Znak czasów

napisał/a: ~Maciek 2012-03-27 18:04
W dniu 2012-03-27 12:13, Qrczak pisze:
>> Wiele lat byłem edukowany i szczerze przyznam, że nie pamiętam, by
>> jakikolwiek nauczyciel przeliczał uczniów w klasie. Oczywiście mógł to
>> robić "naocznie" , ale myślę, że przynajmniej na 70% lekcji opierano
>> się na pobieżnym sprawdzeniu listy obecności.
> A byłeś wtedy na lekcji czy ktoś za Ciebie powiedział "obecny"?
Ten jeden raz widocznie musiałem być
--
Pozdrawiam
Maciek
napisał/a: ~Ikselka 2012-03-27 21:01
Dnia Tue, 27 Mar 2012 09:28:38 +0200, Maciek napisał(a):

> Już uprzejmie donoszę, bo widzę, że chyba do szkoły dawno tu nikt nie
> chodził. Nauczyciel, zwłaszcza przedmiotów "specjalistycznych" w dużej
> szkole, który zwyczajnie nie zna wszystkich uczniów, podczas sprawdzania
> listy słyszy co najwyżej coś w rodzaju "obecny!" i nie bardzo jest w
> stanie zweryfikować, czy to "obecny!" nie wyszło np. 3 razy od jednego
> ucznia W ten sposób teoretycznie wszyscy są, a praktyka pokazuje, że
> teoria ma czasem niewiele wspólnego z rzeczywistością

Przykro to stwierdzić, ale ci nauczyciele kwalifikują się do
natychmiastowego zwolnienia. Nie znać twarzy swoich uczniów i nie kojarzyć
ich z nazwiskami po pierwszym tygodniu, no, niech będzie - miesiącu -
pracy?
--

XL wiosenna
napisał/a: ~Ikselka 2012-03-27 21:02
Dnia Tue, 27 Mar 2012 10:01:05 +0200, Maciek napisał(a):

> W dniu 2012-03-27 09:31, medea pisze:
>> Jest na to bardzo prosty sposób - policzyć uczniów siedzących w klasie.
>> Zajmuje mało czasu, a każdy nauczyciel jednak powinien ten czas
>> poświęcić, choćby dla własnego dobra. Nauczyciel w razie czego odpowiada
>> za każdego ucznia obecnego na lekcji, nawet jeśli ta obecność była tylko
>> formalna.
> Wiele lat byłem edukowany i szczerze przyznam, że nie pamiętam, by
> jakikolwiek nauczyciel przeliczał uczniów w klasie.

Ja pamiętam. Ba - znał każdego z imienia i nazwiska. Znałam sama też. Ba -
pamietam do dziś większość moich uczniów.

> Oczywiście mógł to
> robić "naocznie" , ale myślę, że przynajmniej na 70% lekcji opierano
> się na pobieżnym sprawdzeniu listy obecności.

Zwykle w klasie jest pewna liczba ławek - a w nich po dwoje uczniów... Nie
trzeba umieć liczyć do pięćdziesięciu nawet
--

XL wiosenna
napisał/a: ~Ikselka 2012-03-27 21:04
Dnia Tue, 27 Mar 2012 10:15:06 +0200, Nixe napisał(a):

> "Ikselka" napisała
>
>> A gdyby nie poszło na lekcje, to też uważasz, ze sprawa byłaby tylko
>> między nim a szkołą?
>
> Oczywiście. A że ja jestem jego rodzicem, to rzecz jasna również dotyczyłaby
> mnie.
> Na pewno jednak nie byłaby to sprawa, która powinna obchodzić jego kolegów.
>

A ja myslę, ze powinna obchodzić jego kolegów także, niezależnie od tego,
czy nieobecność spowodowana była chorobą i leżeniem w łóżku, czy
pospolitymi wagarami.
Forma tego zainteresowania jest drugorzędna - każda z nich bowiem służy
bezpieczeństwu i to jest najważniejsze.


--

XL wiosenna
napisał/a: ~Ikselka 2012-03-27 21:06
Dnia Tue, 27 Mar 2012 11:02:43 +0200, Agnieszka napisał(a):

> Użytkownik "Nixe" napisał w wiadomości
> news:jkrskl$ul$1@inews.gazeta.pl...
>> "Maciek" napisał
>>
>>> Już uprzejmie donoszę, bo widzę, że chyba do szkoły dawno tu nikt nie
>>> chodził.
>>
>> No właśnie sęk w tym, że takie sytuacje, jak opisujesz miały raczej
>> miejsce
>> za "naszych czasów", gdy uczniów w klasach było po 30-40 sztuk. Teraz, w
>> grupie 20 osób naprawdę trudno pozostać anonimowym, zwłaszcza, gdy kilka
>> osób jest nieobecnych.
>
> "Za naszych czasów" to ja pamiętam, że taki nauczyciel (zwłaszcza na
> początku przygody z klasą, kiedy nie znał wszystkich), jak usłyszał jakieś
> niewyraźnie "jestem" to potrafił podnieść głowę znad dziennika i zapytać
> "gdzie, bo nie widziałem". Ale może ja jakichś dziwnych nauczycieli miałam
>


Wrednych, ot co. Ale to nic, tacy już są pozwalniani albo sami odeszli,
zostali sami "fajni" - tacy co to oko przymkną dla swiętego spokoju i żeby
uczniowi nie podpaść 333-]
--

XL wiosenna
napisał/a: ~Lukasz Kozicki 2012-03-27 22:29
W dniu 2012-03-27 10:01, Maciek pisze:

> Wiele lat byłem edukowany i szczerze przyznam, że nie pamiętam, by
> jakikolwiek nauczyciel przeliczał uczniów w klasie.

W moim liceum WF-ista zawsze przeliczał, pozostali nauczyciele
raz na jakiś czas. Żeby nie było - nasza klasa była jedną z
najlepszych w szkole z większości przedmiotów (klasa mat-fiz,
a do tego spora część z nas wyczynowo uprawiała sport)

Pozdr,
--
ŁK
napisał/a: ~Maciek 2012-03-28 08:59
W dniu 2012-03-27 21:02, Ikselka pisze:
> Ja pamiętam. Ba - znał każdego z imienia i nazwiska. Znałam sama też. Ba -
> pamietam do dziś większość moich uczniów.
Gratuluję pamięci. Gdy zaczynałem edukację, w mojej szkole podstawowej
było klas I od a do h (albo nawet i - moja pamięć jest słabsza ), w
każdej po 30 dzieci.

> Zwykle w klasie jest pewna liczba ławek - a w nich po dwoje uczniów... Nie
> trzeba umieć liczyć do pięćdziesięciu nawet
Gdyby było zawsze po dwoje uczniów, to liczenie byłoby zapewne łatwe,
ale wyobraź sobie, że bywają ławki z jednym uczniem, albo puste,
uczniowie siedzący bliżej zwyczajnie ograniczają pole widzenia i do
skutecznego przeliczenia należałoby przynajmniej wstać, na co zapewne
nie każdego było stać

--
Pozdrawiam
Maciek
napisał/a: ~Maciek 2012-03-28 09:01
W dniu 2012-03-27 22:29, Lukasz Kozicki pisze:
> W moim liceum WF-ista zawsze przeliczał, pozostali nauczyciele
> raz na jakiś czas.
Jak sam zauważyłeś "raz na jakiś czas". Jak już pisałem, nie pamiętam,
żeby u mnie przeliczanie również było normą.


--
Pozdrawiam
Maciek
napisał/a: ~Maciek 2012-03-28 09:03
W dniu 2012-03-27 21:01, Ikselka pisze:
> Przykro to stwierdzić, ale ci nauczyciele kwalifikują się do
> natychmiastowego zwolnienia. Nie znać twarzy swoich uczniów i nie kojarzyć
> ich z nazwiskami po pierwszym tygodniu, no, niech będzie - miesiącu -
> pracy?
Ile osób jesteś w stanie zapamiętać w miesiąc? 100? 200? 500?

--
Pozdrawiam
Maciek
napisał/a: ~Nixe" 2012-03-28 10:34
"Ikselka" napisał

> A ja myslę, ze powinna obchodzić jego kolegów także, niezależnie od tego,
> czy nieobecność spowodowana była chorobą i leżeniem w łóżku, czy
> pospolitymi wagarami.

Obchodzić w sensie zainteresowania i troski, dlaczego kolega się nie
zjawił - OK.
Ale po kija zaraz donosić nauczycielowi? Komu ma to służyć?
Chyba tylko temu, kto doniesie, żeby poczuł się lepiej.

> Forma tego zainteresowania jest drugorzędna - każda z nich bowiem służy
> bezpieczeństwu i to jest najważniejsze.

Czyjemu bezpieczeństwu? Tych, co donoszą?

N.
napisał/a: ~Szpilka" 2012-03-28 10:53

Użytkownik "Nixe" napisał w wiadomości
> "Ikselka" napisał
>
>> A ja myslę, ze powinna obchodzić jego kolegów także, niezależnie od tego,
>> czy nieobecność spowodowana była chorobą i leżeniem w łóżku, czy
>> pospolitymi wagarami.
>
> Obchodzić w sensie zainteresowania i troski, dlaczego kolega się nie
> zjawił - OK.
> Ale po kija zaraz donosić nauczycielowi? Komu ma to służyć?
> Chyba tylko temu, kto doniesie, żeby poczuł się lepiej.

Aż mi się skojarzyło

https://www.youtube.com/watch?v=ji3lRSud8ss


Sylwia
napisał/a: ~serwessa" 2012-03-28 11:28

Użytkownik "Maciek" napisał w wiadomości
>W dniu 2012-03-27 21:01, Ikselka pisze:
>> Przykro to stwierdzić, ale ci nauczyciele kwalifikują się do
>> natychmiastowego zwolnienia. Nie znać twarzy swoich uczniów i nie
>> kojarzyć
>> ich z nazwiskami po pierwszym tygodniu, no, niech będzie - miesiącu -
>> pracy?
> Ile osób jesteś w stanie zapamiętać w miesiąc? 100? 200? 500?
>

"zwykły" człowiek pewnie nie zapamięta, ale... Pamiętam jak na I roku
studiów, wykład z matematyki w pażdzierniku (ćwiczenia i wykłady raz na
tydzień z tą samą panią ok 60 letnią) i wszyscy się dziwili, jak nagle
zaczęła do ludzi po nazwisku mówić... w ciągu niecałego miesiąca znała po
nazwisku ok 300 osób, więc da się :) zwłaszcza że nie tylko z naszym
kierunkiem i na naszej uczelni miała zajęcia.