz nastroje depresyjne takie... Nie myśleliście, żeby zaczac od nowa w innym miejscu? Nie z jego rodziną?
napisał/a: ~gość 2010-07-17 13:15
Jest strasznie jak dla mnie :(

nie mamy gdzie pójść bo mąż prowadzi gospodarstwo rolne :(
wyprowadzka z tego miejsca nie wchodzi w gre. Mąż twierdzi że kiedyś dostawimy sobie górę z osobnym wejściem ale ja w to nie wierzę , a chodź by nawet to ja nie wiem czy ja wytrzymam jeszcze x lat tutaj wspólnie jak ja mieszkam tu dopiero dwa lata i już mam taką depresje ... nawet nie wiem jak mam nazwać ten stan w jakim ja teraz jestem.

Nie wiem czy ja powinnam iść do psychologa, albo na jakąś terapie jestem strasznie zagubiona . . .

Do moich rodziców też się nie mogę przeprowadzić bo tam wcale nie jest dobrze, zresztą dlatego wyszłam za mąż by uciec z domu.
Naprawdę może mi nie wierzycie ale ja kocham mojego męża dla niego zrobie wszystko i dla mojej córci.

Moja rada dla wszystkich którzy zamierzają sie pobrać od razu idźcie na osobno, nie wspólnie.

Rodzice są naszymi rodzicami trzeba ich szanować ale to nie znaczy że że zawsze bedziemy się z nimi zgadzać.
W moim przypadku najgorszą trauma z dzieciństwa jest alkoholizm mojego taty ... dlatego tak bardzo chciałam sie wyprowadzić jak nie długo po ślubie się okazało że mój teść też jest alkoholikiem ... Wpadłam z deszczu pod rynne :(

Ja naprawdę nie jestem potworem ale już nie daję rady nie radzę sobie a nie mam nawet z kim o tym pogadać dlatego też siedzę w pokoju i milcze w samotności chyba że córcia nie śpi to sie z nią bawie .

Niech każdy się zastanowi zanim podejmie ten ważny krok w życie i sie ożeni :((

Bo uczucie jakim jest milość to jedno a życie codzienne to drugie.
napisał/a: ~gość 2010-07-17 14:37
tareczka, wiesz kochana... uwazam, że powinnaś pójśc do psychologa... porozmawiac, może on wskaże Ci drogę wyjścia z tej sytuacji... skoro JUŻ tak jest to co bedzie potem?? Wasze dziecko też patrzy na nieszczęśliwą rodzinę i może miec problemy kiedyś ze stworzeniem własnej szcześliwej...Szkoda mi Ciebie. Uważam, że jeśli kochasz męża tak jak piszesz powinnaś wraz z nim znaleźć wyjście z sytuacji... Może właśnie to osobne wejście i psycholog by pomógł. Szkoda Twojego życia, zeby tak cierpieć...
napisał/a: ~gość 2010-07-18 15:34
tareczka, chcesz by było dobrze a jednocześnie wspominasz wyżej, że zamykasz się sama w pokoju. Dlaczego?
Dlaczego zamykasz się sama?
napisał/a: ~gość 2010-07-18 23:12
No hej,

zamykam się sama bo ja nie potrafie się otworzyć i rozmawiać ...
wolę iść do pokoju i milczeć, źle się z tym czuję ale ja nie wiem dlaczego tak mam.

Na początku naszego małżeństwa wmawiałam sobie , że jak ja mam mówić mężowi że mi nie pasuję jego rodzina to tak jak bym nie akceptowała Go bo przecież on jest ich częścią a teraz to już uważam że jak bym nawet powiedziała pogadała z mężem o tym co mnie boli to nic nie da przecież nie stworzy mi od tak nowego domu, nie wyprowadzimy się .

Też widzę że nie raz go też wkór.... to wszystko i ja już nie chce mu dokładać bo mi jest go szkoda.

Wiem dziwna jestem, i pokręcona.

Ale to wszystko siedzi we mnie i ja nie potrafię postępować inaczej.
Zdarza się że czasem trochę mężowi powiem co mnie zdenerwuje ale zaraz po rozmowie nie czuję się lepiej wręcz przeciwnie mam ogromne poczucie winy, że jednak nie powinnam się nic ozywać.
Dlatego caly czas zajmuję się córką i praktycznie tylko z nią gadam.
Nawet życie intymne się nam nie układa bo ja nigdy nie mam ochoty.
Wiem jestem złą żoną ta myśl nie daje mi spokoju.

Co zrobić, jak żyć , jak pogodzić się z losem?