O wierności

napisał/a: MEE 2008-01-01 20:54
Trafne, moze z wyjatkiej tych modlow, ale coz niektorzy tego bardzo potrzebuja, szczegolnie w USA.

Wystko to co pisal ow cytowany autor to konsekwencja dwoch procesow: rewolucji naukowo-technicznej, w tym rewolucji przemyslowej, i szeroko pojetej emancypacji warstw spolecznych wykluczonych dotychczas z rozmaitych sfer zycia. Tzw. przejscie demograficzne zmienilo calkowicie sposob reprodukcji ludnosci, a co zatym idzie srukture rodziny i nasze postawy prokreacyjne.

Coz poradzic?

Podobno 46 proc. zdrad w USA bierze sie z tzw. niedopasowania i niezadowolenia z zycia intymnego. W Europie taka motywacja zdarza sie chyba rzadziej. O ile pamietam te dane dotycza wylacznie kobiet, ktore zdradzily.
napisał/a: zawe 2008-01-02 11:51
Moim zdaniem, każdy wie, że to już TYLKO rutyna. TO jak kłamstwa, wiemy o nich ale nie chcemy dostrzec bo nas ranią. Większość ludzi jest cholernie egoistyczna, i są w związki, nie dlatego, że myślą, że tak ma być a nie inaczej, ale bo im wygodnie! Oczywiście poza paroma wyjątkami :P kiedy ktoś kompletnie nie zna siebie.

Co do miłości i fajerwerek...Heelben czy nie mylisz miłości ze staniem zauroczenia? Ja uważa, że związek ewoluuje. Na początku są fajerwerki, nie znamy do końca tej osoby, każda rozmowa jest inna. Jeśli ktoś w życiu nie wie czego chce, albo uważa, że miłość to tylko fajerwerki, to jego podróż nigdy się nie skończy, bo jego stany zakochania nigdy nie przerodzą się w miłość. Mimo, że on tak będzie myśleć. Napiszę tak adrenalina się nam podnosi i spada po około 3-8 latach, te lata nazwałabym stanem zakochania. Dopiero po tym etapie rodzi się miłość, jest stworzona silna więź emocjonalna, nie potrzeba nam silnych wrażeń, jesteśmy do siebie przywiązani taki wyższy poziom. Budujemy związek na przyjaźni, ofiarności i...intymności i wydaje mi się, że to ona pozwala mimo, długiego stażu powodować ponowne motyle w brzuchu.
Coraz częściej odrzucam proponowaną mi papkę komercyjno - kulturową. Wierzę w to czego sama się nauczyłam na swoich i czyichś błędach i wiem, że koniec stanu zakochania to dopiero początek. Cenię sobie bardziej moją przyjźć, namiętność i bezpieczeństwo nad stan zakochania, który mijam. Uważam, że tylko z tą wiedzą mogę iśc i budować związek.

napisal(a):"Czy wierność jest coś warta, gdy uczucia ulatują?"

Czy jestem zdolny budować dalej związek z tą osobą, czy jednak to nie ta osoba i szukam dalej by przejść na wyższy poziom?

Ludzie powinni uczyć się siebie, wiem, ze wszystko może nas zaskoczyć, ale do waszego stanu zakochania można nie dopuścić lub ponownie go wskrzesić, to wasze wolne wybory, czemu ma wami rządzić jakiś hormon? :)

To czy naprawdę jest miłość decyduje więc dla mnie zaangażowanie obydwu stron - to przecież zawsze można korygować o ile druga strona chce odbudować ewentualny uszczerbek, nasze chęci, gotowość do miłości.

Po 3-8 latach to dla mnie ludzie odchodzą bo uważają, że mają rutynę możliwe, że rzeczywiście z tą osobą nie mogą już pójść dalej, bo nie umieją, bo to jednak nie ta osoba. Ale wiedzą czego chcą nowy stan zakochania to tylko pretekst :)

Myślę, że ten proces udaje się naprawdę nielicznym.
Dlatego dla mnie miłość to towar deficytowy i nie czarujmy się, nie każdy go może mieć - smutne ale coraz bardziej w to wierzę.
napisał/a: Mari 2008-01-02 19:29
zawe,
Widać ,że napisałaś to z doświadczenia życiowego..mądrze i pięknie ;) , a czepiasz się troszkę nie tak "namalowanego" słówka faceta :D nie wszyscy potrafią :confused: a szczególnie Ci , którzy bardzo kochają i ...
"Czy wierność jest coś warta, gdy uczucia ulatują?" ....może powinien napisać:
"Czy wierność jest coś warta, gdy uczucia już nie ma?" lub gdy w związku zalatuje mrozem ?

buziaki!
napisał/a: zawe 2008-01-02 21:45
czy jest warta? to jest bardzo pozornie ambiwalentne. Ale napiszę: jest warta! Bo w świecie w którym żyjemy prawda, uczciwość to deficyt. Może po śmierci nic nie ma i życie godne nic nie znaczy, ale czy robiąc coś niewłaściwego jesteśmy wówczas szczęśliwi? Nie.

Twoje pytanie nie ma teraz sensu, bo pierw musisz mi odpowiedzieć na inne.

"Czy wierność jest coś warta, gdy uczucia już nie ma?" lub gdy w związku zalatuje mrozem ?"
To czemu nie odejdziesz z tego związku?

Jeśli nie możesz bo np przysięga to dla Ciebie świętość (jesteś katolikiem) to uważam, że wierność nadal nas zobowiązuje, bo co nam daje prawo ranić innych? Z resztą co to za paradoks gdy nie możesz odejść ze związku ze względu na przysięgę, ale tą samą przysięgę łamiesz w zupełnie inny sposób: zdradzając.

Twoje pytanie jest nadal źle postawione.

Swoją drogą co to za pytanie: czy być wiernym przysiędze czy swoim uczuciom, zdradzając nadal nie jesteś im wierni, bo nikt nie chce oszukiwać, kłamać, udawać (no, może poza paroma wyjątkami ;) )

Poza tym, to co wywietrzało, można probować odszukać. Nie należy się poddawać. Dawną miłość można przekuć na wspaniałą przyjaźń. Drugi raz już to piszę ale polecam film: "tylko miłość" :) bynajmniej nie jest to komedia romantyczna, czy romansidło.

Co takiego sprawia, że nie można zakończyć związku uczciwie?
napisał/a: magda07 2008-01-02 22:04
"wiernosc To Poczucie, Ze Posiadamy Czyjes Cialo I Czyjas Dusze"
napisał/a: zawe 2008-01-02 22:20
nie cierpię cytatów, one tylko pięknie brzmią i czemu posługujemy się czyjąś ładną prawdą?
jeżeli pozwolisz nie zgodzę się z powyższą złotą myślą :)
napisał/a: magda07 2008-01-02 22:26
Oczywiscie, ze pozwoleJa cytaty lubie zwlaszcza kogos kto byl madrzejszy niz jachoc brzmia one czasem nijak nie pasujaco do naszego zycia.....sa takie idealistyczne, ze wrecz nie prawdziwe....
napisał/a: Helbeen 2008-01-03 01:23
Cześć zewe. Nie mylę miłości ze stanem zauroczenia :), mam na to zbyt wiele lat i zbyt dużo doświadczeń. Rzeczywiście ładnie napisałaś. Jednak dla mnie miłość to jednocześnie intymność, zaangażowanie i namietność. Może proporcje każdego z tych składników w różnym czasie zmieniają się, ale muszą występować razem, aby była mowa o miłości. Bo czy można wyobrazić sobie miłość bez takich emocji jak tęsknota, pożądanie, podniecenie, radość, niepokój a nawet w jakiejś mierze zazdrość /nie ta chorobliwa/. To właśnie te emocje składają się na namietność. Albo czy miłość może być tam, gdzie brakuje zaangażowania, chęci podtrzymywania związku, przekształcenia zauroczenia w coś trwałego. Niemniej ważne jest pragnienie dobra partnera, szacunek, chęć przeżywania szczęścia w jego obecności i z jego udziałem, dzielenie się z nim radością i smutkiem, wzajemne zrozumienie aż do stworzenia własnego zamknietego dla innych świata. Albo czy miłość jest wciąż miłością jeśli nie wspieramy się w naszych uczuciach i pragnieniach, jeśli nie mozemy liczyć na siebie w potrzebie?
Jeśli pozostaje jedynie zaanagażowanie to nie można mówić o "miłości dojrzałej" ale o jej zmierzchu. Jednak takie zaangażowanie czasami jest wystarczające by zwiazek trwał dalej nawet całymi latami. Z pewnością niepokojace jest wygaśnięcie namiętności, bo wtedy związek zamienia się w przyjaźń .... a gdy zanika intymność ... hmm to jest już gorzej.

Nie przepadam za cytatami, ale ten mi się podoba .... to prawda, że jest w nim coś idealistycznego.
napisał/a: zawe 2008-01-03 16:53
Ale ja nigdzie nie napisałam, że namiętność można wygasić, a zaangażowanie to już zupełnie ;) wszystko to o czym mówisz to prawda, bez tego nie ma związku, nie ma małżeństwa, więc po co ciągnąć farsę? Jedno rozwiązanie rozejść się i dylemat czy być wiernym czy nie znika.

"Nie przepadam za cytatami, ale ten mi się podoba .... to prawda, że jest w nim coś idealistycznego."
Nie chciałabym takiej wierności, mogę sobie kupić misia i będzie mój, czy jakąkolwiek inną rzecz ... takie złośliwe przegięcie ;).
Dla mnie wierność to nie stan posiadania.
napisał/a: Mari 2008-01-03 17:41
Helbeen,
Czekałam na ten wpis.. czułam ,że tak będzie wyglądał :p .Miałam ochotę wyjść przed szereg ...cierpliwość jednak opłaci się..,teraz mogę zacytować Ciebie i coś wrzucić do koszyczka...
Piszesz ...
"Jednak dla mnie miłość to jednocześnie intymność, zaangażowanie i namiętność.
Może proporcje każdego z tych składników w różnym czasie zmieniają się, ale muszą występować razem, aby była mowa o miłości. Bo czy można wyobrazić sobie miłość bez takich emocji jak tęsknota, pożądanie, podniecenie, radość, niepokój a nawet w jakiejś mierze zazdrość /nie ta chorobliwa/. To właśnie te emocje składają się na namiętność".

Nie wyobrażam sobie inaczej!.Dodam do słowa miłość jeszcze ..tak widzę długoletni związek i taki mam(aj, aj dużo wysiłku)
Hmm ..coby nie za łatwo było? ,też mieliśmy historyjkę na własne życzenie, jednak? coś nie pozwoliło aby zostało wspomnienie.
Ktoś może powiedzieć o mnie ,że jestem rozkapryszoną "księżniczką",bo jeśli jest ze mną wspaniały facet, to czego doszukuję się jeszcze w związku?! a chwila odsunięcia to nic w porównaniu z traumatycznymi przeżyciami innych...

Pilnuję! aby nie wkradła się właśnie tak bardzo często cytowana rutyna,która skutkuje powolnym zobojętnieniem a w konsekwencji budowaniem muru wokół siebie..
Mur berliński to pestka z tym , który potrafi zbudować sobie facet! :confused: coś o tym wiem..
Może dlatego moje reakcje często są niezbyt czytelne dla męża , ale przyznam ;) ,że dające sporo adrenaliny i przemyśleń, rozmów i przytuleń co skutkuje życiem i miłością z zacięciem ,nie miłością bo jesteśmy razem by przeżyć..
I znowu Twoje słowa ..."Ja w każdym razie wolę czuć, niż egzystować." AMEN

:D
napisał/a: Helbeen 2008-01-04 23:13
zawe napisal(a):Ale ja nigdzie nie napisałam, że namiętność można wygasić, a zaangażowanie to już zupełnie ;) wszystko to o czym mówisz to prawda, bez tego nie ma związku, nie ma małżeństwa, więc po co ciągnąć farsę? Jedno rozwiązanie rozejść się i dylemat czy być wiernym czy nie znika.


Dlatego nie ciagnąłem i jakiś czas temu, tak włąśnie zrobiłem.
napisał/a: Helbeen 2008-01-04 23:20
Trochę zawstydziła mnie Twoja odpowiedź ... ale też zrobiło mi się bardzo miło. Dziękuję.
Jesteś jedną z niewielu ludzi, którzy potrafią dbać o swój związek ... to niezmiernie ważna umiejętność. Zazdroszczę Ci tego.