Kocham mężczyznę o 10 lat młodszego od siebie

napisał/a: jeniferXlo1 2007-12-19 00:26
Mam męża a kocham mężczyznę młodszego od siebie o 10 lat to takie skomplikowane że nie wiem od czego zacząć...
Z mężem tworzymy parę "na pozór idealną"jesteśmy 7 lat po ślubie przed ślubem też kilka lat był moją pierwszą miłością nadal jest ale teraz kocham go raczej jak brata przyjaciela nie wiem ...między nami wszystko wygasło namiętność to coś i nie dlatego że znalazłam innego albo on inną tylko dlatego że pojawił się w naszym związku problem nie mogłam zajść w ciąże on ciągle mnie o to obwiniał mimo że lekarze i wyniki sugerowały że większy problem ma on,niestety nie dopuszczał do siebie tej myśli tysiące prób wizyt lekarskich i nic byłam wykończona psychicznie nie miałam już siły walczyć o dziecko które nie chciało przyjść:(oddaliliśmy się od siebie straciliśmy nadzieje czułam się jakbym była martwa za życia:(i wtedy pojawił się ON nic ode mnie nie wymagał widział we mnie piękną atrakcyjną kobietę a ja zapomniałam jak to już jest gdy ktoś patrzy na mnie takim wzrokiem a on patrzył...
To ja zrobiłam pierwszy krok on by pewnie się nie odważył był czuły delikatny wrażliwy był idealny taki o jakim się tylko marzy...obudził we mnie na nowo kobietę obudził mnie do życia...
Jesteśmy ze sobą cały czas niestety po kryjomu przed całym światem to trwa już dość długo i kocham go z dnia na dzień coraz bardziej na dzień dzisiejszy nie możemy być razem oficjalnie ale takie mamy plany jestem szczęśliwa że go mam a z drugiej strony okropnie się czuję bo zdradzam męża oszukuje go ale nie potrafię powiedzieć mu wprost chociaż czasem mam wrażenie że się domyśla...nie wiem co będzie dalej nie wiem jak wyjść z tej sytuacji jak zrobić pierwszy krok i się odważyć?hmm...nie mam pojęcia:(
napisał/a: mario5186 2007-12-20 11:16
O naturo złośliwa. Nie macie dzieci ja też nie mogę mieć lekarze dali szanse 1 na 1oooooo że się nam uda i co mam powiedzieć? Nie szukam winy w mojej żonie ,że nie może obdarować małym dzidziusiem bo nie jej wina kocham ją twożymy zgrany duet. Rozmawialiśmy na takie tematy przed ślubem. Poza tym nie myślę o tym by być z inną . Nie wiem co się tam u was stało ,że wasza namiętność wygasła tak szybko. Wydaje mi się ,że każdy z was najchętniej by się rozwiódł,a to nie jest rozwiązanie przecież coś was połączyło. Moja rada WYŁOŻYĆ KAWĘ NA ŁAWĘ czyli zapytaj się swego czy jest szczęśliwy czy nie. Może o adopcje zapytaj , a jak bedzie udawał ,że jest szczęśliwy to powiedz mu że już nie chcesz z nim być bo masz dosyć traktowania
i robienia z Ciebie winnej.
napisał/a: Ciarka 2007-12-20 16:15
No to nieciekawy typ jak dla mnie, sorki, ale takie zachowanie to w piaskownicy może by uszło a nie w dorosłym życiu......
napisał/a: Dorota_Kinga 2007-12-21 11:31
Jenifer.lo1 wydaje mi sie ze waszego malzenstwa nic nie uratuje , jezeli twoj maz tak sie zachowuje to nawet adopcja nic by nie zmienila. Tez kocham mezczyzne mlodszego o 10 lat , mieszkamy ze soba , minal juz rok i jestem w ciazy. Mam kolezanke ktora byla w podobnej sytuacji jak Twoja , zakonczyla malzenstwo, poznala innego mezczyzne i ma dwoje slicznych bobasow. Masz dylemat ale wydaje mi sie, ze wybierzesz milosc.
napisał/a: jeniferXlo1 2007-12-22 01:30
Tylko że problem jest o wiele większy w tym momencie mam już dziecko:o nie z mężem ale z mężem nadal jestem ponieważ dziecko nadało nowy sens naszemu małżeństwu mąż się zmienił jest tak szczęśliwy że nie potrafię mu powiedzieć prawdy:(ja także jestem szczęśliwa bo gdyby dziecko się nie pojawiło nie wiem co by się ze mną stało... Teraz gdy dziecko już jest ja kocham jeszcze bardziej ojca dziecka pragnę z nim być a on z nami i nie wiem co mam zrobić teraz tak bardzo chciałabym żeby już wszystko się wyjaśniło nie chcę krzywdzić męża dłużej ale gdy odejdę to go nie skrzywdzę?on tak bardzo kocha dziecko :(
Na dodatek mąż i ON są ze sobą spokrewnieni już chyba gorzej być nie mogło :(
Czy jest w ogóle jakieś sensowne wyjście z tej sytuacji?chyba nie bardzo :(
napisał/a: Magdalena32 2007-12-22 13:31
traktujesz mężą jak brata lub przyjaciela a okłamujesz go w takiej sprawie jaką jest dziecko które on uważa za swoje...czy tak się traktuje przyjaciół?? powiedziałaś że to dziecko nadało nowy sens waszemu małżeństwu ciekawe w jaki sposób skoro nadal działasz na dwa fronty (dla Twojego męża napewno to nadało nowy sens ale dla Ciebie wątpie...) postaw się na miejscu Twojego męża jak Ty byś się czuła będąc tak oszukiwana kiedy kochasz dziecko jak swoje a tu się okazuje że ktoś komu ufałaś miał to gdzieś i cały czas kłamał?? niema sensownego wyjścia z tej sytuacji Ty nawarzyłaś piwa i teraz je musisz wypić ale moim zdaniem im wcześniej Twój mąż pozna prawde tym lepiej dla niego bo po co ma tkwić w małżeństwie w którym jest niekochany i do tego okłamywany?? niech znajdzie kogoś kto da mu miłość i uczciwość takie jest moje zdanie pocierpi to jest pewne ale przynajmniej niebędzie w razie spolotu wydarzeń kiedy się dowie o dziecku cierpiał jeszcze bardziej że to wszystko w co wierzył przez lata było kłamstwem...
napisał/a: Ciarka 2007-12-22 16:43
Trudno doradzac w tak zawiklanej sytuacji. Jedna rzecz, że twoj mąż nie byl ideałem a druga rzecz, ze ty potraktowałas go paskudnie. Teraz za późno zastanawiac sie nad krzywda, bo ty juz go potwornie skrzywdziłas tyle, ze on jeszcze o tym nie wie...W tej chwili juz nie ma takiego wyjścia, które byłoby lepsze...Ja jestem zwolenniczką najgorszej prawdy, ale nie wiem, czy wytrzymałabym to, co ty zafundowałaś swojemu mężowi. Trzeba bylo odejśc zanim pokochal to dziecko...
napisał/a: jeniferXlo1 2007-12-22 23:29
Tak wiem że zrobiłam coś strasznego nigdy bym się sama po sobie nie spodziewała ze zrobię coś takiego:(czuję się fatalnie ale nie szukam rozgrzeszenia tylko jakiegoś wyjścia z tej sytuacji...
Ciągle myślę jak odejść najlepiej wyjechałabym bez słowa gdy męża nie będzie w domu zostawiła list lub zadzwoniła i powiedziała prawdę bo tak w oczy nie jestem w stanie mu tego powiedzieć i wiem że nigdy nie będę dlatego myślę że to rozwiązanie będzie najlepsze chociaż to będzie bardzo trudny krok ogromny cios dla męża i całej rodziny:(
Męża wciąż kocham ale to jest już inny rodzaj miłości niż przed laty,wiele razem przeżyliśmy jednak gdy pojawił się problem w naszym związku nie daliśmy rady chodź bardzo się na początku staraliśmy niestety gdzieś się pogubiliśmy i wiem że teraz już się nie odnajdziemy już jest za późno:(
napisał/a: Magdalena32 2007-12-23 00:42
wyjechałabyś i co?? tylko Twój mąż bardziej by jeszcze cierpiał a wiem co mówię mój mąż także uciekł tak jak Ty chcesz tyle że on wyjechał na 6 miesięcy za granicę i już z tamtąd niewrócił a ja zostałam sama z dwójką małych dzieci i jedyny co mi po nim pozostało to list który mi wysłał i to wszystko...
żeby zdradzić męża miałaś odwagę ale teraz kiedy miałabyś się przyznać do największego chamstwa jakie można wyrządzić bliskiej osobie Ty się boisz tego i dobrze że się boisz bo masz się czego bać okłamujesz bliską Ci osobę.
Trzeba ponosić odpowiedzialność za swoje czyny a nie uciekać od odpowiedzialności
napisał/a: jeniferXlo1 2007-12-23 00:50
Masz racje ale ja nie powiem mu tego w twarz po prostu nie potrafię...
napisał/a: ana4 2007-12-23 23:23
Ludzie , dajcie jej spokoj..stalo sie i koniec nie potrzebnie ja bardziej dręczycie. Jenifer, wiem ze latwo tak mowic ale powinnas zakonczyc swoj zwiazek z mezem.. musisz wymyslec odpowiedni sposob na wyznaniu mu prawdy.. wiem ze nie jest to latwe sama zastanawiam sie od dluzszego czasu jak zakonczyc swoj zwiazek..Pomysl ze bedzie coraz gorzej jesli nie wyznasz mu prawdy.. musisz to zrobic jak najszybciej.. jesli nie potrafisz mu tego powiedziec znajdz inny sposob by sie dowiedzial...
napisał/a: jeniferXlo1 2007-12-24 00:18
Dzięki Ana*wiem że muszę zakończyć związek z mężem ale zupełnie nie wiem jak to zrobić tak mi ciężko na sercu... i jeszcze to że oni są rodziną:(lubią się, nie wiem jak to zrobię ale wiem że muszę bo to dłużej niema sensu...
Ciągle myślę o NIM o tym kiedy się spotkamy kiedy będę przy nim,teraz jest najgorszy okres bo są święta a my nie możemy być razem:( chociaż jesteśmy blisko i w święta także będziemy(na szczęście)to jedynie ukradkowe spojrzenia nam pozostają:(