Narzeczony na mnie klnie

napisał/a: Lavanda 2007-05-15 21:36
Ten sam problem ja mam :( wszystko jest dobrze dopuki klutni niema wyzywa ze jestem glupia, poj****, ze mam sie leczyc , itp. Tyle razy prosilam i mowilam zeby tak niemowil do mnie ale nic niepomoglo tak samo jemu powiedzialam ze jak jeszcze raz tak sie odezwie to odejde i nigdy nieodeszlam (glupia jestem). Kocham go i jak nie jest zly to jest bardzo mily i kochany a jak sie klutnia zaczyna to zawsze to samo on ma racje a ja nie. On sie kluci ze mna wyzywa mnie a ja sie boje cos powiedzizec bo go kocham (glupie troche) wydaje sie jak bym wymowke szukala ale troche boje sie postawic jemu sama niewiem czemu. Niechcem naszego zwiazku konczyc, chcem jakiesz rozwiazanie zeby on tak juz niemowil do mnie :( macie jakiesz rady
napisał/a: ~Kryzysowa_Narzeczona 2007-05-17 10:55
A myślałam,że tylko mnie dotknął ten problem. Chyba tak naprawde czas pokaże wszystko. Trzymajmy się!
napisał/a: dominika10 2007-05-17 21:58
pamietaj po slubie bedzie tylko gorzej on napewno nie jest war twoich łez a kto wie moze tak sie w tym obrazaniu rozsmakuje ze jeszce zacznie cie bic pamietaj ciezko zmienic takiego człowieka zaobserwuj jak jego ojcic traktuje matke i jak on ja traktuje to ci moze pomoc
napisał/a: anuska8 2007-05-19 15:47
anuska
czesc ,barzdo powaznie traktuj jego slowa :poniewaz to sie moze źle skonczyc.powiem ci ze mi tez sie to przytrafilo bardzo niedawno,podczas rozmowy tel.która prowadzialm ze swoim partnerm ,po uslyszanych slowach rozlaczylam ,gdy sie zobaczylismy nagadalam mu i to porzeadnie!!powidzialam ze jak bedzie mi wysuwal takie epitety to sei szybko rozstaniemy_>bardzo go kocham i te slowa mnie bardzo ranily,jestem s ,po przejsciach i sobie nie pozwole(bron mnie oze zby mnie bil).uwarzam zepowinnas byc bardzo stanowcza na te slowa i nei daj sie niczym przekupic,wiec trzymaj sie cieplutko pozdrawiam mam nadzieje ze bedzie dobrze:)jak wystapi to czesciej dobrze sie zastanów sie nad czym mowi
napisał/a: zenia_mi 2007-05-19 19:26
mał@ napisal(a):he mam podobny problem moj facet jest nerwowy i bardzo zazdrosny..Postawilam sprawe jasno albo on zmieni stosunek do mnie albo ja chlopaka-podzialalo

podzialalo.. wg mnie tymczasowo.. nie zdziw sie jak po slubie znowu bedzie to samo albo jeszcze gorzej.. teraz moze sie bac ze cie straci, po slubie zacznie cie uwazac ze jestes jego wlasnąscią i nie bedize tak łatwo.
napisał/a: zenia_mi 2007-05-19 19:29
jeśli raz sobą pozwolcie pomiatać facetowi to juz tak bedzie !! najważniejsza jest godność czlowieka.. a ktokolwiek sie odzywa w taki sposób zabiera ją wam. Osobiscie bym tak sie nie odezwała do nikogo, bo szanuje innych ludzi.. i tego samego wymagam.. i tak wg mnie powinno byc :p
napisał/a: nefrytka 2007-05-19 21:24
Kryzysowa_Narzeczona napisal(a):U mnie wszystko dobrze się potoczyło. Wyjaśniliśmy sobie nieporozumienia.

Jak cię raz nazwał taką czy owaką to to wróci, zobaczysz... Nie żebym chciała jakiś cień rzucać, ale owcy z wilka nie zrobisz (ani wilka z owcy). Kto raz bluźnął, bluznął bo ma taką naturę, a nie dlatego, że to słowo go zaatakowało, związało i zmusiło go tego, aby je użył
napisał/a: Sziwa 2007-05-23 13:03
Po przeczytaniu waszych postów dochodzę do wniosku, iż powinnyście dziewuszki zasięgnąć po odpowiednią literaturę, np. feministyczną aby dojrzeć do pewnych kwestii I SPOJRZEć NA WLASNą SYTUACJę Z INNEJ PERESPEKTYWY. Facetów można mieć tysiąc, a to że POZWALACIE SIE OBRAżAć I SZYKANOWAć, a potem co gorsza idziecie z nimi do łóżek (O ZGROZO)!! - to jest dowód pewnej nieświadomości, jaka wiąże sie w poźniejszym zagrożeniem z ich strony...najpierw wyzwał, potem uderzy, potem zabije,...no cóz taka jest kolej rzeczy nieprawdaż? Zastanówcie sie sto pięćdziesiąt razy zanim postanowicie dzielić życie z takim facetem...miłość to nie wszystko, skoro kocha, nie powinien się tak zachowywać, a jeżeli już mu się zdarza powiedzieć lub zrobić coś nieodpowiedniego, to jest to kandydat na idelnego oprawcę. Nikogo nie pouczam, chcę tylko powiedziec że przede wszystkim trzeba zdawac sobie sprawę z własnej autonomicznej natury kobiecej, własnej tożsamości, dopiero potem wkraczać na kręte ścieżki życia...POZDRAWIAM ;) ps. polecam poczytanie artykułów z portalu [url]www.feminoteka.pl[/url]
napisał/a: takaXania 2007-05-30 11:55
...Mimo że mam dopiero 19 lat jestem w podobnej sytuacji.
od ponad roku jestem z nim. Od początku wiedziałam co z niego z typ. Łysy, wytatułowany. lubiący sobie wypić i kopnąć kogoś. Ale widziałam ze sie stara. Zmienił sie dla mnie i doceniam to.lecz to chyba nie wystarczy :( jak on to mówi (różnica osiedli). Sama nie wiem co mam o nim myśleć. Rozumiem to, ze wychowywał sie bez ojca a matke jego pozostawiam bez komentarza. ale jeżeli oni nie potrafili nauczyć go kochać to ja też tego w pełni nie dokonam.
Raz potrafi być taki delikatny i czuły.... potrafi mówić do mnie że chce sie zmienic. ze chce być ze mną. że mnie kocha. że chce mieć już dziecko... chce abyśmy wyjechali stąd i mieli tylko siebie. szczerze mówiąc kiedyś to robiło na mnie wrazenie ale teraz.... gdy jego bierze na czułości mowie po prostu żeby sie zamknął i nie obiecywał. bo przejechałam sie juz nie raz na jego pustych słowach! zmieniając sie w tyrana. gdy tylko coś mu sie nie spodoba, gdy jesteśmy w toważystwie i zwróce mu uwagę zeby już nie pił bo rano idzie do pracy on każe mi sie zamknąć i wyp*erdalać... raz nawet zaczął porównywać ze swoją matką! że jestem z nim dla kasy... ze jestem pierd*loną materialistką (choć nigdy nic od niego nie chciałam)... kocham go... ale sie go boję. jak sie upije jest skłonny do wszystkiego. i po każdej kłótni gdy groże ze go zostawie on z płaczem obiecuje ze sie wszystko zmieni. ale ja mu już przestaje wierzyć. I jeszcze jedno! nie dajcie sie nabrać na hasła typu: nie potrafie okazywać uczuć... gówno prawda!!! gdy im sie chce... seksu! są po prostu mistrzami świata w obsypywaniu czułościami... znam to z autopsji. a gdy ja powiem "nie mam ochoty" usłyszę "no to kurwa nie!!!" a chwilę przed tem byłam księżniczką. już nie raz powtarzałam ze nie jestem jego prywatną dziwką. bolo mnie to bo to moj pierwszy partner z którym sypiam. zawsze myślałam ze seks to przyjemność. ale po tym, jak dla świętego spokoju rozchylałam nogi jest dla mnie przekleństwem... :( co dzień mam ochote mu powiedzieć że to koniec....
napisał/a: ucja 2007-05-30 13:51
Aniu - zostaw go, ratuj siebie!
napisał/a: NineQ 2007-06-01 00:32
Moja rada?
Porozmawiaj z nim i powiedz mu ze nie zyczysz sobie aby cie wyzywał. I nawet kłotnia , zlosc i emocje tego nie usprawiedliwają, bo to Cie rani a Ty nie pozwolisz aby ktos cie krzywdził, także słowem. Wytłumacz mu że jeśli nie potrafi panować nad swoimi emocjami i w taki a nie inny sposób daje im upust, to niech będzie tak że jak się klocicie a nad nim nerwy zaczynają brac górę, to niech idzie do drugiego pokoju ochłonąc i niech wróci do waszej rozmowy dopiero kiedy troche ochłonie. Myślę ze to będzie calkiem sensowe rozwiązanie. Nie sądze zeby to co mówił w złosci było na powaznie, po prostu nie panuje nad sobą.
pozdrawiam :*
napisał/a: kkivi 2007-06-05 19:32
Jestem z moim partnerem 7 lat w bardzo silnym emocjonalnie związku, pełnym pasji i oddania, znamy się doskonale, jednym mrugnięciem oka potrafimy przekazać sobie sporą dozę informacji... ale...
no właśnie - i jemu, mojemu idealnemu i kochanemu zdarza się powyklinać. Już nie raz rozmawialismy na ten temat; wie, że mi sie to wcale ale to wcale nie podoba... ale...
zdaję sobie sprawę także z tego faktu, iż kobiety z natury są bardziej wyrachowane, wyniosłe, błyskotliwe, przebiegłe, bystre. I potrafia w sposob o wiele bardziej krzywdzący zranić faceta. Zastanowcie się: takie klnięcie jest czystą, prostą i naturalną formą gniewu i wściekłości mężczyzn... Oni tacy są. Daja proste sygnały. A kobiety? U nas gniew najpierw kiełkuje, rodzi sie złość a potem wymierzamy "karę" o wiele bardziej bolesną i wymyślną. I nie chcę tu usprawiedliwiać wyżej opisanych przypadkow, gdzie kobiety naprawdę i dogłębnie czują się krzywdzone i ranione!! (to jest ekstremalna skrajność - w moim przypadku tak nie jest) :mad: Nie. Chodzi mi tylko o to, że czasem unosimy się niepotrzebną dumą, nie dostrzegamy drugiego końca kija. Brak nam dystansu do siebie, jak i do NIEGO.
... Bo przecież każdy kij ma dwa końce. Takie jest moje zdanie na podstawie własnych obserwacji i własnego faceta :p