Pierwsze oznaki ciąży

tumartini
napisał/a: tumartini 2012-02-07 09:03
kasiulka10 napisal(a):Dziewczyny nie mam dobrych wieści - Jacksonowa straciła swoje Maleństwo


Nawet nie wiem, co napisać...
napisał/a: ziazia3 2012-02-07 09:24
kasiulka10 napisal(a):Dziewczyny nie mam dobrych wieści - Jacksonowa straciła swoje Maleństwo
biedactwo
napisał/a: eska1 2012-02-07 09:26
Jacksonowa..
Weszłam szybko rano na neta z nadzieją dobrych wieści od Ciebie.. Nie wiem co napisać.. Tak bardzo pragnęłaś tego Maleństwa, tak bardzo się starałaś leżąc tyle czasu w szpitalu.. eh..
napisał/a: igmu 2012-02-07 10:29
Jacksonowa... Straszne to jest, starać się o maleństwo, cieszyć z dwóch kresek, dbać o siebie i... stracić to po kilku tygodniach... :( Przeraża mnie to, pamiętam jaka byłam przerażona przy krwawieniu... boże.
napisał/a: Bluebelly 2012-02-07 10:55
Jacksonowa... kochanie,strasznie mi przykro...
napisał/a: Xelka 2012-02-07 10:56
Jacksonowa, strasznie mi przykro kochana trzymaj się
napisał/a: anna_skr 2012-02-07 11:22
Jacksonowa tak mi przykro Kochana a jeszcze niedawno pisałyśmy ze sobą że dla maluszka wytrzymasz wszystko a tutaj taka wiadomość.
napisał/a: woloszanka 2012-02-07 12:37
Ola bardzo współczuję, nawet nie potrafię sobie wyobrazić teraz co czujesz kochana... Bardzo przytulam
napisał/a: jacksonowa91 2012-02-07 14:02
Jestem od kilku godzin w domu, cały czas na tabletkach uspokajających, inaczej chyba nie dałabym rady funkcjonować.

Bardzo źle sie czułam, jakoś tak wszystko mnie bolało, miałam skurcze, czułam że coś jest nie tak. Akurat przyszedł Sebastian, wcześniej był w przychodni bo mój Mały sie przeziębił, zostawił Go ze swoją mamą i przyjechał jak najszybciej mógł po moim smsie, że coś nie gra. Czułam że musze iść do łazienki, że chyba pęcherz mi pęka, że jest pełny, takie dziwne uczucie. Jak się doczołgałam okazało sie, że plamie, a właściwie krwawie żywoczerwoną krwią w sporej ilości. Od razu do gabinetu, usg, płakałam przez cały czas. Wiedziałam że Sebastian jest ze mną bo ciągle coś do mnie mówił, głaskał mnie, wycierał mi oczy. Te usg trwało chyba całą wieczność, lekarz nic nie mówił, to mnie przerażało bo zawsze sobie żartował, a teraz cisza. A potem po prostu wstał i powiedział, że Sebastian ma mnie odprowadzić do sali i zaczekać ze mną na pielęgniarke, Ona da mi leki i On ma wrócić do gabinetu. Pielęgniarka też nic nie mówiła, nie powiedziała nawet co mi daje, tylko powtarzała że lekarz kazał. Płakałam przez cały czas, w tym czasie napisałam Kasi smsa, że krwawie. Miałam wrażenie, że jestem pozbawiona wszystkich emocji. Czekałam kolejną wieczność aż wrócili i jak zobaczyłam Sebastiana to już wszystko wiedziałam. Płakał tak samo jak ja, przytulił mnie mocno i już nie wiem co działo sie dalej. Lekarz do mnie mówił, głaskał mnie po ramieniu, a ja nie kontaktowałam. Dopiero po jakimś czasie Sebastian mi powiedział, że dostałam leki uspokajające i przeciwbólowe, że mam sie zdrzemnąć, bo o 17:30 będę miała łyżeczkowanie. Tabletki rzeczywiście pomogły, napisalam Kasi drugiego smsa i obudziłam sie dopiero przed zabiegiem. Po wszystkim płakałam jeszcze bardziej, dostałam kolejne tabletki uspokajające, przeciwbólowe i nasenne. Wiem że Sebastian był ze mną całą noc, jak zasypiałam to siedział przy mnie, a jak sie obudziłam rano to spał z głową na moim brzuchu, pielęgniarki pozwoliły Mu zostać na noc. Potem znowu badanie krwi, usg i wypis do domu. Mały przychodzi do mnie co chwile i sie przytula a ja płacze jeszcze bardziej bo tak mało brakowalo i Jego też mogłam stracić. Czuje sie taka żałosna, wybrakowana. Dlaczego niektórzy mogą być w ciąży bez komplikacji, bez tego całego cierpienia, a niektórzy ciągle dostają po tyłku? Teściowa zostanie z nami na kilka dni aż nie staniemy z Sebastianem na nogi, bardzo sie ciesze, bo Jej obecność mi pomaga. I ciesze sie że mam Sebastiana, bez Niego nie przeżyłabym tego wszystkiego. Zastanawiam się tylko, czy powinnam zawracać sobą Mu głowę. Kocham Go, bez Niego nie dałabym sobie rady, ale jestem zupełnie bezwartościowa i mialby lepsze życie z kimś innym... Z kimś, kto może dać Mu dziecko, bo ja jak widać, jestem totalnie do niczego. Tak bardzo kochałam to Maleństwo, wierzyłam, robiłam co tylko mogłam. Stosowałam się do wszystkich zaleceń, nie wstawałam, nie nosiłam. Nie wiem jak mam żyć teraz bez Niego, stało się częścią mojego życia tak bardzo, że nie jestem w stanie wyrzucić Go z serca. Ja może po prostu nie nadaję się na matkę? Wszystko na to wskazuje. Jeśli mnie życie postanowiło tak doświadczyć, rozumiem, nie jestem bez win, zaslużyłam na cierpienie. Ale dlaczego musiało cierpieć to Maleństwo? Od początku miało pod górkę, wiedziałam że tata Sebastiana i moi rodzice nie są szczęśliwi, ale przecież to nie Jego wina, że ja jestem jakaś pusta, a dziadkowie Go nie chcieli. Chciałabym cofnąć czas, albo zapaść się pod ziemię i już nic nie czuć. W głowie caly czas wyobrażałam sobie że to wszystko minie, że mi się polepszy, że urodzę śliczne, zdrowe dziecko. Miłość przepełniała wszystko, każdy ból, każdą gorszą chwilę zastępowałam wiarą, że to kwestia czasu, że to pomoże. Nie potrafię spojrzeć w lustro. Jestem wściekła na siebie, że jestem taka słaba, że nie potrafiłam donosić tej ciąży. Starać możemy się najwcześniej za pół roku, ale ja już nie chce. Nie jestem w stanie znieść więcej takiego cierpienia, to już ponad moje siły.
Fizycznie czuję się znośnie. Boli mnie brzuch i ciągle krwawię, ale to nic w porównaniu z tym co sie dzieje teraz w mojej psychice.

Bardzo dziękuję Kasi i Agacie za wsparcie smsami.

Kasiu, nie narzucasz się, to naprawdę wiele dla mnie znaczyło. Po prostu nie zawsze miałam siłę by od razu odpisać, albo spałam. Dziękuję Ci bardzo za wszystko.

A pozostałym Forumkom dziękuję za kciuki i za modlitwę. A teraz idę już się połozyć, bo znowu zaczyna mi się robić gorzej.
napisał/a: kasiulka10 2012-02-07 14:21
jacksonowa91, Kochana
napisał/a: reni_ka 2012-02-07 16:14
jacksonowa91, To nie jest Twoja wina... zrobiłaś wszystko co mogłaś zrobić, dałaś z siebie wszystko To nie jest sprawiedliwe, wiem... i nie ma chyba na to żadnego sensownego wytłumaczenia, dlatego też w głowie rodzą się takie głupie myśli że to my zawiniliśmy...
Trzymaj się jakoś
napisał/a: chorera 2012-02-07 16:16
jacksonowa91,