Tipy kuchenne.

napisał/a: ~Paulinka 2011-12-08 19:55
XL pisze:

>> Nie ubijam kotletów o 21:30 od tego mam dzień.
>
> Niektórzy ubijają - pracując na zmiany muszą często wieczorem przygotować
> obiad dzieciom na następny dzień. Sama tak robiłam, kiedy pracowałam
> zawodowo, ale zaraz powiesz, że "mieszkam w swoim domu". No mieszkam, ale
> to nie ma nic do rzeczy - moje pracujące znajome także często
> przygotowywały i przygotowują wieczorem obiady na dzień następny, ponieważ
> wracają późno, a dzieci/mąż muszą zjeść obiad o jakiejś ludzkiej godzinie.

Nie przesadzasz aby? Zrobienie obiadu ze schabowym w roli głównej
zajmuje max. 40 minut łącznie z obraniem i ugotowaniem ziemniaków.
Poza tym tłuczenie kotletów zajmuje góra kilka minut. To nie jest
uciążliwe, głośne i długie.

>> Poza tym dziura w ścianie
>> pół godziny przed ciszą nocną nie wydaje mi się sprawą życia i śmierci,
>> żeby mieć w nosie sąsiadów.
>
> Ne wydaje mi się, aby ów sąsiad notorycznie wieczorami wiercił te dziury w
> ścianach, sama piszesz o jednostkowej sprawie - więc jeśli zdarzyło się to
> raz, to widocznie miał pilną konieczność i ja na Twoim miejscu tak bym NA
> PEWNO zakładała.
> Mam sąsiadów, którzy w różnych dziwnych godzinach czasem hałasują - ale
> znając ich jestem w stanie ocenić, że zawsze jest to spowodowane wyższą
> koniecznością i tak jest.

Nie uważam tak, a myślę, że jestem dość tolerancyjna. IMO od zabaw z
wiertarką jest dzień.

--

Paulinka
napisał/a: ~XL 2011-12-08 20:26
Dnia Thu, 08 Dec 2011 19:55:11 +0100, Paulinka napisał(a):

> XL pisze:
>
>>> Nie ubijam kotletów o 21:30 od tego mam dzień.
>>
>> Niektórzy ubijają - pracując na zmiany muszą często wieczorem przygotować
>> obiad dzieciom na następny dzień. Sama tak robiłam, kiedy pracowałam
>> zawodowo, ale zaraz powiesz, że "mieszkam w swoim domu". No mieszkam, ale
>> to nie ma nic do rzeczy - moje pracujące znajome także często
>> przygotowywały i przygotowują wieczorem obiady na dzień następny, ponieważ
>> wracają późno, a dzieci/mąż muszą zjeść obiad o jakiejś ludzkiej godzinie.
>
> Nie przesadzasz aby? Zrobienie obiadu ze schabowym w roli głównej
> zajmuje max. 40 minut łącznie z obraniem i ugotowaniem ziemniaków.
> Poza tym tłuczenie kotletów zajmuje góra kilka minut. To nie jest
> uciążliwe, głośne i długie.
>
>>> Poza tym dziura w ścianie
>>> pół godziny przed ciszą nocną nie wydaje mi się sprawą życia i śmierci,
>>> żeby mieć w nosie sąsiadów.
>>
>> Ne wydaje mi się, aby ów sąsiad notorycznie wieczorami wiercił te dziury w
>> ścianach, sama piszesz o jednostkowej sprawie - więc jeśli zdarzyło się to
>> raz, to widocznie miał pilną konieczność i ja na Twoim miejscu tak bym NA
>> PEWNO zakładała.
>> Mam sąsiadów, którzy w różnych dziwnych godzinach czasem hałasują - ale
>> znając ich jestem w stanie ocenić, że zawsze jest to spowodowane wyższą
>> koniecznością i tak jest.
>
> Nie uważam tak, a myślę, że jestem dość tolerancyjna. IMO od zabaw z
> wiertarką jest dzień.

Gdzie to jest napisane? - masz określenie "ciszy nocnej" i to wszystko.
I tylko tego się należy trzymać, kiedy nie ma bliskich relacji między
sąsiadami. A jak widzę u was nie ma.
Może Twój sąsiad np pracuje w supermarkecie od 3 rano i układa tam towary,
więc może chciałby podrzemać wtedy, kiedy Ty ubijasz w dzień te kotlety...
i nie broni go żadna cisza nocna, możesz jedynie Ty sama wykazac empatię w
jego stronę - ale tego nie robisz, prawda?

Dobrosąsiedzkie stosunki wymagają oprócz oczywistego powstrzymywania się
jednej strony od tzw hałasów niekoniecznych także domniemania drugiej
strony, że hałasy zaistniałe są konieczne. Ja na tym bazuję i jestem dobrą
sąsiadką, co potwierdzają nasze wieloletnie świetne relacje z sąsiadami.
Oczywiście wyjątki są zawsze - jak opisywana przeze mnie "psiara", z którą
nikt w całej okolicy nie ma dobrych stosunków, ponieważ wysypywanie odpadów
mięsnych pod nasze bramy (pomimo próśb o zaprzestanie) oraz śledzenie z
aparatem fot. i bezpodstawne oskarżanie nas wszystkich w okolicy o
dręczenie naszych psów (poprzez ich zamykanie w kojcach kiedy wg nas jest
to konieczne) nijak do nas nie przemawia jako "konieczność".
3-)
--
XL
napisał/a: ~Paulinka 2011-12-08 21:11
XL pisze:
> Dnia Thu, 08 Dec 2011 19:55:11 +0100, Paulinka napisał(a):
>
>> XL pisze:
>>
>>>> Nie ubijam kotletów o 21:30 od tego mam dzień.
>>> Niektórzy ubijają - pracując na zmiany muszą często wieczorem przygotować
>>> obiad dzieciom na następny dzień. Sama tak robiłam, kiedy pracowałam
>>> zawodowo, ale zaraz powiesz, że "mieszkam w swoim domu". No mieszkam, ale
>>> to nie ma nic do rzeczy - moje pracujące znajome także często
>>> przygotowywały i przygotowują wieczorem obiady na dzień następny, ponieważ
>>> wracają późno, a dzieci/mąż muszą zjeść obiad o jakiejś ludzkiej godzinie.
>> Nie przesadzasz aby? Zrobienie obiadu ze schabowym w roli głównej
>> zajmuje max. 40 minut łącznie z obraniem i ugotowaniem ziemniaków.
>> Poza tym tłuczenie kotletów zajmuje góra kilka minut. To nie jest
>> uciążliwe, głośne i długie.
>>
>>>> Poza tym dziura w ścianie
>>>> pół godziny przed ciszą nocną nie wydaje mi się sprawą życia i śmierci,
>>>> żeby mieć w nosie sąsiadów.
>>> Ne wydaje mi się, aby ów sąsiad notorycznie wieczorami wiercił te dziury w
>>> ścianach, sama piszesz o jednostkowej sprawie - więc jeśli zdarzyło się to
>>> raz, to widocznie miał pilną konieczność i ja na Twoim miejscu tak bym NA
>>> PEWNO zakładała.
>>> Mam sąsiadów, którzy w różnych dziwnych godzinach czasem hałasują - ale
>>> znając ich jestem w stanie ocenić, że zawsze jest to spowodowane wyższą
>>> koniecznością i tak jest.
>> Nie uważam tak, a myślę, że jestem dość tolerancyjna. IMO od zabaw z
>> wiertarką jest dzień.
>
> Gdzie to jest napisane? - masz określenie "ciszy nocnej" i to wszystko.
> I tylko tego się należy trzymać, kiedy nie ma bliskich relacji między
> sąsiadami. A jak widzę u was nie ma.
> Może Twój sąsiad np pracuje w supermarkecie od 3 rano i układa tam towary,
> więc może chciałby podrzemać wtedy, kiedy Ty ubijasz w dzień te kotlety...
> i nie broni go żadna cisza nocna, możesz jedynie Ty sama wykazac empatię w
> jego stronę - ale tego nie robisz, prawda?

Mogę w ogóle nie gotować, prać i odkurzać w ramach empatii.

> Dobrosąsiedzkie stosunki wymagają oprócz oczywistego powstrzymywania się
> jednej strony od tzw hałasów niekoniecznych także domniemania drugiej
> strony, że hałasy zaistniałe są konieczne. Ja na tym bazuję i jestem dobrą
> sąsiadką, co potwierdzają nasze wieloletnie świetne relacje z sąsiadami.
> Oczywiście wyjątki są zawsze - jak opisywana przeze mnie "psiara", z którą
> nikt w całej okolicy nie ma dobrych stosunków, ponieważ wysypywanie odpadów
> mięsnych pod nasze bramy (pomimo próśb o zaprzestanie) oraz śledzenie z
> aparatem fot. i bezpodstawne oskarżanie nas wszystkich w okolicy o
> dręczenie naszych psów (poprzez ich zamykanie w kojcach kiedy wg nas jest
> to konieczne) nijak do nas nie przemawia jako "konieczność".
> 3-)

Na szczęście sąsiad już wywiercił tę dziurę i znowu sobie powiemy miło
dzień dobry w windzie.

--

Paulinka
napisał/a: ~XL 2011-12-08 21:25
Dnia Thu, 08 Dec 2011 21:11:31 +0100, Paulinka napisał(a):

> XL pisze:
>> Dnia Thu, 08 Dec 2011 19:55:11 +0100, Paulinka napisał(a):
>>
>>> XL pisze:
>>>
>>>>> Nie ubijam kotletów o 21:30 od tego mam dzień.
>>>> Niektórzy ubijają - pracując na zmiany muszą często wieczorem przygotować
>>>> obiad dzieciom na następny dzień. Sama tak robiłam, kiedy pracowałam
>>>> zawodowo, ale zaraz powiesz, że "mieszkam w swoim domu". No mieszkam, ale
>>>> to nie ma nic do rzeczy - moje pracujące znajome także często
>>>> przygotowywały i przygotowują wieczorem obiady na dzień następny, ponieważ
>>>> wracają późno, a dzieci/mąż muszą zjeść obiad o jakiejś ludzkiej godzinie.
>>> Nie przesadzasz aby? Zrobienie obiadu ze schabowym w roli głównej
>>> zajmuje max. 40 minut łącznie z obraniem i ugotowaniem ziemniaków.
>>> Poza tym tłuczenie kotletów zajmuje góra kilka minut. To nie jest
>>> uciążliwe, głośne i długie.
>>>
>>>>> Poza tym dziura w ścianie
>>>>> pół godziny przed ciszą nocną nie wydaje mi się sprawą życia i śmierci,
>>>>> żeby mieć w nosie sąsiadów.
>>>> Ne wydaje mi się, aby ów sąsiad notorycznie wieczorami wiercił te dziury w
>>>> ścianach, sama piszesz o jednostkowej sprawie - więc jeśli zdarzyło się to
>>>> raz, to widocznie miał pilną konieczność i ja na Twoim miejscu tak bym NA
>>>> PEWNO zakładała.
>>>> Mam sąsiadów, którzy w różnych dziwnych godzinach czasem hałasują - ale
>>>> znając ich jestem w stanie ocenić, że zawsze jest to spowodowane wyższą
>>>> koniecznością i tak jest.
>>> Nie uważam tak, a myślę, że jestem dość tolerancyjna. IMO od zabaw z
>>> wiertarką jest dzień.
>>
>> Gdzie to jest napisane? - masz określenie "ciszy nocnej" i to wszystko.
>> I tylko tego się należy trzymać, kiedy nie ma bliskich relacji między
>> sąsiadami. A jak widzę u was nie ma.
>> Może Twój sąsiad np pracuje w supermarkecie od 3 rano i układa tam towary,
>> więc może chciałby podrzemać wtedy, kiedy Ty ubijasz w dzień te kotlety...
>> i nie broni go żadna cisza nocna, możesz jedynie Ty sama wykazac empatię w
>> jego stronę - ale tego nie robisz, prawda?
>
> Mogę w ogóle nie gotować, prać i odkurzać w ramach empatii.

E tam. Może po prostu poznajcie się!

>
>> Dobrosąsiedzkie stosunki wymagają oprócz oczywistego powstrzymywania się
>> jednej strony od tzw hałasów niekoniecznych także domniemania drugiej
>> strony, że hałasy zaistniałe są konieczne. Ja na tym bazuję i jestem dobrą
>> sąsiadką, co potwierdzają nasze wieloletnie świetne relacje z sąsiadami.
>> Oczywiście wyjątki są zawsze - jak opisywana przeze mnie "psiara", z którą
>> nikt w całej okolicy nie ma dobrych stosunków, ponieważ wysypywanie odpadów
>> mięsnych pod nasze bramy (pomimo próśb o zaprzestanie) oraz śledzenie z
>> aparatem fot. i bezpodstawne oskarżanie nas wszystkich w okolicy o
>> dręczenie naszych psów (poprzez ich zamykanie w kojcach kiedy wg nas jest
>> to konieczne) nijak do nas nie przemawia jako "konieczność".
>> 3-)
>
> Na szczęście sąsiad już wywiercił tę dziurę i znowu sobie powiemy miło
> dzień dobry w windzie.

No widzisz, jedna dziura nie czyni wyrwy - może po prostu poznajcie się
bliżej, wtedy "dzień dobry" będzie szczere, no i jak znowu zacznie wiercić
dziurę albo stukać młotkiem, to Ty będziesz wiedziała, że właśnie się u
niego w mieszkaniu obluzowała szafka kuchenna, a on akurat dwa dni w trasie
TIR-em... a potem znowu zostaje mu tylko noc na tę cholerną szafkę.
Albo coś w tym rodzaju
--
XL
napisał/a: ~Paulinka 2011-12-08 21:36
XL pisze:

> E tam. Może po prostu poznajcie się!

A mnie to na co? Sąsiedzi jak ściany, są i tyle.

>>> Dobrosąsiedzkie stosunki wymagają oprócz oczywistego powstrzymywania się
>>> jednej strony od tzw hałasów niekoniecznych także domniemania drugiej
>>> strony, że hałasy zaistniałe są konieczne. Ja na tym bazuję i jestem dobrą
>>> sąsiadką, co potwierdzają nasze wieloletnie świetne relacje z sąsiadami.
>>> Oczywiście wyjątki są zawsze - jak opisywana przeze mnie "psiara", z którą
>>> nikt w całej okolicy nie ma dobrych stosunków, ponieważ wysypywanie odpadów
>>> mięsnych pod nasze bramy (pomimo próśb o zaprzestanie) oraz śledzenie z
>>> aparatem fot. i bezpodstawne oskarżanie nas wszystkich w okolicy o
>>> dręczenie naszych psów (poprzez ich zamykanie w kojcach kiedy wg nas jest
>>> to konieczne) nijak do nas nie przemawia jako "konieczność".
>>> 3-)
>> Na szczęście sąsiad już wywiercił tę dziurę i znowu sobie powiemy miło
>> dzień dobry w windzie.
>
> No widzisz, jedna dziura nie czyni wyrwy - może po prostu poznajcie się
> bliżej, wtedy "dzień dobry" będzie szczere, no i jak znowu zacznie wiercić
> dziurę albo stukać młotkiem, to Ty będziesz wiedziała, że właśnie się u
> niego w mieszkaniu obluzowała szafka kuchenna, a on akurat dwa dni w trasie
> TIR-em... a potem znowu zostaje mu tylko noc na tę cholerną szafkę.
> Albo coś w tym rodzaju

Dla mnie to nie był aż taki problem, Majkę obudził i tyle. Nie musimy z
tej okazji się bratać.

--

Paulinka
napisał/a: ~XL 2011-12-08 21:50
Dnia Thu, 08 Dec 2011 21:36:24 +0100, Paulinka napisał(a):

> XL pisze:
>
>> E tam. Może po prostu poznajcie się!
>
> A mnie to na co? Sąsiedzi jak ściany, są i tyle.
>
>>>> Dobrosąsiedzkie stosunki wymagają oprócz oczywistego powstrzymywania się
>>>> jednej strony od tzw hałasów niekoniecznych także domniemania drugiej
>>>> strony, że hałasy zaistniałe są konieczne. Ja na tym bazuję i jestem dobrą
>>>> sąsiadką, co potwierdzają nasze wieloletnie świetne relacje z sąsiadami.
>>>> Oczywiście wyjątki są zawsze - jak opisywana przeze mnie "psiara", z którą
>>>> nikt w całej okolicy nie ma dobrych stosunków, ponieważ wysypywanie odpadów
>>>> mięsnych pod nasze bramy (pomimo próśb o zaprzestanie) oraz śledzenie z
>>>> aparatem fot. i bezpodstawne oskarżanie nas wszystkich w okolicy o
>>>> dręczenie naszych psów (poprzez ich zamykanie w kojcach kiedy wg nas jest
>>>> to konieczne) nijak do nas nie przemawia jako "konieczność".
>>>> 3-)
>>> Na szczęście sąsiad już wywiercił tę dziurę i znowu sobie powiemy miło
>>> dzień dobry w windzie.
>>
>> No widzisz, jedna dziura nie czyni wyrwy - może po prostu poznajcie się
>> bliżej, wtedy "dzień dobry" będzie szczere, no i jak znowu zacznie wiercić
>> dziurę albo stukać młotkiem, to Ty będziesz wiedziała, że właśnie się u
>> niego w mieszkaniu obluzowała szafka kuchenna, a on akurat dwa dni w trasie
>> TIR-em... a potem znowu zostaje mu tylko noc na tę cholerną szafkę.
>> Albo coś w tym rodzaju
>
> Dla mnie to nie był aż taki problem, Majkę obudził i tyle. Nie musimy z
> tej okazji się bratać.

Ale ja nie piszę AŻ o brataniu się, tylko o empatii - empatię ułatwia
zwykła znajomość.

--
XL
napisał/a: ~Paulinka 2011-12-08 21:58
XL pisze:

>> Dla mnie to nie był aż taki problem, Majkę obudził i tyle. Nie musimy z
>> tej okazji się bratać.
>
> Ale ja nie piszę AŻ o brataniu się, tylko o empatii - empatię ułatwia
> zwykła znajomość.

Jakiś czas temu pisałam, ze się tutaj nikt ze sobą nie wita. Moje
dzieciaki ciągle sprowadzają do parteru sąsiadów mówiąc im dzień dobry,
chociaż ci wchodzą do windy i to oni powinni się przywitać.
Nie interesują mnie takie znajomości.


--

Paulinka
napisał/a: ~XL 2011-12-08 22:19
Dnia Thu, 08 Dec 2011 21:58:05 +0100, Paulinka napisał(a):

> XL pisze:
>
>>> Dla mnie to nie był aż taki problem, Majkę obudził i tyle. Nie musimy z
>>> tej okazji się bratać.
>>
>> Ale ja nie piszę AŻ o brataniu się, tylko o empatii - empatię ułatwia
>> zwykła znajomość.
>
> Jakiś czas temu pisałam, ze się tutaj nikt ze sobą nie wita.

No i to jest własnie to, co powszechnie jest w blokach... Ja sobie czegoś
takiego absolutnie nie wyobrażam na wsi, u nas.

> Moje
> dzieciaki ciągle sprowadzają do parteru sąsiadów mówiąc im dzień dobry,
> chociaż ci wchodzą do windy i to oni powinni się przywitać.

Pewnie, że to oni powinni. U nas jest inaczej, nikt si e nie zastanawia,
komu pierwszemu co wyoada - nawet idąc na zwykły spacer po okolicy spotykam
mniej lub bardziej znajomych ludzi i naprawdę nie jest to problem, kto komu
pierwszy mówi "dzień dobry" - po prostu robi to ten, kto wcześniej zauważy
drugiego. Ciekawe, dlaczego jest taka różnica między sąsiadami w mieście a
na wsi
Może po prostu brak wam wszystkim tego "czegoś", co czasem widzę na
amerykańskich filmach - kiedy nowi mieszkańcy idą z ciastem do sąsiadów.
I nie chodzi mi tutaj o ciasto akurat i koniecznie.

> Nie interesują mnie takie znajomości.

Toteż nie powinnaś mieć pretensji, bo to działa w obie strony - po prostu
nie liczycie się ze sobą wzajemnie jako sąsiedzi.
--
XL
napisał/a: ~Paulinka 2011-12-08 22:30
XL pisze:
> Dnia Thu, 08 Dec 2011 21:58:05 +0100, Paulinka napisał(a):
>
>> XL pisze:
>>
>>>> Dla mnie to nie był aż taki problem, Majkę obudził i tyle. Nie musimy z
>>>> tej okazji się bratać.
>>> Ale ja nie piszę AŻ o brataniu się, tylko o empatii - empatię ułatwia
>>> zwykła znajomość.
>> Jakiś czas temu pisałam, ze się tutaj nikt ze sobą nie wita.
>
> No i to jest własnie to, co powszechnie jest w blokach... Ja sobie czegoś
> takiego absolutnie nie wyobrażam na wsi, u nas.

A to czasem wygodne jest, nikt się z brudnymi butami do mojego życia nie
wtrąca.

>> Moje
>> dzieciaki ciągle sprowadzają do parteru sąsiadów mówiąc im dzień dobry,
>> chociaż ci wchodzą do windy i to oni powinni się przywitać.
>
> Pewnie, że to oni powinni. U nas jest inaczej, nikt si e nie zastanawia,
> komu pierwszemu co wyoada - nawet idąc na zwykły spacer po okolicy spotykam
> mniej lub bardziej znajomych ludzi i naprawdę nie jest to problem, kto komu
> pierwszy mówi "dzień dobry" - po prostu robi to ten, kto wcześniej zauważy
> drugiego. Ciekawe, dlaczego jest taka różnica między sąsiadami w mieście a
> na wsi
> Może po prostu brak wam wszystkim tego "czegoś", co czasem widzę na
> amerykańskich filmach - kiedy nowi mieszkańcy idą z ciastem do sąsiadów.
> I nie chodzi mi tutaj o ciasto akurat i koniecznie.

Ludziom się nie chce, są sobie obcy. Być może wychodzą z założenia, że
ktoś mógłby coś chcieć, jakiejś pomocy sąsiedzkiej i czegoś w tym stylu.
Ja tego nie rozumiem i nad tym ubolewam. O ile nie znoszę bab wiszących
w oknach i komentujących sąsiedzkie życie, to uważam, że sąsiedzi są
pożyteczni i wartościowi.

>> Nie interesują mnie takie znajomości.
>
> Toteż nie powinnaś mieć pretensji, bo to działa w obie strony - po prostu
> nie liczycie się ze sobą wzajemnie jako sąsiedzi.


Po prostu wychowanie kuleje. Ja nie odpalam odkurzacza wieczorem, nie
biję śmietany o tej porze. Wychowanie.
--

Paulinka
napisał/a: ~XL 2011-12-08 22:48
Dnia Thu, 08 Dec 2011 22:30:04 +0100, Paulinka napisał(a):

> Ludziom się nie chce, są sobie obcy.

I to jest wyjaśnienie. Są obcy, NIE tworzą społeczności. Na wsi społeczność
powstaje naturalnie, tam każdy z każdym pozostaje w mniej lub bardziej
przymusowej relacji i wspólnocie interesu. Choc oczywiście antagonizmy też
są częste, ale jednak wspólnota interesu je przynajmniej okresowo wygasza.
Tutaj oczywiście pisze ogólnie, nie zaś o relacjach, jakie sama mam z
sąsiadami, bo te są po prostu super.


--
XL
napisał/a: ~Paulinka 2011-12-08 22:57
XL pisze:
> Dnia Thu, 08 Dec 2011 22:30:04 +0100, Paulinka napisał(a):
>
>> Ludziom się nie chce, są sobie obcy.
>
> I to jest wyjaśnienie. Są obcy, NIE tworzą społeczności. Na wsi społeczność
> powstaje naturalnie, tam każdy z każdym pozostaje w mniej lub bardziej
> przymusowej relacji i wspólnocie interesu. Choc oczywiście antagonizmy też
> są częste, ale jednak wspólnota interesu je przynajmniej okresowo wygasza.
> Tutaj oczywiście pisze ogólnie, nie zaś o relacjach, jakie sama mam z
> sąsiadami, bo te są po prostu super.

Wybacz, ale wiejska społeczność mniej mnie przekonuje niż miejska.
Chociażby dlatego, że na wsi kotłują się opinie typu: Kowalska miała
brzydkie guziki u kożucha.

--

Paulinka
napisał/a: ~Anai 2011-12-08 23:14
W dniu 07.12.2011 17:01, XL pisze:
>>> Ubijanie kotletów na kolanach??? Czy wiesz, jaka jest siła uderzenia?
>>
>> Nie skąd? Pojęcia nie mam z jaką siłą tłukę... :>
>
> Więc z jaką?

Z taką, że nie czuję dyskomfortu przy tłuczeniu ;)
Poza tym zwrot "na kolanach" nie oznacza dosłownie kolan
tylko w zasadzie, to ta deska leży na udach - myślałam, że nie muszę
tego tłumaczyć... No i nie tłukę tych kotletów jakby zależało od tego
moje życie, bo jak walnę słabiej to wstanie i mnie udusi... :p

--
Pozdrawiam
Anai

*****e-mail: www.cerbermail.com/?Y8Pg93XYwQ ******gg:1737648******
***** http://photo-of-anai.gu.ma/ *****
"Tylko pokłady bezinteresownego skurwysyństwa mają nieograniczone
możliwości regeneracyjne."