Mam 56 lat-żyję dalej po zdradach żony

napisał/a: druid53 2009-09-21 09:22
Mam już 56 lat. Zdrady swojej lubej wyczuwałem od samego początku. Właściwie pewności zbliżonej do 100 nabrałem lat temu 18. Jak idiota wmawiałem sobie to i owo, aby nie rozwalać rodziny. Robiłem sobie nadzieje. I być może, gdyby jeszcze wtedy zwróciła się do mnie ze swoimi uczuciami, miast zostawiać je na cudzych prześcieradłach przebaczyłbym. Ale w chwilach słabości, depresji wówczas wykluło mi się twarde postanowienie. "Poczekaj suko..." jak będziesz stara, to cię rozliczę. Jaki powód zwłoki? Ano m.in. jeszcze małe dzieci. Pokończyły obecnie studia, usamodzielniło mi się młodsze. Ja do 50-ki byłem jak mnich i wierny pies. Byłem tak zapracowany (na jej szczęście), że anim myślał o „bokach”... Teraz ja przyprawiam jej rogi. Zaliczam panie od 20-15 lat młodsze zdumiony czasem sytuacjami. Raz pewna pani „będąc na mnie” odbiera telefon od męża "w pół drogi" i aksamitnym głosem coś ustala, po czym kończymy. Na szczęście "kończenie" zostało niezakłócone... hehe. Nie wiem co będzie dalej(raczej wiem), bo mój stosunek do ślubnej zmienił się na tyle, że zaczęła coś się domyślać ad. mojej wiedzy co do jej przeszłości i pewnie zauważyła moje lepsze i beztroskie nastroje. Może aluzyjnie wyrwało mi się to i owo na temat jej przeszłości? Teraz słodzi mi jak może, co dziś mam dokładnie w d... Teraz moja kolej używania mości żono i mam w nosie twoje frustracje.
Co będzie dalej? Pewnie walnę dowodami(a mam ich jakoś trochę) o stół i wyproszę ją z "mojego" (bo jest moje) mieszkania. Nie na bruk, bo mamy drugie. Poinformuję ją przy tym, że od lat paru ma też rogi i że bardzo chętnie pokażę jej podobizny "przygód" nawet nagie w moich łapkach. Teraz czas na moje „używanie”... hehe. Pewnie zwiążę się kiedyś z kimś, ale zaczynać "od nowa" ze sprawdzonym krętaczem, który dał mi odczuć wiele razy w żenujący sposób swoją niechęć - siedzieć dalej ani myślę. Powód jest prosty. Co ja jako starzec mogę wspominać widząc wciąż przed sobą tę fałszywą twarz? Przecież w jakimś momencie słabości mogę skręcić jej kark. Dodam też, że co prawda nie jestem adonisem (co w moim wieku trudne) to nie mam problemu w znalezieniu partnerki z zakresu ryczących 40-tek. Bywają cudowne. Moje z nimi rozstania (a było kilka,... najmłodsza 20 lat mniej) nie były burzliwe i wypełnione goryczą, szykanami. Po prostu taki los i najczęściej u nich sytuacje. W każdym przypadku odbyło się to spokojnie na tyle, że do dziś mamy kontakty przyjacielskie. Nigdy nie były to suche zaliczenia, bo ja inaczej nie umiem. Zawsze towarzyszyło mi tzw. uczucie - przez wiele lat mi zabronione. Obecną "lewą" partnerkę mam od prawie 2 lat i zanosi się na dłużej. Ma jedną wadę. Jest zamężna... i w dziwnych układach ze swoim panem. Póki co... poroże mojej żony ma się dobrze. Nie jest to zemsta, bo się nie chcę mścić. Ale nie zamierzam iść też do nieba jako frajersko szlachetny. Należy mi się chyba jeszcze coś od życia? Coś co winna mi dać (i dawać)wiarołomna ślubna partnerka... A to na pewno nie było takie trudne.

Pozdrawiam innych rogaczy i rogaczki... hehe.

PS: Dot....autora ----Panie i Panowie! z (16.04.2007)(z innego topika o podobnym charakterze).
Nadal tak myślę jak wymieniony autor. Wierzę w zasady i godność .Wybaczam żonie zdrady, ale nigdy nie wybaczę jej bycia dla mnie „ochłapem”(resztką po innych) i zajmowanie mi tylko ” w ułamku sobą” mojego cennego czasu-życia. To zbrodnia... Howgh!!!. Moje obecne zdrady są tlenem dla mnie, sposobem na odzyskanie godności i wiary w ludzi. Także w siebie...
napisał/a: arturo1 2009-09-21 10:05
druid53, moim zdaniem nie masz bladego pojecia o tym czym jest godnosc, zasady, wiara w ludzi a tym bardziej honor. Jestes z pokolenia moich rodzicow - i patrzac z tej perspektywy szczerze mi Cie zal... czas na honor i godnosc byl wtedy kiedy dowiedziales o zdradzie zony. Tlumaczenie braku ambicji malymi dziecmi bylo by godne uznania wtedy kiedy po ich wychowaniu rozwiodl bys sie z zona a nie zaczal ja zdradzac.

Napisales, ze odzyskujesz wiare w ludzi ? Buhahah ta wiara to w te zony zdradzajace mezow z Toba ? Przykro mi to stwierdzac ale jestes pokroju wlasnej zony. I moim zdaniem nie jestes osoba, ktora wie co mowi... - kiedy chodzi o honor, godnosc i ambicje.
napisał/a: druid53 2009-09-21 12:17
Piszesz...
napisal(a):druid53, moim zdaniem nie masz bladego pojecia o tym czym jest godnosc, zasady, wiara w ludzi a tym bardziej honor
.
Nie wiem jak ty, ale wiem to czego dowodem są moje o mnie opinie ludzi znających głębiej sprawę.
napisal(a):Jestes z pokolenia moich rodzicow - i patrzac z tej perspektywy szczerze mi Cie zal... czas na honor i godnosc byl wtedy kiedy dowiedziales o zdradzie zony.

... Dowyjaśniam że w momentach stwierdzenia owych podejrzanych sytuacji odkładałem to ad.acta(a nie były to sprawy oczywiste) zakladając jako jeszcze ufny... coś mojego pt. "wydaje mi się". Być może też dla własnej wygody itp.co nie jest istotne.
napisal(a):Tlumaczenie braku ambicji malymi dziecmi bylo by godne uznania wtedy kiedy po ich wychowaniu rozwiodl bys sie z zona a nie zaczal ja zdradzac.

... z ustów mi to wyjąłeś Właśnie zakładam sprawę rozwodową. Z 6 lat temu miałem prawie pewność ad. swojej lubej po paru sprzeczkach. Pewności 100% nabrałem dopiero wtedy, gdy dotarła do mnie informacja, że moją lubą "sypał" mój własny brat, gdy ja pracowałem przez 3 lata na "saksach" co miesiąc jednak odwiedzając gniazdko szczęścia. Była to tajemnca która do mnie dotarła niedawno i która (jak lampki na choince) z rzeczy prawdopodobnych zrobiła dla mnie pewniki.

Czemu więc mam czekać do.... rozwiedzenia się w tej sytuacji to nie wiem? Nie dość zmarnowałem życia? Myślę że dziś... po usamodzielnieniu się najmłodszej to dobry moment na rozwiązanie do końca sprawy? Czy moje zdradzanie żony jest tak złe jak jej?

Teraz sprawa, że moje "znajome" nie były dla swoich panów klasycznymi zdrajczyniami. Jedna (pierwsza) była po rozstaniu się z partnerem. Pomogłem jej wyjść z dołka i z powodów zbyt głębokich uczuć ( a miały być niezobowiązujące) rozstaliśmy się i do dziś trwa przyjaźń.
Drugą młodszą mąż olewał i poniżał. Pomogłem jej uwierzyć w siebie, namówiłem do kupna samochodu i namówiłem na studia. Namawiałem też na poukładanie się ze swoim mężem z uwagi na dzieci i cdn. rodziny. Poukładała się i jest szczęśliwa raz poraz mi dziękując. Jest obecnie na 3 roku czegoś tam... i mam obiecanego kielicha... na magisterium.
Itd... itd. Żaden z moich związków nie był obarczony krzywdą partnera moich "przygód". Były to panie olewane, załamane i równie jak ja potrzebujące wsparcia... i czegoś. Każde z nas wynosiło z naszych kontaktów coś potrzebnego dla siebie. Więc mi kolego nie moralizuj za bardzo. Sprawy nie są tak do końca czarno-białe.
Nigdy nie wykorzystywałem, nie okradałem. Dla mnie wartością były uczciwe relacje. I proszę się zastanowić mówiąc o honorze, godności itp. Ja wiem co te słowa znaczą. I nie mając interesu ciebie kolego okłamywać oświadczam. Nigdy przedtem nie zdradzałem żony.

Pozdrawiam...

Edit. I dziękuję za szczertą wypowiedź. To dobrze wróży ad. Twojego charakteru.. Tak, że nie odbieram ocen mojej sytuacja, jako ataków... Dziękuję.
napisał/a: majka 83 2009-09-21 13:34
Po co to napisałeś? To ma być jakiś manifest człowieka upokarzanego przez lata, który jak feniks podnosi sie z popiołów?
Spójż w lustro , nie jesteś feniksem tylko starym satyrem.Tak naprawdę nie jest to odwet za lata upokorzenia, ty to po prostu lubisz, chwalisz się tym, w sumie jesteś taki sam jak twoja żona.Zniżyłeś się do jej poziomu. Jakie masz prawo pisać o człowieku do którego dzwoni zdradzająca żona i ty po prostu...spokojnie kończysz co zacząłeś.Pocieszycielu cudzych żon, jak myślisz co mówiła twoja żona innym? Jej związek to formalność, jest nieszczęśliwa...ale została z tobą poukładała sobie życie, możesz być tylko wdzięczny kochankowi, przecież nikogo nie krzywdził, tylko jej pomagał...
Jesteś silny? A osiemnaście lat wcześniej nie śmiałeś głowy podnieść z obawy przed porzuceniem i samotnościa i nie zasłaniaj się dziećmi, bo dobrym ojcem mogłeś być i po rozwodzie, może nawet lepszym bo zadowolonym i z ułożonym na nowo zyciem.
Jeżeli ktoś zniszczył tobie życie to tylko ty sam, przez twój brak decyzji w odpowiednim momencie.Lepiej było powiedzieć co wiesz, rozstać się lub wybaczyć a nie dusić w sobie cały żal.
To co napisałeś to tylko tłumaczenie tego co robisz obecnie, i nie zasłaniaj się tym dobrym i uczciwym człowiekiem sprzed lat...pozostaw go już w spokoju.
Wprawdzie nie oczekujesz rad, bo najlepiej wiesz co robić, ale możesz zrobić jedno, rozwieść się z godnością, bez publicznego prania brudów,bez ujawniania kim się teraz stałeś ( żona córkom powtórzy) po co Twoje dzieci mają wiedzieć kim się stał ich ojciec? Ja bym czegoś takiego nie chciała usłyszeć o swoim....to by naprawe zabolało.
Rozwiedz się i ułóż sobie normalnie życie..bez kłamstw i zdrad.

[ Dodano: 2009-09-21, 14:27 ]
druid53 napisal(a): Czy moje zdradzanie żony jest tak złe jak jej?
napisal(a):Teraz sprawa, że moje "znajome" nie były dla swoich panów klasycznymi zdrajczyniami

Wszystkie zdrady twoja, moja, twojej żony, twoich kochanek są takie same, nie ma tu lepszych czy gorszych, klasycznych czy wyrafinowanych wszystko to tylko ZDRADA i nie da się inaczej nawet jak byś bardzo tego chciał.
napisał/a: sorrow 2009-09-21 15:56
druid53 napisal(a):Pozdrawiam innych rogaczy i rogaczki... hehe.

Cześć... hehe.

druid53, cóż tu więcej dodawać... majka 83 strzeliła w samo sedno (ale pewnie nie poczułeś... aczkolwiek dobrze to wróży ad. jej charakteru ;) ). W sumie nie zgadzam się tylko z jedną jej myślą... według mnie twoja zdrada jest gorsza, a różnica jest w pobudkach... różnica jak pomiędzy morderstwem, a morderstwem z premedytacją :). Połowa zdań, które tu wypowiedziałeś to czyste usprawiedliwianie się. To również wróżyłoby dobrze ad. twojego charakteru, gdybyś umiał to dostrzec. A może twój upadek i śmierć człowieczeństwa przez wiele lat jest na tyle zaawansowana, że nie potrafisz? Może tak być... przykro patrzeć na taki koniec :(.

druid53 napisal(a):Należy mi się chyba jeszcze coś od życia?

Oj należy, należy... jestem pewien, że dostaniesz dokładnie to co ci się należy. Wiesz co... jak będziesz następnym razem z jakąś panią, to podczas kochania się z nią spójrz sobie w twarz w lusterku (uprzednio przygotowanym). Spójrz na swój uśmiech (ale nie przerywaj), swoje szczęście, w szczyt swoich osiągnięć malujący się na twojej twarzy. Tak to właśnie ty kołyszący się w rytm tańca śmierci... tak kończysz swoje życie... bez honoru, bez uczuć - tych, których tak oczekiwałeś od innych :(.

A może jednak... się otrząśniesz? To by było coś... nigdy nie ma drogi bez odwrotu.
napisał/a: druid53 2009-09-21 17:10
Majko i Sorrow...

Trudno...
napisal(a):
Tak to właśnie ty kołyszący się w rytm tańca śmierci... tak kończysz swoje życie..

i...
napisal(a):
Spójż w lustro , nie jesteś feniksem tylko starym satyrem.

...powyższe sformułowania nie nazwać epitetami? Prawda?

Dla tych, których drażni starość (jakakolwiek) mam Hiobową wieść NA PEWNO TEŻ będziecie starzy (wam chyba chodzi o... mój wiek?). Prawda?. Życzę wam mojej kondycji - urody nie, bo może to ryzykowne, a nie chcę być złośliwy
A jak wygląda "wasz Satyr"???. Ano... 187, 102kg wagi bez brzuszka, ma wszystkie włosy blond-metalic, raczej wysportowany (czynnie szusuje po górach, żegluje...jeździ konno) i nie obawia się chodzić po ciemnych uliczkach . Jak już pisałem - nie jestem adonisem, ale młodym gówniarzem niezależnie od wieku rzucam swobodnie jak (właściwe wpisać). Więc proszę (tu do -na pewno- młodej damy) nie odbierać mi prawa do normalnych ludzkich zachowań.
Nie jestem Feniksem, a normalnym człowiekiem. O ile w życiu społecznym pewne zachowania można umieszczać w jakieś jednolite ramy, to zachowania prywatne(a intymne jest stricte prywatnym) nie da się w całości pakować w struktury i generalizować. Piszę tu jako nazwana prawie z imienia jednostka ludzka i dziwię się, że obce jest wam pojęcie indywidualnego podejścia do każdego człowieka To świadczy o waszym wieku, braku doświadczenia i teoretyzowaniu zagadnienia wg. własnych i zaręczam skąpych doświadczeń.

A cóż ja "stary satyr" miałbym robić? Porzucić "odważnie" przedtem(18 lat temu) rodzinę i niedorosłe dziatki, aby ratować tylko swój honor? Nadąć się dumnie i się zesr...??? . Czy nie mogę czuć przywiązania do dzieci i za nie odpowiedzialności?
Teraz, gdy się usamodzielniły załatwiam swoją sprawę "sam na sam". To takie naganne?

Małżeństwo jest określoną umową. Prawda? Czy więc strona wiarołomna(i reszta) ma prawo oczekiwać jej przestrzegania ode mnie? Doradzam użyć logiki.

Co do rozmawiającej przez tel. pani. To ona odebrała telefon (a nie dzwoniła). Dziś jest szczęśliwą rozwódką ( i nie sama). Jej Pan nawiał z inną, choć nie wiedział o swoich rogach...

Prosiłbym o mniej "rozszczebiotane" opinie. Życie - młoda Panienko (i młody chyba Panie) nie kończy się na 30-ce i nie jest czarno-białe. Ale do tego dojdziecie sami doświadczając i smakując życia.

Tak, że doradzam adwersarzom powstrzymanie się od ocen typu Fenix, stary Satyr itp. Jestem normalnym dorosłym człowiekiem nie pozbawionym praw publicznych, praw do życia i szczęścia, którego zapewne doświadczycie. Pisząc tu nie zamierzałem się chwalić, bo ani mnie tu nikt nie zna (a to chyba prawda?), ani za to nie da kasy... i ani nie jestem w dołku, by prosić o pomoc. Dla was moja historia może być jakimś doświadczeniem. Posądzanie mnie o jakieś korzyści czy dewiacje intelektualne, że tu napisałem jest czystą abstrakcją... hehe. Obnaża przy tym niedorosłość emocjonalną niektórych adwersarzy. Nie martwi mnie to, bo sam byłem taki i nie jest to wadą, a źródłem dla mnie pewnej wiedzy, która też ma swoją cenę.

Piszesz...
napisal(a):
Połowa zdań, które tu wypowiedziałeś to czyste usprawiedliwianie się.


Nie usprawiedliwiam się, tylko uzasadniam. To, że nie mogę liczyć na waszą domyślność to oczywiste, czy nie? Tak jak zabijanie, bo wojna... Bywają chyba "grzechy" usprawiedliwione? Nawet u Stwórcy? Prawda?

Proszę się nie obawiać o moje człowieczeństwo. Jako człowiek nie mam się najgorzej i mam prawo do słabości i ludzkich wad. Życzę Wam, abyście lepiej rozwiązywali swoje problemy i nie bawili się sędziów i szyderców, co jest raczej naganną cechą człowieka

Pozdrawiam
napisał/a: sorrow 2009-09-21 17:31
druid53 napisal(a):
napisal(a):
Tak to właśnie ty kołyszący się w rytm tańca śmierci... tak kończysz swoje życie..

...powyższe sformułowania nie nazwać epitetami? Prawda?

Nie można druidzie, bo brak tu przymiotnika. Pisząc o kończeniu życia nie miałem na myśli twojego wieku. To swoją drogą deprymujące... ile razy ktoś starszy napisze na forum, to od razu broniąc się nawiązuje do wieku, że jest dyskryminowany. Nie można napisać jak do człowieka, tylko trzeba owijać w bawełnę... bo ten magiczny "wiek".

druid53 napisal(a):To świadczy o waszym wieku, braku doświadczenia i teoretyzowaniu zagadnienia wg. własnych i zaręczam skąpych doświadczeń

Nie trafiłeś kolego... co tam... chybiłeś całkowicie. A w przypadku wieku również w moim przypadku. Tylko, że ja się wiekiem nie zasłaniam, ani nie piszę "dobra, dobra... jak będziecie w moim wieku, to zobaczycie" :).

To sobie pogadaliśmy, więc zostawiam miejsce dla bardziej pochlebnych dla ciebie postów.
napisał/a: ~gość 2009-09-21 17:51
Smutne co to piszesz. Spotkało Cię wiele złego ze strony żony jak i innych ludzi jak brat.
Jednak czy warto się tak upadlać i schodzić na dno? Po co Ci to? Dlatego że inni Cię skrzywdzili?
Wiesz, nie lubię tego słyszeć bo to obrzydliwe ale jednak po ludziach chodzą gorsze nieszczęścia. Nie mówię że nie powinieneś być obojętny na to że inni Cię zawiedli i skrzywdzili,zwłaszcza najbliźsi ,ale wyczuwam w Twojej historii lament jak Ci jest źle. No własnie ,źle Ci ,ale czy od zdrad jest lepiej? Czy będzie lepiej?

druid53 napisal(a):Życzę Wam, abyście lepiej rozwiązywali swoje problemy i nie bawili się sędziów


Powiedz mi czy wydając na swoją wkrótce byłą żonę wyrok i wymierzając sprawiedliwość ,nie zabawiłeś sie w sędziego?
Zamiast tego lepiej by było gdybyś pomyślał co by sprawiło że poczułbyś się naprawdę szczesliwy i umiał powrócić do harmonii
napisał/a: druid53 2009-09-21 17:56
Surrow


Bez urazy...

napisal(a):Nie można druidzie, bo brak tu przymiotnika. Pisząc o kończeniu życia nie miałem na myśli twojego wieku. To swoją drogą deprymujące... ile razy ktoś starszy napisze na forum, to od razu broniąc się nawiązuje do wieku, że jest dyskryminowany.


Wiesz... Moje tu wiekowe dywagacje uzasadnia sformułowanie "stary satyr". A epitetem może być wyraz, zdanie i szereg zdań...

Co do swoich rozwiązań, zawirowań itp. nie oczekuję wyłącznie pochlebnych opinii. Bardziej ciekawe było by coś pt. "Co ja bym zrobił na Twoim miejscu". Tudno mi było w poście zajawce zrobić analizy, opisy itp. w pigułce. A doczekałem się nie tylko radykalnych ocen, ale konkretnych już wyroków. I to ... przyznasz wydanych dość bezceremonialnymi słowy?

Myślę, że Twoje info ad. swojego wieku mogło by "wyprostować" nieco dyskusję skądinąd trochę przez was narzuconym stylem wypowiedzi z lekkim wiekowym zadęciem(stary satyr...hehe). Powtarzam surrow. Bez urazy, bo nie zamierzałem nikogo obrazić i nawet urazić.

Pozdrawiam i przepraszam urażonych...
napisał/a: lilka25 2009-09-21 18:10
Witaj. Z gory przepraszam, bo mam stosunowo mlody wiek, wiec to co napisze moze wydac ci sie niedojrzale. Sprobuje jednak z innego punktu widzenia. Mam rodzicow troche starszych od ciebie. Oni tez mieli podobne zawirowania w zyciu. Potrafili jednak pracowac nad tym glownie zla dobra dziecka, czyli mnie . Dzisiaj mi za to dziekuja, chociaz nie mialam w tym swiadomego udzialu.

Nie wyobrazam sobie ojca, ktory postepuje tak jak ty. nawet w obecnym wieku (25) sobie tego nie wyobrazam. Rodzina nie konczy sie wraz z wypchnieciem doroslych dzieci w ich swiat. Moge ci powiedziec tyle, ze gdybys byl moim ojcem to bys mnie bardzo skrzywdzil postepujac w ten sposb. Stracilabym do ciebie caly szacunek, ktory byc moze stracilabym wczesniej do matki, ktora tak cie skrzywdzila. Teraz po prostu poszedlbys dokladnie jej droga. Wolalabym, zebys pozostal dla mnie symbolem dobroci i szlachetnosci. Moze nawet milosierdzia.

Nie zgadzam sie z Sorrow, ze twoja zdrada jest gorsza od zony. Mysle, ze obie sa takie same. Jest jednak rzecz, ktora jest o wiele gorsza od waszych zdrad - zycie z kobieta przez wiele lat z ukrytym zamyslem "juz ja ci pokaze". To musialo na trwale wbic sie w twoja psychike. To tak jak skazancy, ktorzy nie mysla przez lata odsiadki o niczym innym niz zemsta . Wlasnie, opisujesz typowa, planowana na zimno i ukartowana zemste, a potem piszesz, ze to zemsta nie jest.

Zycze ci wszystkiego dobrego, zdrowia i szczescia . To co robisz i planujesz jednak jest z gruntu zle. Przepraszam jeszcze raz jesli to co napisalam jest plytkie i nie dostrzegam glebszej mysli w tym co robisz.
napisał/a: Smoku 2009-09-21 18:11
Hmmm,
druid53, ja mógłbym być Twoim synem i wiele opinni też mam bardzo radykalnych, ale nie zamierzam Ciebie oceniać...
Próbuję zroumieć...
Napisałeś
druid53 napisal(a):"Poczekaj suko..." jak będziesz stara, to cię rozliczę
w sumie słusznie... Ale to moja subiektywna opinia...
Chciałeś załatwić sprawę na swój sposób, nie krzywdząc przy tym małoletnich dzieci, a te dziś będąc dojrzałymi (tak zrozumiałem z Twojej wypowiedzi) i widząc tę zgniliznę dzisiejszych czasów wokól siebie, wcale mogą się nie dziwić Twojemu zachowaniu...
I zgadzam się z Tobą, że w życiu istnieją odcienie szarości, nie tylko wyraźna biel i czerń... Ale z tego co napisałeś z tym rozliczaniem, wnioskuję, że wyznajesz zasadę "zemsta najlepiej smakuje na zimno"...
Z drugiej strony są w Tobie jak najbardziej pozytywne uczucia, skoro z tymi kobietami utrzymujesz kontakt, przyjaźń, czy jakkolwiek to określasz...
majka napisal(a):w sumie jesteś taki sam jak twoja żona

nie mówię, że to jest dobre postępowanie, ale chyba coniektórzy sami przyznacie, że istnieją na świecie tacy ludzie, którym trzeba pewne rzeczy "łopatologicznie" przedłożyć, bo inaczej nie pojmą, a skoro
druid53 napisal(a):Teraz słodzi mi jak może,
- mowa o żonie, to najwidoczniej to postępowanie przynosi oczekiwany efekt...
druid53, tak na dobrą spraw nie napisałeś czy w jakikolwiek sposób próbowałeś powstrzymać żonę przed tym co robiła, chociaż z drugiej strony "suka nie da, pies nie weźmie"...
majka napisal(a):A osiemnaście lat wcześniej nie śmiałeś głowy podnieść z obawy przed porzuceniem i samotnościa

równie dobrze wówczas jego żona mogła odejść,. skoro była nieszczęśliwa... Ale (hipoteza subiektywna) mąż na "saksach", kasa płynie, w domu wygodnie, więc "czego oczy nie widzą..."
majka napisal(a):nie zasłaniaj się tym dobrym i uczciwym człowiekiem sprzed lat...pozostaw go już w spokoju.
zmieniamy się całe życie, o sobie moge powiedzieć że pod wieloma względami kilka lat temu byłem lepszym człowiekiem aniżeli jestem dziś- miałem więcej wiary w ludzi i wartości... W innych kwestiach lepszym jestem dziś...
sorrow napisal(a):Połowa zdań, które tu wypowiedziałeś to czyste usprawiedliwianie się. To również wróżyłoby dobrze ad. twojego charakteru
i być może to racja, być może, zaznaczam, być może, Twój post jest "wołaniem zbolałej duszy"...
druid53, Twoje obecne zdrady też są Z KIMŚ, przecież ze sobą żony nie zdradzasz...
Nie wiem co zrobisz dalej, jak się potoczą losy, ale ciekaw jestem...

Pozdrówki
napisał/a: druid53 2009-09-21 18:23
BeatrixKiddo...

Trudno mi się odnieść do pierwszej części Twojego postu. Nie chcę podważać Twojego poglądu na sprawy wymienione i szanuję to. W żadnym wypadku nigdy nikogo nie traktuję instrumentalnie. Staram się też nikogo nie krzywdzić. Nie zawłaszczam też nikogo.

napisal(a):Jednak czy warto się tak upadlać i schodzić na dno?

Co do "dna" mamy osobne poglądy, co wyżej uzasadniam

napisal(a): Po co Ci to?
...Aby poczuć się ważnym, kochanym i potrzebnym. Czy to tak trudno pojąć?

napisal(a):Dlatego że inni Cię skrzywdzili?


Nie. Dlatego, że było (i jest) mi brak określonej bliskości. Nawet nie rozważam tego w kategoriach -krzywda. Samo życie. Mam satysfakcję, że udało mi się dotrwać i nie "uszkodzić" dzieci w ważnym dla nich okresie. Gdybym nie miał ich, sprawa była by prosta i kto wie, czy nie zwracałbym baczniejszej uwagi na przysięgającą mi wierność itp.

Piszesz dalej...

napisal(a):Powiedz mi czy wydając na swoją wkrótce byłą żonę wyrok i wymierzając sprawiedliwość ,nie zabawiłeś sie w sędziego?


Wiesz... Nie zamierzam jej skrzywdzić, zamierzam po połowie podzielić nasze zasoby(choc od zawsze zarabiałem 2-3x więcej), będzie miała gdzie mieszkać. Może znajdzie kogoś odpowiedniejszego, skoro ja "nie nadążam"? Uważam, że to rozwiązanie jest najlepszym, bowiem nie wyobrażam sobie dalszego życia z kimś, kto obarczył mnie określonymi doznaniami. Jestem dość odporny na ciosy, nie rozczulam się nad sobą. To nie to. Ale sądzę, że i ona miałaby problemy z umiejscowieniem siebie przy mnie. To nie jest tak, że potrafimy "wypucować" swoje duszyczki na biało. Po prostu warto to robaczywe jabłko wyrzucić i zadbać aby dzieci uważały nas nadal (teraz jako dorosłe) za rodziców. Myślę, że to dla nich łatwiejsze, jak rodzice wojujący...

Pozdrawiam....

[ Dodano: 2009-09-21, 18:41 ]
Smoku...

Zacznę od końca...
napisal(a):
Nie wiem co zrobisz dalej, jak się potoczą losy, ale ciekaw jestem...

Ja też jestem ciekaw.
Nie mam planów, co do wiązania się z kimś konkretnym, ale sam raczej nie będę. I to nie z potrzeb fizjologicznych, ale po prostu samotność by mnie wykończyła.

Napisano już tu, iż chcę być sędzią lub "zemsta na zimno". 2 lata temu na 4 dni przed procesem wycofałem pozew na prośbę żony, która obiecała korektę swoich wobec mnie zachowań. Próbowałem "zapomnieć". Zaręczam wszystkich. Nie da się zawrócić kijem rzeki... A teraz mam żonę "normalną" full wypas i która nieomal mnie obarcza winą.
Do-wyjaśniam, że "saksy" były po 1-szym roku małżeństwa, kiedy uświadomiłem sobie mizerotę swoich dochodów. Czyli jakby naturalny odruch? Była to chyba ostatnia "wysepka" jaka zatonęła z moich małżeńskich posiadłości. Tak, że to nie jest zemsta, ale rozwiązanie problemu... Nie chcę niczyjej krzywdy, bólu i dlatego będę kończył.

Pozdro

[ Dodano: 2009-09-21, 18:55 ]
lilka25....

To co piszesz nie jest ani płytkie, ani złe. Nadal podtrzymuję swoje zdanie, że się nie mszczę, tylko szukam najlepszego rozwiązania. Cała trudność nie bierze się tylko z przyczyn moich decyzji. Jest jeszcze problem - znalezienie płaszczyzny dialogu, które to możliwości wyczerpały się na amen. Widać Twoi rodzice potrafili znaleźć tę płaszczyznę. Ja od zawsze miałem trudności porozumiewania się z żoną, gdy ich nie mam na co dzień w relacjach międzyludzkich. To nie takie proste. A próbowałem setki razy... I także to skłania mnie do rozstania się...

Pozdrawiam