Mam 56 lat-żyję dalej po zdradach żony

napisał/a: druid53 2009-09-22 11:06


To nie tyle "zdrada za zdradę", ale konieczność normalnego przytulenia się do czegoś bliskiego. I jeśli Ci przyjdzie kiedyś wybierać..., to raczej kogoś z kim będziesz wiązać dłuższe plany, a nie "na złość mamie".

Co do początków mojej wiedzy, to nie do końca byłem pewien. Ufałem jak ufa się w podobnych razach.

Pozdrawiam
napisał/a: lodyga 2009-09-22 11:19
skoro nie "zdarada za zzdrade" tylko przytulenia...to dziwne ze nie sfiksowałeś po tych latach zdrady.
napisał/a: druid53 2009-09-22 11:20
Smoku...

napisal(a):Ale w każdym Twoja opowieść coś budzi...


Bo jest to trochę jak opowieść. Z życia wzięta...Dotyka właśnie powszechnie tu omawianego zagadnienia zdrady, zawodu i pewnej dewaluacji wartości. Każda historia w tym dziale jest nafaszerowana bólem i... mnie porusza. Szczególnie jak boli młodych, którzy mogli by ten czas wykorzystać z sensem.

Nie było moim zamiarem czynić burzę, ale trochę muszę się wyżyć i wyciszać tu pisząc. Niestety jestem atakowany na bieżąco przez zainteresowaną (ostatni atak 20 min. temu). Trudno jest utrzymać spokój, rozwagę... Rozumiem nawet jej frustracje, ale czy do tego stopnia można można być głuchy na rozsądek?

Nigdy nie czułem się krzywdzony w sensie odczuwania, bo potrafiłem to znieść. Zawsze coś robiłem, uciekałem w jakieś zainteresowania i pracę. Spłaszczyłem swoje oczekiwania i jakoś dotrwałem. Ale teraz jakoś coś we mnie pękło i resztki szacunku dla niej w sferze emocji rozmyły się. Doceniając jednak jej zaangażowanie jako matki muszę zadbać, aby miała się w miarę dobrze. Nie wiem jeszcze jak się to rozwinie...

Pozdrawiam

[ Dodano: 2009-09-22, 11:27 ]
lodyga

Chyba niezrozumiale napisałem. Chodziło mi tu także o fizyczną potrzebę z seksem obok sfery duchowej. Jestem jednak też samcem... Nie jestem narwanym "kogucikiem", który może "jak leci".

Dla mnie tzw. zdrada w sferze emocji i uczuć jest ważniejsza od prostego sexu. Nie generalizuję. Każdy tu ma jakieś priorytety...

Pozdrawiam
napisał/a: lodyga 2009-09-22 11:31
rozumiem..zaciekawiła mnie twoja historia naprawde...I co zamierzasz dalej zrobić??
napisał/a: druid53 2009-09-22 11:38
W miarę spokojny rozwód, co wydaje mi się coraz bardziej SF
napisał/a: Smoku 2009-09-22 11:49
druid53,
gdyby z Twojej historii usunąć wątek zdrady( tak pejoratywnie kojarzony), i pozostalibyśmy przy "przez lata krzwydzony, oszukiwany, w końcu obudzony ze snu i spłacający winowajcom", to mielibyśmy historię rodem z sensacji w stylu Seagala, Eastwooda, czy też Bronsona...
I wówczas wszyscy pochyliliby sie nad Twoim losem i biliby Ci brawo :)

Wystarczy przypomnieć sobie "Siedmiu samurajów" Kurosawy... Którzy wobec najeźdzców postępowali momentami nawet brutalniej, niż Ci, wobec wcześniej ciemiężonych wieśniaków... A jednak oglądając mają oni,samurajowie, naszą (widzów) akceptację moralną...
A pewnie od kogoś zaraz dostanę od kogoś "w łepetynę" co ja plotę...


Pozdrówki
napisał/a: druid53 2009-09-22 11:59
odpowiem później. Muszę znikać na parę godzin...

Pozdrawiam
napisał/a: majka 83 2009-09-22 17:09
Druid53 odpowiem ci na twoją odpowiedz ( brzmi to chyba logicznie ?).
Z tego co mi odpowiedziałeś mamy tu zupełnie inną historię, nie ma tu w rzeczywistości zemsty za zdradę po latach zdrad, ale chłod emocjonalny i fizyczny w twoim związku ze strony żony przez wiele lat. Ale co było domysłem tak naprawdę było tylko domysłem, przez lata właściwe nie wiedziałeś czy cię żona zdradza. Czyli przyczyny Twojej zdrady, to co cię do tego pchnęło są zupełnie inne.Oskarżyć o zdradę można tylko na podstawie niezbitych dowodów, nie miałeś ich więc gdzie tu mowa o latach zdrad?
Niestety należę do "tych adwersarzy",nie przekonasz mnie, uważam,że zdrada jest zdradą, ale przyznam,że rozumiem twoje pobudki a raczej jej przyczyny.Ciężko jest tkwić z zimnym związku przez lata, choć są inne rozwiązania...ale o tym nie będziemy dyskutować.
Chodzi mi o tą prawdę o której się dowiedziałeś, czy jesteś tego pewien?
To zdrada bardzo ciężkiego kalibru, dotyczy nie tylko twojej żony ale i brata, aby w coś takiego uwierzyć trzeba mieć niezbite DOWODY Masz je ? Czy w ogóle da się coś takiego udowodnić po latach?
Niewątpliwie coś sie stało w twoim związku wiele lat temu, ale jeżeli to zdrada, to sam zobacz jak oddaliła twoją żonę od ciebie.Właściwie zniszczyła ważny element twojego małżeństwa, zdrada rujnuje a nie odradza związki, więc mnie nie przekonasz,że jest inaczej.
A teraz ? Myślisz,że zdrada coś u ciebie buduje, że daje ci tlen? Skoro jak sam twierdzisz mam intuicję, to posłuchaj co mi mówi na Twój temat.
To co robisz jest tylko plasterkiem, który wprawdzie łata dziurę emocjonalną ale w sumie nie rozwiązuje Twojego problemu. Popijając wino Dionizosa, pchasz się w związki bez przyszłości,nawet ten w którym jesteś niczego dobrego ci nie wróży, to nie rozwiąze twojego problemu, to ślepa uliczka na końcu, której jest SAMOTNOŚĆ...marnując czas na takie związki wpadasz we własną pułapkę, wino oduża, lecz na dłuższą metę będziesz miał tylko kaca. Zdrada w ostatecznym rozrachunku znowu zrujnuje ci życie, im szybciej z tym skończysz i poszukasz kogoś z kto zostanie z Tobą tym lepiej dla ciebie. Tyle od najwierniejszego adwersarza. Cześć!!
napisał/a: lilka25 2009-09-23 00:47
druid53, dziekuje za odpowiedz. Ojejku ile tu sie nowosci w twoim temacie pojawilo :). Przeczytalam wszystko jeszcze raz i teraz sama czuje sie niedojrzala nawet jesli tak o mnie nie myslisz, bo nic juz nie rozumiem. Kiedy czytam pierwszy twoj list, a potem nastepne, to tak jakby zupelnie inne osoby pisaly. W pierwszym liscie przedstawiles sie jako tzw. zimny dran, ktory zamiast szukac zgody z zona i rozwiazan problemu zyl przez cale lata tylko nadzieja na wyrownanie rachunkow. Teraz troche bardziej rozumiem te pierwsze odpowiedzi, ktore dostales. Potem za to zaczynasz pisac jakby wypraszajac sympatii od ludzi, ktora zreszta otrzymujesz :). Wiec piszesz, ze zostawiasz kupe kasy zonie, ze wcale nie chcesz jej robic krzywdy, ze zalezy ci tylko na prawdziwym uczuciu, ktorego szukasz i ze dzieci na pewno nie zobacza, jak mscisz sie na matce. Zastanawiam sie czemu od razu tego nie napisales, tylko dopiero po tych negatywnych opiniach. Pewnie czegos nie doczytalam, chociaz sie staralam . Pierwsza opowiesc zmrozila mi krew w zylach, a te kolejne dodatki zupelnie przedstawia cie w innym swietle. Albo nie chciales tak zle wypasc, albo zapomniales, albo zmieniles jednak zdanie pod wplywem niektorych hihi.

Wszystkiego dobrego i wiecej glebszych przemyslen zycze
napisał/a: druid53 2009-09-23 03:24
lilka...

[code:1:ea54708e01]Z tego co mi odpowiedziałeś mamy tu zupełnie inną historię, nie ma tu w rzeczywistości zemsty za zdradę po latach zdrad, ale chłod emocjonalny i fizyczny w twoim związku ze strony żony przez wiele lat.[/code:1:ea54708e01]

Nie był to... do końca chłod emocjonalny i fizyczny, bo było parę fajerwerków uniesień Jak już wspomniałem życie w żadnym aspekcie nie jest czarno-białe. I dodam komplikuje się coraz bardziej. Na pewno znajdę optymalne rozwiązanie pod mój model etyczny. Większą satysfakcję, nawet po dużym dyskomforcie da mi opanowanie sytuacji niż klasyczna zemsta. Przypomina to trochę handel, tzw. dobry interes. Zyskiem nie mają być dobra materialne, ale emocjonalne. Bo tylko to mogę robić w celu odzyskania niewątpliwych swoich "strat". Domyślasz się pewnie, że wartość tych "fajerwerków" jakby się zaczęła mocno dewaluować?

Piszesz...
napisal(a):Oskarżyć o zdradę można tylko na podstawie niezbitych dowodów, nie miałeś ich więc gdzie tu mowa o latach zdrad?


Pomimo, że mam brata szuję, kłamcę i krętacza ( a znam go nieomal od urodzenia, dorastałem z nim itp.) nieco wzbogaconego o formy dorosłe w/w cech umiem oddzielić ziarno od plew. Pomimo, iż dajemy się oszukiwać w chwilach czujności nasze doświadczenie i wiedza jest czymś nieocenionym. W świetle jego informacji i paru jeszcze innych które śladowo kiedyś do mnie dotarły (odłożone ad. acta) dziś to wydaje się pewne na 100% i jak włącznik przy choince załączyły żarówki- szereg innych faktów i zjawisk późniejszych. Bo skoro mogła na początku to reszta stała się jakby oczywista? Trzeba je powiązać i scalić otrzymując pełen wizerunek rzeczywistości. Nie masz pojęcia ile puzli okazało się być teraz pasującymi.
napisal(a):
Chodzi mi o tą prawdę o której się dowiedziałeś, czy jesteś tego pewien?
Tu mam pewność w 100%. Nie będę się rozpisywał, ale z natury jestem dość ostrożny w ferowaniu wyroków i to proporcjonalnie... im cięższy kaliber, tym jestem ostrożniejszy. Więc aby nie drążyć tematu tu wiedzy przyjmij, że wiem.

Zdradza się skrycie, bez świadków najczęściej obudowując się zabezpieczeniami, więc trudno o niezbite dowody... hehe. Trzeba zebrać szereg informacji, jakieś niezbite dowody (listy, notatki, relacje świadków) i budować historię. A moja żona przy swoich wadach jest osobą inteligentną umiejąca zadbać o swój wizerunek w otoczeniu... hehe.
napisal(a):
Potem za to zaczynasz pisac jakby wypraszajac sympatii od ludzi, ktora zreszta otrzymujesz :)

Nic nie wypraszam, ale wyjaśniam. Mój pierwszy post był suchym (może nie do końca) sprawozdaniem faktów teraźniejszości. W dalszych postach wyjaśniałem tylko przyczyny w/w stanu udowadniając przy okazji, że nic nie jest czarno-białe. I to wszystko.

napisal(a):Czy w ogóle da się coś takiego udowodnić po latach?

... I popatrz młoda damo. Znowu rozjeżdża się to nam na dwa nurty...
1. Dowód dla sądu prze-trudny do realizacji.
2. i to co może być dowodem dla mnie... Moje osądy oparte na własnych przemyśleniach, intuicji, zaistniałych zdarzeń, podkładania faktów pod własną wiedzę o charakterystykach poszczególnych uczestników... itp.itp.
A dla mnie jest najważniejszy jest p.2... I zaznaczam, w swoich badaniach umiem wyłanczać emocje...

napisal(a):Wszystkiego dobrego i wiecej glebszych przemyslen zycze


Tak jest!!!! Właśnie zabieram się do systematycznej i cichej pracy wywiadowczej.

Pozdrawiam

[ Dodano: 2009-09-23, 03:51 ]
Smoku...

Masz sporo racji, ale życia wszystkich nas są niewątpliwie bogatą w różne dramaty historią. Z tą krzywdą bym nie przesadzał, bowiem chyba w rzeczywistości skala mojego angażowania się emocjonalnego opadała z czasem. Przyczyną tego był bieżący stosunek lubej do mnie. Pewnie, że zabrała mi czas, w którym mogłem się zrealizować emocjonalnie i brakuje mi tego. Mam nawet o to jakiś żal, pretensje itp. Teraz ona, gdy jest już nieco starsza i na pewno bez "boka" będzie u mnie szukać tego, na co raczej nie zasłużyła. I co bym sobie nie wmawiał, i nie wiem jakich argumentów użył... nie zmuszę serca do jej kochania.

Pozdrawiam
napisał/a: Magdalena32 2009-09-23 07:31
czytając Twoje posty dochodzę do wniosku że robisz sobie jaja, dlaczego? piszesz że masz 56 lat a styl w jakim piszesz bardziej przypomina wypociny jakiegoś małolata który za dużo filmów się naoglądał.
napisał/a: druid53 2009-09-23 07:37
napisal(a):czytając Twoje posty dochodzę do wniosku że robisz sobie jaja, dlaczego?
Nie wiem jak to przyjmiesz.... ale ja piszę o sobie.

napisal(a):piszesz że masz 56 lat a styl w jakim piszesz bardziej przypomina wypociny jakiegoś małolata który za dużo filmów się naoglądał.


To akurat mnie cieszy, że mam taki "młody" i komunikatywny styl. Pomyśl. W sumie każdemu można by to zarzucić. Niby dlaczego miałbym poświęcać pisaniu tyle czasu? Zresztą na powyższe zarzuty nic nie poradzę... Chyba nie będziesz mnie prosił.... o skan dowodu osobistego?

Pozdrawiam

PS. A propos.... Cyfra przy Twoim nicku coś oznacza? (sądzę wiek). Przy moim rok urodzenia. Policz na paluchach

[ Dodano: 2009-09-23, 07:50 ]
dominik25,

Mam świadomość, że wiele osób tu pisuje z potrzeby chwili i szukając wsparcia. Nie posądzaj mnie o "jaja"... Ja traktuję to forum poważnie. Pewnie że może znaleźć się jakiś "psychol" i bawić się. Nie zamierzam cię przekonywać... ale mam na prawdę 56 lat. To, że mi się coś rozwija to nic dziwnego. Przecież moja historia dotyczy lat 35-ciu...

Pozdrawiam