Podejmowanie decyzji o zaręczynach

napisał/a: ~gość 2009-12-28 19:48
Dotri napisal(a):Bo jesli zostanie sie na garnuszku rodzicow to moze to zabrzmiec dziwnie i niektore osoby obrazic za co przepraszam ale to jakby dziecko dostalo nowe zwierzatko ktorego utrzymanie spoczywa na barkach rodzicow. Dlatego wg mnie warto poczekacmoze nie z zareczynami ale z slubem.

no moim zdaniem jednak nie do końca, bo jesli rodzice chcą pomóc, to co w tym złego. Nie jest tez tak, że dostają osobę więcej do wyżywienia przecież.
To miałam na myśli pisząc o studiowaniu w innym mieście, gdzie mieszka się z chłopakiem/dziewczyną i rodzice wszystko fundują. NIe mam na myśli że to złe, tylko przciwnie- dlaczego mówimy, że wtedy to co innego, a jesli mieszkam w tym samym mieście i rodzice się dokładają do życia to jestem niezaradna? A jeśli się mieszka w innym mieście, to już nikt nie mówi że rodzice muszą płacic za wszystko bo to jest OK.

Ale wiem, offtopic, zaczepiam, krzyczę i mam złe poglądy. Dlatego nie będe już pisała w temacie. tylko nie zarzucajcie mi że napisałam coś, czego nie napisałam (typu że rodzice nie mają łożyć na edukację).
napisał/a: dotri 2009-12-28 20:20
Kaczusia napisal(a):no moim zdaniem jednak nie do końca, bo jesli rodzice chcą pomóc, to co w tym złego. Nie jest tez tak, że dostają osobę więcej do wyżywienia przecież.


Tak to prawda nie jest to nic zlego, ale mi by bylo glupio sama przed soba zeby obciazac rodzicow moim widzi mi sie :)

przepraszam za
napisał/a: Misiaq 2009-12-28 20:43
Kaczusia napisal(a):a jesli mieszkam w tym samym mieście i rodzice się dokładają do życia to jestem niezaradna?
Ale kto tak twierdzi
Przepraszam za
napisał/a: ~gość 2009-12-28 21:13
misiaq,
Gvalch'ca napisal(a):Jak tutaj czytam wypowiedzi abunee i Kaczusia to odnoszę wrażenie że dziewczyny całe życie mieszkały z rodzicami, nie musiały o siebie zadbać i się tej samodzielności boją zwyczajnie (zarabiania, rachunków, kłopotów finansowych, wyrzeczeń - one prędzej czy później przyjdą, choćby z dziećmi, kredytów, nawet maluśkiego studenckiego). I ten brak umiejętności wyjścia spod rodzicielskiego ochronnego płaszczyka
kłóci się z chęcią zostania żoną, założeniem rodziny czy w końcu posiadaniem własnych dzieci w przyszłości

nie czuję, żebym nia mogła załozyć rodziny emocjonalnie, ale bez pomocy rodziców na tym etapie się nie utrzymam i nie czuje się niezaradna czy winna tej sytuacji. takie studia wybrałam, że pochłaniają dużo czasu, i takie studia mam zamiar skończyc.
A w sumie nie wiem czemu to jest uwazane z offtopic, bo pytanie było kiedy podjąc decyję o zaręczynach- czy jak ma sie pieniądze, czy jak sie nie ma. To moja odpowiedź brzmi że gdybym miała zaręczyć się mając dobre pieniądze, to musiałabym czekać do 26 roku zycia.
napisał/a: Misiaq 2009-12-28 21:20
Kaczusia, ja to rozumiem, ale nigdzie nie wyczytałam tego, ze ktos Ci zarzucił,ze jesteś niezaradne, bo mieszkasz w tym samym mieście, w którym studiujesz i jesteś na utrzymaniu rodziców. Coś sobie dopowiedziałaś.
Kaczusia napisal(a):mając dobre pieniądze, t
Dobre pieniądze to rzecz względna Myślę, ze nikomu tu nie chodziło o to, ze ślub tylko wtedy jak się jest "dorobionym", ale może nie powinnam wypowiadać się za innych. Z mojego punktu widzenia wygląda to tak, że narzeczeni nie muszą, ale małżeństwo jak najbardziej powinno utrzymywać się samo.
Kaczusia napisal(a):to musiałabym czekać do 26 roku zycia.
Zabrzmiało to tak jakby te 26 lat to było tak strasznie dużo, mogłabym się obrazić I dlaczego 26, przecież studia kończy sie wcześniej?? Bo rozumiem, ze wyznacznikiem jest tutaj skończenie studiów.
napisał/a: dotri 2009-12-28 21:25
misiaq napisal(a):Z mojego punktu widzenia wygląda to tak, że narzeczeni nie muszą, ale małżeństwo jak najbardziej powinno utrzymywać się samo.


Jestem tego samego zdania :)

misiaq napisal(a):Zabrzmiało to tak jakby te 26 lat to było tak strasznie dużo, mogłabym się obrazić


Ja tez :P
napisał/a: ~gość 2009-12-28 21:34
misiaq napisal(a):Zabrzmiało to tak jakby te 26 lat to było tak strasznie dużo, mogłabym się obrazić

Aaa tam obrazić się, jesli jestem z moim facetem od 16 roku zycia, to dla mnie 10 lat to dużo; dla kogoś innego może być mało, a jeszcze ktoś inny może poznac swoja wymarzoną osobę po 30tce i tez jest dobrze.
Ja to odebrałam właśnie w ten sposób, bo ktos wwatku napisał tymce, będącej na utrzymaniu rodziców, że bawi się w dom, a nie żyje poważnie. A dla mnie, jasne, małżeństwo powinno miec swoje pieniądze, ale jeśli mają ich mało albo w jakims momencie wcale, to czemu nie skorzystać z pomocy rodziców, jesli ich na to stać?
A 26 lat dlatego, że tak jak już w watku napisalam, po studiach musze zdac ten egzamin państwowy i założyc działalnośc. Wiadomo, że będe gdzies pracowac na boku; nie sądze jednak, żebym zdazyła odłozyć na slub i mieszkanie szybciej, jeśli nie skorzystałabym z pomocy rodziców.
Ot, uważam że zaręczyny wtedy, gdy jest szansa na ślub i wspolne zycie, ale niekoniecznie trzeba sie od rodziców wzbraniać jesli oni mają kase i chec pomocy. Równie dobrze odkładanie ślubu etc żeby nie być na utrzymaniu rodziców to też nieumiejętność wyjścia spod ich skrzydeł.
Dotri napisal(a):mi by bylo glupio sama przed soba zeby obciazac rodzicow moim widzi mi sie :)

Własnie to miałam na myśli pisząc o studowaniu w innym miescie, bo wiele osób (nnie mówię że wszyscy) się wynosi do innego miasta tylko po to, zeby pomieszkac i być z dala od rodzicow, a przeciez to ci rodzice dalej płaca za jedzenie, mieszkanie etc. Jakos jednak nie słyszałam, by ludzie to krytykowali. A wiele osób krytykuje tych, ktorzy wyprowadzają sie do narzeczonego/nbiorą ślub i dalej rodzice im płaca za mieszkanie etc. A obie te rzeczy możnaby nazwać "widzi mi się"
napisał/a: Misiaq 2009-12-28 21:44
Kaczusia napisal(a):ale jeśli mają ich mało albo w jakims momencie wcale, to czemu nie skorzystać z pomocy rodziców, jesli ich na to stać?
Ja to widzę tak - pojawia sie jakoś problem, to oczywiście tutaj nie ma dyskusji, natomiast nie rozumiem, sytuacji, że ktoś planuje ślub, mimo ze wie, że się sam nie utrzyma (bo np studiuje i nie ma możliwości pracować). Ja tak na to patrzę. Małżeństwo to objaw dojrzałości, ale nie tylko emocjonalnej, społecznej także, a w to wlicza się też samowystarczalność finansowa. Do tego dochodzi coś jeszcze - żeby brać ślub trzeba byc w 100% odpowiedzialnym za siebie i swoje decyzje, dla mnie osoba pozostająca na utrzymaniu rodziców nie jest osoba samostanowiącą o sobie. Jelsi pozostajesz na utrzymaniu rodziców to Twoje decyzje w mniejszym lub większym stopniu pozostają od nich zależne, dlatego widze tu niespójność.
Kaczusia napisal(a):ale niekoniecznie trzeba sie od rodziców wzbraniać jesli oni mają kase i chec pomocy.
Ale ja wcale tak nie twierdzę, jeśli tak mnie zrozumiałaś to się nie zrozumiałyśmy.
napisał/a: Katherina 2009-12-28 22:31
Wydaje mi się, że dość ważne jest rozgraniczenie, czy mówimy o pomocy wypłacanej regularnie, żeby mieć na mieszkanie, jedzenie, rachunki, czy o bardziej jednorazowej zapomodze - na wesele, mieszkanie, meble itd.

Gdy rodzice utrzymują mnie na studiach, to są moją najbliższą rodziną i stąd jestem im wdzięczna, że to robią i nie mam z tego powodu dyskomfortu psychicznego, choć oczywiście staram się jakoś sobie dorabiać na własne potrzeby. Gdy jednak wychodzę za mąż, to zakładam nową rodzinę i w tym momencie powinnam też móc się utrzymać sama z mężem.

Moim zdaniem podstawowym argumentem jest to, co napisała
misiaq napisal(a):żeby brać ślub trzeba byc w 100% odpowiedzialnym za siebie i swoje decyzje, dla mnie osoba pozostająca na utrzymaniu rodziców nie jest osoba samostanowiącą o sobie. Jelsi pozostajesz na utrzymaniu rodziców to Twoje decyzje w mniejszym lub większym stopniu pozostają od nich zależne, dlatego widze tu niespójność.

Bo np mam konsultować chęć posiadania dzieci z rodzicami i teściami? Skoro mnie utrzymywaliby, to powinni mieć głos w tej sprawie, bo dziecko znacząco zwiększa wydatki. A wydaje mi się, że decyzja posiadanie dziecka powinna być tylko i wyłącznie decyzją mojego przyszłego męża i moją.

Tak więc odpowiadając na pytanie autora wątku
Inon napisal(a):Czy narzeczeni powinni mieć własne środki utrzymania?

Moim zdaniem małżeństwo powinno mieć od początku maksymalną możliwą (w danym wypadku) autonomiczność, a więc i niezależność finansową w codziennym życiu od rodziców.
napisał/a: ~gość 2009-12-29 11:39
Katherina napisal(a):Bo np mam konsultować chęć posiadania dzieci z rodzicami i teściami? Skoro mnie utrzymywaliby, to powinni mieć głos w tej sprawie, bo dziecko znacząco zwiększa wydatki. A wydaje mi się, że decyzja posiadanie dziecka powinna być tylko i wyłącznie decyzją mojego przyszłego męża i moją.

Zgadzam się, zgadzam. Tylko z drugiej strony raczej te osoby na utrzymaniu rodziców do końca studiów nie decydują się na dzecko. Nikt przeciez nie mówi, że rodzice mają łożyć do końca świata, tylko do końca studiów.
Sama pogubiłam się juz w tej dyskusji. Teraz będzie taki final remark i na serio już kończę w tym watku, bo faktycznie to do niczego nie prowadzi.
Ja sama nie zdecydowałabym się na bycie po slubie na garnuszku rodziców, ale wiem np, że moja mama będzie nam dokładała się do czynszu i nie widzę w tym nic złego, bo skoro sama zaproponowała, to super. Będzie lżej na poczatku.
jednoczesnie nie umiem jednoznacznie powiedziec osobom, ktore biorą ślub na studiach i sa dalej na utrzymaniu rodziców, że bawią się w dom, dlatego że rozumiem ich niecierpliwośc i w sumie fizycznie wielka rożnica to nie jest- rodzice i tak utrzymują swoje dzieci do końca edukacji.
Nie zdecydowałabym się tez na branie kredytu studenckiego, chyba, że byłaby to jedyna szansa na studiowanie, ale jako szansa na bycie razem nie, bo po co wchodzic w samodzielne życie (po studiach) OD RAZU z kredytem. Nie zdecydowałabym się też na zrezygnowanie ze studiów, dlatego w sumie ślub się u mnie odwleka. Jednoczesnie jestem z tego dumna, ale też to boli, dlatego nie potępiałabym tymki tak jak cześc użytkowniczek tutaj.
Amen
napisał/a: ~gość 2009-12-29 13:19
a ja myślę że to wszystko zależy od podejścia do finansowania swojej egzystencji przez rodziców.
Studiuję dziennie na drugim czy czwartym roku, mam zawalone całe pięć dni, wiadomo że w weekend chcę się delikatnie zabawić, wynajmuję dwupokojowe mieszkanie na Tynieckiej w cztery osoby, więcej żarcia mam na klawiaturze niż w lodówce i rodzice dają mi miesięcznie 800 zł, cztery razy w miesiącu zasuwam do carrefura czy innego superhiper wykładać po nocach towar na półkach. I to jest w porządku. Taki człowiek nigdy nie powie że nie da się pracować i jednocześnie studiować pięć dni w tygodniu, poradzi sobie zawsze i wszędzie a przede wszystkim będzie szanował pieniądze bo wie że trzeba na nie zapracować.
Co innego kiedy wynajmuję z moim facetem kawalerkę na pijarskiej, co drugi dzień przywożę do mieszkania wózek zakupów i po piątku odzyskuję tomność w poniedziałek na trzecim wykładzie, ledwo zdaję egzaminy i wydzieram od rodziców dwa tysie miesięcznie bo ja jestem taka biedna, nie mam kiedy pracować, a twoim rodzicu obowiązkiem jest mnie utrzymywać dopóki się nie usamodzielnię. Tylko problem w tym że taki młody człowiek jest w pewnym sensie niepełnosprawny, nieodpowiedzialny i niezaradny życiowo i napewno nie powinien się żenić.

i też uważam że sponsoring obiera wolność w podejmowaniu decyzji

[ Dodano: 2009-12-29, 13:22 ]
Kaczusia napisal(a):OD RAZU z kredytem
nie od razu tylko po dwóch latach. Poza tym człek który bierze taki kredyt do tych dwóch lat ma go już spłaconego w połowie a to dlatego że jest zaradniejszy od tego który czeka aż mu się wszystko podstawi pod nos.
napisał/a: ~gość 2009-12-29 13:41
Racja Pani poniżej, dlatego wycofuję, bo sie potoczy dalej i po co. I tak każdy wie swoje i niech tak zostanie.