Lanie jako metoda wychowawcza

napisał/a: Gvalch'ca 2012-11-14 08:50
qamilka przeczytaj może jeszcze raz co napisałam, nie jedno zdanie, którego się czepiłaś tylko chociaż kilka innych dookoła.
A teraz pokaż gdzie ja niby napisałam, że wf-ista nie musi skończyć studiów (przecież to jawna nieprawda by była, bo musi mieć wyższe wykształcenie) albo, że nie może znać się na niczym innym niż na nauczaniu wf? Pisałam o konkretnej grupie osób, którym nie powiodła się kariera sportowa (czy 100% wf-istów to niedoszli sportowcy?), a ponieważ całe dzieciństwo i młodość poświęcili treningom to to jest jedyne na czym się znają. Nie wiem jak to lepiej wytłumaczyć: marzysz o wielkiej karierze (czymś wyjątkowym, dostępnym dla wybrańców, zasuwasz na 120% bo w profesjonalnym sporcie trudno coś osiągnąć, jeżeli nie poświęcasz się temu w całości) a lądujesz jako nauczyciel w podstawówce (czyli normalnej robocie szarego Kowalskiego, jak biurwa w administracji państwowej, albo pielęgniarka w szpitalu).
vanilla tak się składa, że odniosłaś się do wypowiedzi daffodil dotyczącej co ciekawe, nie negatywnego podejścia rodziców do wf tylko mojego rzekomego stwierdzenia, że praca wf-isty jest najgorszym co może się mojemu hipotetycznemu dziecku przytrafić. Także, no wiesz
napisał/a: postmortem69 2012-11-14 09:51
Gvalch'ca napisal(a): No sorry wielkie ale to jest jawne przeinaczanie i przekłamywanie moich słów w wykonaniu daffodil i postmortem.

Czujem siem pomówiony i żądam satysfakcji Nie bedę jednak analizował ostatnich kilku stron "maszynopisu" zeby Ci udowadniać, bo nie o tym jest temat, a poza tym takie dyskusje zazwyczaj kończą się tym, że ktoś komuś coś przeinacza, zarzucając przeinaczanie i przekłamywanie.
Gvalch'ca napisal(a):Konieczności wzięcia prysznica po wysiłku fizycznym to kwestionują postmortem oraz qamilka (czy jakoś tak).

Bo jest to konieczność subiektywna, a nie obiektywna (zapewne są jakieś adekwatniejsze słowa, żeby to określić) - chodzi mi o to, ze jak po wf-ie się prysznica nie weźmie to nikt od tego nie umrze, nikt nie oparszywieje, nikt nie dozna urazu, więc argumentowanie, że brak prysznica jest powodem nielubienia wf jest wymówką i niczym innym.
Gvalch'ca napisal(a):Postmortem: Jeżeli chodzi o szacunek do nauczycieli uczących tego mniej ważnego przedmiotu to wiesz, szacunek (jak już chyba pisałam), należy się też woźnej, czy konserwatorowi, a oni niczego nie uczą. Także postmortem spokojna głowa.

Ależ moja głowa jest zawsze spokojna. Dla mnie po prostu umniejszanie czegoś, wiąże się z umniejszaniem osoby, która to coś robi i tyle. Najdziwniejsze jest to, że wf to taki sam przedmiot jak inne, i tak samo jak z innych przedmiotów można nie awansować do nastepnej klasy, i kiedyś dzieciaki i rodzice, którzy uważają, że to nic ważnego, mogą trafić na nauczyciela, który udowodni im jak bardzo się mylą
Gvalch'ca napisal(a):Najśmieszniejsze jest to, że moje hipotetyczne dziecko będzie jednocześnie:
- otyłe bo nie ćwiczy,
- sportowcem ze złamaną karierą, ponieważ siłą i przemocą będę je przymuszać do zostania nowym Messim albo drugim wcieleniem Otylii, zapisując na dodatkowy sport,
- lebzą(?) z dwoma lewymi nogami i rękami i bez rozumu z alergią na kurz bo tak je wychowam (swoją drogą muszę przekazać koleżance, która ma kilkumiesięczniaka z alergią, biedaczka ciągle nie wie, że to skutek wychowania, a nie choroba),
- nieszczęśliwym prawnikiem/lekarzem/dziennikarzem bo zabronię mu uprawiać sport (a to arcyciekawe stwierdzenie pada chwilę po tym jak na pisałam, że nie mam zamiaru dzieci do niczego zmuszać, bo to nie mój wybór, tylko ich).
Ot, gdzie się nie obrócisz to d...a z tyłu

Moje, moje i moje, nie uważasz, że popadasz zbytnio w egocentryzm ;-P Jak napisałem, ja Twojemu dziecku bardzo zazdroszczę, ale ja piszę ogólnie i jeżeli mi powiesz, że tatusiowie, którzy są zagorzałymi kibicami nie wysyłają swoich synów do szkółek piłkarskich, albo na karate, bo kolega w przedszkolu pocieche pacnął, więc trzeba z niego zrobić twardziela, to ja już się nie odzywam.
Co do lebz z lewymi odnóżami, to powiem Ci, że dzisiaj dzieciak zmieni Ci softa w telefonie, zreinstaluje system, ale butów sobie nie zawiąże, nosa nie wysmarka, koszulki do spodni nie włoży, o odnoszeniu naczyń do kuchni, składaniu ubrań czy ścieleniu łóżka to już nawet nie wspomnę. Tak właśnie się dzisiaj wychowuje dzieci (w dużej mierze); jak coś się zepsuje to do kosza i kupuje się nowe, jak coś już jest nieładne choć nadal funkcjonalne, to do kosza i kupi się nowe. A co do alergii to uważaj podczas rozmowy z koleżanką, bo możesz trafić w 10: alergia w przeważającej mierze jest uwarunkowana genetycznie, ale zdarzają się przypadki nierzadkie, kiedy rodzice sami wychowują sobie alergików, i to nie jet żadna nowość.
napisał/a: daffodil1 2012-11-15 19:23
Gvalch'ca napisal(a):Moim zdaniem, ciągle, jeżeli wf ma mieć sens i jak zdaje się ty sygnalizowałaś zapobiegać otyłości u dzieci to tak trzeba się spocić. Ruch, tempo, walka = pot = mniej sadła.
wf nie ma odchudzić. jak niby ma to zrobić przez kilka godzin tygodniowo, gdzie musimy jeszcze sprawdzić listę, poprowadzić czynności wychowawcze itd? wf ma dać świadomość jak możesz sobie poradzić ze swoją wagą i zachęcić do zrzucania jej.

Gvalch'ca napisal(a): zostaje nauczanie wf w szkole, bo sport to jest jedyne na czym się człowiek zna
nie chce mi się już dyskutować nawet...

Gvalch'ca napisal(a):a ponieważ całe dzieciństwo i młodość poświęcili treningom to to jest jedyne na czym się znają
dzięki, to o mnie właśnie. I nie uważam, żebym znała się tylko na sporcie. Ale widzę, że ekspertem jesteś w temacie i prowadzisz chyba statystyki jakieś

postmortem69 napisal(a):Czujem siem pomówiony i żądam satysfakcji Nie bedę jednak analizował ostatnich kilku stron "maszynopisu" zeby Ci udowadniać, bo nie o tym jest temat, a poza tym takie dyskusje zazwyczaj kończą się tym, że ktoś komuś coś przeinacza, zarzucając przeinaczanie i przekłamywanie.
taaa, ja też już mam dosyć
napisał/a: Gvalch'ca 2012-11-15 21:21
postmortem69 napisal(a):Nie bedę jednak analizował ostatnich kilku stron "maszynopisu" zeby Ci udowadniać,

A ja się skuszę, a co?
Tak więc:
daffodil napisal(a):a co stoi na przeszkodzie żeby lubił te zajęcia prowadzone w szkole?

Moja odpowiedź:
Gvalch'ca napisal(a):Odnosząc się po trochu do treści czytanego artykułu o lekcjach wf w szkole, pisałam już co stoi na przeszkodzie, a właściwie ty sama też już napisałaś kilka powodów:
- mała salka,
- duża grupa uczniów,
- chłopcy i dziewczynki razem (dla drugoklasistów to nie ma większego znaczenia, dla szóstoklasistów, a przede wszystkim szóstoklasistek bardzo duże),
- wszyscy ćwiczą to samo, bez względu na predyspozycje fizyczne i własne upodobania.
Mogę jeszcze dodać:
- zazwyczaj szkoły mają braki w sprzęcie sportowym, jest go za mało, jest stary i zniszczony,
- sale gimnastyczne są małe i zapyziałe,
- o szatniach to szkoda mówić,
- brak możliwości wzięcia prysznica po zajęciach.

Odnosząc się do tego fragmentu:
daffodil napisal(a):i przepraszam to są powody skandalicznego zachowania na lekcji?

Na co ja:
Gvalch'ca napisal(a):Nie to są powody z których uczniowie nie lubią wf.

No a potem to już poszło...
postmortem69 napisal(a):Bo jest to konieczność subiektywna, a nie obiektywna (zapewne są jakieś adekwatniejsze słowa, żeby to określić) - chodzi mi o to, ze jak po wf-ie się prysznica nie weźmie to nikt od tego nie umrze, nikt nie oparszywieje, nikt nie dozna urazu, więc argumentowanie, że brak prysznica jest powodem nielubienia wf jest wymówką i niczym innym.

Co do subiektywnej i obiektywnej konieczności to przecież jasne, brudasy nie odczuwają dyskomfortu z powodu bycia spoconym i nieświeżym. Co do reszty, to jak powiem, że nie lubię zwłaszcza latem jeździć zbiorkomem bo jest brudno, autobus jest stary, kurz leci przez szpary, człowiek się jeszcze przed pracą spoci a potem nie ma gdzie umyć to powiesz, że to wymówka? Jak musisz to jedziesz tym autobusem, nie umrzesz, ani nie oparszywiejesz, ale nie lubisz.
postmortem69 napisal(a):Dla mnie po prostu umniejszanie czegoś, wiąże się z umniejszaniem osoby, która to coś robi i tyle.

Zupełnie pozbawione sensu myślenie.
postmortem69 napisal(a):Najdziwniejsze jest to, że wf to taki sam przedmiot jak inne, i tak samo jak z innych przedmiotów można nie awansować do nastepnej klasy, i kiedyś dzieciaki i rodzice, którzy uważają, że to nic ważnego, mogą trafić na nauczyciela, który udowodni im jak bardzo się mylą

Toż mówię, że pchnąć na ile sił i czasu starczy. Mieć ze wszystkiego piątki to rzecz bardzo trudna do osiągnięcia, nie zawsze dziecko ma zdolności do danego przedmiotu, niektóre rzeczy uczone w szkole są kompletnie od czapy (np. jaki jest sens wkuwania wierszy na pamięć? wie ktoś?) itd.
daffodil napisal(a):dzięki, to o mnie właśnie.

Ooo, czyli jesteś potwierdzeniem tego co piszę. A niby się z tym nie zgadzasz.

Właśnie przeczytałam o pewnej szkole, która w temacie podziału wf chłopaki - dziewczyny poszła krok dalej : http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,12864207,III_klasa_SP_i_wspolna_szatnia__Martynka___nam_jest.html?lokale=krakow
napisał/a: ~gość 2012-11-15 21:44
Gvalch'ca napisal(a):Właśnie przeczytałam o pewnej szkole, która w temacie podziału wf chłopaki - dziewczyny poszła krok dalej : http://wiadomosci.gazeta....l?lokale=krakow
wspolna szatnia gdzie sie przebieraja a wspolny wf to chyba co innego....
napisał/a: Gvalch'ca 2012-11-15 21:51
qamilka napisal(a):wspolna szatnia gdzie sie przebieraja a wspolny wf to chyba co innego....

Toż mówię, że poszła krok dalej, dodam, że w złą stronę
napisał/a: ~gość 2012-11-15 22:05
Gvalch'ca, a no chyba ze w zla strone ;p
napisał/a: postmortem69 2012-11-16 09:30
Gvalch'ca napisal(a):A ja się skuszę, a co?

Bardziej adekwatnym cytatem bedzie ten:
Gvalch'ca napisal(a):Nie neguję potrzeby ruchu i wysiłku fizycznego jako takich, tylko do oceny z WF, podobnie jak PO, plastyki, muzyki, religii (nie piszę oczywiście o szkołach plastycznych czy muzycznych) itd. nikt nie przywiązuje specjalnej wagi, nie zakuwa do sprawdzianu, nie bierze korków, nie jest to wiedza sprawdzana na testach kończących podstawówkę czy gimnazjum. Także jak ktoś chce rozrabiać to prędzej na plastyce czy WF niż na polskim czy matmie. No nie ma się co kłócić z rzeczywistością.

Bo w zasadzie od tego się zaczęło, gdzie tak jak napisałaś później, to nie powód rozrabiania, ale z tej wypowiedzi wynika, że to rozrabianie jest całkowicie zrozumiałe ("zrozumiałe" w sensie "zrozumiałe", a nie, że pochwalasz). Nadal jednak nie widzę gdzie Cię przekłamałem lub przeinaczyłem, ale dajmy juz temu spokój bo tak to możemy wszystko od nowa...
Gvalch'ca napisal(a):Co do subiektywnej i obiektywnej konieczności to przecież jasne, brudasy nie odczuwają dyskomfortu z powodu bycia spoconym i nieświeżym. Co do reszty, to jak powiem, że nie lubię zwłaszcza latem jeździć zbiorkomem bo jest brudno, autobus jest stary, kurz leci przez szpary, człowiek się jeszcze przed pracą spoci a potem nie ma gdzie umyć to powiesz, że to wymówka? Jak musisz to jedziesz tym autobusem, nie umrzesz, ani nie oparszywiejesz, ale nie lubisz.

Gvalch'ca ale my piszemy o dzieciach, wiesz to takie nieduże stworzenia, co to wrócą z boiska ubłocone od stóp do głów, otworzą lodówkę wezmą kawał kiełbachy i siadą do stołu, i bedą jeść razem z gośćmi na przyjeciu, nie piszemy o rodzinie królewskiej, która zapewne też co 15 minut nie lata pod prysznic. I jakie brudasy? Czy to, że się spocisz na wf-ie i nie weźmiesz prysznica to od razu jesteś brudas? Jakby tak na to patrzeć, to w lecie powinno się brać co 15 minut prysznic: wstaniesz rano-prysznic, zjesz sniadanie-prysznic, pójdziesz po gazete-prysznic, dojedziesz do pracy-prysznic, jak nie masz klimatyzacji w pracy - to prysznic co 0,5h itd. Poza tym wyśmiałaś jedną z moich wypowiedzi, nie próbując jej nawet zrozumieć: co innego kiedy przychodzisz do pracy spocona, a tam wszyscy świeży, wypachnieni, a co innego, kiedy wszyscy są spoceni, jasne, nie jest to może przyjemne, ale w grupie raźniej
Daj już spokój z tym prysznicem, albo pogadaj z jakimiś dzieciakami jak bardzo przejmuja się brakiem prysznicy w szkołach.
Gvalch'ca napisal(a):(...) niektóre rzeczy uczone w szkole są kompletnie od czapy (np. jaki jest sens wkuwania wierszy na pamięć? wie ktoś?) itd.

JA WIEM, JA WIEM Bo rozwijają pamięć. Udowodnione naukowo, że ludzie, którzy uczyli się dużo na pamięć maja mniejsz problemy w zyciu dorosłym. Także dorosłym, którzy mają kłopoty z pamięcia zaleca się uczenia na pamięć wierszy, piosenek, rozwiazywania krzyżówek
napisał/a: kania3 2012-11-16 10:43
postmortem69 napisal(a):
Gvalch'ca napisal(a):(...) niektóre rzeczy uczone w szkole są kompletnie od czapy (np. jaki jest sens wkuwania wierszy na pamięć? wie ktoś?) itd.

JA WIEM, JA WIEM Bo rozwijają pamięć. Udowodnione naukowo, że ludzie, którzy uczyli się dużo na pamięć maja mniejsz problemy w zyciu dorosłym. Także dorosłym, którzy mają kłopoty z pamięcia zaleca się uczenia na pamięć wierszy, piosenek, rozwiazywania krzyżówek

+ uczy płynności mówienia, melodii i rytmu języka. ;)
[ Dodano: 2012-11-16, 11:10 ]
A tak w ogóle, to nie kumam tej dyskusji. Jakbym ja się miała przejmować, czy dzieciaki coś lubią, czy nie lubią, to, nie wiem, chyba by tylko piosenki śpiewali, które zresztą nauce poprawności językowej nie sprzyjają. Jasne, że trzeba lekcję tak układać, żeby było w jak najciekawszej formie, żeby wszyscy aktywnie brali udział i żeby każdy był zachwycony, ale niektóre rzeczy trzeba robić i tyle. I trafia mnie coś, jak przyjdzie jakiś rodzic, który o metodach nauczania pojęcia zielonego nie ma i mi się mądrzy, czy coś jest od czapy, czy nie jest, bo jemu się coś wydaje.

Pytanie powinno brzmieć: czy jakby te dzieciaki ktoś w domu czasem przez łeb zdzielił, albo jakby w szkole można było to zrobić, czy by się lepiej zachowywały? Nie ukrywam, że czekam z niecierpliwością na jakieś wskazówki od zapalonych przeciwników.
napisał/a: chasia 2012-11-16 12:16
Gvalch'ca, matko kochana....
takich bzdur to dawno nie czytałam...
3 lata temu skończyłam liceum a i podstawówkę dobrze pamiętam, więc nie pisz takich głupot bo jeszcze ktoś w to uwierzy....
Jak dzieci mają mieć szacunek do przedmiotu czy do nauczyciela jak mają takie wsparcie w rodzicach...?
Uwierz, że nawet na lekcjach na których się nie "spocisz" możesz się czegoś nauczyć, lepiej jest pomaszerować i poskakać niż nie robić nic i po wuefie zjeść paczkę chipsów...
Poza tym to są zajęcia z wychowania fizycznego, nie trening na siłowni, nie fitness tylko WUEF w szkole. Jak się komuś chce i ma zapał to niech na dodatkowe zajęcia przychodzi, wtedy będzie się rozwijał sportowo i może się spocić.

Ja czegoś tu nie rozumiem...
jak można twierdzić, że takie zachowanie dzieciaków, jakie opisała daff jest winą, małej sali, braku sprzętu, większych piersi koleżanki czy śmierdzącego kolegi??
przecież to są jakieś żart. Dzieciakom się w dOOpa** przewraca od bezstresowego wychowania. Na wszystko sobie pozwalają, rodzice nie reagują i takie są tego efekty.
Jest mi źle, że moje dzieci będę dorastać w tym świecie. Dzieciaki nie mają szacunku do starszych, do nauczycieli, do rodziców... tatuś myśli, że jest dobrym ojcem jak kupi dziecku nową konsolę a mama zabierze córkę na zakupy ( taaaaaaaaaaaak, przecież 15 latki się malują - bo jak to tak, koleżanki mogą to i jak chcę, a przy okazji sobie biust wypchnę... ).

Daff - ja mam zajęcia 1 raz w tygodniu z tańca dla dzieci w wieku 6-8 lat i doskonale Cię rozumiem...I choć taniec to jest moja pasja, moja miłość, to czasem zastanawiam się po co ja to robię skoro te wszystkie roześmiane, przesłodkie i niewinne Julki, Zosie i Wiktorie są wiecznie niezadowolone, robią co chcą a ja przecież nie mogę takiej złego słowa powiedzieć bo poskarży się mamie. A potem taka mama przychodzi i pyta się mnie czemu jej dziecko stoi w choreografii z tyłu albo czemu nie widać postępów
I co Gvalch'ca, , ja tez pewnie nie jestem nauczycielem z powołania, pracuję w małej sali, bez prysznica i sprzętu co???

Przykre jest to, że osoby starsze ode mnie, teoretycznie bardziej doświadczone i świadome głoszą takie herezje publicznie. .
napisał/a: Gvalch'ca 2012-11-17 01:03
postmortem69 napisal(a):Bo w zasadzie od tego się zaczęło, gdzie tak jak napisałaś później, to nie powód rozrabiania, ale z tej wypowiedzi wynika, że to rozrabianie jest całkowicie zrozumiałe ("zrozumiałe" w sensie "zrozumiałe", a nie, że pochwalasz). Nadal jednak nie widzę gdzie Cię przekłamałem lub przeinaczyłem, ale dajmy juz temu spokój bo tak to możemy wszystko od nowa...

Może jednak pozwolisz, że wyjaśnię. Miałam na myśli to, że wf-ista, nauczyciel plastyki itd. ma po prostu trudniej. Klasowy rozrabiaka prędzej się zreflektuje na matmie czy na polskim, niż na wyżej wymienionych przedmiotach. O tak to określę, zrozumiałe jest nie to, że rozrabiają (i jeszcze raz napiszę, nie pochwalam tego), ale że rozrabiają bardziej na wf niż na matmie. Oczywiście dużo zależy od osobowości nauczyciela, bo niektórzy mają ten nazwijmy to dar panowania czy dogadywania się nawet z najgorszymi (oczywiście pod względem zachowania) uczniami. Miałam kiedyś takiego katechetę (ten gość to w ogóle legenda szkoły), który z uczniami szkoły zawodowej wchodzącej w skład zespołu szkół, do którego chodziłam, dogadywał się świetnie (względny porządek był itd.), podczas gdy zdarzało się, że nauczycielki zwłaszcza wychodziły z tych lekcji z płaczem. Raz grozili poloniście spaleniem auta i takie tam.
chasia napisal(a):Ja czegoś tu nie rozumiem...
jak można twierdzić, że takie zachowanie dzieciaków, jakie opisała daff jest winą, małej sali, braku sprzętu, większych piersi koleżanki czy śmierdzącego kolegi??

A ja nie wierzę, w to co przeczytałam. Poproszę o cytat, gdzie tak twierdzę, postmortem się nie udało, może tobie pójdzie lepiej
kania napisal(a):Pytanie powinno brzmieć: czy jakby te dzieciaki ktoś w domu czasem przez łeb zdzielił, albo jakby w szkole można było to zrobić, czy by się lepiej zachowywały? Nie ukrywam, że czekam z niecierpliwością na jakieś wskazówki od zapalonych przeciwników.

Myślę, że tak, zachowywałyby się lepiej. Metodę tą (zdzielania, choć niekoniecznie przez łeb) z powodzeniem stosowano np. wobec pracowników: wpadał nadzorca na pole i przemocą wymuszał szybszą pracę czy posłuszeństwo. Także tak, to działa.
postmortem69 napisal(a):Bo rozwijają pamięć.

kania napisal(a):+ uczy płynności mówienia, melodii i rytmu języka.

Nie przekonaliście mnie, szczerze mówiąc. Jeżeli chodzi o rozwijanie pamięci, to uczeń w szkole ma do zapamiętania taką masę rzeczy (słówka z języka obcego, wzory itd.), że jakoś konieczności zakuwania wierszy na polski do mnie nie przemawia. Może w przedszkolu, czy pierwszej, drugiej klasie podstawówki to jakoś jeszcze, ale później? No chyba, że ktoś ma klasę dzieci opóźnionych w rozwoju, które mają problem z mówieniem jako takim. Co do rozwijania pamięci, to takie rozwijanie jest od czapy, bo to nie jest nauka pamięciowa taka powiedzmy kreatywna, łączenie faktów, szukanie powiązań, skojarzeń itd. tylko wykucie toczka w toczkę jakiegoś tekstu, który nawet nieszczególnie trzeba rozumieć. Nie lepiej tą płynność mówienia ćwiczyć w czasie dyskusji na lekcji, kiedy uczniowie wyrażają swoje opinie, tworzą swoje wypowiedzi? Bo można pięknie wyuczyć się "Testament mój", ale pozostanie to zupełnie bez wpływu na zdolność wduszenia kilku zdań na temat "jak zachwyca, kiedy nie zachwyca".
Tak zupełnie na marginesie, to przez całą chemię w podstawówce nie mogłam zapamiętać, którą reakcję nazywamy endotermiczną, a którą egzotermiczną. Problem rozwiązała chemiczka w liceum, bardzo dobry nauczyciel z podejściem, egzo- kraje egzotyczne czyli gorące czyli gorąca próbówka. Teraz wiem w nocy o północy i do końca życia. Albo prawo Ohma dla opornych: "prąd nie frajer, pod górę płynął nie będzie" i już nigdy się nie pomylę, że R=I/U.
postmortem69 napisal(a):co innego kiedy przychodzisz do pracy spocona, a tam wszyscy świeży, wypachnieni, a co innego, kiedy wszyscy są spoceni, jasne, nie jest to może przyjemne, ale w grupie raźniej

E tam wszyscy, przynajmniej z połowa przyjechała tym samym autobusem Zauważ, że WF w szkole mają nie tylko 8 letni chłopcy, ale również 12, 15, czy 18-letnie dziewczyny. Zwróć uwagę, że pisząc o tym czemu uczniowie nie lubią WF, nie pisałam w żaden sposób o sytuacji w szkole daffodil, ale o sytuacji z nauczaniem WF jako takim (odnosząc się do czytanego artykułu, ale to już pisałam), ponieważ koleżanka czarnula zarzucała mi, że przez myślenie takie jak moje (czyli, że wf jest mniej ważnym przedmiotem niż polski) jest taka duża liczba otyłych dzieci. Trochę kłóci się to z tym czego dowiedziałam się potem, że wf nie jest od tego, żeby się poruszać, tylko od, jak to było? Pracy wychowawczej, nauki pracy w grupach, coś tam chyba jeszcze było o sprawdzaniu listy obecności, ale mogę się mylić. Weź jeszcze pod uwagę, że kilkadziesiąt lat temu standardy higieny były inne, inne na wsi, inne w mieście, zwłaszcza dużym. Jakbyś próbował mojego dziadka przekonać, że prysznic należy brać przynajmniej raz dziennie, to pewnie tłumaczyłby coś w stylu twojego wywodu o rodzinie królewskiej. A dla mnie jest to podstawowa potrzeba dnia.
napisał/a: postmortem69 2012-11-17 02:24
Gvalch'ca napisal(a):Może jednak pozwolisz, że wyjaśnię. Miałam na myśli to, że wf-ista, nauczyciel plastyki itd. ma po prostu trudniej. Klasowy rozrabiaka prędzej się zreflektuje na matmie czy na polskim, niż na wyżej wymienionych przedmiotach. O tak to określę, zrozumiałe jest nie to, że rozrabiają (i jeszcze raz napiszę, nie pochwalam tego), ale że rozrabiają bardziej na wf niż na matmie.

Dla Ciebie wf czy plastyka są mało ważne, ale niektórzy plastyki potrzebuja chocby na architekturze czy grafice komputerowej, wf-u potrzebuja nie tylko przyszli nauczyciele wf-u czy sportowcy ale także przyszli policjanci czy żołnierze i teraz przychodzi dzieciak z Twoim podejściem i rozwala całą lekcję, bo jemu wf nie jest do niczego potrzebny, psując przy tym lekcje tym którzy jednak cos z tego wf-u chcą osiągnąć. Patrząc w ten sposób, to każdy przedmiot dla kogos okaże się mniej przydatny w dalszej karierze tak samo polski czy matematyka i znajdzie sie taki jeden, któremu mamusia powie przepchnij to bo to ci jest niepotrzebne, a on stwierdzi skoro niepotrzebne to mogę też porozrabiać bo czemu nie, wszak to tylko polski wielkie mi halo. Ty tego nie popierasz, ba ganisz to, ale dzieciak Ci powie, że sama mówiłaś, że ten przedmiot jest mało ważny więc o co się teraz rzucasz.
Gvalch'ca napisal(a):A ja nie wierzę, w to co przeczytałam. Poproszę o cytat, gdzie tak twierdzę, postmortem się nie udało, może tobie pójdzie lepiej

Ciekawe, że tylko Ty tak uważasz: włączyłaś się w momencie kiedy daffodil opisała swoją historię i stwierdziłaś autorytatywnie, że zderzyła się teoria z praktyką i poległa, po czym dorzuciłaś, że nie ma co robic wielkiego halo bo to tylko wf, który ogólnie jest do bani w całym naszym kraju i wylistowałaś wszystkie bolączki z jakimi ten przedmiot się boryka, co dla Ciebie było jednoznaczne z tym, że dzieciaki nie lubią wf-u, w tym skrócie zawarłem tylko to co napisałaś, żadnych interpretacji, żadnych przekłamań czy przeinaczeń i zeby nie było:
Gvalch'ca napisal(a):daffodil to początki tak? Widzę, że się teoria z praktyką rozjechała i nie ma wyłącznie zapatrzonych w panią, żądnych wiedzy dzieci? No cóż, niektórzy rodzą się pedagogami, inni muszą sobie umiejętność utrzymania dyscypliny wypracować. Żeby nie było za różowo, nie zawsze się to udaje, ale nie każdy musi być nauczycielem

Gvalch'ca napisal(a):Nie neguję potrzeby ruchu i wysiłku fizycznego jako takich, tylko do oceny z WF, podobnie jak PO, plastyki, muzyki, religii (nie piszę oczywiście o szkołach plastycznych czy muzycznych) itd. nikt nie przywiązuje specjalnej wagi, nie zakuwa do sprawdzianu, nie bierze korków, nie jest to wiedza sprawdzana na testach kończących podstawówkę czy gimnazjum. Także jak ktoś chce rozrabiać to prędzej na plastyce czy WF niż na polskim czy matmie. No nie ma się co kłócić z rzeczywistością.

Gvalch'ca napisal(a):
daffodil napisal(a):a co stoi na przeszkodzie żeby lubił te zajęcia prowadzone w szkole?
Odnosząc się po trochu do treści czytanego artykułu o lekcjach wf w szkole, pisałam już co stoi na przeszkodzie, a właściwie ty sama też już napisałaś kilka powodów:
- mała salka,
- duża grupa uczniów,
- chłopcy i dziewczynki razem (dla drugoklasistów to nie ma większego znaczenia, dla szóstoklasistów, a przede wszystkim szóstoklasistek bardzo duże),
- wszyscy ćwiczą to samo, bez względu na predyspozycje fizyczne i własne upodobania.
Mogę jeszcze dodać:
- zazwyczaj szkoły mają braki w sprzęcie sportowym, jest go za mało, jest stary i zniszczony,
- sale gimnastyczne są małe i zapyziałe,
- o szatniach to szkoda mówić,
- brak możliwości wzięcia prysznica po zajęciach.


Gvalch'ca napisal(a):Nie przekonaliście mnie, szczerze mówiąc. Jeżeli chodzi o rozwijanie pamięci, to uczeń w szkole ma do zapamiętania taką masę rzeczy (słówka z języka obcego, wzory itd.), że jakoś konieczności zakuwania wierszy na polski do mnie nie przemawia. Może w przedszkolu, czy pierwszej, drugiej klasie podstawówki to jakoś jeszcze, ale później? No chyba, że ktoś ma klasę dzieci opóźnionych w rozwoju, które mają problem z mówieniem jako takim. Co do rozwijania pamięci, to takie rozwijanie jest od czapy, bo to nie jest nauka pamięciowa taka powiedzmy kreatywna, łączenie faktów, szukanie powiązań, skojarzeń itd. tylko wykucie toczka w toczkę jakiegoś tekstu, który nawet nieszczególnie trzeba rozumieć.

Nie prosiłaś o przekonanie tylko o wyjasnienie, jeżeli negujesz prace naukowe oraz to, że te metody stosuje się w leczeniu chociażby Alzheimera no to co ja na to poradzę, ale z drugiej strony nie ma się co dziwić, skoro swoją wiedzę na temat szkoły opierasz na gazecie internetowej.

Z prysznicem już się nie odzywam, pogadaj z jakimiś dzieciakami może one Ci to wytłumaczą.