Mam 56 lat-żyję dalej po zdradach żony
napisał/a:
arturo1
2009-09-23 10:43
Pozwole sie z Toba niezgodzic. Jest OGROM apektow zycia, ktore da sie ujac zerojedynkowo - a decydujaca role w tym ma kwestia WLASNYCH zasad i oczywiscie punktu widzenia.
Zainteresowalo mnie to. O ile dobrze zrozumialem to - bedziesz zbieral dowody zdrady wlasnej zony, ktora jak sam przyznales zdradzasz od wielu lat ? Jeszcze kilka postow temu zapowiadales wspanialomyslny podzial majatku i rozwod "ponad podzialami"?
napisał/a:
druid53
2009-09-23 11:11
prawda..
"własnych", czyli osobniczo często odmiennych, które rzucone jako oceny tworzą szarość.
1. Dowód dla sądu prze-trudny do realizacji.
2. i to co może być dowodem dla mnie...
Dyspnuję tymi z punktu 2... Domyśl się, o które mi chodzi? Podpowiem... Te, które będę mógł użyć w sądzie w razie gdyby żona chciała orzekać winę. A chyba domyślasz się wagi słów stron i tylko słów zainteresowanych na rozprawie?
... uważając na tekst z poprzednich postów wiedziałbyś, że od 6-ciu. 6 to niby wiele, ale jednak inaczej się słyszy?
Znalazłeś w moich postach coś, co zapowiada odstąpienie od tych zamiarów? Jeśli tak, to podaj?
Pozdrawiam
napisał/a:
arturo1
2009-09-23 12:43
Wybacz, ze nie sledze z nalezyta uwaga Twojego watku ale mam ciekawsze zajecia. A czy to jest "wiele lat" czy "6 lat" dla mnie to bezznaczenia
Z chwila kiedy zdradziles (zdradzajaca) zone, Twoja ocena jej postepowania zakrawa o patologiczna hipokryzje.
Pisales wczesniej, ze jakis czas temu (wybacz, ze nie chce mi sie sprawdzac jak dawno temu) juz skladales sprawe o rozwod. Jak to jest, ze wtedy miales dowody a teraz ich musisz szukac? Czy szukanie "hakow" na zone to nie odstapienie od "pokojowych zamiarow". Napisales, ze w chwili obecnej Twoja zona cyt."Teraz słodzi mi jak może...". Nie wiem czy slusznie ale wnosze z tego, ze wasze zycie i pozycie wyglada z jej punktu widzenia "jakby nigdy nic". Jesli tak jest - to w mojej ocenie Twoje postepowanie jest zimne i wyrachowane a przez to duzo bardziej gorszace.
napisał/a:
druid53
2009-09-23 13:14
arturo
Tak, lecz wycofałem na jej prośbę 4 dni przed terminem. Celem (dla mnie) tej sprawy był głównie podział majątkowy, na który nie chciała się zgodzić ugodowo. Dlaczego tak a nie inaczej można wywnioskować z postów. Jej histeria i agresja skłoniła mnie do takiego, a nie innego działania. Gdybym nie wycofał (wyczekiwałem do końca) zmieniłaby charakter pozwu (mój o nie orzekaniu winy) na "z orzeczeniem" o winie, co mnie trochę zaskoczyło. Drugie, że podczas przygotowań(po złożeniu pozwu) wpadły mi w łapki informacje dot hidtorii z bratem. Czyli ten aspekt rozumiesz?
Obecny mi odrzucono, bo jest jeszcze mniej jak 2 lata od w/w. Też na szczęście, bo mam chwilę czasu na dopieszczanie dowodów. Takie procedury. Wykorzystuję zatem czas na przygotowanie dowodów dla sądu (na wszelki wypadek).
Cóż. Tu polityka. Jest również obdarzona cechą hipokryzji i paroma brzydkimi wadami. Tak że rodzaj broni dobieram adekwatny do jej charakteru. I nie bardzo mnie obchodzą zgorszenia i zimno. Muszę mieć czas na zdobycie większej ilości elementów wzmacniających dowody dla sądu. Muszę być zabezpieczony, w razie wyskoków żony. Jest tak przewidywalna jak grom z jasnego nieba. Pożycie w naszym wypadku składa się z "grzeczności" Jest to może hipokryzja, ale ja mam też prawo do unikania jej nieprzewidywalnych kroków. Nadal jestem za... bez "prania brudów", ale muszę być przygotowany...
Pozdrawiam
Tak, lecz wycofałem na jej prośbę 4 dni przed terminem. Celem (dla mnie) tej sprawy był głównie podział majątkowy, na który nie chciała się zgodzić ugodowo. Dlaczego tak a nie inaczej można wywnioskować z postów. Jej histeria i agresja skłoniła mnie do takiego, a nie innego działania. Gdybym nie wycofał (wyczekiwałem do końca) zmieniłaby charakter pozwu (mój o nie orzekaniu winy) na "z orzeczeniem" o winie, co mnie trochę zaskoczyło. Drugie, że podczas przygotowań(po złożeniu pozwu) wpadły mi w łapki informacje dot hidtorii z bratem. Czyli ten aspekt rozumiesz?
Obecny mi odrzucono, bo jest jeszcze mniej jak 2 lata od w/w. Też na szczęście, bo mam chwilę czasu na dopieszczanie dowodów. Takie procedury. Wykorzystuję zatem czas na przygotowanie dowodów dla sądu (na wszelki wypadek).
Cóż. Tu polityka. Jest również obdarzona cechą hipokryzji i paroma brzydkimi wadami. Tak że rodzaj broni dobieram adekwatny do jej charakteru. I nie bardzo mnie obchodzą zgorszenia i zimno. Muszę mieć czas na zdobycie większej ilości elementów wzmacniających dowody dla sądu. Muszę być zabezpieczony, w razie wyskoków żony. Jest tak przewidywalna jak grom z jasnego nieba. Pożycie w naszym wypadku składa się z "grzeczności" Jest to może hipokryzja, ale ja mam też prawo do unikania jej nieprzewidywalnych kroków. Nadal jestem za... bez "prania brudów", ale muszę być przygotowany...
Pozdrawiam
napisał/a:
nawiedzony
2009-09-23 13:40
Orzeczenie winy jako Twojej nie powinno Ciebie w ogole bulwersowac...Od dluzszego juz czasu tylko i wylacznie Ty zdradzasz...Co innego gdybys zlozyl pozew iles tam lat temu,kiedy to zona szalala z bratem,wtedy jej wina bylaby ewidentna.Gdybys tez byl czysty od dawna,mozna byloby myslec o rozwodzie bez orzekania winy...ale teraz...?Na dzien dzisiejszy jest to tylko i wylacznie Twoja wina...i nie mam pojecia jak normalny sad moze przychylic sie Twoim tezom i checiom...
Moim zdaniem wybrales bardzo zly moment na rozwod,ale kazdy jest kowalem swojego losu i to tylko Twoj problem,a nie nasz.Gdybys sie nie zeszmacil jak Twoja zona,to faktycznie mozna by bylo Ciebie zalowac i Tobie kibicowac w sadzie :) A tak...to powinienes zostac z niczym i ewentualnie dostac jakies drobne alimenty od zony,bo Ci sie status materialny wyraznie pogorszy(w przeciwienstwie do niej)...Niby wyksztalcony,niby czlowiek z klasa(dla niektorych),jednak stosujacy sie zasad Kalego...no comments-nie warto...
Moim zdaniem wybrales bardzo zly moment na rozwod,ale kazdy jest kowalem swojego losu i to tylko Twoj problem,a nie nasz.Gdybys sie nie zeszmacil jak Twoja zona,to faktycznie mozna by bylo Ciebie zalowac i Tobie kibicowac w sadzie :) A tak...to powinienes zostac z niczym i ewentualnie dostac jakies drobne alimenty od zony,bo Ci sie status materialny wyraznie pogorszy(w przeciwienstwie do niej)...Niby wyksztalcony,niby czlowiek z klasa(dla niektorych),jednak stosujacy sie zasad Kalego...no comments-nie warto...
napisał/a:
druid53
2009-09-23 14:32
ale... ona o tym nie wie.
A zdradzać zacząłem, gdy sam nabrałem pewności. Gdybym wiedział wtedy.... hmmm Domyśl się. Moje dowody mają służyć, w razie czego i tyle. Ileż mogę tłumaczyć? Pra-przyczyna leży po jej stronie. Po za tym chcę uniknąć 2-go procesu (a o podział jest osobno) i iść na ugodę. Do tego muszę ją zmusić szantażem. Muszę przewidywać i taki wariant.
Pozdrawiam
[ Dodano: 2009-09-23, 14:41 ]
.... jasne. Ty byś sobie zawiązał na supełek i poszedł do klasztoru? To by było taaaakie szlachetne. Albo byś wybaczył biabie tyle lat robienia w konia... Można i tak Ja nie odczuwam tego jako szmacenie się. Może kiedyś sam poczujesz bluesa, to dość częste. Czasem lepiej nie wiedzieć...hehe
napisał/a:
~gość
2009-09-23 15:36
Pomijając "pra-przyczyny",twoje wytłumaczenia...ups, uzasadnienia, przemożną chęć udowadniania innym, że mało wiedza o życiu, skoro maja mniej lat od ciebie, a jednoczesnie lansowanie sie na młodego duchem mężczyznę o posturze, której pozazdrościć może nie jeden młodzieniec, widzę jedynie porażającą i smutną historię dwojga ludzi. Szczerze współczuję, że twoim doświadczeniem była tak bolesna zdrada, bez względu na to, kiedy i w jaki sposób dowiedziałeś się o niej.
Nie podoba mi się jednak sposób w jaki opisujesz swoją historię. Próbujesz owinąć coś w błyszczący papierek i prawie udało ci się wmówic nielicznym (także w rzeczywistosci), ze to czekoladka - ty jako szlachetny mściciel niesiesz pochodnię sprawiedliwości i wypalasz złoczyńcom na piersi piętno... Jesteś trudnym rozmówcą, łapiesz za słówka, żonglujesz słownictwem, aby odwrócić uwagę "adwersarzy", na szczęście nie wszystkich. Słyszysz, ale nie słuchasz, co się do ciebie mówi.
Zdrada pozostanie zdradą. Nie ma znaczenia kolejność, pobudki, wzajemne krzywdy czy winy. Możesz wmawiac sobie, że wreszcie nalezy ci sie cos od życia, ze ta odrobina bliskości jest ci potrzebna, że wreszcie oddychasz pełna piersią, że nareszcie czujesz się zauważony, doceniony. To tylko gra, w którą grasz ty i te panie. Co mozesz wygrać? Co mozesz przegrać? Jestem pewna, ze zrobiłeś bilans zysków i strat i na chwile obecną uważasz się za wygranego. Ja uważam inaczej.
Wszystko w tym temacie ode mnie.
pozdrawiam jesiennie
Nie podoba mi się jednak sposób w jaki opisujesz swoją historię. Próbujesz owinąć coś w błyszczący papierek i prawie udało ci się wmówic nielicznym (także w rzeczywistosci), ze to czekoladka - ty jako szlachetny mściciel niesiesz pochodnię sprawiedliwości i wypalasz złoczyńcom na piersi piętno... Jesteś trudnym rozmówcą, łapiesz za słówka, żonglujesz słownictwem, aby odwrócić uwagę "adwersarzy", na szczęście nie wszystkich. Słyszysz, ale nie słuchasz, co się do ciebie mówi.
Zdrada pozostanie zdradą. Nie ma znaczenia kolejność, pobudki, wzajemne krzywdy czy winy. Możesz wmawiac sobie, że wreszcie nalezy ci sie cos od życia, ze ta odrobina bliskości jest ci potrzebna, że wreszcie oddychasz pełna piersią, że nareszcie czujesz się zauważony, doceniony. To tylko gra, w którą grasz ty i te panie. Co mozesz wygrać? Co mozesz przegrać? Jestem pewna, ze zrobiłeś bilans zysków i strat i na chwile obecną uważasz się za wygranego. Ja uważam inaczej.
Wszystko w tym temacie ode mnie.
pozdrawiam jesiennie
napisał/a:
druid53
2009-09-23 17:14
jesienna,
To nadinterpretacja. Jestem pod pręgierzem falującej od granicy do granicy energii żony, która uświadamia sobie, że wiem sporo... i że nie byłem ślepy. Jest to dyskomfort dla niej tak duży, że mniejszym złem i dla niej będzie rozstanie. Można się śmiać (dziwić), że w tym wieku, ale wewnętrznie raczej się nie starzejemy. A ja , człek jednak w wielu płaszczyznach prymitywny(może... o pierwotnych instynktach) i równie mocno odczuwający emocje nie potrafię wiele utrzymać. Trzeba czasem coś "wypluć", zakwilić... Mnie także boli żal straconego czasu i to mocno.
Myślę że przesadzasz z...
Mogę cię zapewnić, że tylko te "pierwociny" powodują moje działania, mają wpływ na stan ocen itp... Sam sobie dziwię się, że ma to taką siłę. Niby człek się edukuje, ukulturalnia... a to pierwotne "chamstwo" w człeku ma tyle do powiedzenia. I to mocno poganiane upływem czasu. Potocznie nazywa się to... serce.
Nie mam powodów grać takiego, czy owego... Po prostu się wypluwam... i "głośno" myślę. Że (jak twierdzisz) próbuję ubrać coś w błyszczące, to chyba jakieś wrażenie. Każde z tu nas, jest pewnie "pokopany po podbrzuszu" i ma różne uczulenia. Twoje jest może na mój temat, na sposób pisania, może beztroskie (czy jakieś nastroje)?... hehe. Oczywiście nie uprzedza mnie to do Ciebie.Wydajesz mi się też...
Powiadasz...
???
A ta najprostsza logika podpowiada, że po zerwaniu umowy - drugiej strony ona już nie obowiązuje. Czyli "zrywaczem" (zdradzającym) jest wyłącznie osobnik robiący to pierwszy, bo wypowiada umowę. Drugi zyskuje prawo do niestosowania się do jej warunków. I tu nie można stawiać ocen... przyzwoity-nieprzyzwoity. To podlega mocno niezawisłym ocenom zainteresowanego. To moment, kiedy każda jego decyzja jest słuszna i nie podlega ocenom zewnętrznym.
Co do bilansu, zgoda. Ale "wygraną" sobie odpuść. Tu się wyłącznie przegrywa i te szczątkowe zyski, o które się walczy na zawsze pozostaną drobinką do strat. Chyba że jest się jeszcze młodym, ale wtedy bardziej boli. I tak jesienna (piękny nick) ja już "jesienny" nawet żałuję, że wyplułem się za szybko przed żoną. Może nie wprost, ale chyba się domyśla, iż wiem. Ale w starciu i tak musiałbym jej to powiedzieć. Nic nie jest doskonałe,,,
Pozdrawiam również jesiennie...
To nadinterpretacja. Jestem pod pręgierzem falującej od granicy do granicy energii żony, która uświadamia sobie, że wiem sporo... i że nie byłem ślepy. Jest to dyskomfort dla niej tak duży, że mniejszym złem i dla niej będzie rozstanie. Można się śmiać (dziwić), że w tym wieku, ale wewnętrznie raczej się nie starzejemy. A ja , człek jednak w wielu płaszczyznach prymitywny(może... o pierwotnych instynktach) i równie mocno odczuwający emocje nie potrafię wiele utrzymać. Trzeba czasem coś "wypluć", zakwilić... Mnie także boli żal straconego czasu i to mocno.
Myślę że przesadzasz z...
Mogę cię zapewnić, że tylko te "pierwociny" powodują moje działania, mają wpływ na stan ocen itp... Sam sobie dziwię się, że ma to taką siłę. Niby człek się edukuje, ukulturalnia... a to pierwotne "chamstwo" w człeku ma tyle do powiedzenia. I to mocno poganiane upływem czasu. Potocznie nazywa się to... serce.
Nie mam powodów grać takiego, czy owego... Po prostu się wypluwam... i "głośno" myślę. Że (jak twierdzisz) próbuję ubrać coś w błyszczące, to chyba jakieś wrażenie. Każde z tu nas, jest pewnie "pokopany po podbrzuszu" i ma różne uczulenia. Twoje jest może na mój temat, na sposób pisania, może beztroskie (czy jakieś nastroje)?... hehe. Oczywiście nie uprzedza mnie to do Ciebie.Wydajesz mi się też...
Powiadasz...
???
A ta najprostsza logika podpowiada, że po zerwaniu umowy - drugiej strony ona już nie obowiązuje. Czyli "zrywaczem" (zdradzającym) jest wyłącznie osobnik robiący to pierwszy, bo wypowiada umowę. Drugi zyskuje prawo do niestosowania się do jej warunków. I tu nie można stawiać ocen... przyzwoity-nieprzyzwoity. To podlega mocno niezawisłym ocenom zainteresowanego. To moment, kiedy każda jego decyzja jest słuszna i nie podlega ocenom zewnętrznym.
Co do bilansu, zgoda. Ale "wygraną" sobie odpuść. Tu się wyłącznie przegrywa i te szczątkowe zyski, o które się walczy na zawsze pozostaną drobinką do strat. Chyba że jest się jeszcze młodym, ale wtedy bardziej boli. I tak jesienna (piękny nick) ja już "jesienny" nawet żałuję, że wyplułem się za szybko przed żoną. Może nie wprost, ale chyba się domyśla, iż wiem. Ale w starciu i tak musiałbym jej to powiedzieć. Nic nie jest doskonałe,,,
Pozdrawiam również jesiennie...
napisał/a:
~gość
2009-09-23 17:22
Takie zasady obowiązywały w Kodeksie Hammurabiego. Owszem swego czasu był on uznawany za nowoczesny, ale od tamtej pory minęło parę tysiączków lat.
Zdrada żony uprawniała Ciebie - moim skromnym zdaniem - do zakończenia związku, to co Ty wyznajesz na łamach tego forum to jest relatywizm moralny.
napisał/a:
druid53
2009-09-23 17:41
onomatopeja12345
By ć może... Ale obowiązują do dziś (Kodeks Handlowy, Kodeks Pracy)
Fakt, ze...
... ale mogę to uczynić w terminie dla siebie odpowiednim nie stosując się do zerwanych zobowiązań. Nikt nie pytał mnie o moment zerwania zasad, co nie było zawarte nawet w umowie. I tak ja nie muszę pytać kogokolwiek. Nazwa "małżeństwo" jest tu tylko szyldem pustego sklepu, w którym i tak nikt nic nie kupi, bo nie ma towaru. Może jednak być przez dowolną chwilę otwarty... zależną od gospodarza.
Pozdrawiam...
By ć może... Ale obowiązują do dziś (Kodeks Handlowy, Kodeks Pracy)
Fakt, ze...
... ale mogę to uczynić w terminie dla siebie odpowiednim nie stosując się do zerwanych zobowiązań. Nikt nie pytał mnie o moment zerwania zasad, co nie było zawarte nawet w umowie. I tak ja nie muszę pytać kogokolwiek. Nazwa "małżeństwo" jest tu tylko szyldem pustego sklepu, w którym i tak nikt nic nie kupi, bo nie ma towaru. Może jednak być przez dowolną chwilę otwarty... zależną od gospodarza.
Pozdrawiam...
napisał/a:
lilka25
2009-09-24 22:02
To znowu ja. Ojeje, ale sie pograzyles strasznie w ostatnich postach . Tak mi przykro, ale widac tak jak pisales nie umiesz panowac nad emocjami i w koncu tu prawde o sobie napisales. Chociaz to dobre, ze szczerze. Strasznie sie martwie tym, ze sa tacy ludzie na swiecie jak ty i ze kiedys moge na takiego trafic, a nie rozpoznam w nim tych strasznych cech charakteru. Pewnie bedzie udawal i przedstawiaj sie od najlepszej strony, a w srodku och nie chce nawet pisac . Moze jednak nie bedzie taki, moze bedzie mial w sobie pelno pozytywnych cech i zachowa je do poznego wieku. Jak myslisz, czy mi sie uda, czy sie natne?
napisał/a:
druid53
2009-09-24 23:34
lilka
Jak sie idzie na polowanie ważnym jest wiedzieć, co za zwierzę mieszka w lesie Ty zakładasz z gory, że moja to sarenka a nie trygrysica. Po prosto uzbrajam się w broń która może ( a nie musi) być potrzebna... Normalnie jestem bez broni i z zasadami. A w boju chcę wygrać i osiągać cele. Jeśli ci nie zaufam (np.) to możesz być pewna że nie jestem łatwym do pokonania.
Ciekawe, że większość tu zakłada, iż moja legalna luba jest wyposażona li tylko w zwiewności kobiece...hehe. Można i tak... Ale ja wiem, co robie. Lubię panować nad sytuacją, bo jestem przewidywalny i wiem co chcę osiągnąć. Niestety mój przeciwnik jest znacznie bardziej nieobliczalny (kobiety tak mają) gdy się go dopada. Samo życie. A ono uczy. Bój się gniewu cierpliwego i... wściekłej kobiety . Obłaskawisz go... wygrasz
Być może w realu miało by to sens- autokreacja. A tu na forum? W jakim celu? Myślę, że każde z nas ma dwa oblicza. To normalne i to jak jest się w stanie agresji. Rolą każdego partnera jest we własnym interesie zadbać o dobre samopoczucie drugiej strony, aby zyskać coś dla siebie. Czyż nie tak? Przy pewnej dozie szczęścia trafisz na wymarzonego. Ale nie wierz, że w nim nie mieszka demonek
Pozdrawiam
Jak sie idzie na polowanie ważnym jest wiedzieć, co za zwierzę mieszka w lesie Ty zakładasz z gory, że moja to sarenka a nie trygrysica. Po prosto uzbrajam się w broń która może ( a nie musi) być potrzebna... Normalnie jestem bez broni i z zasadami. A w boju chcę wygrać i osiągać cele. Jeśli ci nie zaufam (np.) to możesz być pewna że nie jestem łatwym do pokonania.
Ciekawe, że większość tu zakłada, iż moja legalna luba jest wyposażona li tylko w zwiewności kobiece...hehe. Można i tak... Ale ja wiem, co robie. Lubię panować nad sytuacją, bo jestem przewidywalny i wiem co chcę osiągnąć. Niestety mój przeciwnik jest znacznie bardziej nieobliczalny (kobiety tak mają) gdy się go dopada. Samo życie. A ono uczy. Bój się gniewu cierpliwego i... wściekłej kobiety . Obłaskawisz go... wygrasz
Być może w realu miało by to sens- autokreacja. A tu na forum? W jakim celu? Myślę, że każde z nas ma dwa oblicza. To normalne i to jak jest się w stanie agresji. Rolą każdego partnera jest we własnym interesie zadbać o dobre samopoczucie drugiej strony, aby zyskać coś dla siebie. Czyż nie tak? Przy pewnej dozie szczęścia trafisz na wymarzonego. Ale nie wierz, że w nim nie mieszka demonek
Pozdrawiam