Czy zrobiliscie cos smiesznego lub oblesnego w dziecinstwie?

napisał/a: ~gość 2007-11-14 21:51
Pelliroja, no łądnie :P hahaha
napisał/a: ~gość 2007-11-14 22:42
Pelliroja, podobna jajeczna historia jak moja
napisał/a: ~gość 2007-11-20 09:17
Jak byłam mała to miałam straszną obsesję na punkcie żyłek i tłuszczu w mięsie. Wykrawałam z kotleta wszystko co się da. I kiedyś, kiedy byłam z mamą u jej przyjaciółki zaproponowano nam obiad. Jakże się wszyscy ze mnie śmiali, kiedy zaczęłam wykrawać tłuszcz z kotletów z kani.
napisał/a: Asior 2007-11-20 10:56
Ale mi humor poprawiłyście tymi postami:)
Wiec teraz opowiem swoje wyczyny.
1. Chodzi to za mną od kiedy miałam 3 latka. Dziadek codziennie do obiadu przynosił piwo. Ja jadłam razem z nim. To był taki rytuał. Dziadek piwo, ja soczek. Któregoś dnia dziadkowi coś wypadło i sie spóźnił. Ja czekałam na niego z obiadem. Gdy wszedł do domu powitałam go krzycząc z kuchni: "chorera jasna gupku jeden dajesz te piwo czy nie?" do tej pory nie wiem skąd znałam takie słowa
2. To że jestem wredna to wiedzą wszyscy. W dzieciństwie miałam z tym zwiazane dwie akcje.
a) Babcia nie pozwalała mi bawić sie garnkami w kuchni. Poszłam wiec obrażona do pokoju i usiadłam koło dziadka. Opowiedziałam mu pełnym żalu głosem że babcia mi nie pozwala ,,gotować" wieć dziadek mnie podpuścił: to idz Asiu i rozbij za to babci kryształa (babcia zbierała kryształy, do tej pory ma niezłą kolekcje). Po chwili w całym domu słychać było dźwięk tłuczonego szkła i krzyk babci:)
b) druga historia jest podobna. Mama chciała wyjść do sklepu ale beze mnie. Obiecałam jej że jak wyjdzie to obcasem z jej butów pobije jej kryształy (dostała od babci kilka). Mama oczywiście przekonywała że coś mi kupi, że zaraz wróci i takie tam. Ja dalej obstawiałam przy swoim. Gdy drzwi za mamą sie zamknęły po chwili rozbity kryształ leżał na ziemi, a jak mama wróciła, podobno dalej waliłam w niego butem.
Nie wspomne jak później wyglądał mój tyłek...odobnie do kryształu
napisał/a: ~gość 2007-11-20 11:30
Ze śmiesznych rzeczy pamiętam jeszcze jak mój brat był mały i zamiast rrrrr wymawiał jjjjj. Wyobraźcie sobie minę mojej mamy jak latał po placu zabaw i krzyczał HURA ze zmeinioną literą.
napisał/a: ~gość 2007-11-20 13:02
Asior, ale złośnica
napisal(a):Dai, krzyczał HURA ze zmeinioną literą.

hshahah dobre
napisał/a: ~gość 2007-12-25 09:43
napompowac kure ??? hahahahaha ja nie moge niezle hahaha
napisał/a: F430 2007-12-26 01:57
uuuuuułaa....dużo tego było

-pojechałam na Lubelszczyznę, a że ze mnie miastowe dziecko było to tak się podekscytowałam kaczuszkami z podwórka na wsi,że jednej z tej miłosci przez przypadek urwałam nóżkę - miałam wyrzuty póżniej...

-raz zabrałam koleżankę do lasu i poszłam, Zostawiając samą w lesie, wiedząc,że ja znam trasę a ona nie- później jej rodzice mi chcieli kałasznikowem odstrzelić głowę (jej tata miał nieużywanego starego Kałacha )

- przeprowadziłam się do własnego mieszkania, była tam stara lodóka, odłączyłam ją na czas remontu i o tym zapomniałam, po 2miesiącach grzyb się z niej wprost wylewał

-grałam na koloniach jako malec w ekstremalne zakłady, parę razy przegrałam i musiałam zjeść ćwierć mydła i pół metra papieru toaletowego

-dwa lata temu, na obozie Taekwon-do, biegnąc truchtem przez las zjadłam pająka z krzaka, miałam otwarte usta a on mi do nich wpadł, musiałam go trzymać w buzi przez pół godziny, bo nie można się było zatrzymać, a wypluć go nie mogłam, bo zamną biegli inni i się wstydziłam

i pewnie jeszcze wiele nabroiłam, czego już nie pamiętam, albo wolałabym zapomnieć
napisał/a: kotecek2 2007-12-29 20:40
Jak byłam mała, to wzięłam wielkiego gwożdzia i zaczęłam nim "rysować" po dużym fiacie (oldschoolowy kolorek czerwień meksykańska!) , a jak tata do mnie dobiegł i zapytał co ja robię, to mu powiedziałam, że do wesela się zagoi...
napisał/a: Belay 2007-12-29 23:42
F430 napisal(a):dwa lata temu, na obozie Taekwon-do, biegnąc truchtem przez las zjadłam pająka z krzaka, miałam otwarte usta a on mi do nich wpadł, musiałam go trzymać w buzi przez pół godziny, bo nie można się było zatrzymać, a wypluć go nie mogłam, bo zamną biegli inni i się wstydziłam


Chyba nie muszę mówić tym, którzy mnie znają, jak wyglądałam, gdy to przeczytałam? ;) Ja bym dostała zawału i za to Cię podziwiam!

Gdzieś już to chyba pisałam, ale mam sklerozę i nie pamiętam gdzie ;) w 5 klasie szkoły podstawowej rozwiodłam swoich rodziców - to była taka wymówka na usprawiedliwienie wagarów. Byłam przy tym tak przekonująca, że nabrały się na to wszystkie moje nauczycielki. ;) nie pytajcie co się działo, gdy cała sprawa się rypnęła :)
napisał/a: dark_salve 2007-12-30 01:27
Jak byłem mały...

1) Z kumplami z bloku mieliśmy mnóstwo głupich pomysłów na zabicie czasu. I tak np. gdy było już po deszczu robiliśmy cukierki z błota i zawijaliśmy w znalezione gazety... i jedliśmy

2) Jak to mali chłopcy bawiliśmy się resorakami... no i paru silniejszych i starszych kumpli dostarczyli nam rozrywki. Na klatce schodowej na poręczach były takie plastikowe nakładki. Oni je pozrywali, odwrócili do góry nogami i spuścili z krzaków na ziemię. Mieliśmy tor dla samochodzików. Po iluś tam dniach zabawy akurat przechodził ktoś z administracji. Dwóch dorwał i do rodziców. Część powstawiali, reszta co pocięte były na mniejsze kawałki... rodzice musieli płacić.

3) Kumpela jak zdawała pierwszy raz prawko to w sumie jej dobrze szło. Już wracała z miasta do ośrodka, kiedy to na przedostatniej ulicy stała straż w akcji. Ta przerażona sygnałami zamiast na hamulec, dodała gazu i przywaliła strażakom w zad. I oblała.

Zaś inny kumpel na placu był tak zestresowany, że jak wykonywał zadanie "Podjazd pod górkę z ręcznego" to się tak przeraził, że jak puścił ręczny to kierownica mu zjechała i gdy już był na górce to zawisnął bokiem i spadł (auto wylądowało na boku). Examin oblany, no i koszta.

4) Kiedyś chciałem nastraszyć kumpla... póki co dwa razy. Jak jeszcze nie chodziliśmy do szkoły to przed blokiem postanowiłem się go pozbyć, i gdy widziałem nadjeżdżające auto, to go między dwoma stojącymi przy chodniku popchałem na ulicę. Niestety (tak wtedy mówiłem) koleś jechał tak wolno że wyhamował.
Innym razem moją ofiarą był ten sam kumpel, ale parę dobrych lat później. Jesteśmy w górach w Brennej nad rzeką, zrobiona zapora. Rodzice zagadani i zajęci robieniem jakiegoś posiłku, kumpel stoi na murku i czeka z głodu. A ja co? Jedną rękę wyciągnąłem do przodu i kumpel wpadł do wody, a że tam ponad 2 metry było to się stracił. Po chwili przybiega jego tata i się pyta: Gdzie Mariusz? A ja: Wskoczył na dno, tylko nie wiem po co... na szczęście go wyciągnęli całego bez żadnego reanimacji :P

5) Będąc kiedyś u wujka na wsi na wakacje, po kilkudniowym przygotowaniu pozwolili mi samemu zabierać krowy z łąki do wodopoju i do obory. Ale nikt mi nie powiedział że np jałówka ma rogi, albo że młody byk może ich jeszcze nie mieć. I tak przez pomyłkę wziąłem krowę i młodego byczka razem. I przy wodopoju odegrała się sex scenka, po czym 4 wujków z łąki leci, żeby rozdzielić, niestety ja miałem łańcuch owinięty wokół ręki i wystraszony byk zaczął uciekać... ale mnie po ziemi pociągnął. W nocy gdy się obudziłem to taki poschizowany byłem, że jak zobaczyłem w rogu pokoju po ciemku 3 koce to myślałem że to krowa na mnie patrzy.

napisał/a: ~gość 2007-12-30 15:08
smieszne te wasze historie szkoda ze ja takich nie mam ale posmiac sie mozna
dark_salve napisal(a):"Podjazd pod górkę z ręcznego"
a coz to takiego??