Zdradzałem - Dobijcie!

napisał/a: masterXofXdisaster 2007-07-14 23:37
Witam,
Zdradzałem i sprawa się wydała. Piszę na kobiecym forum bo chciałbym poznać wasz punkt widzenia. Czuję się z tym jak ostatni sukinsyn. Głównie dlatego, że moja żona zapłaciła za tę wiedzę wysoką cenę. Od tygodnia przebywa w szpitalu psychiatrycznym z ciężką drepresją. Swoją reakcją udowodniła mi, że wbrew temu co myślałem przez długie lata nie jestem jej obojętny.
Teraz kilka słów o tym jak do tego doszło. Poznaliśmy się 18 lat temu i zakochałem się bez pamięci. Imponowały mi jej poglądy, z większością których zresztą się zgadzam, siła charakteru a i jej uroda zachwycała mnie i zachwyca do dziś. Mimo iż na początku były pewne symptomy niedopasowania wbrew "radom" znajomych i zrowemu rozsądkowi od 16 lat jesteśmy małżeństwem. Pierwsze lata były bardzo szczęśliwe. Całkowicie wystarczało mi to, że mogę z nią być. Z czasem zaczęło mi przeszkadzać, że seksu jest za mało (2-4 razy w miesiącu), że nie tak (żona nigdy nie wykazała żadnej inicjatywy), że nuda (nie chciała nigdzie wychodzić ani się z nikim spotykać).
Doskwierało mi, że potrafi na mnie nawrzeszczeć jak na gówniarza i to przy ludziach, że wścieka się kiedy kontaktowałem się z moją rodziną czy znajomymi (kradnę przecież czas zarezerwowany dla niej).
No i zaczęło się. Żeby uniknąć kłótni i wymówek najpierw były niedopowiedzenia potem małe kłamstewka później coraz większe. Najgorszy zawsze był dla mnie ten pierwszy raz potem umiałem znajdować dla siebie wytłumaczenie by móc patrzeć w lustro. Krok za krokiem dopuszczając się manipulacji i grożąc rozwodem doprowadziłem do stanu kiedy nie musiałem się już z niczego tłumaczyć. Wychodziłem kiedy chciałem, dokąd chciałem i na jak długo chciałem. Mawiałem wtedy:"nie chcesz iść ze mną? to twój problem." Początkowo ciężko to akceptowała, miałem awantury nieziemskie ale z czasem się przyzwyczaiła. Ale nie ma nic za darmo. Za moje zachowanie byłem karany brakiem seksu. A jeśli już był po wielkich staraniach z mojej strony to miałem partnerkę całkowicie bierną z zatkanymi uszami i zakrytą twarzą. Wierzcie mi, nie ma nic bardziej upokarzającego dla faceta aniżeli czuć się jak wibrator.
Ale i na to znalazłem "sposób". Zacząłem zaspokajać potrzeby "własnoręcznie". Najpierw wyobrażałem sobie żonę, potem inne, później doszła pornografia i moja wyobraźnia podpowiadała coraz to inne scenariusze. A ponieważ czułem się z tym podle to stawałem się coraz bardziej niemiły dla żony - bo to przecież przez nią. Początkowo ukrywałem to przed nią aż kiedyś doprowadzony do furii wykrzyczałem, że z własną ręką jest mi lepiej niż z nią, że się do tego nie nadaje. To był koniec. W kolejnych kłótniach jeszcze wykrzyczałem, że to jej obowiązek bo łożę na dom. A jeśli nie dostaję obiadu to jem na mieście, zatem inne potrzeby też mogę zaspokajać w taki sposób. Innym razem powiedziałem, że nie po to się żeniłem żeby mieszkać z koleżanką czy matką i za takie życie nie mama zamiaru oddawać całej, niemałej pensji bo dziwka i gosposia kosztowałyby taniej. Wiem, upokorzyłem ją straszliwie. Żadna kobieta nigdy w życiu nie powinna usłyszeć takich słów.
To już była agonia związku ale pogodziłem się z sytuacją dla dobra dziecka. Chociaż nie wiem czy dla dobra bo mała nie raz była świadkiem naszych kłótni i rękoczynów (tzn. ja obrywałem - facet bijący kobietę to dla mnie szmata). Chociaż pewnie wolałaby to aniżeli usłyszeć to co powiedziałem. Ja z kolei wielokrotnie słyszałem, że jestem beznadziejny, ciota, impotent. I tak słowa doprowadzły do tego, że każde czuło się w oczach drugiego zerem. Aż pewnego dnia spotkałem dziewczynę, która się we mnie zakochała. To ona chciała ze mną spędzać czas. Mówiła jaki jestem wspaniały, czuły, inteligentny. I kto by się oparł? Dodam, że znała moją sytuację. Mówiłem od początku, że się nie rozwiodę, a nawet jeśli to i tak nie będziemy razem. Nie chciałem jej robić nadziei. Nie muszę mówić, że seks był wspaniały. Dostałem wszystko o czym do tej pory mogłem tylko pomarzyć. Trwało to pół roku i zdrada miała miejsce "tylko" 4 razy. Znacznie poniżej moich potrzeb. Ciągle próbowałem jakoś dojść do porozumienia z "koleżanką-małżonką" ale bezskutecznie a w ramionach "drugiej" lądowałem doprowadzany do autentycznej rozpaczy. Jestem świadomy, zdrada to zdrada. Zwykłe świństwo. Ale tłumaczyłem się przed sobą samym, że przecież ona mnie nie chce, że sama mnie do tego popycha a sprawa może się nigdy nie wyda. Ale byłem w błędzie. Efekt jest taki, że żona strasznie cierpi. Ja czuję się jak ostatni gnój. Małżeństwo czy przetrwa czy nie, jest zniszczone.
A teraz drogie panie, jak chcecie to mnie ukrzyżujcie ale powiedzcie czy ratować ten toksyczny związek (jest taka szansa) czy skorzystać z okazji i się uwolnić i jak postępować by ukoić ból zdradzonej żony i pomóc jej odzyskać wiarę w siebie (mimo wielkiej goryczy ciągle ją kocham). :confused:
napisał/a: Mari 2007-07-16 12:27
Master of Disaster -Z mojej strony plus dla Ciebie to ten,że widzisz z perspektywy czasu
Wasze błędy..Minus dlaczego nie doprowadziłeś do rozstania?
Miłość Was połączyła!,na pewno była gwałtowna i namiętna!,ale później"wyszły" widocznie między Wami zbyt duże różnice w oczekiwaniach
co do małżeństwa.Nie zdołaliście sobie z nimi poradzić i efekt jest jaki jest.
Z opisu Twojego widać,że macie "przywódcze",mocne charaktery..,które to Was doprowadziły do tego stanu.Brak kompromisów z obu stron...,jak małe dzieci walczyliście o przywództwo w stadzie.Nie zrozumieliście,że małżeństwo polega na tym,że ja
traktuję Ciebie tak jakbym chciała być traktowana..,np.ja chcę,żebyś mnie szanował,kochał,utulał,mówił czułe słowa ,a w zamian dostajesz to wszystko ode mnie.Moje małżeństwo (poza chwilką zapomnienia) tak wygląda już 20 lat.
Oczywiście są burze:),normalka,przecież umarlibyśmy z nudów.
Moim zdaniem zbyt surowo się oceniasz.Twoja żona,też zamiast zamykać się we własnym ja i w domu,powinna była duuużo wcześniej posadzić Cię na 4 literach i postawić ultimatum,powiedzieć czego oczekuje od Ciebie,a nie szantażem próbować Cię na siłę zmieniać.Nie zrobiła tego ,nie wiem czemu!.Metoda,którą chciała Cię "poskromić",sam z perspektywy widzisz,dała odwrotny skutek.Ty odpłaciłeś Jej znajdując "sposób"! jak sam opisujesz...
Teraz to wszystko "spadło" na Ciebie i wywołało skutek,że obwiniasz tylko siebie,nie!, wina jest Was dwojga.
Przepraszam,nie widzę z mojej perspektywy szansy na uratowanie Waszego związku...
Im szybciej się rozstaniecie ,tym mniej cierpienia będzie.To,że żona jest w szpitalu w żadnym razie nie może być dla Ciebie wykładnią do dalszego,nieuzasadnionego "pobytu" w tym związku.Oczywiście musisz Jej pomóc w tym ,aby doszła do siebie i tak będzie.Jednak po "dojściu żony do siebie",bez burz,awantur zróbcie sobie "wolne" od siebie.
Zaznaczam,że to jest moje zdanie,Ty możesz mieć inne.....

ps.życie jest zbyt krótkie,żeby je marnować na wojenki...
napisał/a: Martyna7 2007-07-16 17:06
Witam! Pomyśl sobie czy Ty zasługujesz na swoją żonę? Ja bym Ciebie nienawidziła do końca swoich dni i nigdy (przenigdy!!!!!) nie dałabym Tobie drugiej szansy. Rozumiem, że żałujesz, ale nie zmienia to faktu co się stało. Bo jeżeli JA kochałam i byłam wierna, a Ty zdradzałeś to co to ma być za układ? Twoja żona została przez Ciebie wykorzystana! I pewnie jest z niej ruina człowieka. Trzymaj kciuki, żeby dobrzy lekarze i specjaliści byli w stanie jej pomóc.Jeżeli ją kochasz to dlaczego dopuściłeś się do takich chamskich zachowań? A to, że ona nie chciała sie z Tobą kochać, to może nie była jej wina? Trzeba było porozmawiać na początku, jak zaczęły się wasze problemy. Postaraj się wczuć w to co ona teraz czuje. Jak Ty byś się czuł gdyby to Ona Ciebie zdradziła? Pozdrawiam
napisał/a: ~Evelinka 2007-07-16 21:45
Tak to jest jak nie wie się co to znaczy prawdziwa milosc...a sie zabiera za cos na czym sie nie zna. Jak mogles cos takiego zrobic??? Nie lepiej bylo porozmawiac spokojnie i wyjasnic sobie pewnw sprawy??? Skoro chcieliscie byc ze soba, to powinniscie starac sie oboje siebie rozumiec. Nerwami nic sie nie zdziala...wiem to z wlasnego doswiaczenia. Ile mozna zdzialac podchodzac z dystansem do pewnych spraw. Wiem ze ta sprawa bedzie tobie lezec na sumieniu bardzo dlugo. Twoja zona jest bardzo wrazliwa kobieta na to wyglada i dlatego tak to przezyla. Dobrze ze wyciagnales sluszne wnioski z tego co zrobiles, ale czasu nie da sie cofnąc i naprawic tez wszystkiego sie nie da. Powiem Tobie ze sex jest gowno warty!!! Mowisz ze kochasz zone a robiles to z inna. To ochydne. Przykro mi ale musze Cie skrytykowac. Sex nie jest najwazniejszy, a ty mowisz ze skarzyles sie ze go bylo ciagle malo. Najwyrazniej masz ze soba problem. Skup sie teraz na milosci, trosce, uczuciach do swojej zony. Badz przy niej w tej chwili. Ona tego potrzebuje. Zastanow sie czego chcesz od zycia. Czy zyc z nia???...i byc przy niej na dobre i zle??? Czy uciec i zostawic ja sama w takim stanie z dzieckiem. Jesli postanowisz odejsc...to najpierw powinienes poczekac az zona poczuje sie lepiej i byc przy Niej. I wybrac jakis moment w ktorym powiesz jej, ze po tym co zrobiles nie zaslugujesz na Nia...bo taka jest prawda...i ze nie chcesz jej rujnowac zycia. Chyba ze ONA bedzie chciala inaczej...to juz wtedy zrobisz co serce Ci podyktuje. Albo ratowac zwiazek, albo odejsc z pokora. Masz ciezka sytuacje, szokujaca, i jest ciezko cokolwiek doradzic. To zadki przypadek...i malo kto byl i czul sie podobnie w takiej sytuacji. Ale staralam sie doradzic jak moglam.
napisał/a: Mru 2007-07-16 22:34
Master of Disaster,
Napisales, ze byly pewne symptomy niedopasowania. Szkoda, ze nie zrobiles czegos wczesniej dla wyklarowania Waszych wzajemnych oczekiwan. Trudno, stalo sie. Ja mysle, ze odpowiedzialnosc za te sytuacje dzielisz z zona. Aby uratowac Wasze malzenstwo potrzebne byloby wspolne dzialanie, cierpliwosc i wielka motywacja. Macie dziecko, moze ono Was zmotywuje?
Porozmawiaj koniecznie z jakims sensownym terapeuta od zwiazkow, ktory pomoze Ci uporzadkowac caly ten chaos, w jakim sie znalazles.
Powodzenia,
M.
napisał/a: kinga76 2007-07-17 13:00
nie ma co dobijać... należy zastanowic sie co dalej. Przede wszystkim tak jak radzą koleżanki powinieneś pomóc żonie, aby doszła do siebie i minie na pewno sporo czasu nim dojdzie do wniosku ze życie moze być jeszcze piekne i że jeszcze może być naprawde szcześliwa... Nie bede Ciebie potepiac poniewaz wiem ze kazdy moze zbłądzić w swoim zyciu i dodam jeszcze, że seks pozornie nie jest tak mało istotny, nie możemy być egoistkami mężczyźni są troszkę inaczej skonstruowani niż my i czasami właśnie takie podejście rujnuje związki. Nie jest oczywiście najważniejszy ale ważne jest aby wiedzieć czego i jak się pragnie. Nie będę życzyc Ci aby poukladalo sie na nowo w Twoim malzeństwie. Zycze tylko aby w Twoim zyciu i Twojej zony na nowo zagoscilo szczescie i milosc.
ps. podpisuje sie w 100% pod postem Mari :)
Pozdrawiam
napisał/a: ewelinka19 2007-07-17 13:46
witam Ciebie.jak bedziecie znów razem to bedziesz ty nieszczesliwy i twoja Zona! Lepiej dla was bedzie jeśli sie rozwiedziecie. Po co Wasza Córka ma patrzeć na taki chory zwiazek,odbije sie na niej to.Czasami lepiej jak rodzice sie rozstana niz na siłe będa ze soba.Wierz mi.jak byłam dzieckiem modlilam sie do Boga żeby rodzice wzieli rozwód!!!!!!
napisał/a: Mari 2007-07-17 14:36
ewelinka napisal(a):witam Ciebie.jak bedziecie znów razem to bedziesz ty nieszczesliwy i twoja Zona! Lepiej dla was bedzie jeśli sie rozwiedziecie. Po co Wasza Córka ma patrzeć na taki chory zwiazek,odbije sie na niej to.Czasami lepiej jak rodzice sie rozstana niz na siłe będa ze soba.Wierz mi.jak byłam dzieckiem modlilam sie do Boga żeby rodzice wzieli rozwód!!!!!!



Ja też sie modliłam.
Ewelinko nie wiem ,czy to nie jest bardziej bolesne ,bo one cierpią w tym wszystkim chyba najbardziej.Jestem Tą "pozostałością" po moich rodzicach.
Dlaczego "pozostałością"?.Moje całe dotychczasowe dorosłe życie polegało na tym,żeby:
-nauczyć się kochania i umieć tę miłość dać mężowi i córce..
-każdy bardziej lub mniej bolesny "kopniak" przeżywałam w sobie nie dzieląc się z nikim.
-totalny problem z niską samooceną..
-ciągłe poczucie zagrożenia,że np. mąż mnie zostawi,a przecież kocha.
-czy córka mnie kocha?

Dziecko wychowane w kochającej rodzinie tego nie ma.

Walczyłam z tymi moimi wadami bardzo mocno i po części udało się.
Bardzo pomogło mi między innymi to forum,a było już źle..,może dlatego,że jest anonimowe i mogę powiedzieć wszystko i nikomu nie muszę patrzeć w oczy i
spuszczać wzrok....


Tak wyglądają w "płytkim obrazeczku" od wewnątrz dzieciaczki po przejściach... w swoim dorosłym życiu.
napisał/a: Mari 2007-07-17 14:40
ewelinka napisal(a):witam Ciebie.jak bedziecie znów razem to bedziesz ty nieszczesliwy i twoja Zona! Lepiej dla was bedzie jeśli sie rozwiedziecie. Po co Wasza Córka ma patrzeć na taki chory zwiazek,odbije sie na niej to.Czasami lepiej jak rodzice sie rozstana niz na siłe będa ze soba.Wierz mi.jak byłam dzieckiem modlilam sie do Boga żeby rodzice wzieli rozwód!!!!!!




Ewelinko nie wiem ,czy to nie jest bardziej bolesne ,bo one cierpią w tym wszystkim chyba najbardziej.Jestem Tą "pozostałością" po moich rodzicach.
Dlaczego "pozostałością"?.Moje całe dotychczasowe życie polegało na tym,żeby:
-nauczyć się kochania i umieć tę miłość dać mężowi i córce..
-każdy bardziej lub mniej bolesny "kopniak" przeżywałam w sobie...
-totalny problem z niską samooceną..
-ciągłe poczucie zagrożenia,że np.mąż mnie zostawi..

Walczyłam z tymi moimi wadami bardzo mocno i po części udało się.
napisał/a: gosiak6 2007-07-17 14:59
wiem,że czasami po kilku latach widzi się niedopasowanie...ale za jaka cene Twoja żona teraz tak cierpi..To okropne co zrobiłeś jej, ja na jej miejscu nie wybaczyła bym Ci po tym co zrobiłeś i jaki byłeś samolubny.To straszne,że można tak się odnosić do kobiety,po raz kolejny ujawnia się prawdziwa twarz meżczyzny Żona do:sprzątania, gotowania,prania ,prasowania,rodzenia dzieci ich wychowanie,zaspokajająca sexualne potrzeby męża,który jeszcze ma pretensje bo przecież to on zarabia a ona ma być służąca i zaspakajać jego potrzeby no i oczywiście nie narzekać,słuchac itd...Ku...chłopie skąd Ty jesteś?Zastanowiłeś się choć przez chwilę co czuje Twoja żona czy czasami nie jest samotna, opuszczona i popada w depresję???Niestety nic Cię nie usprawiedliwia niestety, powiem Ci że moja siostra przeszła kurację podepresyjną i nikomu tego nie życzę, to straszne jaki człowiek jest zamknięty w swoim świecie i jak bardzo samotny....Współczuję Twojej córce, która była świadkiem domowego piekła, które Ty stworzyłeś. Nie zrzucaj winy na żonę, ja jestem po jej stronie całym sercem mam nadzieję że wyzdrowieje, choć na pewno będzie jej ciężko bo takie przeżycia pozostawiają długotrwały ślad na psychice... Widzę,że Tobie to wszystko na rękę...typowy facet, jak nie ta to inna to nic że kobieta ma zmarnowane życie i zdrowie i dziecko,które ma ojca takiego jakiego ma...
napisał/a: gosiak6 2007-07-17 15:03
kurka chłopie jesteś okropny....oczywiste jest jeszcze to,że jak facet ma za dobrze w domu to szuka jakiegoś urozmajcenia...to masz , mam nadzieję że ktoś wymierzy Ci odpowiednią karę do tej sytuacji i za to jak poniżyłeś swoją rodzinę i kobietę która zmarnowała dla Ciebie tyle lat...
napisał/a: gosiak6 2007-07-17 15:04
pamiętaj jeszcze o tym,że kiedyś wszystko odwróci się przeciwko Tobie, bo nikt jeszcze nie zbudował trwałego szczęścia na nieszczęściu innych