Zostawianie dzieci samych w domu

napisał/a: ~krys 2011-11-19 14:57
Aicha wrote:

> W dniu 2011-11-19 12:22, krys pisze:
>
>>>>>> nie tak dawno podobny temat byl. I jakos sie mi zdaje, ze wyjsciowa
>>>>>> konkluzja byla, ze rodzice tez nie pomoga bo moga nie byc wtedy w tym
>>>>>> samym pokoju czy jakos tak....a wypadki i tak chodza po ludziach,
>>>>>> wiec ogolnie nie nalezy przesadzac i panikowac.
>>>>>
>>>>> Ale wtedy, zdaje się, nie było jeszcze ustawy o "odbieraniu dzieci" :)
>>>>
>>>> ....oraz przypadku SMUTNEGO (tylko!) dziecka odebranego
>>>> rodzicom-Polakom.
>>>
>>> A to bycie Polakiem daje jakieś szczególne przywileje wobec prawa z
>>> racji narodowości?
>>
>> Jak się mieszka w Skandynawii, gdzie jest mało autochtonów w wieku
>> smarkatym, to smutne dziecko imigranta jest jak znalazł! Można je na
>> Norwega przenicować.
>
> Pytałam o co innego.

Ale wiesz, do czego nawiązywała XL, nie?

--
Pozdrawiam
J.

www.kontestacja.com
napisał/a: ~Lukasz Kozicki 2011-11-19 19:13
W dniu 2011-11-19 14:45, Lolalny Lemur pisze:
> W dniu 2011-11-19 12:54, Lukasz Kozicki pisze:
>> Albo może znaleźć inne w pobliżu?
> Bo w przedszkolach można przebierać jak w ulęgałkach...

Nie wiem, nie znam się. W mojej okolicy w zasadzie
można, z tym z prywatnych - w gminnych raczej trzeba
czatować na wolne miejsce.

Pozdr,
--
ŁK
napisał/a: ~Iwon\\(K\\)a" 2011-11-19 21:20
"Lolalny Lemur" wrote in message
> W dniu 2011-11-19 14:03, Iwon(K)a pisze:
>
>> to dlaczego zalatwia sie dla dzieci nianki, babcie, dziadkow,
>> przedszkola skoro tak swietnie sobie radza w zyciu pelnym
>> niebezpieczenstw??
>
> Żeby było wiadomo co się z nimi dzieje, żeby miały towarzystwo i się nie
> nudziły, żeby ktoś je nakarmił, żeby czegoś się nauczyły.

skoro dziecko takie rezolutne to przeciez sie samo nakarmi (mozna wczesniej
przygotowac), poprosic zeby zadzwonilo zeby wiedziec co sie z nim dzieje,
nudy- hm, kwestia pewnie indywidulana, nauka- na sile mozna uczyc jak sie
wroci z pracy.

>Pokaż mi na wsi dzieciaka wychowywanego przez opiekunkę do dzieci.
>Standardem jest że starsze (często niewiele starsze) zajmują się młodszymi.
>W miastach też kiedyś tak było i nic szczególnego z tego powodu się nie
>działo.


mi raczej chodzilo o ta rezolutnosc 4-5 latka w sytuacjach awaryjnych. Bo
opieka starszego nad mlodszym- znaczy 3 latek 2 latkiem? bo pewnie masz
jakies w glowie kryteria i na tej podstwie to napisalas. A na wsiach to
zwykle ktos byl w domu, godpodarka to nie praca do ktorej sie jedzie i znika
sie z domu od 8-5. Bo jak sie znikalo w pole to raczej dzieciaki sie ze soba
zabieralo. Pomijam juz wielopokoleniowosc. No wien na wsiach to zwykle dom
nie stal pusty, z dziecmi i kluczem na ich szyi.

i.
napisał/a: ~Lolalny Lemur 2011-11-19 21:42
W dniu 2011-11-19 21:20, Iwon(K)a pisze:

> skoro dziecko takie rezolutne to przeciez sie samo nakarmi (mozna
> wczesniej przygotowac), poprosic zeby zadzwonilo zeby wiedziec co sie z
> nim dzieje, nudy- hm, kwestia pewnie indywidulana, nauka- na sile mozna
> uczyc jak sie wroci z pracy.

Tak, tak, przekręć jeszcze kilka moich wypowiedzi, dodaj kilka absurdów
- na pewno wtedy będzie merytoryczna dyskusja :) Sorki Iwonko, ja się na
to nie piszę, więc nawet nie będę na resztę pisaną w tym stylu odpowiadać.

> mi raczej chodzilo o ta rezolutnosc 4-5 latka w sytuacjach awaryjnych.
> Bo opieka starszego nad mlodszym- znaczy 3 latek 2 latkiem? bo pewnie
> masz jakies w glowie kryteria i na tej podstwie to napisalas.

Mowa była o dzieciach 4, 7 i 10 lat.

A na
> wsiach to zwykle ktos byl w domu, godpodarka to nie praca do ktorej sie
> jedzie i znika sie z domu od 8-5.

No więc właśnie jedzie się na pole i nie ma. Jedzie się o świcie, wraca
o zmroku. Zwłaszcza jak żniwa.

> Bo jak sie znikalo w pole to raczej
> dzieciaki sie ze soba zabieralo.

Bezpieczniej zostawiać w domu, bo pod kombajn nie wlezie. Nie
makabryzuję, serio piszę. W pole zabiera się te, które mogą robić. Czas
teraźniejszy.

> Pomijam juz wielopokoleniowosc.

Słusznie, bo jeśli babcia w domu to znaczy że schorowana i niezdolna do
pracy. Schorowana dzieckiem się też nie zajmie. Inna sprawa że dzięki
temu dzieci na wsi są o wiele bardziej odpowiedzialne i dorosłe niż w
miastach. Nawet w stosunku do naszego pokolenia jest totalna różnica.

> No wien
> na wsiach to zwykle dom nie stal pusty, z dziecmi i kluczem na ich szyi.

No więc stał. W małych miastach też często ma to miejsce. Tam po prostu
ludzi nie stać na opiekunki a pracować muszą.


--
Lemuria

http://krotkaseria.blox.pl
http://chmielowce.pl
napisał/a: ~Iwon\\(K\\)a" 2011-11-19 22:19
"Lolalny Lemur" wrote in message
> W dniu 2011-11-19 21:20, Iwon(K)a pisze:
>
>> skoro dziecko takie rezolutne to przeciez sie samo nakarmi (mozna
>> wczesniej przygotowac), poprosic zeby zadzwonilo zeby wiedziec co sie z
>> nim dzieje, nudy- hm, kwestia pewnie indywidulana, nauka- na sile mozna
>> uczyc jak sie wroci z pracy.
>
> Tak, tak, przekręć jeszcze kilka moich wypowiedzi, dodaj kilka absurdów -
> na pewno wtedy będzie merytoryczna dyskusja :) Sorki Iwonko, ja się na to
> nie piszę, więc nawet nie będę na resztę pisaną w tym stylu odpowiadać.

jakie wypowiedzi przekrecilam?? mam wrazenie, ze specjalnie teraz zaczynasz
widziec cos czego nie ma.
>
>> mi raczej chodzilo o ta rezolutnosc 4-5 latka w sytuacjach awaryjnych.
>> Bo opieka starszego nad mlodszym- znaczy 3 latek 2 latkiem? bo pewnie
>> masz jakies w glowie kryteria i na tej podstwie to napisalas.
>
> Mowa była o dzieciach 4, 7 i 10 lat.

mowa byla o "4-6 latka, ktora " Ty mialas 5 lat kiedy wezwalas pomoc. Do
tych ram sie odnioslam.
>
> A na
>> wsiach to zwykle ktos byl w domu, godpodarka to nie praca do ktorej sie
>> jedzie i znika sie z domu od 8-5.
>
> No więc właśnie jedzie się na pole i nie ma. Jedzie się o świcie, wraca o
> zmroku. Zwłaszcza jak żniwa.

i zwykle zabiera sie dzieci. Nie zostawia sie ich samymi. Albo podrzuca
sasiadce.


>> Bo jak sie znikalo w pole to raczej
>> dzieciaki sie ze soba zabieralo.
>
> Bezpieczniej zostawiać w domu, bo pod kombajn nie wlezie. Nie makabryzuję,
> serio piszę. W pole zabiera się te, które mogą robić. Czas teraźniejszy.

Ale sie zabiera. Na wsi mam calkiem spora dalsza rodzine, od pokolen. I tam
wiele wakacji spedzalam. Nigdy nie bylo samego dzieciaka w domu, zawsze ktos
patrzyl. Sasiad, babcia, podrosniete starsze dzieci (nastolatki) wytypowane
na opieke, albo dzieciaki zabieralo sie w pole jesli to wieksze prace byly.

>
>> Pomijam juz wielopokoleniowosc.
>
> Słusznie, bo jeśli babcia w domu to znaczy że schorowana i niezdolna do
> pracy. Schorowana dzieckiem się też nie zajmie. Inna sprawa że dzięki temu
> dzieci na wsi są o wiele bardziej odpowiedzialne i dorosłe niż w miastach.
> Nawet w stosunku do naszego pokolenia jest totalna różnica.

Niezdolna do pracy w polu =niepelnosprawna, tak zeby dziecka nie popilnowac.
Powaznie.

>
>> No wien
>> na wsiach to zwykle dom nie stal pusty, z dziecmi i kluczem na ich szyi.
>
> No więc stał. W małych miastach też często ma to miejsce. Tam po prostu
> ludzi nie stać na opiekunki a pracować muszą.

i wlasnie Ci opisalam jak bylo. Jesli stal dom pusty to dlatego, ze wszyscy
byli w polu. Z dzieciakami wlacznie.

i.
napisał/a: ~Iwon\\(K\\)a" 2011-11-19 22:42
"Iwon(K)a" wrote in message

> Niezdolna do pracy w polu =niepelnosprawna,

mialo byc "=/="


i.
napisał/a: ~Maseł 2011-11-20 01:20
W dniu 2011-11-18 22:05, Nixe pisze:
> W dniu 2011-11-18 19:16, Maseł pisze:
>
>> IMHO: 4-6 latka, ktora w dzisiejszych czasach nie potrafi wezwac pomocy
>> jest juz funkcjonalnie uposledzona. Telefon i wybranie numer do rodzica
>> oraz 112 to sa rzeczy, ktore nalezy pokazywac juzod najmlodszych lat.
>
> 4-latek wybierający numer 112 i relacjonujący, co się stało?

Tak, jest to w "programie" przedszkola. tak gdzies w okolicach 4-5 lat.

W zasadzie powinno wystarczyc, ze wybierze 112, i sie rozryczy do
sluchawki. Jak jeszcze cos wyduka, jest spora szansa na to, ze
przyjmujacy zgloszenie potraktuje je powaznie.

> Chyba masz genialne dziecko. Szczerze mówiąc nawet po 8-latku trudno się
> spodziewać_racjonalnych_zachowań w sytuacji_zagrożenia_.

Alez nie musi wcale relacjonowac - ryczacy dzieciak dzwoniacy pod 112,
czy do rodzica powinien byc wystarczajacym powodem do rozpoczecia
procedury ratunkowej

> To, że małe dziecko potrafi wybrać dany numer nie znaczy, że nie wpadnie
> w panikę i zachowa trzeźwość umysłu w takich momentach.

Jeszcze raz powtarzam - nie musi byc trzezwe (umyslowo), wystarczy, ze
poszuka kogos doroslego.

Pozdro

Maseł
napisał/a: ~Lolalny Lemur 2011-11-20 02:58
W dniu 2011-11-19 22:19, Iwon(K)a pisze:

>> No więc właśnie jedzie się na pole i nie ma. Jedzie się o świcie,
>> wraca o zmroku. Zwłaszcza jak żniwa.
>
> i zwykle zabiera sie dzieci. Nie zostawia sie ich samymi. Albo podrzuca
> sasiadce.

Oj to chyba bardzo dawno na wsi nie byłaś.


> Ale sie zabiera. Na wsi mam calkiem spora dalsza rodzine, od pokolen.

No widzisz, a ja wizytuję kilka razy w roku i wiem co innego. Może
trafiłaś na jakąś bogatą wieś.

> Niezdolna do pracy w polu =niepelnosprawna, tak zeby dziecka nie
> popilnowac. Powaznie.

Mam inne informacje. Wręcz skrajnie inne.


--
Lemuria

http://krotkaseria.blox.pl
http://chmielowce.pl
napisał/a: ~Iwon\\(K\\)a" 2011-11-20 06:30
"Lolalny Lemur" wrote in message
> W dniu 2011-11-19 22:19, Iwon(K)a pisze:
>
>>> No więc właśnie jedzie się na pole i nie ma. Jedzie się o świcie,
>>> wraca o zmroku. Zwłaszcza jak żniwa.
>>
>> i zwykle zabiera sie dzieci. Nie zostawia sie ich samymi. Albo podrzuca
>> sasiadce.
>
> Oj to chyba bardzo dawno na wsi nie byłaś.

a ja wiem. Rok temu, to dawno?

>> Ale sie zabiera. Na wsi mam calkiem spora dalsza rodzine, od pokolen.
>
> No widzisz, a ja wizytuję kilka razy w roku i wiem co innego. Może
> trafiłaś na jakąś bogatą wieś.

Galicja to raczej biedna byla :)

>
>> Niezdolna do pracy w polu =niepelnosprawna, tak zeby dziecka nie
>> popilnowac. Powaznie.
>
> Mam inne informacje. Wręcz skrajnie inne.

a ja inne. Pomijam juz nawet wlasne doswiadczenia.

i.


napisał/a: ~Nixe 2011-11-20 10:38
W dniu 2011-11-20 01:20, Maseł pisze:

> Tak, jest to w "programie" przedszkola. tak gdzies w okolicach 4-5 lat.

Jak poprzednio - co innego nauka, co innego praktyka. Piszesz tak, jakby
sam kurs pierwszej pomocy był w stanie z każdego z nas zrobić ratownika
medycznego. A tu w dodatku mowa o dziecku.

> W zasadzie powinno wystarczyc, ze wybierze 112,

O ile zdoła to zrobić.

> Alez nie musi wcale relacjonowac - ryczacy dzieciak dzwoniacy pod 112,
> czy do rodzica powinien byc wystarczajacym powodem do rozpoczecia
> procedury ratunkowej

I co dalej? Czy przyjmujący zgłoszenie jest w stanie ustalić na
podstawie ryku co i gdzie się wydarzyło?
Telefon do rodzica ok - rodzic słysząc ryczące dziecko nawet się nie
będzie zastanawiał, o co chodzi tylko uruchomi pomoc. Ale policji - z
całym szacunkiem - o takie myślenie bym nie podejrzewała. Za dużo miałam
z nią doświadczeń, żeby się łudzić, że pracują tam tylko i wyłącznie
myślący ludzie.

> Jeszcze raz powtarzam - nie musi byc trzezwe (umyslowo), wystarczy, ze
> poszuka kogos doroslego.

Więc poprzestańmy może na tym, że jeśli nie wpadnie w histerię, to da
radę zadzwonić do rodzica. Ale akcje 4-letnich bohaterów dzwoniących po
straż pożarną i pogotowie to naprawdę rzadkość.

N.
napisał/a: ~w_e 2011-11-20 10:59
Dnia Sat, 19 Nov 2011 15:19:26 -0600, Iwon(K)a napisał(a):

> Ale sie zabiera. Na wsi mam calkiem spora dalsza rodzine, od pokolen. I tam
> wiele wakacji spedzalam. Nigdy nie bylo samego dzieciaka w domu, zawsze ktos
> patrzyl. Sasiad, babcia, podrosniete starsze dzieci (nastolatki) wytypowane
> na opieke, albo dzieciaki zabieralo sie w pole jesli to wieksze prace byly.

Więc wygląda na to, że zależy od ludzi. MOje doświadczenia są całkiem
odmienne. Każde wakacje spędzałam na wsi, ba na dwóch wsiach, bo się
przemieszczałam (samodzielnie pieszo kilka kilometrów) od babci do cioci.
Zdarzała się trzecia wieś w całkiem innym rejonie Polski. Zawsze
zostawaliśmy sami w domu. U cioci, ja i moje dwie kuzynki, potem jeszcze
przybył nam mały kuzyn do pilnowania. Kiedy byłam tak w VI - VII klasie to
był wybór w pole do pracy czy w domu zrobić obiad (oj, trzeba się było
nagonić kurczaka na rosół). Wolałam pole, bo wujek dawał powozić kosiarką.
Pierwszy moment gdy zostałam na wsi całkiem sama w domu jaki pamiętam, to
okres gdy byłam po drugiej klasie (należy pamiętać, że zaczynałam szkołę
jako szściolatek)zostałam sama w domu z nogą "zszytą" klamrami, więc nie
mogłam chodzić. Wcześniej moja pamięć nie sięga, pewnie to był pierwszy raz
gdy rodzice wywieźli mnie tam samą.
--
w_e
napisał/a: ~Nixe 2011-11-20 11:38
W dniu 2011-11-19 12:20, Lolalny Lemur pisze:

> Bo to się nie zdarza często, żeby dziecko musiało ratować rodzica.

Ale zdarza się na tyle dużo innych niebezpiecznych sytuacji, że
wychowując dzieci i obserwując ich reakcje łatwo można wyciągnąć
wnioski, że bohaterskie akcje małych dzieciaków to wyjątki od reguły.

> jak miałam 5 lat uratowałam swojego dziadka, który dostał zawału jak
> byliśmy nad jeziorem. Po prostu pobiegłam po pomoc. Nikt mnie tego nie
> uczył, po prostu wiedziałam, ze sama sobie nie poradzę, potrzebowałam
> kogoś dorosłego.

To normalne, że dziecko w sytuacjach niecodziennych wzywa - najczęściej
rodzica - na pomoc. Ale te sytuacje mogą być różne i nie w każdej z nich
dziecko jest w stanie zapanować nad emocjami. W skrajnych przypadkach po
prostu będzie tylko płakać albo histerycznie krzyczeć. To zresztą też
jest wezwanie na pomoc.

Ja kiedyś odebrałam telefon od bodaj 6-letniego Jaśka, w którym słychać
było jedynie łkanie. Nie byłam w stanie wydobyć od niego żadnego
konkretnego słowa, bo płakał tak, że aż się zapowietrzył. Niemal
sparaliżowana pognałam do domu, gdzie okazało się, że ... runęła mu
konstrukcja z Lego :> Nawet wolę nie myśleć, co by się działo, gdyby
wydarzyło się faktycznie coś poważnego.

Z kolei koleżanka z pracy ściągała z pawlacza karton, zachwiała się na
krześle, runęła i uderzyła głową o kant komody. Rozwaliła sobie pół
twarzy, straciła przytomność, jej 5-letnia córka widząc matkę całą we
krwi zemdlała, a 3-letni syn wpadł w stupor. Całe szczęście w domu był
też mąż, bo w przeciwnym razie średnio by się to skończyło.

> Natomiast nikt jakoś nie pisze o bohaterskich dzieciach, które lecą do
> rodziców kolegi z tekstem "proszę pani a Marek złamał nogę i kość mu
> wystaje!". To się zdarza codziennie.

Ale masz jakieś dane statystyczne?

N.