Konkurs "Magiczna podróż"

napisał/a: jaga12Xj1 2013-03-07 19:19
Chciała Bym Się Przenieść Na Księżyc I Zobaczyć Jak Tam Jest Czy Istnieje Tam Jakieś życie Może Tam życie By Było łatwiejsze Nie Liczyły By Się Tylko Pieniądze
napisał/a: barbekju 2013-03-07 22:49
Myślę, że magiczna siła mogłaby przenieść mój dom do Królestwa Obłoków. Całe zdarzenie widzę w następujący sposób: dom dryfuje po falistym morzu chmur niczym okręt. Jest bardzo wczesny ranek. Stoję przy oknie w kuchni ze stoickim spokojem robiąc sobie śniadanie - tosty z dżemem. Patrzę z zachwytem, jak białe króliki o motylich skrzydłach malują niebo farbami na różowo zwiastując rychłe wzejście Słońca. Ono zaś zjawia się pod postacią pięknej kobiety w rydwanie zaprzężonym w dwadzieścia ognistych koni. Nie mogę się jej bliżej przyjrzeć, ponieważ bije od niej oślepiający blask. Przed rydwanem śmigają małe, przezroczyste ptaszki. Swym ćwierkaniem robią straszliwy harmider. Sypią przed końmi płatki złotych, lśniących kwiatów które osiadają na chmurach spowijając je złocistą poświatą.
Zrobiłam sobie poranną kawę i właśnie próbowałam ją wypić, gdy nagle rozległ się potężny huk. Dom zakolebał się tak mocno, że runęłam jak długa rozlewając napój wszędzie dookoła. Wyjrzawszy przez okno stwierdzam, że stoimy w miejscu. Co takiego mogło się stać? Dopiero, kiedy wychodzę na balkon dostrzegam przyczynę tego stanu rzeczy: mój dom zaczepił o coś, co przypomina ogromny domek z kart, bardzo dużych kart. Karty te przebijają powierzchnię chmur tak jak góra lodowa wystaje ponad taflę oceanu. Dopiero po chwili zauważam, że na szczycie karcianej budowli stoi na ogonie różowy lampart i pije herbatę. Wygląda dziwnie, ponieważ na głowie ma błyszczący, turkusowy turban, a na futrze fioletowe kwiaty zamiast cętek.
- Ech – wzdycha na mój widok – To już trzeci dom w tym tygodniu. Czy ja nie mogę mieć ani chwili spokoju?
- Przepraszam bardzo, gdzie ja jestem? – pytam.
- To Góra Asów, droga pani.
Nic to, myślę, dalej pozwiedzam na piechotę. Biorę nową filiżankę kawy i otwieram drzwi wyjściowe. Widok jest niezwykły. W oddali obserwuję osobliwe stado koni. Piękne jak marzenie, mieniące się wszystkimi kolorami tęczy, półprzezroczyste z długimi falującymi grzywami. Przypominają mi nieco kolorowe rybki z rafy koralowej. Chcę podejść i przyjrzeć im się bliżej. Już niemal stawiam nogę na białym puchu, kiedy jeden z nich niespodziewanie się odzywa: „Nie robiłbym tego na twoim miejscu!” Wzdrygam się i filiżanka wypada mi z rąk. Po chwili widzę niewyraźnie jak spadając robi się coraz mniejsza i mniejsza, aż w końcu znika. Koń wyjaśnia mi, że ludziom nie jest dane spacerować po tym niesamowitym miejscu. Na szczęście jednak, ku mojej wielkiej uciesze proponuje mi przejażdżkę. Chwilę później galopujemy po bezkresnym morzu chmur. Czasem wyciągam rękę by ich dotknąć, ale przeciekają mi przez palce. Są chłodne. Niekiedy widzę pod nami ziemię, odległą i zieloną, z wijącymi się srebrnymi wstęgami rzek. W niektórych miejscach chmury są bardzo przerzedzone i przeskakujemy z jednej na drugą. Trzymam się wówczas kurczowo końskiej grzywy a serce bije mi jak oszalałe. Widoki pod nami zapierają mi dech, ale jednocześnie boję się, że spadniemy. To naprawdę niesamowita dawka adrenaliny. W końcu docieramy do ogromnej szklanej góry. Krążą nad nią ogromne ptaki przypominające sokoły, każdy niemal wielkości samochodu dostawczego. Podfruwają do nas zaciekawione moją osobą, przekrzykując się wypytują o wszystko, skąd jestem, jak się nazywam. Cierpliwie odpowiadam na pytania, opowiadam im o tym, jak się tu znalazłam, o moim domu który utknął na Górze Asów i o tym, że bardzo mi się tu podoba, ale martwię się, czy uda mi się wrócić na ziemię. Jeden z nich, największy, ze srebrną koroną na głowie okazuje się Królem Obłoków i ochoczo proponuje mi pomoc. Wkrótce on i jego poddani uwalniają mój dom i sprowadzają mnie razem z nim z powrotem na ziemię. Dziękuję im za ten gest i obiecuję, że jeszcze kiedyś ich odwiedzę. Żałując, że zapomniałam naładować baterii do aparatu i nie zrobiłam ani jednego zdjęcia, zabieram się do kolejnego, tym razem skutecznego picia kawy. Na następną podniebną podróż z pewnością lepiej się przygotuję. :)
martam2491
napisał/a: martam2491 2013-03-07 23:47
Ja za pomocą magicznej siły chciałabym się przenieść do disneyowskiego świata, a dokładnie do mojej ulubionej bajki z dzieciństwa – Pocahontas i wcielić się w rolę głównej bohaterki. Życie z dala cywilizacji, od komputerów, codziennej nudnej pracy było by spełnieniem wszystkich moich marzeń. Nie musiałabym patrzeć na wszystkie otaczające mnie fałszywe twarze. Cudownie byłoby żyć w zielonej krainie, pełnej ciepła, obfitującej w najświeższe owoce, krystalicznie czystą wodę i rześkie powietrze, nieskażone kłębem fabrycznych dymów czy spalin – chyba nigdy nie byłabym tak zdrowa i nie martwiła się o zbędne kilogramy. :D Bujałabym się na hamaku gdzieś wysoko w drzewach, popijała owocowe koktajle, zajadała się sałatkami i słuchała kojącej muzyki – czyli śpiewu ptaków i szumu wodospadu. Od zawsze marzyło mi się spanie pod gołym niebem, gdzieś na łonie natury. Każdego wieczora obserwowałabym magiczne zachody słońca, zaś przed snem liczyłabym gwiazdy na bezchmurnym niebie. Cóż to byłby za niesamowity relaks! Pluskałabym się w leśnej rzece, urządzałabym rejsy łódką, ucinając pogawędkę z wydrami, podziwiała przyrodę z wysokiej skały, skakała po kamieniach strumyka, a każde zwierzę byłoby moich najbardziej oddanym przyjacielem. Byłabym silna odważna, doznała mnóstwo niesamowitych wrażeń, przygód i przede wszystkim poznałabym swoją prawdziwą miłość – uroczego Johna
napisał/a: lucky1910 2013-03-08 11:19
odpowiem krótko: chciałabym udać się do Fabryki Czekolady Chrliego:) oczywiście wyłącznie w towarzystwie Johnnego Deepa....;)
napisał/a: kaska2009 2013-03-08 11:36
Wróciłabym do czasu, gdy byłam mała.
Wszystkie swoje życiowe błędy bym ponaprawiała.
Przeprosiłabym wszystkich, których w życiu skrzywdziłam.
Dalej z czystym kontem - swoje NOWE życie bym przeżyła!!!
napisał/a: candywatch 2013-03-08 11:58
Wznoszę się niczym Ikar. Szybuję pośród różowych obłoków i czuję słodki smak radości. Ale to dopiero początek, wspaniały początek. Plany, pragnienia, marzenia- wierzę w możliwość ich spełnienia. Nawet gdybym nie widziała i była niewrażliwa na zimno i ciepło, rozpoznałabym to miejsce dzięki niezwykłej ciszy wewnętrznej i błogości. Wszystko wokół zdaje się opowiadać o tym co mnie jeszcze czeka, o baśniach, tajemniczych wyspach i niezbadanych morzach, i lądach. Niemal słyszę ten melancholijny, ciszy szept. Ogarnia mnie niezwykłość, zalewa fala gorąca. Moja własna Wyspa Szczęścia. Utopia.
Powoli ląduję, pod stopami czuję miękką, soczyście zieloną trawę. Otaczają mnie kolorowe drzewa, małe, różnobarwne domki i wijący się strumyk. Zwykły krajobraz, pomyślicie. Nic mylniejszego! Wszystko tu jest jadalne! Słodkie domki z piernika, pyszne ciastka na drzewach i oszałamiająca trawa. Synestezja najznakomitszych smaków, mieszanka intrygujących doznań. Nagle z jednego z domków wychodzi mała, śliczna dziewczyna. Mimo mojego zdecydowanie niskiego wzrostu, jest ode mnie znacznie mniejsza. Krasnal, myślę, i postanawiam się przywitać. Zaskoczona istotka uśmiecha się do mnie szeroko najpiękniejszym uśmiechem jaki dane mi było zobaczyć. Podbiega szybciutko i w mgnieniu oka, podaje mi rękę. Zaciekawiona przygląda się uważnie, po chwili pytając jak się tu znalazłam. Dryfowałam po bezbrzeżnych krainach snu- wyjaśniam i proszę o wytłumaczenie mi tajemnicy tego zagadkowego dla miejsca. Dowiaduję się, że trafiają tu jedynie Ci, którzy potrafią wyrwać się z uścisku snu w określonych ramach i mają ogromną wyobraźnię. Wszyscy, którzy tu docierają nie boją się marzyć i wierzą w magię. Właśnie dlatego udało mi się dostać w to cudowne miejsce, które zamieszkują dobre skrzaty- pomocnicy Piaskowej Wróżki, czarodziejki snów. Iskierka, moja niewielka towarzyszka, bierze mnie za rękę i prowadzi w stronę malowniczej polany. Mam wrażenie, że znajduję się w ogromnym sklepie ze słodyczami, które tworzą najróżniejsze rośliny, budowle, a nawet chmury! Rozglądając się ciekawie, staram się zapamiętać każdy, najdrobniejszy nawet szczegół tego niesamowitego miejsca! Nagle wokół mnie pojawia się gromadka uroczo uśmiechniętych istotek, mieszkańców Krainy Wyobraźni. Cicho chichoczą i śpiewają, kolejno się ze mną witając. Zostaję obdarowana słodyczami, uściskami i głośnymi cmoknięciami w czoło. Wszyscy są tu serdeczni, pomocni, każdy chce dać coś od siebie. W niedługiej chwili staję się posiadaczką kosza ciasteczek, cukierków, ślicznych małych bransoletek utkanych ze słodyczy, a nawet jednego parasola z czekolady! Wdzięczna dziękuję Skrzatom, całując każdego z osobna, i opowiadając im o mojej krainie, domu, rodzinie. Słuchają zaciekawione, wtrącając jedynie kolejne pytania. Następnie, całą gromadą oprowadzają mnie po swoich domach i pokazują okolicę- strumyk z płynną czekoladą, rzekę oranżady i ogród pierników. Krzewy z lizaków, żelkowe kwiaty i herbatnikowe ławeczki zdają się opowiadać własną, urzekającą historię. Uraczona opowieściami i najpyszniejszymi przekąskami, poznaję tajemnice Skrzatów i ich krainy, czując się coraz bardziej senna. Moi nowi przyjaciele bez trudu odgadują moje zmęczenie i układają mnie do snu, cicho nucąc śliczne, skrzacie kołysanki. Zasypiam mając poczucie ogromnego szczęścia...
(...)
Otwieram oczy, szybko wyskakując z łóżka. Jestem wyspana, jak nigdy dotychczas. Mój wzrok napotyka na kosz słodyczy, czekoladowy parasol, malutkie bransoletki. Przypominam sobie Krainę Wyobraźni, niemal wyraźnie widząc każdy szczegół. W niesamowicie dobrym humorze, wspominam przeżytą przygodę, uśmiechając się do siebie- jakże pięknie rozpoczęty poranek!
napisał/a: zakupoholicz 2013-03-08 12:03
Kraina Dzieciństwa. Wyobrażam sobie, jak do niej wracam, do tej, która daje nie tylko nadzieję, ale i przypomina mi o tym, jak postrzegałam kiedyś świat. Naiwnie, beztrosko, ale szczęśliwie. Moje słowa są bardzo szczere, nie bawię się w wyszukane słowa, mówię prostym językiem, każdego traktuję jak kumpla. Taka kiedyś byłam... Teraz w ferworze codziennych obowiązków, zapominam i to nie raz, nie dwa, ale znacznie częściej co jest naprawdę ważne istotne. Wspominając dzieciństwo widzę niekończące się zabawy na podwórku, moim małym podwórku u babci, całe wysypane szlaką. Moje czarne, pościerane kolana i krzyk mamy czy ona ma córkę, czy syna! Widzę rudą koleżankę i piegowatego kolegę, który skradł mi pierwszego całusa, widzę strych, duży, przestronny, pachnący lekko stęchlizną i zapachem upału. Widzę wysokie pokrzywy i siebie idącą przez nie w krótkich spodenkach. Las, maliny, jagody u prababci na wsi. Uśmiechniętą, pyzatą niską brunetką głośno śmiejącą się ze wszystkiego. kiedyś tak często i głośno się śmiałam. Nadal zdarza mi się wybuchnąć śmiechem jak kiedyś, ale staram się kontrolować. Przecież nie wypada, jestem poważną kobietą, a przynajmniej lepiej żeby tak myśleli. Moi przyjaciele i najbliżsi wiedzą, że wciąż jestem tą samą dziewczyną, którą cieszy słońce za oknem, która kocha romantyczne wiersze i czyta książki o filozofii opowiadając o nich potem z rozbrajającym uśmiechem. Mimowolnie szczerzę się do lustra, a w moich policzkach ukazują się dołeczki. Kiedyś, gdy byłam małą, pulchną istotką ktoś mi powiedział, ze takie urocze zagłębienia tworzą się, gdy podczas snu dotknie cię czarodziejska wróżka. Na chwilę się zapominam, ta chwila jest bezcenna, śmieje się jakaś cząstka mnie. Ale to mija, przecież jest poważna, przecież jestem dorosła!
Widzę też śnieg i bałwana, i mojego tatę chwytającego mnie za ręce i ciągnącego, szybko, szybko, na sanki! Złość mamy, że oboje jesteśmy mokrzy i się przeziębimy, a zaraz potem radość, moi kochani, cudowni, chodźcie na gorącą herbatkę.
Tyle pięknych chwil, tyle marzeń, tyle radości. Tyle dzieciństwa, a tak mało dorosłości.
Cała ta magia zaklęta w kilku dziecięcych, zwyczajnych latach. W czarodziejskiej, do której nieustannie mam ochotę wrócić.
napisał/a: sylwiaxx16 2013-03-08 19:42
Wchodzę do wehikułu czasu, wszystko wokół wiruje, w pewnym momencie czuję na ciele gorący żar słońca, zaś do moich oczu sypią się ziarenka piasku, które w powietrzu unosi wiatr. Z oddali widzę zmierzający w moją stronę mały punkcik. Przymrużonymi przez słońce oczyma widzę złoty rydwan faraona Ramzesa, który pędzi po bezkresnej pustyni. Wszechmocny faraon zabiera mnie na przejażdżkę po Starożytnym Egipcie, zwanym "Darem Nilu".
"Piaski Egiptu snują marzenia o dobrobycie i szczęściu...." - zaczyna opowiadać Ramzes.
"Odsłonię jego twarz dla każdego, kto zapragnie poznać kraj faraonów. Podzielę się bogactwem, niedostatkami, uporem i szczęściem. Bo szczęśliwy jest ten, kto zna początek wszystkiego. A wszystko- czyli świat- zaczęło się właśnie tu".
Nasza wyprawa po Egipcie zaczęła się fascynująco. Pierwszym miejscem jakie pokazał mi Ramzes był Kair. Mój wódz z "Księgi tysiąca i jednej nocy" zacytował słowa: "Kto nie widział Kairu, nie widział świata. Jego ziemia to złoto a Nil jest cudem. Domy Kairu to pałace, powietrze czyste i słodkie jak aloes, które napełnia serca radością. Jakże mógłby być inny, skoro jest matką świata?". Największe miasto Egiptu miało niezwykły czar i tajemnicę, która unosiła się w powietrzu. Niezwykła woń orientalnych przypraw i starożytności fascynowała każdego podróżnika. Następnie rydwan Ramzesa zmierzał w stronę wielkich piramid w Gizie. Wewnątrz piramid czuć było zapach skarbów i historii. Kair z jednej strony był bezkresną pustynią, z drugiej zaś tętniącym życiem megalopolis.
Kolejnym przystankiem stał się Luksor- południowy harem Amona.
Luksor to miasto pełne zapierających dech w piersiach świątyń. W samym sercu świątyni Ramzes przygotował dla nas uroczystą ucztę, na której zjawiła się Kleopatra, Tutenchamon jak i przebywający wówczas w Egipcie, Aleksander Wielki.
Nazajutrz zazdrosny Ramzes pozwolił mi przechadzać się z bogiem słońca pod rękę, gdzie o poranku witałam z nim koralowe grzbiety fal Al-Bahr, zaś o zmroku żegnałam go w odległej świątyni Amona.
Następnym punktem naszej podróży była relaksacyjna kąpiel w Morzu Czerwonym. Obserwowany przeze mnie podwodny świat egzotycznych ryb, "dywanów" raf koralowych i wraków statków utkwił na długo w mojej pamięci.
W pewnym momencie Ramzes zmienił rydwan na wielbłądy. Tak oto wyruszyliśmy przez piaszczystą pustynię na południe, gdzie znajdowała się ogromna świątynia mojego faraona Ramzesa w Abu Simbel. Wyprawa do Abu Simbel trwała kilka dni, lecz takie miejsca są warte każdych poświęceń. Zwieńczeniem naszej podróży były uroczyste tańce brzucha i uczta w rezydencji Ramzesa. Po długim pożegnaniu z faraonem, w obstawie Omara i Ahmeda wróciłam do wehikułu. Każdego dnia tęskniąc za Egiptem jak i Ramzesem wchodziłam do wehikułu by chociaż na chwilę spotkać się nim przy aromatycznej herbatce z hibiskusa i poplotkować o romansie Echnatona z Nefretiti, czy też nowo budowanym piramidom oraz powstającym specjalnie dla mnie pomniku Sylwiaxx16 :).
Poczuć czar Gizy, Luksoru, czy Kairu to tak jak zajrzeć w oczy swojej historii.
napisał/a: awatarka 2013-03-09 11:23
[CENTER]Kraina dwóch długich warkoczy,z czerwonymi kokardami i uśmiechem 5-latki
szczerbatym,jednakże wielce uroczym :D .
Dolina wiecznej szczęśliwości gdzie ciągle trwaja wakacje,a ja z najukochańszym dziadziusiem,
bujam się na zrobionej przez niego na drzewku huśtawce :cool: .
Wokoło błogo pachną,różowo białe kwiaty jabłoni,a na dłoni mojej młodszej siostry
przysiadł przeogromny,kolorowy motyl (chyba Paź Królowy).
Starszy mój brat z ekscytacją w stawie na wędce z patyka,złote rybki łowi i nawet się nie spodziewa,
że za kilkadziesiąt lat ja na forum polki.pl - w tym właśnie miejscu napiszę,z rozrzewieniem o tym .
We wspomnieniach zatrzymana chwila,kiedy jeszcze razem była nasza szczęśliwa rodzina.
Zdjęcie przez serce w pamięci zrobione,
ile bym dała aby móc w przyszłości zatrzymać...
złe okoliczności sploty :( .
Aby być niczym fruwające wszędzie dmuchawce,w drewnianej na działce,żywicą pachnącej altance.
W czasach beztroskiego dzieciństwa,gdzie gra w kapsle się po kałużach toczy,
a ja szczęściu wraz z rodzeństwem,z tupetem spoglądam prosto w oczy :eek: .
Zabawa w leśne podchody-średnio zrozumiałe wskazówki z patyków,
znów wnoszą w moje życie mnóstwo radości i z podniecenia okrzyków.
Zbieranie pocztówek w kartonach po butach i
ta Japonka,co w trójwymiarze okiem wciąż zalotnie mruga :p .
Kolekcjonowanie historyjek z Donaldów,a później z notesików kolorowych,pachnących karteczek...
to wszystko ma dla mnie wartość sentymentalną,
większą od zagranicznych,najekskluzywniejszych wycieczek.
Bo gdybym mogła za sprawą magicznej siły,w podróż do krainy mych marzeń się zgłosić,to...
o czasy ponownego dzieciństwa w PRL-u chciałabym najpiękniej jak umiem,bardzo grzecznie poprosić :) .

To tam,gdzie na podwórkach blokowisk toczyło się życie,bo tam ''Zakochana para'' śpiewało się
nie tylko
Sebastianowi i Monice ;) .
Długo by wymieniać,tamtejsze małego szczęścia paciorki...lecz na koniec jeszcze o coś poproszę -
O ''Tik-Taka'',aby nie był jak wówczas,tylko we wtorki.
I o więcej piosenek ''Fasolek'' w nim Ciotkę Klotkę,a nawet samego Krzysia poproszę,
bo dzisiaj mojej córci ''Fantazję'' chcę zanucić,by móc jej dzieciństwo .......
jak zapamiętaną kromkę chleba ze studni,cukrem miłości obficie posłodzić.
[/CENTER]
napisał/a: jolunia559 2013-03-09 12:56
Gdybym mogła się przenieść to tylko na dwór Królowej Bony.Chciałabym być nadworną kucharką królowej i serwować jej wyszukane potrawy z naszych czasów.Patrzeć jakie wrażenie wywierają na niej smaki z dwudziestego pierwszego wieku i przekonać ją do wprowadzania nowinek z naszego świata.Takie spotkanie byłoby na pewno fascynujące,znając uwielbienie królowej Bony do wyszukanego jadła i wykwintnej kuchni.
napisał/a: appetita 2013-03-09 13:18
blebelebe
napisał/a: blebelebe 2013-03-09 16:43
Wszyscy chcą przenosić się do magicznych krain pełnych miłości i dobroci. Niektórzy marzą, aby wrócić do lat dziecięcych, inni chcą trafić do pięknego, wartego odwiedzenia miejsca wraz ze słynnymi celebrytami. Wszystko to brzmi cudownie, lecz powiedzmy sobie szczerze - byłabym mało kreatywna udzielając ponownie takiej odpowiedzi. Przecież te właśnie urocze miejsca odwiedzamy w snach (o ile mamy szczęście) :). Ja, przeczytawszy pytanie, od razu pomyślałam o czymś zupełnie, zupełnie odmiennym...
Chciałabym bowiem... móc być zawsze tam, gdzie najbliższe mi osoby (o ile one by na to zezwoliły). W realnym życiu nie mamy możliwości znaleźć się na zawołanie tam, gdzie zapragniemy. Czasami okropnie tęsknimy, umieramy z tęsknoty lub ze strachu o drugą osobę. Nieraz marzę, żeby w mgnieniu oka przenieść się do ukochanej osoby, bez zbędnej fatygi i większych problemów. Warunkiem byłoby owszem pozwolenie danej osoby, lecz z tym nie byłoby raczej kłopotów :). Być może nie zachwycę nikogo swą wyobraźnią, udzielając odpowiedzi, ale z pewnością kierowałam się sercem. Pragnę tego całą sobą, dodatkowo jestem niepoprawną romantyczką. Wszystkie niesamowite krainy, opływające czekoladą i włoskimi daniami (za którymi niezwykle przepadam!), krainy nieskończonej miłości i dobroci, krainy SPA i błękitnych strumyków, krainy, w których wszystko jest darmowe i można korzystać do utraty tchu... Wszystko to traci blask przy tej jednej, jedynej osobie :rolleyes:. Gdybym miała wybór, bez trudu bym go dokonała. Tak to już jest, miłość, ach! miłość!