Druga depresja po rozstaniu a pogubienie w zakończeniu

napisał/a: zagubiony_28 2014-10-25 09:35
Też tak myślę... w jeden dzień nie ma możliwości. Kochani, nowy dzień nowe myśli, nowe spostrzeżenia. Przeczytajcie, jedna ważna kwestia mi się przypomniała o której nie pamiętałem.

Więc albo po prostu nie kochała mnie już od jakiegoś czasu, a w tym czasie wykorzystywała do swoich celów. Tylko jak można nie kochać, twierdzić, że jest się samej po rozstaniu a wtedy jeszcze robić inaczej.
Pamiętam jak była po za domem i prosiła czy nie przywiozę jej butów i parasolki bo się rozpadało...
Jak podwoziłem ją do lekarza, jak wtedy dzwoniła i zachwalała do matki że jaki jestem kochany że jej tak pomagam głaskając mnie wtedy po głowie...
Jak razem kupowaliśmy drzewka na balkon i jak się cieszyła jak się wtedy przytuliła, że jej tak ładnie to wszystko wykombinowałem... Parę razy wracała i patrzyła z radością podskakiwała i się radowała do mnie...
Jak tydzień przed rozstaniem wstawałem z rana specjalnie wcześniej żeby ją złapać choć na chwilę przed pracą robiąc jej herbatę gdy się malowała... By tylko spędzić z nią chwilę bo mi jej brakowało... Cieszyła się z tego. Całowała i mówiła że jestem prze kochany.
Jak martwiła się o o swoje zdrowie i opowiedziała mi co jej może być... Jak się przytuliła i płakała... Ja ją wspierałem... A ona mówiła że tak bardzo się cieszy, że kogoś takiego ma jak ja.
Jak dostała wyniki i od razu przyjechała przez cały Kraków do mnie do pracy by mi je tylko pokazać...
Jak jedliśmy razem kolację, rozmawialiśmy uśmiechaliśmy się. Przytulaliśmy. Jak nachyliłem się nad nią i pytam "Monika a za co Ty mnie kochasz?" Odpowiadała bez problemu...
Jak w łóżku mnie całowała i to wszystko co mówiła.
Nawet głupie jedzenie razem i pytanie za każdym razem czy ci smakuje kochanie.

Ciężko mi to ugryźć. Mam dwie wizje. Wizje jej osoby.

Może po tych spięciach chciała kogoś poznać, faceta do którego się wygada? Może nie wiedziała jak to zrobić i palnęła głupi tekst, że jest sama po rozstaniu bo ten facet też miał taki problem.
Może stąd jej pielęgnowanie i nakręcanie dalej miłości we mnie bo nadal kochała. Wiem, że z nim zaczęła intensywny kontakt dopiero półtora tygodnia przed wyjściem tej prawdy na jaw. Facet mi mówił, że w ten dzień kiedy się spotkali na wyjście na imprezę na rynek to,że wcześniej planowała jednak zobaczyć się z koleżanką ale to nie wyszło, że o tym wie ale, że się nie dogadała. Może to głupi zbieg okoliczności bo chciała inaczej... Może mimo wszystko kochała, tylko się pogubiła, niefortuna sytuacja w której odreagowywała, a gdy jeszcze nie powiedziałem o tym numerze chciała to wszystko odkręcić, płacząc i żałując tego co robi, że tak mnie rani. Błagając, żebym ją nie zostawiał. Mówiąc, że mnie kocha, że nie zdradziła. Potem ironicznie przyjmując to co jej mówiłem że zdradziłaś. A na jeszcze drugi dzień to NIE przez telefon że mnie nie kocha to celowe wymuszenie na sobie żeby się odciąć, bo wg niej przegiąłem już z tym telefonem, żebym i ja się odciął, bo jej już było na tyle wstyd, że nie wiedziała jak to obejść... Człowiek, który kocha, który jest wrażliwy na czyjąś krzywdę nie rozkochuje w sobie jeszcze bardziej przed końcem bo wie że to jeszcze mocniej zaboli...

Z drugiej strony, może mówiła na pierwszym spotkaniu z nim, że jest sama bo chciała być sama. Nie koniecznie chciała usidlić faceta z którym dopiero rozpoczęła intensywniejszą znajomość po tygodniu.
Kłamała nie umiąc wyjść z tego wszystkiego sycąc się dodatkowo miłością. Może już mówiąc że z nią nie mieszkam myślała jak się mnie pozbyć, stąd ten wypad nocny, stąd olewanie mnie, żeby sprowokować do kolejnego spięcia może. Tylko jakby tak było to czemu tak szokiem zareagowała na to że wiem ze kłamała...
Nasunęło mi się coś jeszcze... Oświadczyny. Opowiadała mi, że ze swoim facetem po 4 latach związku zrobiła mu aferę że nie ma żadnych planów wobec niej. Pokazywała mi, że dla niej to jest dość wrażliwy temat i gdy ją zapytałem jak wyobraża sobie nasz ślub była w fiołkach, potem płakała, pytając na to czemu płaczesz ona mi tłumaczyła że dla niej to bardzo ważne i bardzo jest szczęsliwa że jej o tym mówie że szkicuje wizję tego... Nagle jakby dostałą zastrzyk szczęścia. Potem za jakiś czas pytała kiedy pooglądamy pierścionki na internecie.. tak po prostu... Cieszyła się gdy oglądaliśmy. Pewnego dnia wróciła od psychologa i czekała na mnie z rozmową. Czułem, że na sesji wyszło coś co ze mną będzie omawiać i po głosie że to poważna sprawa. Rzuciła trzy sprawy:
Co z moimi studiami które rzuciłem rok wcześniej przez depresje. Co z moją psychoterapią w której miałem miesięczną przerwę oraz pytanie które mnie trochę zszokowało - kiedy zamierzasz mi się oświadczyć

Na to pytanie odpowiedziałem wprost, że ją bardzo kocham i mam napewno takie plany w przyszłości, ale to pytanie jest jak nacisk, zero romantyczności w tajemnicy daty. Co mam rzucić dzień i godzinę? Ona mówiła że ok rozumie, że ja chce mieć jakąś cząstkę romantyczności ale że ona już raz to przeszła i nie chce znów tkwić w związku w którym i tak nic nie ma w przyszłości... Mówiłem, Monika, kocham i naprawdę mam to w planach ale pozwól mi zachować to dla siebie. Wkurzyła się, wręcz obraziła. Powiedziała spoko, nie ma problemu nie musze się jej oświadczać w sumie, ona nie będzie naciskać. Próbowałem jje wytłumaczyć o co chodzi, jak to wygląda z mojej strony, że ja szukam stabilności ale nie popadajmy w paranoje. Ciągle jednak mówiła że koniec tematu, że dla niej to szalenie wrażliwy temat i ona już nie chce o tym rozmawiać, że nie usimy się zaręczać. To miało miejsce może w czerwcu? Przez ten czas byliśmy ze sobą normalnie kochając się itp. Raz do tego próbowałem wrócić próbując jej uświadomić, że to nie tka że ja to odbieram za nacisk, tylko cenne dla mnie jest zaskoczenie i całą otoczka tego dnia gdy się tego nie spodziewasz. Dalej ją drażnił ten temat, mówiła spoko na odczepne. Nawet przy jakiejś kłótni zwróciłem jej uwagę, że coraz częściej odnoszę wrażenie, że gdy do mnie o czymś mówisz, to tak jakbyś stawiała wymagania. Wypomniałą wtedy no tak. tak jak przy oświadcznych gdy cię naciskam wiem, wybacz. Widziałem że w niej to siedzi.
Po jej powrocie z Francji gdy rozmawialiśmy o naszym spięciu, bo chciałem do tego wrócić, powiedziała mi że dość mocnych słów używam, ale fakt argumenty mam mocne w rozmowie i mam praktycznie racje. Mówiłem jej, że to może wynikać z tego że gdy rozmawiamy czuje z jej strony wymagania a nie rozmowę i może tak reaguję. Znów odniosła się do zaręczyn. Że ona nie naciska, że tak jak było wtedy. Zaczęła mówić, że i tka nie mamy co wracać do tego tematu bo juz ustaliliśmy. Mnie to bolało bo miałem przecież bardzo dobre intencje, zależało mi na oświadczynach w gruncie rzeczy, bo ją kochałem, a każde jej stawianie tego już w negatywnym świetle zadawało mi dodatkowe cierpienie.
Zapytacie po co to piszę?
Przypomniałem sobie coś ważnego...
Kiedy rozmawiałem z tym facetem przez telefon, kiedy opowiadał mi co Monika mu mówiła a negował że on nie ma myśli samobójczych. Na moje stwierdzenie, że Monika określiła ich dobrymi znajomymi o tym samym problemie, on po zastanowieniu powiedział, że Monika mu mówiła że jest po rozstaniu i on też...
Opowiedział mi swoją historię... Gdzie po 4 latach związku pojechał kupić pierścionek i tego samego dnia kobieta go zostawiła.

Może to to było powodem tego wszystkiego? Znalazła w innym facecie wizję która dla niej była cenna a którą sama u mnie sobie ugasiła w jakiś sposób... Może stąd jej znienawidzenie mnie tak potężne, bo dyskredytując ją pozbawiłem jej ogniwa w którym widziała cząstke swoich marzeń. Co wy o tym myślicie?
napisał/a: enhunter 2014-10-25 10:28
Myślimy pewnie wszyscy zgodnie. PRZESTAŃ TAK GDYBAĆ i pogódź się z tym, że nie jesteście razem do cholery! Nic Ci nie da to szukanie i ciągłe zakrzątanie sobie myśli. Tylko jeszcze bardziej będziesz się dołował.
napisał/a: KokosowaNutka 2014-10-25 11:23
Ja pier.....
napisał/a: Valkiria_ 2014-10-25 11:38
Strasznie jesteś umęczliwy...

Może mnie zlinczujecie za to co napiszę, ale jak to samo fundowal jednej byłej i drugiej byłej, to ja się przestaje dziwić że takie miał finały znajomości...

Mnie osobiście krew by zalała przy takim facecie i chodzilabym non stop poirytowana...
napisał/a: enhunter 2014-10-25 12:36
Valkiria_ napisal(a):Strasznie jesteś umęczliwy...

Może mnie zlinczujecie za to co napiszę, ale jak to samo fundowal jednej byłej i drugiej byłej, to ja się przestaje dziwić że takie miał finały znajomości...

Mnie osobiście krew by zalała przy takim facecie i chodzilabym non stop poirytowana...


Już to gdzieś wcześniej napisałem, że jeżeli byłeś tak samo szczęśliwy jak teraz nieszczęśliwy to ja zaczynam rozumieć tą laskę.
napisał/a: zagubiony_28 2014-10-26 09:09
Porównywanie tego jak człowiek zachowuję się w depresji po rozstaniu do trwania w związku jest trochę nie na miejscu, biorąc pod uwagę, że to wszystko funduje właśnie ten stan. Rozumiem, że nie do każdego to trafia i może to być źle odbierane. Warto jednak wziąć pod uwagę, że wypowiada się człowiek z naprawdę poważnym problemem, którego choć stara się kontrolowac nie udaje mu się.
Tym bardziej, że takie analizowanie i dochodzenie prawdy ma miejsce po czymś takim w co nie wierzymy czego nie potrafimy zrozumieć. Gdzie staramy się, ale psychika swoje dyktuje.
Każdy kto mnie czytał mógł odnieść wrażenie że ja ciągle swoje i koniec. Zastanowił się ktoś dlaczego?
Pomyślał ktoś że w ciągu dnia staram się o tym nie myśleć, uciekając do czegokolwiek byle zająć myśli, ale temat jest tak bardzo dobijający i zjadający człowieka od środka, że mimo największych chęci i tak myśli same przychodzą. Nawet kładąc się spać z pozytywnym nastawieniem, w nocy śni ci się ta cała sytuacja i setki możliwości, gdzie budzisz się i z automatu o tym myślisz, nie celowo, nie świadomie. Ba, śni się co noc, ktoś w to uwierzy? Setki myśli których nie kontrolujesz, a które prowadzi przygnębienie, rozpacz, żal. Żeby się w jakiś sposób oczyścić wyładowywujesz te emocje, te usilne pytania właśnie w taki sposób jak ja, na tym forum gdy nie widzę się z psychoterapeutą i psychologiem. Z resztą, jedna osoba chyba tutaj pokazała że rozumie co to jest nerwica. Nie wnikam czy wy rozumiecie to już nieistotne.

Ok rozumiem, powiedzieliście od siebie dużo, przekazaliście cenne uwagi i na tym powinienem się zamknąć.
Jednak patrząc z drugiej strony człowieka w skrajnym załamaniu - po co jest to forum i po co taki ktoś zakłada temat?
Przede wszystkim po to, a żeby się wygadać i wyrzucić z siebie to co w danej chwili myśli. Wygadać pierwszorzędnie. Wywalić pierwszą myśl od razu z siebie. Pisac co popadnie co przychodiz do głowy, byle to wywalić. Drugorzędna sprawa to opinie, sugestie, które na pewno są cenne. Rozumiem, że ktoś może podchodzić do tematu zero jedynkowo na zasadzie tekstu, przemyślenia, napisania opinii i na tym temat powinien ustać a autor powinien się zamknąć. Tylko czego spodziewa się osoba wchodzącą do takiego działu? Że powie w temacie co myśli i na tym koniec? Po co ludzie w jakiś sposób udają się do psychologa? Po to żeby uzyskać jedną odpowiedź i sobie pójść w milczeniu? Nie, bo nie tędy droga. Droga jest podchodzenie i przebrnięcie przez trudności kilkakroć, przedstawianie swoich myśli, swoich słabości.
Rozumiem frustracje osób czytających mnie, jednak zastanawia mnie jedno. Jak można wiedząc czego dotyczy w głównej istocie temat wykorzystać to i postawić to przeciwko osobie która o tym temacie mówi.
Z góry założyć, że ten stan do którego doprowadziło rozstanie, to stan który ja komuś fundowałem podczas znajomości. Nie będę komentował. Nie warto. Po co komentować coś co nie ma odniesienia do rzeczywistości i jest nad wyraz niedojrzałe. To jak śmianie się ze ślepego że nie widzi, a wręcz założenie że nie widzi bo to jego wina.
Jesteś sfrustrowany, chcesz dobić leżącego - nie czytasz - nie wypowiadasz się wg mnie bo co to wnosi?
Jeśli nie mogę znieść człowieka, który przychodzi z problemem, który ciągle go wałkuje nie idę zawodowo w kierunku psychologa.
Tak samo wchodząc w taki dział, w takie tematy, należałoby wykazać się dozą cierpliwości i zrozumienia, bo raczej tego ten dział wymaga i tematy w nim zakładane.

Ale pójdę tym tokiem i na tym zakończę bo widzę, że temat na zasadzie wygadaj się a nóż widelec ktoś dopowie coś jeszcze (bo nie twierdze że nic nie padło) sensownego tutaj nie ma miejsca.
Dziękuję za sugestie, dziękuję za spostrzeżenia. Dziękuję za krytykę. Dla tych krytykujących. Doskonale wiem, że nie należy o tym myśleć, iść do przodu nie grzebiąc się w przeszłości. Zwrócił uwagę ktoś na to, że rok temu wyszedłem ze skrajnego załamania? Wychodząc wiesz w czym tkwi sedno. Znasz schemat postępowania w takim stanie, masz narzedzia już do tego i doświadczenie. Skoro wiesz, a mimo to analizujesz, myślisz, wyładowujesz to z siebie to sprawa jest prosta. Skrajne załamanie i nerwica natręctw z początkowym przyjmowaniem leków antydepresyjnych przezwycięża siłę walki, która w sobie masz.
Za małolata śmiałem się z tego stanu uważając osoby w takim stanie za głupie, nonsens, w ogóle stan urojenia.
Dziś spotykając osoby w identycznym stanie z identycznymi przypadłościami, doskonale rozumiem ich frustrację na słowa od innych - "będzie dobrze, nie myśl o tym, idź do przodu, nie zadręczaj się, nie mów już o tym" - gdzie każdy kto tego nie przeżył bagatelizuje i podchodzi na zasadzie przecież to minie to o co ci chodzi, daj sobie już siana bo ile można tego słuchać.

Tyle ode mnie, dziękuję za wsparcie, cierpliwość i możliwość wyrzucenia z siebie tego co w danej chwili usilnie psychika w depresji narzucała. Wbrew pozorom osoby które najbardziej skrytykowały najbardziej wcześniej naprowadził. Coś co działało jak terapia u psychologa...

Jeśli jest możliwość proszę o zamknięcie tematu.
napisał/a: Dominnik91 2014-10-26 11:04
zagubiony_28,

Rozgadany jesteś a ja lubię rozgadane osoby
A co do twoich gdybań to i tak się nie dowiesz prawdy bo możesz stawiać sobie 1000 teorii i żadna z tych teorii nie będzie prawdziwa.
napisał/a: 834 2014-10-27 16:00
Tu najważniejszym problemem do rozwiązania jesteś Ty i Twoje emocje. Jeśli dotychczaswowa psychoterapia nie przynosi efektów - zmień tearpeute. Jeszeli miales hardkor za dzieciaka to proces dochodzenia do siebie i pokochania samego siebie moze troche potrwac. Ale jezeli bedzie dobrze poprowadony to gwarantuje, ze stworzysz lepszy zwiazek i nie bedziesz musial kwasic sie na forach. Zacznij od dzisiaj