Zemsta, warto / nie warto?

napisał/a: ~gość 2009-09-07 22:50
c914-2711, szkola Uniwersytet Jagielloński w Krakowie. Studia stacjonarne.


powiedz-ile razy ona z toba spala?
napisał/a: kasiasze 2009-09-07 23:07
Dobre pytanie od nieposkromionej Zdeprsjonowanej
Własnie, chyba minęliście sie w oczekiwaniach - Ty jej nie zrozumiałeś, za dużo sobie wybrażałeś. Czy powiedziała Ci kiedyś "kocham"?
A ile razy z Tobą ... (co wyżej)?
napisał/a: mel1 2009-09-08 00:09
I po raz milion pięćset sto dziewięćset - weź zimny prysznic, ogarnij się.......... i idź na podryw :D Jeżeli na prawdę chcesz jakoś zadziałać to jedyne co możesz zrobić (zachowując przy tym honor i klasę) - olać ją i tę sprawę. Ot taka sobie przygoda.
napisał/a: ~gość 2009-09-08 06:13
Cóż jak powiesz to napewno zniżysz sie do poziomu histerycznej kochanki która chce mieć swoje męskie portki w domu które należą obecnie do żony albo nawet gorzej - do Alex Forrest z fatalnego zauroczenia. Samobójstwo faceta raczej odpada, prędzej uniesie się honorem i odejdzie. Nasza mentalność to nie mentalność japończyków i dużo trudniej nam się targnąć na własne życie.
Zastanów się wpierw co Tobą kieruje. Sam przyznałeś że zemsta - tylko co na dłuższą metę Ci ona da?
Ja stoję na stanowisku żeby mówić prawdę ,ale zrób co uważasz za słuszne i ponieś tego konsekwencje, a na przyszłość uważaj z kim się zadajesz. Nie będę Ci mówiła, którą opcję powinieneś wybrać.
napisał/a: c914-2711 2009-09-08 09:36
Zdepresjonowana - wybacz, nie liczyłem. Ale przez te 4 miechy nie było tyg. żebyśmy minimum raz w łóżku / pod prysznicem itp. itd. razem nie wylądowali.

kasiasze - tak, słyszałem nie raz, ile razy to od 6 rano mnie budziła dzwoniąc i słodząc 'kochanie wstawaj', ile razy jak musiała jechać do tamtego domu z tamtym facetem potrafiła mi siedząc z nim w samochodzie napisać xx-sms jak to mnie przeprasza, że tak to wygląda i jak to zamierza to zmienić. Nie jestem głupi, gdyby to był tylko sex i nic poza tym bym w to się nie angażował.

mel - na razie sobie związki daruje, staram się być teraz naaaapraaawdę ostrożny w doborze 2giej połówki.

BeatrixKiddo - tu nie ma dłuższej mety, chciałem po prostu jako ostatnie 'papa' zrobić trochę burzy w jej szklance wody i pójść sobie hen hen daleko.

Ale już mi przeszło, wkurza mnie fakt, że w tej całej historii tylko ja dostałem po pupie, bo nie uważam żeby tylko mi się należało, ale olać, jak pisała mel i BeatrixKiddo
nie chce koniec końców wyjść na histeryka i rozkapryszoną primadonnę.
Jej życie, niech robi z nim co chce, niech sobie żyje z tamtym jakby nigdy nic, dla mnie zdrada to ostateczna granica po której przekroczeniu do danej osoby już się nie wraca, ale, co ludzie to inne kręgosłupy moralne (tudzież ich brak). Ja się zajmę swoim życiem.
napisał/a: sorrow 2009-09-08 09:40
c914-2711, spróbuję wyizolować twój problem :), bo o różnych sprawach piszesz i to tylko wzbudza emocje do niczego nie doprowadzając. Zapomnij na chwilę o swojej byłej dziewczynie, zapomnij o facecie swojej kochanki, zapomnij o tym, że ktoś kogoś zdradzał, zapomnij o winie. Pomyśl jedynie o tobie i tej "kochance" jako próbie utworzenia związku. Poszło wam szybko na początku, ale potem się rozeszliście. Z jej strony to nie było jednoznaczne, bo cię trochę zwodziła, że może jednak z tobą będzie, ale nie jest pewna. Tak to trwało przez jakiś czas. Na koniec jednak do ciebie nie wróciła, bo wybrała kogoś innego. Teraz ty cierpisz... zaangażowałeś się, a ona cię zwodziła i w końcu zostawiła. Masz pretensje, że nie odeszła od razu dając ci spokój.

Widzisz... to własnie sedno twojego problemu. Obiektywnie patrząc to najzwyklejsza w świecie nieszczęśliwa miłość, związek który nie wypalił. Teraz powiedz mi... ilu chłopaków, którzy w takiej sytuacji się znaleźli mszczą się na swojej niedoszłej partnerce? Ilu z nich rozmyśla nad tym napawając się myślą "już ja jej pokażę, jeszcze poczuje to co ja, zaraz coś takiego wymyślę, że się nie pozbiera"? Pewnie trochę się znajdzie takich... ale powiedz... czy pochwalasz takie załatwianie sprawy? Uważasz, że każdy nieszczęśliwie zakochany i porzucony powinien się na partnerze zemścić? Uważasz, że każdy taki człowiek powinien załatwiać sprawy w stylu "już ja ci schrzanię twój nowy/obecny związek"?
napisał/a: c914-2711 2009-09-08 10:40
Sorrow - wyizolowałeś sedno/źródło tego problemu, ale wszystkie tego typu syt. różnią się właśnie całą 'otoczką', bo idąc tym tokiem myślenia to dziewczyna co zostawiła chłopaka to taki sam przypadek co mąż który zostawił żonę dla kochanki albo moja syt z takim trójkątem.. .bo przecież we wszystkich tych syt. po 'wyizolowaniu' problemu to jedna osoba zostawiła 2ga i to po prostu nieszczęśliwa miłość. Diabeł tkwi w szczegółach.

Nie chcę bynajmniej mojej syt. jakoś wyolbrzymiać ale ona jak i ta z mężem czy kochankiem czy zwykłym chłopakiem różnią się.

dziewczyna co zerwała z chłopakiem i znalazła sobie innego.. co można jej zarzucić?

dziewczyna co była z jednym i równocześnie z drugim.. coś już można jej zarzucić.

Ale jak już mówię, olać sprawę, z tamtym nie będę się kontaktował, aktualnie chcę jak najszybciej zapomnieć i o niej i o nim i o tej całej sprawie.[/b]
napisał/a: sorrow 2009-09-08 11:04
c914-2711 napisal(a):wszystkie tego typu syt. różnią się właśnie całą 'otoczką'

Liczyłem na to, że właśnie tak zaczniesz się "bronić" ;). Bo z jednej strony pisałeś, że chodzi ci jedynie o to "sedno", a z drugiej chyba ta zemsta miała również być odpłaceniem za otoczkę. Za to, że ci związek się zepsuł, za to, że zdradziłeś mimo swoich przekonań, za to że kochanka cię zwodziła i oszukała, za to że ona jest dalej w swoim związku i nie straciła partnera (na razie), itd. Czyli zemsta miała być za "całokształt" wszystkich negatywnych emocji, które cię dotknęły (wliczając w to te, gdzie ona w zasadzie nie miała swojego udziału)... wcale nie za "sedno".

No... najważniejsze, że podjąłeś decyzję. To z korzyścią dla ciebie, bo im szybciej wyrzucisz to wszystko ze swojej głowy, tym szybciej odzyskasz spokój. Powodzenia!
napisał/a: Tigana 2009-09-08 14:22
sorrow, ja się z Tobą nie zgodzę. Ona była tutaj w związku, przez całe to ich "budowanie" co diametralnie zmienia postać rzeczy. I stąd właśnie to rozgoryczenie.
c914-2711, trafiłeś na klasycznego spadochroniarza, co jak chce zakończyć związek to najpierw buduje następny, zeby sobie ładnie przeskoczyć z jednego w drugi. Widocznie w którymś momencie coś nie wyszło i postanowiła zostać z tamtym. Trochę to paradoks, że drażni Cię, że była niewierna, mimo że to z Tobą była niewierna. Szczerze? Ja w Twojej sytuacji też bym myślała o tym, żeby tamtego poinformować. Ale nikt Ci nie odpowie, czy warto, bo nie jesteś w stanie przewidzieć konsekwencji tego czynu.
napisał/a: I'll be back... 2009-09-23 18:50
Odpowiadając na Twoje pytanie w tytule topicu...
TAK, ZDECYDOWANIE WARTO!
Ten człowiek MA PRAWO znać prawdę o swojej (raczej nic nie wartej) lasce.
Sobie już nie pomożesz ale możesz otworzyć oczy Bogu ducha winnemu człowiekowi.
Pomóż mu i podkabluj niewierną kobietę!
I nie traktuj tego jako zemsty... Chwasty trzeba wyrywać... :)
napisał/a: inga23 2009-09-24 11:42
Jestem w podobnej sytuacji i uwierz, rozumiem co czujesz. Spotykałam się z facetem trzy miesiące. Brakowało nam w związkach czułości, ciepła, zainteresowania drugiej strony, więc mieliśmy sobie to zapewnić. Było wspaniale, ale zdarzyło się coś co zepsuło wszystko. Żałuję tego i okropnie się z tym czuję, ale nie mogę cofnąć czasu, więc muszę z tym żyć dalej. A nie jest łatwo. Nie ma dnia bym o nim nie myślała, nie mogę zapomnieć tego co było i podarować sobie, że zniszczyłam to co mogło być. A mogło być tak pięknie, jestem tego pewna. Pokłóciliśmy się. Wiedziałam, że ma komunię syna, ale nie odzywał się cały weekend, a kiedy zadzwoniłam w poniedziałek ok. 15. 00, też nie mógł rozmawiać. Miałam ciężki dzień w pracy i "wybuchłam" podczas rozmowy. Powiedziałam, że jeśli tak ma być, to ja nie jestem zainteresowana takim związkiem. To było głupie, wiem, ale stało się, a potem było już tylko gorzej. Nie pomogły przeprosiny, skrucha, prośby, był nieugięty. Nieopacznie kiedyś zdradził, że telefon pod który zadzwoniłam należy do jego żony. Mogę to w każdej chwili wykorzystać. Tylko pytanie, co mi to da? Co przez to zyskam? Nie chce aby mnie znienawidził. Może kiedyś zatęskni, więc nie mogę zamknąć sobie tej ostatniej drogi. Ale może nie zależy i nigdy nie zależało mu na mnie, i nigdy się nie odezwie, więc dlaczego tylko ja mam cierpieć. Pokusa jest ogromna. Szarpią mną sprzeczne uczucia. I trwam tak już cztery miesiące... Zapomnieć... Łatwo powiedzieć. Każdego ranka kiedy się budzę wkładam tyle wysiłku w to by trwać dalej, by przeżyć bez niego kolejny dzień...
napisał/a: sorrow 2009-09-24 16:27
inga2 napisal(a):I trwam tak już cztery miesiące...

Czyli karmisz "potwora" w swojej głowie. On potrzebuje pożywienia, czyli rozmyślań nad tym co było, co się stało, czy się da odkręcić, czy może się zemścić. Jak go odpowiednio podtuczysz to w końcu starczy ci sił, żeby zadzwonić do jego żony. Wtedy będziesz miała swoje kilka minut tryumfu. A potem? Potem znowu będziesz mówiła "nie mogę zapomnieć tego co było i podarować sobie, że zniszczyłam to co mogło być", tylko że w zwiększonym wymiarze.