Problematyczni przyszli teściowie :(

napisał/a: daffodil1 2011-02-06 16:24
ano wiem... tyle, że to trudne przy jego dobrotliwym charakterze...

zobaczymy co da wyjazd do domu...
napisał/a: Escherichia1 2011-02-06 16:35
Gvalch'ca napisal(a):daffodil to może twój chłopak pójdzie do specjalisty? Bo on jest tak samo skrzywiony jak twoja przyszła ewentualna teściowa.


a nie mowilam, ze terapia porzebne dla niego. To nieeee.. nikt mnie nie slucha...
napisał/a: mała_czarna 2011-02-06 16:36
daffodil napisal(a):tyle, że to trudne przy jego dobrotliwym charakterze...


nikt nie mówił, że będzie łatwo.


daffodil napisal(a): zobaczymy co da wyjazd do domu...


Trzymam, żeby coś się poprawiło. 2
napisał/a: daffodil1 2011-02-06 16:45
mała_czarna napisal(a):daffodil napisał/a:
zobaczymy co da wyjazd do domu...


Trzymam, żeby coś się poprawiło.
no wszystko zależy od tego czy będzie potrafił im powiedzieć co mu leży na wątrobie... głównie prosi o moją radę, bo ja jakoś zawsze potrafię dopasowac odpowiednie słowa do danej sytuacji...
napisał/a: Kallana 2011-02-06 23:47
Jeśli on sam tego nie powie to na zawiele się to nie zda. Powinny byc to jego własne słowa, przez niego wypowiedziane, naweet nie wiem, czy nie lepiej będzie jak bez ciebie porozmawia.
napisał/a: daffodil1 2011-02-06 23:54
on zawsze sam rozmawia..beze mnie
napisał/a: mapsell 2011-02-07 00:06
Narazie nie wygląda to za dobrze, ale trzymam kciuki, żeby się zmieniła sytuacja na lepsze
napisał/a: daffodil1 2011-02-07 00:09
mapsell, dzięki...
napisał/a: El 2011-02-07 01:23
już nie moge na to wszystko patrzeć... terapia, terapia, terapia... najlepiej mnie do wariatkowa zamknać... dajcie spokoj... nie jestem przeciez psycholem, ktory robi cos irracjonalnego... nie jestescie nawet w stanie wyobrazic sobie jakie to jest uczucie kiedy sie jest miedzy mlotem a kowadlem w takim wydaniu... wiec prosze zeby takie ostre słowa jak 'M. bez terapii sie nie obejdzie...' nie padaly, bo sa wysoce nie na miejscu... nie we mnie jest problem, tylko w nadopiekunczości moich rodziców... a to że tak reaguje na płacz własnej matki, to chyba jest naturalny ludzki odruch... kurde... wiem, ze to jest irracjonalne i problematyczne, no ale postarajcie sie wyobrazić i wczuc w moja sytuacje... każda z Was jest mądra, bo nie chodzi o Was, tylko o kogos innego, a jakbyscie sie znalazy w takiej sytuacji to nie bylo by tak prosto. Wszystkie jestescie madre... radzicie, wiecie co jest najlepsze i w ogole... NIE MACIE NAJMNIEJSZEGO POJĘCIA, jak ta sytuacja jest dla mnie trudna. nie wiem czy Daffodil pisala wczesniej o tym, ale jestem romantykiem i jestem osoba bardzo wrazliwą. bardzo porusza mnie płacz, bardzo łatwo potrafię zauwazyć czyjes emocje... o Daffodil już nie wspomnę, wystarczy ze odpowie mi 'czesc' ja juz wiem czy jest ok, czy jest cos na rzeczy... poza tym nie moge patrzec jak Ona płacze... łatwo Wam wszystkim pisac zrob tak i tak, ale same byłybyscie w kropce, gdyby z taką samą sytuacja przyszloby się Wam zmierzyć... nie usprawiedliwiam nikogo... po prostu jak dzwoni do mnie mama i zapyta o cos, a ja mowie cos w stylu ze nie wazne, nawet jesli to jest glupota... potem jak uslysze płacz to wiem ze nie warto jest przez takie glupoty wpedzac mame w taki stan... w tej sytuacji jest potrzebna fachowa pomoc - pomoc specjalisty, ktory NAPRAWDĘ sie na tym zna... a nie rzucacie pomysłami nie znajac na dobra sprawe wszystkiego od źródeł i osadzacie jak to źle robie i w ogole to najlepiej mnie powiesić.... NAJWAŻNIEJSZE jest mi szczeście z Daffodil!... wkurza mnie ze piszecie takie cos i robicie Jej pranie mózgu przy okazji i nastawiacie na dobrą sprawę przeciwko mnie... ;/ bo jest coraz gorzej... i nie uważam ze przez to ze gadam z mama, bo w tej sferze sa postepy... uwazam ze lepiej jest, stosowac narazie zasade malych krokow, nie majac fachowego wsparcia, niz gwałtowne reakcje, ktore moga wyrzadzic o wiele wiecej krzywd niz sie czasem wydaje... zanim napiszecie cos, to przemyslcie cos 10 razy... robie co mogę żeby na dwoch frontach było dobrze, bo nie cierpie sie kłócic! a teraz jest albo dobrze z Daffodil - źle z rodziną, albo na odwrot... i nie piszcie swoich teorii... bo nie macie prawa, poniewaz nie znacie CAŁEJ sprawy, a przez takie pisanie Daffodil się odwraca od mnie... dzieki ;/ tyle ode mnie... dobranoc
napisał/a: Gvalch'ca 2011-02-07 08:27
Jak rozumie facet Daffodil?
Ale co mają ci ludzie kłamstwa pisać dla poprawy humoru? Było nie zakładać wątku, jak odpowiedzi teraz nie pasują
Twoja relacja z rodzicami zatrzymała się gdzieś na etapie gimnazjalisty. Wtedy większość ludzi wkracza w okres buntu, i tymi małymi kroczkami zmienia relację z rodzic - dziecko na rodzic - dorosłe dziecko. Z tego co było tu napisane ten etap u ciebie nigdy nie nastąpił, ciągle nie masz swojego własnego prywatnego portfela, nie decydujesz sam o własnej fryzurze itd. A widzisz z relacjami jest tak, że za ich jakość odpowiadają obydwie strony, więc przerzucanie całej odpowiedzialności na rodziców jest nie OK. Przede wszystkim może uświadom sobie co ty do tej pory robiłeś źle jeśli chodzi o relację z rodzicami. Mamy na siłę nie zmienisz, do psychiatry nie zaprowadzisz, ale możesz popracować nad sobą (i nikt nie mówił, że będzie łatwo). Miej chłopie jaja i weź odpowiedzialność za to co robisz, bo ciągle stawiasz się (nawet w tym ostatnim poście, poprzednio twoja dziewczyna też tak robiła) w roli biednego, skrzywdzonego, między młotem i kowadłem.
A tak przy okazji po kartę kodów już pojechałeś już do domu czy jeszcze nie?
napisał/a: daffodil1 2011-02-07 10:34
El, :*
El napisal(a): i nie piszcie swoich teorii... bo nie macie prawa
Kochanie, ale ja po to założyłam ten temat by pisali... wiadomo, że nie wszystkie są trafione, ale wiele już wyciągnęliśmy z tego pisania...tak mi się wydaje...
napisał/a: starababa666 2011-02-10 00:56
El, daffodil, No to ja się odezwę z wakacji bo dopadlam internet i przeczytałam wszystko co zostało tu napisane pod moja nieobecność.
Nie jest prawda ze żadna z nas nie była w takiej sytuacji. Ja byłam. Byłam na miejscu dachówki i trwało to 6 lat. I nie będę ukrywać. Nasz związek rozpadł się w dużej mierze przez matkę mojego uwczesnego chłopaka. Wątek został założony przez Was wiec musicie się liczyć ze słowami które są dla któregoś z Was niewygodne lub trudne.
Ale zarówno niekonsekwencja jak i odwlekanie w czasie momentu w którym skorzystacie (M i rodzice) z pomocy specjalisty, oddała Was wszystkich od normalności.

Życzę Wam twardych postanowień, wytrwałości i konsekwentnym. Nie obejdzie się bez momentów przykrych i trudnych. Ale zapewniam Was oboje ze moje doświadczenie dpowiada mi jedno- to ostatni dzwonek, żeby udało Wam się za kilka lat stworzyć Wasz, własny i podyktowany jedynie wszstko potrzebami DOM.

Przepraszam za literowki, ale pisze na kolanie.