Mój poród był koszmarem!

napisał/a: nika16 2007-08-08 22:16
Kiedy ja rodziłam było super, choć bolało niemiłosiernie bo miałam kroplówkę, wszyscy byli mili i uprzejmi bo.... był ze mną mój partner i pewnie bali się by im nie wpieprzył jakby cos było nie tak:)
a ja też jak się wkurzę...:) ale rodzić i tak nie planuję przez najbliższe 100 lat choć mam najsłodszą córcię pod słońcem!!!!:)
pozdrawiam wszystkie mamuśki!
napisał/a: malgoorzata 2007-08-10 18:40
mokoloko napisal(a):Cześć dziewczyny,
rodziłam trzy tygodnie temu i do dziś nie mogę zapomnieć tego koszmaru. Rodziłam w szpitalu w Rzeszowie – ponoć najlepszym w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. Jeśli to prawda – to nie mogę sobie wyobrazić, jak wyglądają porody w innych miejscach. Gdy przyjechałam – o piątej nad ranem, z zaj...stymi skurczami, nie mogłam czasem oddychać z bólu, najpierw przez pół godziny wypełnialam jakies papierki, potem poszłam na badanie – myślałam, że skonam z bółu. Lekarz był tak brutalny i tak niemiły, że aż brak mi słów! Nie powiedział mi NIC, absolutnie NIC na temat mojego porodu, ani kiedy urodzę, ani co mam zrobić, no w ogóle – zero. Zbadał mnie najboleśniej, jak żaden z lekarzy, u których byłam w swoim życiu, a potem się BEZ SLOWA odwrócił i zaczął wypisywać jakąś kartę. Na mnie spojrzał tylko ze zniecierpliwieniem i kazał się ubierać. Potem – golenie i lewatywa – pielęgniarka robiła to niemal na korytarzu, tylko za taką jakby kotarą z trzech stron – komentowała na głos wszytsko co robiłą, a ja zwijałam się ze wstydu. To wszystko trwało cholernie długo, choć skurcze miałam już naprawdę bolesne.
Samo rodzenie dzidzi było już tylko odprężeniem po tym wszystkim, choć miało miejsce wśród tłumu ludzi, z których nikt chyba nie był prawdziwym lekarzem! O ósmej poprosiłam o znieczulenie, ALE zanim przyszedł anestezjolog okazało się, że już jest za późno!!! Rodziłam krzycząc jak w jakimś kiepskim filmie, a nikt nawet nie dał mi łyczka wody. Tyle się mówi o tym, że mamy szczęście, że żyjemy w dzisiejszych czasach, ale ja myślę, że w niektórych szpitalach nie zmieniło się NIC od czasów króla Ćwieczka.

Witam serdecznie!!
Jestem dziennikarką i przygotowywuje program na temat porodów, jak kobiety są traktowane podczas tej wyjątkowej chwili w jej życiu. Jak już zauważyłam mimo, że żyjemy w czasach " rodzić po ludzku" zdarzają się porodówki gdzie kobieta nadal jest traktowana tragicznie. Po przeczytaniu Pani postu mam ogromną prośbę, aby Pani się ze mną skontaktowała. Podaje swój e-mail [email]goocha37@gazeta.pl[/email]. Za co z góry dziękuje. Pozdrawiam, Małgorzata
napisał/a: kopciuszek5 2007-09-05 10:35
ewebe u nas w lomży porod rodzinny jest za darmo chyba ze chcesz miec odzielny pokoj z wygodami po porodzie wtedy placisz 50 zl za dobe wiem to napewno gdyz bylam w szpitalu i pytalam mnie czeka porod w lutym 2008 roku. poprzednie porody tez wspominam bardzo dobrze choc rodzilam bez meza ale takie byly wtedy wymogi.
napisał/a: pastolinka 2007-09-12 22:48
ciekawa jestem w jakim rodzilas rzeszowskim szpitalu. ja trzy miesiace temu tez urodzilam corke w rzeszowie, zreszta w czasie strajku co tez nie bylo bez znaczenia. :( zanim jednak toi nastapilo, przelezalam 15 dni na sali przedporodowej. moj porod byl ok, ale musze przyznac ze chyba dzieki temu, ze strasznie dlugo tam lezala i poznalam wszystkie polozne i lekarzy. zreszta, tak strasznie chcialam juz urodzic, ze bole porodowe byly dla mnie wybawieniem. nie dziwie sie jednak Twojemu opisowi, nie raz widzialam straszne sytuacje przyszlych mam, które "z biegu" przychodzily na porodowke. niektorym zabroniono porodu z mezem, bo zamiast zapytac poloznych czy moga rodzic rodzinnnie to pytaly o to od razu lekarza i taka polozna poczula sie urazona ze ja pominieto. dlugo by mowic... ja osobiscie wspominam swoj porod cudnie, z mezem, w intymnej atmosferze w osobnym pokoju, ale wiem, ze nie kazdej dziewczynie sie tak udaje. tylko smialam sie, jak na korytarzu mijalam grupki ze szkoly rodzenia ktorym polozna opowiada jak to bedzie fajnie. fajnie, ale zalezy na jaka zmiane poloznych i lekarzy sie trafi. pozdrawiam rzeszowskie szpitale
napisał/a: nicole7777 2007-09-13 12:59
ewebe napisal(a):Witam mandaryno!
Nie porównuj porodu rodzinnego do normalnego. Za rodzinny płacisz i chodzą koło Ciebie jak koło jajka.


nieprawda
nie chodzą koło ciebie
Rodziłam w Łodzi w Matce Polce ...około 24 w niedzielę odeszły mi wody i o 2 dojechaliśmy do szpitala... Najpierw tak jak każda z was BRUTALNE badanie lekarza ..aż mi oczy z bólu wychodziły na wierzch potem stos papierków...i na sale porodów... jak powiedziałam że chcę z mężem to położne miały miny nie tęgie ale za nic w świecie nie zostałabym sama (zresztą jak wcześniej pytałam na recepcji to powiedzieli mi że nawet 4 osoby mogą byc przy porodzie i to nic a nic nie kosztuje- a wręcz jak kobieta chce to szpital musi się zgodzić ).
Sama chciałam lewatywe bo nie daj boże jakieś niemiłe zdarzenie w czasie porodu i ze wstydu bym sie spaliła.

Położna nie była miła kazała mi leżeć a mnie bolało coraz bardziej i bardziej i lepiej mi było stać niż leżeć a ona do mnie że powinnam myśleć o dziecku a nie o swoich wygodach....a przecież w większości programów mówią że lepiej chodzic i spacerować - to dobre i dla dziecka i dla matki - . Nie umiałam oddychać zasychało mi w gardle bo darłam sie w niebogłosy. Mąż mnie ratował dawał pić gładził po włosach...a ja wrzeszczałam pomocy ratunku ja już nie chcę..... nikt nie słyszał oprócz niego - prawie nikt nie zaglądał bo była to noc i gdyby nie mąż i to że zawołał i zarządał znieczulenia dla mnie to bym umarła z bólu.
Dostałam znieczulenie i na szczęście odpoczęłam 2 godziny i wtedy zaczęło sie na dobre. Nie umiałam przeć, oddychać (lekarz nie polecał mi szkoły rodzenia bo miał złe doświadczenia z innymi mamami - przedwczesne porody) - brakowało mi powietrza i siły i na szczęście przyszedł lekarz z rannej zmiany i pomógł mi urodzić Wiktorka..... jak maleństwo było u mnie na rękach o 8.45 to byłam tak padnięta, ze pytałam czy juz po wszystkim bo nie byłam świadoma że trzymam swoje dziecko na rękach...
Potem po badaniu mąż trzymał maluszka przez 1.5 na rękach a ja byłam szyta - na szczęście w znieczuleniu... dużo rzeczy nie pamiętam z porodu ..tylko ten okropny ból ......
Wszystko zależy od szczęścia od tego na kogo trafisz i do którego szpitala. Nikt nie skaczę nad toba bo dla nich to norma. Ja miałam troszke szczęscia w nieszczęsciu ale bólu nigdy nie zapomne nawet przesłodki uśmiech mojego maleństwa, którego kocham nad życie. Wiem że drugiego naturalnego!! porodu napewno nie będę miała....a czy wogóle czas pokaże


Pozdrawiam
napisał/a: kopciuszek11 2007-09-15 14:05
nicole7777 jejku aż tak źle,no mam nadzieję,że w Poznaniu tak nie będzie (

napisał/a: kasienka1975 2007-09-23 12:55
ja rodziłam pół roku temu i wciąż pamiętam bóle których dostałam po tym jak mi podali oxytocynę.sam poród w porównaniu z tym to pikuś.mąż mnie zawiózł do szpitala o 8 rano bo od 4 bolał mnie krzyż wychodziłam w domu ścieżki i wypiłam mnóstwo herbaty.co 20 minut miałam małe skurcze.nic strasznego.uparłam się zeby jechać na targ ale mąz się nie dał namówić.rodziłam. w pruszkowie i nikomu nie polecam tego szpitala.trafiłam w dodatku na święta i nie było płowy lekarzy i ciągle robili sobie ''jajeczko''.na badaniach ktg lezałam prawie godz bo o mnie zapomnieli.a potem bez sensu łaziłam po porodówce i czekałam az się zacznie,patrząc na cierpiące dziewczyny miałam chęć z tamtąd uciec .po zastrzyku dostałam takich bóli ze mało nie pogryzłam ścian.a lekarz mnie chwalił ze miałam dobre bóle.w dodatku klęłam ze zmarnowałam tyle czasu na bezsensowne czekanie a moglam iść na zakupy i zjeść porządne śniadanie.w końcu wzięli mnie na łózko.to był mój pierwszy poród i nie wiedziałam co i jak.położna kazała mi przeć jak poczuję skurcz i poszła szykować narzędzia.najlepsze było to że jak przypomniałam sopbie rady koleżanek ze trzeba zamknąć oczy i przycisnąc brode do siebie to zaczęła się śmiac.popatrzyła się na mnie jak na wariata.poszło szybko już nie czuła bólu było mi wszystko jedno.nie było tak zle.najgorsze ze mała miała złamany obojczyk zobaczyłam to dopiero po powrocie do domu.ruszała normalnie rączka tylko jak spała to rączka zawsze leżała obok.wrócilismy do szpitala i jeszcze dostałam obskok ze w szpitalu nie widziałam tego.a lekarze tego nie zauważyli,na zdjęcie szwów tez czekałam godzine bo lekarz nie miał czasu.jesli zdecyduję sie na drugie maleństwo to napewno nie będę tam rodzić.
napisał/a: misia_w1 2010-06-14 10:56
Ja rodziłam na Jaczewskiego w Lublinie. Miałam cięcie cesarskie. Chciałam napisać parę słów na temat opieki na położnictwie. Leżałam na korytarzu z braku miejsc. Nie wiem czy wiecie ale są dwa rodzaje położnych: te od dzieci i te od kobiet. Te od dzieci rewelacyjne babki, pomocne, na każde zawołanie, wytłumaczą, pokażą, doradzą. Te od kobiet - .... (nie chcę pisać brzydko). Urodziłam ok 12 w południe. Dopóki były studentki to zaglądały do mnie, sprawdzały temperaturę, odchody, samopoczucie itd. Podłączono mi środek przeciwbólowy w kroplówce. Ok 15 studentki skończyły zajęcia i skończyła się opieka. Gdyby nie to że wiem jak sobie zakręcić kroplówkę to już dawno miałabym powietrze w żyłach. Położne przechodziły obok mojego łóżka wielokrotnie bo wychodziły na papierosa ale żadna się nie zainteresowała moim stanem. A gdyby jakiś krwotok??? Przecież ja tego nie czułam... Dopiero jak poczułam że lód położony na brzuch koło 12.30 to raczej grzeje a nie chłodzi (a było już po 19 bo była druga zmiana położnych) to prawie szarpnęłam za rękaw przechodzącą na papierosa położną to raczyła odłączyć kroplówkę, zabrać lód i umyć mnie (powiedziałam, że chciałabym żeby mnie umyły bo inne panie były myte jeszcze przez studentki a ja byłam wtedy za świeża). Jakoś udało mi się to uzyskać. Potem jeszcze był cyrk w nocy. Ok północy podeszła do mnie pani i powiedziała: "no to wstajemy". Na co ja prawie zaczęłam się śmiać. Ja nie mówię żeby mnie podnosić, ale przynajmniej podać rękę. Ciężko jest wstać beż mięśni tłoczni brzusznej... Pierwsze kroki kieruje się oczywiście do toalety. O jakimś podtrzymaniu nie ma mowy... Całe szczęście leżałam na korytarzu tuż przy toalecie... Córeczkę przywieziono mi dopiero ok. 6 rano - poprosiłam o to bo ja i tak nie byłabym w stanie nic przy niej zrobić... I takie są moje refleksje odnośnie porodu na Jaczewskiego. Napisałam, żebyście kobitki wiedziały czego można się spodziewać. Pozdrawiam.
napisał/a: Aniinka 2010-06-15 19:27
powietrze w żyłach? :eek:

chyba się spało na lekcjach fizyki:D:D:D
napisał/a: Elita82 2010-08-06 15:11
mandryna napisal(a):kochana!!!
wyobraż sobie że nie placilam za porod bo w tym szpitalu (jak na szczescie w wiekszosci polskich szpitali) nie placi sie za porod. a najwazniejsze to znac swoje prawa i nie dac sobie na glowe wejsc!!! pozdrawiam


ja rodzilam w sosnowcu w 2 i tam na sali 4 osobowej tez moga wchodzic tatusiowie i byc przy swoich zonach jedynie przy badaniu i jesli ktoras z kobiet zaczyna przec to sie wychodzi i tyle i tam sie mowi ze nie ma porodow rodzinnych bo to normalne ze dziecko nie rodzi sie tylko mamie ale i tacie:) tzn wiecie o co mi chodzi ze taty sie nie wyprasza a jesli to tylko w uzasadnionych przypadkach jak wyzej:) ja rodzilam sama bo nie chcialam zeby byl na porodowce znalazlam sie o 6 rano a ur. o 19.25 porod byl ponoc ciezki ale jesli to byl ciezki porod to ja rodzic moge nie krzyczalam duzo spalam choc lozko wiadomo niewygodne okolo 13 zaczelo byc ciezej o 18 juz padalam i wtedy zaczely sie ponoc bole parte ktorych nie czulam parcie bylo przyjemne ale bardzo meczace bo nie czulam checi parcia. parlam godzine i 20 min nina ur. sie 28 grudnia wazyla 4150gr 60cm zaklinowaly sie barki na koniec bylam mocno nacieta ale porod oceniam na znosny to nic strasznego:) do przezycia wszystko zalezy od nastawienia bol nie zniknie trzeba sie z nim pogodzic i zdac sobie sprawe ze tak w koncu rodza sie dzieci nie panikowac ale skupic sie na oddychaniu i nie tracic niepotrzebnie energie inna sprawa to opieka bo jesli jej nie ma to porod moze stac sie koszmarem a wystarczy kilka cieplych slow dobrych porad nie? ja nie mialam jednej poloznej na porodowce w sumie zajmowalo sie mna chyba 5 lub 6 i wszystkie ok:)
zupinka89
napisał/a: zupinka89 2011-01-07 12:14
:mad::mad:Ja też wspominam swój porod jak koszmar, rodzilam w ICZMP w Łodzi... 8 dni po terminie zalozyli mi jakis cewnik zeby wywolac skurcze no i w nocy sie zaczelo, ok 24.... Rodziłam 17 godzin, az w koncu gdy zaczelam sie wydzierac ze dluzej nie wytrzymam laskawie stwierdzili ze dziecko ma za duzo glowke i i tak go sama nie urodze... I na stol..:mad::mad: