Kobiety kochają cierpieć!-przewrotne co?

napisał/a: kasia292 2007-06-26 15:37
czytając wasze wypowiedzi dochodze do wniosku że życie tak naprawde należy tylko do facetów ...bo to my bo to my biegamy przy nich ,robimy tak jak oni chcą a jesli coś nie wychodzi to zwalamy cały wine na siebie albo za wszelką cenę próbujemy to naprawić...u mnie też tak było najpierw niby wielka miłośc a pózniej brak zainteresowania...dobrze że są chociaz dzieci bo to dla nich mozna sie poswiecic a one nigdy nie przestaną cię kochać...ja starałam sie odbudować zwiazek przez trzy lata ...prosiłam błagałam zmieniał sie ale tylko na jakiś czas ...a teraz to już sie przyzwyczaiłam ...a moze mi juz tez przestało zalezeć.Uciekałam w wirtualny świat poznawałam wielu ciekawych ludzi...z jednym nawet chciałam sie spotkac...ale nie zrobiłam tego...mie wiem sama dlaczego moze to była obawa ze znów ktos mnie zawiedzie że nie bede potrafiła zaufac....teraz sie cieszę że tego nie zrobiłam.............bo przez przypadek spotkałam swoją pierwszą wielką miłosc ........spotykamy sie jest nam ze sobą wspaniale juz na pierwszym spotkaniu wiedzieliśmy że chcemy byc razem.......no ale co dalej odejść od męża?bo przeciez nic nas juz nie łączy ........czy męczyc sie ze względu na dzieci.....bo tak trzeba........nie wiem co zrobic.........moze wy mi jakoś pomożecie
napisał/a: Mari 2007-06-26 17:40
Kasiu!,pokrzyczę na Ciebie:).Może my troszkę popłakujemy,ale to nasza natura..Opisujemy tylko maciupeńki ,ale dobrze! zapamiętany kawałeczek życia ,kiedy to rozjechały się Nasze ścieżki.Oświadczam,że odniosłaś mylne wrażenie. Przecież nie będę się rozpisywać o szczęściu i oby tak dalej,małych kłopotkach,jakie zaznaję z mężem.Nie wiem,czy nie naraziłabym się na tym forum na "lincz"-żart!.A co do.. cytat "dochodzę do wniosku że życie tak naprawde należy tylko do facetów".Nie, ja napewno nie godzę sie na takie.Zresztą nie muszę walczyć o to.Tylko czasami sie pochrzani. Obwiniam tu za moje proble... akurat nasz system,przemiany jakie zaszły w tych ostatnich 15 latach.Czy słusznie?,TAK!.Pogoń za "przeżyciem"jest dla naszego małżeństwa czytaj.. dla mnie rujnujące.Wiesz, czasami marzę o dzikiej leśniczówce..
Co do Ciebie..Tak , odejdź,jeśli wykorzystałaś wszelkie sposoby ,żeby naprawić to małżeństwo.Dzieci..Przykład:moja mama poświęciła się dla nas.Prosiłam Ją ,gdy miałam 7 lat,żebyśmy odeszły do babci na zawsze.To daje coś do myślenia.Nie odeszła, a zmuszona była wziąć 1 walizeczkę w wieku 58 lat i wyjść.Kocham Ją ,ale mam żal
że tak późno.Przy okazji skrzywiła,nieświadomie! nam psychikę,oczywiście-ojciec temu winien.Jeśli jesteś pewna ,że w nowym związku (za mało napisałaś) zagra,nie patrz na nic .Ty -szczęśliwa:),dzieci też!.Pięć minut nie czekałabym.Wiedz jedno ,że to co Cię czeka będzie bolało, ale później...
napisał/a: kasia292 2007-06-26 21:14
dzięki za słowa wsparcia ........wiesz czasem czuję sie tak jakbym miała znów 20 lat tak strasznie kocham i jestem kochana ...........mam nadzieję że jakoś to wszystko się ułozy i że bede szczesliwa.........pozdrawiam dzięki że jesteś
napisał/a: dudi 2007-06-27 01:09
Zastanawiam się Mari, z którą postacią z Baśni Andersena się identyfikujesz Brzydkie Kaczątko, Księżniczka na ziarnku grochu, czy może Dziewczynka z zapałkami? ;) Ja ostatnio poczułem się jak Kaj, który na jedno skinienie Królowej Śniegu pognał do niej, nie bacząc na Gerdę ... już wróciłem, ale gdyby znowu na mnie skinęła to pewnie ... ahh
Niestety nie znam odpowiedzi na pytania typu dlaczego faceci..., albo dlaczego Twój facet ... wiem tylko, że nim zdradziłem mogłem się podzielić ze wszystkim z moją żoną, nie miałem tajemnic, teraz muszę być czujny choćby z tym co mówię przez sen – no może przesadziłem, ale trochę mi to ciąży.
W moim związku to ja jestem stroną która prowokuje do rozmów, przełamuje ciszę, zmusza do tego by porozmawiać, choć znowu coraz częściej trudno mi znaleźć motywację do tego by dalej tak działać, prosić się o okazywanie uczuć, prosić o czułości. Kiedyś – nim zostałem zdradzony - myślałem, że jak będę tylko okazywał swoje uczucia, będę pieścił, będę dawał, to dostanę to samo, okazało się, że wygrały czułe słowa i miłe gesty – niestety nie moje. Wiele mnie to nauczyło i spowodowało, że ratując swój związek zrobiłem użytek ze słów zarówno w formie mówionej jak i pisanej. Po 12 latach małżeństwa zacząłem pisać do żony maile, czułe sms-y, powiedziałem to czego nigdy nie mówiłem. Nie wiedziałam, że kobiety tak reagują na słowa, w tym moja żona, może gdybym wiedział to wcześniej nigdy by mnie nie zdradziła. Ja niestety też się obwiniam o to, że Ona szukała czegoś poza Naszym związkiem, a ja nie reagowałem na sygnały ostrzegawcze, czując się pewnym o jej uczciwość.
Wydaje mi się, że walczyć o związek można tak długo jak ma się do tego siłę i ochotę, po jakimś czasie brak jest motywacji, wydaje się, że wszystkie możliwości zostały już wyczerpane i człowiek staje przed ścianą bezsilności. W takim momencie pozostaje chyba tylko odejść, bo dzieci potrzebują silnych i szczęśliwych rodziców, a nie udawania. Ja w moim krytycznym momencie znalazłem bratnią duszę i dałem się ponieść fali ... , teraz choć fala została na siłę wyciszona nie czuję już tej bezsilności, jestem w innym miejscu, choć dalej w tym samym związku co na początku. Przeraża mnie tylko to, że chyba nie jest to sposób na budowanie trwałego związku. Pociesza mnie fakt, że to nie jest wcale znak czasów, że tak działo się zawsze w przeszłości i pewnie tak zostanie. Gdy słucham pani lat 71 żalącej się, na zdradę swojego męża z przed ok 50 lat, która na dowód tego pokazuje czułe miłosne listy i zdjęcia, które przechwyciła to mam wrażenie, że nic się nie zmieniło, może poza łatwością wymiany korespondencji.
Trzymam kciuki za Was wszystkie. :)
napisał/a: 12toja 2007-06-27 10:09
Mari napisal(a):12Toja masz ciężki orzech do zgryzienia.Zrób tak ,jak napisałam Ci na twoim wątku,zobaczymy czy On odpisze mi.Wszystko będziesz wiedzieć :godzinę,datę,tekst:).


Dzieki Mari ale to chyba nie wypali
1. On przez tel nie będzie ryzykował
2. Zmieniał ostatnio maila jesli chodzi o Betke (i ma go dopiero co), bo bał sie że coś kumam i zna go tylko ona.
3. Boje sie przeginać

Kiedy ja nie mogę z nim pisac, np. weekend, czy teraz moj wyjazd przejęła pałeczke małgorzatka 83 przez co stracił czujność bo wie ze nie mozliwe zebym to była ja.

Caluski, hej
napisał/a: Mari 2007-06-27 20:55
Dudi postacie , które wymieniłeś odpadają:).Ja przyrównuję się,gdy mam dolinę do Calineczki i w tym momencie czekam na ratunek jaskółki ,żeby przeniosła mnie na łąkę pełną kwiatów,gdzie spotkam księcia elfów.. cytat "wiem tylko, że nim zdradziłem mogłem się podzielić ze wszystkim z moją żoną, nie miałem tajemnic, teraz muszę być czujny choćby z tym co mówię przez sen – no może przesadziłem, ale trochę mi to ciąży"oraz dalszy ciąg Twej wypowiedzi No comment :( ,100% zgodność.
"Przeraża mnie tylko to, że chyba nie jest to sposób na budowanie trwałego związku"
Ja ciągle mam nadzieję..,ale intuicja moja po tym wszystkim jest wyostrzona na maksa.
Codziennie widzę u siebie TO.. nie wiem jak tę drugą babę nazwać!.Podam przykład
mąż ucina sobie drzemkę, ja nigdy w dzień ,oczywiście włącza mi się wewnętrzny bulwersator ,wcześnie nigdy.Wstaje ,jest kochany,ja nie robię żadnych głośnych uwag.
Kładziemy się do łóżka czekam,nie do pomyślenia przedtem.Walczę z nią i tak jak Ty mówisz jest to bardzo męczące.Tłumaczę to sobie,rozumiem,że na dalszą metę tak nie można.Wniosek i ocena samej siebie:
1. Nie pogodziłam się z tym co zrobił mimo zapewnień z mojej strony,że wybaczyłam
a dlaczego.. bo dalej nie potrafię zrozumieć jak można było to zrobić,gdy ja oddałam
się cała i oddałam swoje życie zresztą z własnego wyboru(miłość)tylko dla Niego.Po prostu mój mózg tego nie przetwarza.
2. Znowu wiję sobie sznur z niedomówień,troszkę bastuję , za dużo było ostatnio i nie chcę już tego magla,święty by nie wytrzymał..Odkładam tę rozmowę na za niedługo.
3.Patrz pkt 1 c.d. Ciekawe ,gdyby Ona była z tego samego miasta ,czy doszłoby do zdrady fizycznej?
Wiem,wiem,wiem za dobrze mam ,to wbijam sobie do tej małej główki takie głupoty,że..
i ta główka nie wytrzymuje. Gdy coś takiego mi wpada na myśl to szybko staram się zresetować i zabieram sie za jakąś pracę lub proszę mężusia coby ją zabawił ale.. to wraca jak bumerang.Mam nadzieję,że po pół roku przejdzie, bo tak jak mówisz nie jest to coś co buduje związek.
4.Czy Go kocham..tak ,ale..którego przedtem nie było.
5.ale co znaczy,znaczy do następnego razu a gdy będzie,zwijam się.
Na dziś dość. Trzymaj się cieplutko.
napisał/a: Mari 2007-06-28 00:30
Kasiu kochanie cytat"wiesz czasem czuję sie tak jakbym miała znów 20 lat " ,ja nigdy nie chciałaby wrócić do tych lat..Obecnie jestem z siebie "bardziej kontenta",dlaczego?
bo wiem czego chcę a tego trzeba się uczyć dłuuugo..To skrzżowanie na którym jestem nie będzie trwać długo.Napewno wybiorę drogę dla mnie i to jest bardzo ważne dla mnie...jak to dumnie brzmi!kocham te słowa! Stać mnie na to żeby np być samą i cieszyć się światem.Stać mnie też na obdarzenie miłością, oczywiście z wzajemnością, osobę,która na to zasłuży:).
Kasiu ty jesteś trochę za "skrzyżowaniem..i bajtle .Musisz być pewna Tego Drugiego.Zadaj konkretne pytania,nie owijaj w bawełnę bo...przeszłyśmy to obie!
Wtedy będziesz pewna jak postąpić a nie "może się ułoży".Zapomnij to słowo!
napisał/a: Mari 2007-06-28 00:46
12 Toja ,kochanie jesteś "zafascynowana" swoją historią.Nie będę już prosić Cię,żebyś przestała,żebyś próbowała zrobić "porządki" w swoim małżeństwie.Widzę,że nie zależy Ci na tym.Wybacz, przepraszam ,to jest moje zdanie.Może się mylę,ale masz bardziej włączoną "szpiegomanię" jak ja .Ja , gdy się zorientowałam i sprawdziłam co jest grane(trwało to raptem 2 tygodnie!) .Leczenie trwa już kilka miesięcy.U Ciebie na odwrót..
Nakrecasz się już kilka miesięcy!.Z Twojego związku "ziarna" już nie będzie.To moje zdanie.Chyba ,że robisz to pod publiczkę, a! to inna para kaloszy.Pozdrawiam
napisał/a: Mru 2007-07-05 21:22
Czesc Mari,

Dziekuje za zaproszenie. Przejrzalam wszystkie wypowiedzi i bardzo podoba mi sie Twoj pomysl na ten watek.
Wiesz dlalczego? Bo zadalas wazne pytania, mysle ze z potrzeby poszukiwania prawdy, ktora pomoglaby zyc.

Widze, ze wiele osob znajduje tu otuche i to tez jest fajne.

Podobnie jak Ciebie draznia mnie te zbyt latwe tezy, ze wszyscy faceci to dranie. Nie wszyscy. Jednak faceci roznia sie od nas. I mysle, ze nam kobietom latwiej jest zrozumiec jak oni mysla, czuja i widza swiat, niz odwrotnie. Choc nie jest to latwe. Chetnie przeczytam ksiazke, ktora poleca Dudi. Ciekawa jest tez krotka broszurka napisana przez Eichelbergera - "Zdradzony przez ojca". Wiele wyjasnia.

Mysle tez, ze juz w szkole powinno sie dokladnie przerabiac Don Juana Byrona, a w szczegolnosci te czesc, w ktorej bohater mowi, ze milosc jest trescia zycia kobiety i tylko jedna z wielu mozliwosci dla mezczyzny. To oszczedziloby wielu rozczarowan. I cierpien.

Tylko jak pogodzic nasza potrzebe bliskosci i bezpieczenstwa z meska potrzeba rozsiewania plemnikow na prawo i lewo? Facetow szukajacych okazji do sexu na boku jest mnostwo, a kobiety typu famme fatale oglada sie tylko w kinie.

Dlatego uwazam, ze kobieta nie powinna swojego wewnetrznego poczucia szczescia i harmonii ze swiatem budowac na tak kruchej podstawie, jaka jest zwiazek z mezczyzna. Niech to bedzie dla nas tez jedna z wielu mozliwosci.

Pozdrawiam serdecznie...
napisał/a: Mru 2007-07-05 21:40
Do Mari,

Mam jeszcze do Ciebie pytanie. Napisalas, ze jestes jak z basni Andresena. Naprawde?

Basnie Andersena sa tak przerazliwie smutne, ze jako dziecko nie moglam ich czytac. Najbardziej przezywalam te o malej syrence, ktora z milosci do ksiecia przy pomocy czarownicy zamienila swoj rybi ogon na pare nog, kazdy jej krok byl jak stapanie po ostrzu nozy, nie mogla w ogole mowic, a ten wstretny ksiaze ochajtnal sie z inna i syrenka rzucila sie do morza, bo mogla sie uratowac jedynie zabijajac go i jego mloda zone nozem w noc poslubna.

Tak jak teraz patrze na to streszczenie, to ta basn wydaje mi sie cholernie symboliczna. I zycze Ci Mari, zebys Ty byla z innej basni, tez takiej z ksieciem, ale ze szczesliwym zakonczeniem
Pa...
napisał/a: Mari 2007-07-06 03:11
napisal(a):

Mru ,kocham Twoje myśli...rozryczałam się czytając je .Nieświadomie pokazałaś w tych słowach mój obecny kawałek życia.Odczytując teraz Twoje słowa jestem po "jednej z poważnych" rozmów z moim ukochanym mężem.Twoje przytoczone "życzę Ci Mari, żebyś Ty była z innej baśni, też takiej z księciem, ale ze szczęśliwym zakończeniem", wydusiły sporo łez:),oczywiście zrobiłaś to bezwiednie,przecież mnie nie znasz,przecież to są Twoje pierwsze słowa do mnie.Zaraz zacznę wierzyć w przesądy ha,ha.
Otworzyłam ten wątek z innym zamiarem,moim celem było poznać siebie obecną.Co sie ze mną dzieje...a wyszło trochę na to,że To ja staram się choć odrobinkę cóóóśś doradzić jak wg mnie ,mojego zdania to powinno być.
Mru nie znam siebie dziś,nie poznaję,boję się co wymyślę jutro ,za miesiąc..
"miłość jest treścią życia kobiety i tylko jedna z wielu możliwości dla mężczyzny".
Nie przyjmowałam tych słów nigdy,przenigdy do wiadomości aż...przebudziła się śpiąca
królewna!.Mam nadzieję ,że moje otrzeźwienie nastąpiło w odpowiednim momencie.
Oboje z mężem a może tylko ja?!,chyba straciliśmy coś co było w nas od..uwaga włączam mydlaną operę..od pierwszej chwili jak się ujrzeliśmy na przystanku autobusowym..i co zawsze nam towarzyszyło i nie odstępowało na krok.To jest dla mnie nie do przetworzenia,że głupi wirtualny flirt męża zrobił ze mnie taki wrak.
Wojuję z tym strasznie ,ale nie mogę znaleźć w sobie tej z przed zdr..,ale tylko gdy jestem z nim. Jestem "normalna" wobec przyjaciół ,znajomych.
Zadne porady typu spróbuj porozmawiać mi nie pomogą.Rozmawiamy ,tulimy się do siebie,popłaczemy..oboje.Opowiedziałam mężowi wszystko co działo się ze mną przez ten okres dwóch lat jak oddalaliśmy sie od siebie..ja w swój,typowo babski..wszystko musi w domu grać,on w cyberprzestrzeń.Oczywiście teraz rozumiem,że popełniliśmy straszny błąd,że żadne z nas nie zareagowało na początku.Wkradła się małżeńska rutyna,przyzwyczajenie,nuda,a może to też to ,że zabrakło mi mojej córki,która wyjechała na studia,nie wiem.Oddaliliśmy się już tak daleko.,że nawet tak oczywista sprawa dwojga będących ze sobą ludzi jak ochota na seks nie istniał i nadal go nie ma
(nie z mojej strony).
W rozmowach z mężem,poruszałam nawet temat rozwodu,były roztrząsane wszystkie nasze zachowania.Oj, pierwsze były burzliwe,teraz na spokojnie.Dalej jednak nie potrafię zrozumieć tego wszystkiego co się stało.
Mru może zrobię to skrótem w punktach co mi nie daje spokoju i wymaga przeanalizowania:
-część dot. męża
ja: oficjalnie zapomniałam o wirtualnym romansiku męża:czułe słowa,godziny dziennie poświęcone na gg, piękne zdjęcia na plaży,na łóżku
on:nie zdradzałem cię ,jakoś tak wyszło,że oddaliłem się od ciebie ,może przez stres
związany z naszą firmą,że zawalił mi się świat.
ja:dlaczego On to zrobił,może nie jestem już dla Niego atrakcyjna,ciekawe gdyby ta dziewczyna była z naszej miejscowości ,czy doszło by do czegoś więcej
ja:stawałam na głowie,żeby załagodzić ten ciężki moment w naszym życiu,ale nie,nie w stosunku uczuciowym! ,tylko jak wyjść z tego koszmaru firmy obronną ręką.Oboje walczyliśmy i po części udało się.
ja:dlaczego nie przytulasz mnie,dlaczego telewizor wieczorem jest twoją kochanką..
on:daj mi czas (już pół roku)żebym się zmienił..nie wiem co się stało nie mam ochoty,przeszło mi zupełnie..
ja:nie chcę już czekać,proszę powiedz czy chcesz żebyśmy byli razem..a może boisz
się zmian,rozwodu itp.Rozwód..przeszło mi to przez gardło.
on:łzy ,to chyba Ty mnie już nie kochasz..
Mru mogłabym tu rozpisać się,że uuu.Czuję ,że nie wszystko mi powiedział.W chwili kiedy nie wytrzymywał ciśnienia ,przerywał rozmowę ,a na moje pytanie dlaczego nie chce dokończyć odpowiadał,że powie mi w odpowiednim momencie.Ja w naszych rozmówkach próbowałam wszystko tzn i słowa przykre..celowo,żeby się otworzył,żebym potrafiła zrozumieć jego dwuletnią obojętność.Oczywiście też to mu powiedziałam.Współczuję Mu teraz,bo narobiłam takiej kaszanki w jego mózgu,że nieraz mnie się pyta czy mówiłam to serio,czy specjalnie by mu dopiec.
Ale zawsze powtarzam ,że moje uczucia wobec niego się nie zmieniły.To jest prawda.
Więc dlaczego intuicyjnie wyczuwam zmianę z Jego strony,nie czuję Go,a może jest tak jak On mówi ,że przestałam kochać.
Jednak nie godzę sie z tym.
Fakt zmieniłam się diametralnie.Coś mi się nie podoba natychmiast to mówię nie czekam,nie patrzę,że Go urażę czy popsuję humor.Jestem do bólu szczera..
Widzę czasami w jego oczach smutek.Wiesz w takim momencie wcześniej przytulałam się i zamykałam dziób,teraz tylko patrzę.
To co skrótowo napisałam mnie przeraża.Dalej jestem wesoła,uśmiechnięta dla świata,np wracam ze sklepu,coś zamyślona sąsiad zatroskany -co się dzieje czemu jesteś taka smutna.Oni nie znają mnie bez uśmiechu i ciepłych słów.Taka byłam zawsze
Na przekór złu,głowa do góry i zawsze mi się udawało pokonać tę potworę.
W tym momencie też chcę tego.Odzyskać zaufanie do męża,tylko na razie z miernym skutkiem...Sorki ,na pewno chaotycznie,ale Mru weszłaś w odpowiednim momencie...czy warto walczyć?
napisał/a: Mari 2007-07-06 03:25
Mru ,kochanie mam to gdzieś,że to inni przeczytają.
Dziękuję Ci jeszcze raz ,że napisałaś te słowa w "odpowiedniej" chwili i zmusiłaś mnie
przepraszam,sorki, wybacz przepraszam:) "wyrzygania" tego wszystkiego.
Ja chcę być taka jak wcześniej z małą różnicą .Kocham siebie i wiem czego chcę od życia
a to maleńki krok aby odzyskać z pomocą osób mi przychylnych równowagę psychiczną i mam nadzieję ,że wróci do mnie ta naiwna,kochająca wszystko i wszystkich na świecie.
Dziękuję.............Ci