Konkurs "Magiczna podróż"

napisał/a: agf 2013-03-09 18:03
Gdzie mogłaby mnie przenieść magiczna siła? Na wymarzone wakacje! Jak? Gdzie?...Oto jak by wyglądały: Dać się zaciągnąć Nemo by zwiedzać z nim barwne, morskie czeluści, niczym Flinstonowie mieć radochę z zabawy w piasku, jak w Madagaskarze poczuć ciepło rozpalonego słońca, a potem schłodzić się choć może niekoniecznie stepując, ale czując choć mały powiew Happy Feet ;) Jak w Cast Away-Poza Światem znaleźć chwile ciszy i samotności, wieczorem przeobrażając się w urlopowiczów pełnych energii i chęci zabawy, choć niekoniecznie ze skutkami jak Kac czy Vegas... A gdyby tak jeszcze znalazły się jeszcze jakieś ladies do pogadania, pełni testosteronu do pogrania i jakaś Alicja coby synka z królikiem zapoznała to byłyby wymarzone wakacje godne stworzenia kolejnych Simsów z serii Wymarzone Podróże ;)
napisał/a: vaniliam 2013-03-09 23:30
Nie przepadam za fantastyką i obce krainy są mi po prostu obce :)
Ale gdybym mogła pstryknąć palcami i tak po prostu, bez kilkugodzinnego lotu, przenieść się gdzieś, w jakieś dalekie, wymarzone miejsce, wybrałabym stolicę świata - NYC.
Dlaczego? Dla donutów z okropnie słodkim, różowym lukrem, mrożonej herbaty w kubkach wielkości porządnego wiadra, zawsze uśmiechniętych ludzi, metra, którym można przejechać całe miasto wzdłuż i wszerz, numerowanych i logicznych ulic, wielkich sklepów i jeszcze większych centrów handlowych, levisów za piętnaście dolarów, gigantycznych księgarń z wieloma piętrami pełnymi wszystkich książek świata, zzieleniałej Statuy Wolności, pysznych hamburgerów i dobrze wysmażonych steków, muzeów znanych od Delhi aż po Rio, w których dinozaury szaleją przez całą noc, Carrie Bradshaw i Blair Waldorf, nieco tłustych corn dogów i pysznej pizzy one dollar slice, niebiańsko wysokich wieżowców i Central Parku, w środku którego na wielkim grzybie, nieopodal pingwinów z Mdagaskaru i króla Jagiełły, przycupnęła sama Alicja z Krainy Czarów.
NYC to rzeczywista Kraina Czarów, miasto, które mieści w sobie wszystkie kraje i ludzi świata.
To magiczne miejsce i właśnie dlatego chciałabym się tam znaleźć już, w tej chwili.
napisał/a: Raffka 2013-03-10 17:47
Moja podróż rozpoczyna się nagle i gorąco - marokańskim urokiem Afryki, odludnej, pustynnej i górzystej. W zielonej oazie z tętniącym źródłem wody, gdzie gaszę pragnienie, wije się mała, skąpana w słońcu biała wioska.

Widzę kobiety ubrane w kolorowe chusty oraz kwieciste i przewiewne jellaby, rozcierające ziarna owoców argoni. Gęste, gorące powietrze przepełnione jest intensywnymi zapachami piasku, cytrusów, oliwek, palm daktylowych i winorośli.

Nagle, ach! W tumanie kurzu zjawiają się konni Beduini, a wśród nich Sindbad! To jedna z jego wypraw kupieckich. Sindbad jest wysoki, atletycznie zbudowany i budzi duży respekt wśród swoich podwładnych. Oferuje mi towarzystwo w dalszej drodze w głąb Czarnego Lądu. Nakładam więc seledynową jellabę i wsiadam na konia - czystej krwi araba. Sindbad opowiada mi niewiarygodne historie ze swoich wcześniejszych podróży.

Najbliższa burza piaskowa rozdziela nas jednak. Trafiam do tętniącego buszu, a jazda konna jest dalej niemożliwa. Odważnie wstępuję na dziką ścieżkę i kątem oka łowię przemykającą czarną panterę, przeskakujące na lianach małpy, oraz przepiękne, szafirowe ary. Zwierzęta nic mi nie robią - Tarzan ma je pod kontrolą i pozwala mi bezpiecznie przejść przez jego terytorium.

Dochodzę do złotej plaży, na której spędzam noc. Gorący piasek rozgrzewa mnie pomimo braku słońca, a srebrny księżyc zapewnia przecudne widoku. Nagle tafla wody burzy się i z wody wyłaniają się najprawdziwsze syreny! Zasypiam przy ich cudownym śpiewie i jednostajnym szumie fal.

Nad ranem budzi mnie odgarniając włosy z czoła mój ukochany mąż. "Odnalazłeś mnie kochany!" - szczęście maluje się na mojej, jeszcze rozespanej twarzy. "Nigdy Cię nie opuściłem, moja słodka." - odpowiada, a ja zatapiam się w jego ramionach.
napisał/a: kinias19 2013-03-10 19:09
Skoro magiczna siła miałaby możliwość przenoszenia w inne miejsca to przeniosłaby mnie do innego, fantastycznego świata pełnego nieziemskich istot. Byłaby to kraina elfów, wróżek, jednorożców, pegazów, a nawet troli, wampirów i wilkołaków A żeby było ciekawiej..byliby też tam ludzie- ci normalni i ci z nadprzyrodzonymi zdolnościami- telepaci, szamani, uzdrowiciele, zmiennokształtni, osoby z mocą telekinezy itp. Otaczający świat byłby zróżnicowany- byłyby zarówno pustelnie, małe wsie czy też duże miasta. Oj to na prawdę byłoby interesujące!
napisał/a: jolenka1312 2013-03-11 15:43
[CENTER]Magiczna siło wzywam Cię!
Magiczna siło przenieś mnie!
Chcę znaleźć się w przeszłości
Około 1940 r. w polskiej rzeczywistości!
Chcę poznać swoich przodków i czas wojny
Chcę poznać ten okres o życie niespokojny…
Jakie to były czasy, jak się żyło mojej rodzinie
Kiedy któreś z nich dla ojczyzny ginie…
By opowieści mojej prababci, których słuchałam
Nabrały innej wartości, bym je na żywo poznała.
Jak pradziadek walczył, jak prababcia dzieci chowała,
Jak niewinnych Żydów w domu ukrywała,
Jak dzieciom się żyło, gdy jutra mogły nie doczekać
Jak udało się tę straszną wojnę przeczekać.
Chciałabym przeżyć to co przeżyli wtedy ludzie
W jakim żyli strachu i trudzie,
Wspomnienia z takiej wyprawy byłyby bezcenne
A poznanie przodków to wydarzenie niecodzienne.
[/CENTER]
napisał/a: Jutrzenka17 2013-03-11 21:19
Chciałabym znaleźć się w miejscu, gdzie budziłabym się jeszcze zanim słońce do końca wyłoni się zza szczytów Himalajów.W spowijającej doliny mgle, z plecakiem na plecach i aparatem w dłoni - wędrowałabym. Przylecieć trzebaby było do Katmandu,zapewne na tamtejszych bazarach targowałabym się z miejscowymi o jakieś drobiazgi.Na okazałych placach gdzie stoją świątynie i mnóstwo posągów, gdzie ulicami przepływa niekończący się tłum mijałabym Szerpów... Dotarłabym do światyni Ashoki Binayaka gdzie wraz z innymi wędrowcami prosilibyśmy bóstwo Ganeshe o pomyślność w dalszej podróży. Udałabym się do Świątyni małp, fotografowała tubylców i kręciła młynkiem modlitewnym za pokój na świecie. Wszędzie otaczałyby mnie kolorowe buddyjskie chorągiewki.Czekałby na mnie także Tybet. Przez wiele wieków zamknięty dla kogokolwiek z zewnątrz. Stanowiący bramę do niebios, stolice buddyzmu, świat mistyki i siły spokoju. Miejsce, gdzie stojąc nad kryształową taflą jeziora Nam Tso dostrzec można majestat odbijających się w falach szczytów Himalajów,gdzie w dolinie królów- Zedang podziwiać można wieżę Yumbulagang strzegącą bram Tybetu i będącą pierwowzorem Tolkienowskiego Minas Tirith; gdzie człowiek czuje że jego czas na Ziemi jest ograniczony a on sam jest jedynie drobnym atomem we wszechświecie. Odwiedziłabym klasztor buddyjski oglądając wnętrza w migotliwym świetle łojowych lampek, spacerując wąskimi korytarzami wśród mnóstwa ołtarzy, setek posągów, bóstw i demonów, słysząc jedynie gdzieś w oddali gardłowy głos śpiewów mnichów. Byłabym także w pałacu Potala, największej budowli Lhasy, rezydencji Dalajlamów, zwanej Pałacem Tysiąca Spokojów, będącą symbolem dawnej niezależności państwa na dachu świata. Wszystko to w cieniu Himalajów, gór dla których wielu odważnych oddało życie, tylko po to, by spełnić swoje marzenie o zdobyciu tych najwyższych, najtrudniejszych szczytów..Dlatego też na sam koniec przeleciałabym samolotem nad ich łańcuchem... Mogłabym tak wymieniać jeszcze bardzo długo, bo to własnie ten rejon świata pragnęłabym odwiedzić najbardziej, przy pomocy magicznej siły, bo czy dla nas Europejczyków, Tybet i Himalaje, nie są trochę jak fantastyczna kraina?
napisał/a: gdziesens 2013-03-11 21:55
Moja magiczna podróż zabrałaby mnie w miejsce z piosenki Johna Lenona "Imagine".
Kogo chciałabym tam spotkać? Co robić? Odpowiedzią są słowa piosenki...

"Wyobraź sobie, że nie ma państw
To naprawdę proste.
Nic ma po co zabijać ani umierać,
Nie ma też żadnej religii
Wyobraź sobie ze wszyscy ludzie
Żyją w pokoju

Wyobraź sobie, że nie ma własności,
Ciekawe, czy potrafisz.
Nie ma chciwości ani głodu
A wszyscy są sobie braćmi
Wyobraź sobie, że wszyscy ludzie
Dzielą ze sobą świat

Możesz mnie nazwać marzycielem
Ale nie jestem jedyny
Mam nadzieje, że któregoś dnia dołączysz się do nas
A świat będzie żył w jedności"

To jest mój wymarzony świat. Żyłabym w nim tak jak żyję tu i teraz, ale o wiele bardziej szczęśliwa. Czułabym się bezpiecznie na tym świecie i żyłabym bez strachu o moją rodzinę, o siebie. Nie musiałabym patrzeć na cierpienie i ból jakiegokolwiek człowieka, a jedyne łzy jakie by spływały po policzkach ludzi to łzy szczęścia.
napisał/a: folly 2013-03-12 12:20
CHciałabym się przenieść do innego, lepszego świata, gdzie ciągle świeci słońce, wszyscy są szczęśliwi. Świata w którym wszyscy żyją ze sobą w zgodzie, nie ma przemocy, biedy, niesprawiedliwości. Każdy ma pracę taką w jakiej czuje się najlepiej, nikomu nie brakuje pieniędzy. Nie ma zimy ani jesieni jest tylko wiosna i lato, jest słonecznie, wokół kwitną kwiaty i krzewy. Chciałabym w tym lepszym świecie spotkać moich bliskich, którzy odeszli. Spotkać się z ukochaną babcią, przytulić ją, zjeść zrobione przez nią pierogi i poczuć zapach jej pieczonych bułeczek. Tyle mam jeszcze im do opowiedzenia..
napisał/a: megi89 2013-03-12 12:52
Zamykam oczy. Siedzę na ławce.
Pod palcami wyczuwam płatki odpryskującej farby. Promienie słońca pieszczą moją twarz delikatnymi letnimi promieniami. Ptactwo świergoli wesoło przelatując tuż nad moją głową. Otwieram oczy. Kolory, zapachy i miejsca - to wszystko jest pełne kolorów, wyrazistości i wreszcie mieści się w ramach bytu. Obraz jest realny, wręcz namacalny i do uchwycenia na wyciągnięcie ręki. Świat tamtych czasów zdawał się być wcześniej szary - jak szare były jego fotografie.
Moja magiczna i wymarzona podróż dzieje się właśnie teraz. Cofam się w czasie, o jakieś 75 lat...

Warszawa, Park Ujazdowski, rok 1934.
Czas płynie nie zaburzony, mija mnie na rowerze młody chłopak w kaszkiecie z pilnymi paczuszkami, starsze małżeństwo trzymające się dzielnie pod rękę i rudy kot, który dumnie kroczy na obrażonych łapach. W oddali widzę dwie dziewczynki, biegnące wesoło przed swoją mamą. Ona - piękna, ubrana w granatową sukienkę midi w białe groszki, z kołnierzykiem dzierganym z jedwabnej włóczki, patrzy czule na biegnące córeczki. Dopiero kiedy podbiegają bliżej, poznaje ich niedzielne pantofelki i białe fartuszki szyte ręcznie przez moją prababcie. Mijają mnie, nie rzucając mi nawet jednego dłuższego spojrzenia. A przecież krew płynie w nas ta sama, z jednych korzeni przodków mamy, a więzi miedzy nami silne i budowane przez lata.

A moja babcia.. ah jaka tam babcia, dziesięcioletnia śliczna dziewczynka z gładką skórą, wigorem i uśmiechem na twarzy, chichocze wesoło podszeptując coś do swojej siostry. Z naprzeciwka kroczy mężnie w oliwkowym mundurze Pan z wielkim wąsem. Podbiegają do niego ochoczo, robią piękny ukłon, ich mama lekko skrępowana podchodzi bliżej. Józef Piłsudski wyjmuje z kieszeni kilka karmelków, głaszcze dziewczynki po głowie i od chodzi z uśmiechem. One zaś pośpiesznie wyjmują cukierki, szeleszcząc wesoło papierkami. Ta historia, znana tylko z opowiadań wreszcie dzieje się na moich oczach.

Mrużę powieki, słońce mocno świeci, w oku kręci się łza. Z serca wyrywa się mój zduszony okrzyk rozpaczy. One takie beztroskie, niewinne, jeszcze nie wiedzą jakie piekło czeka je w Warszawie za parę lat i jakie wielkie piętno to na nich wywrze. W swoim marzeniu, łapię te trzy ukochane istotki za rękę i zabieram je do lepszego, bezpieczniejszego miejsca, uchraniając przed cierpieniem. Lecz to tylko piękny sen. Tu nie czują że pociągam je bodaj za rękaw. Biegną wesoło dalej, na nasze spotkanie, planowane dopiero za jakieś kilkadziesiąt lat.
napisał/a: BETTY_1989 2013-03-12 15:24
W moich marzeniach mam znów sześć lat...

Znów każdą chwilę spędzam w ogrodzie babci. To w nim, jak Alicja z Krainy czarów, zatracam się w teraźniejszości. Odcięta od świata dorosłych, siedzę sobie sama na huśtawce, nie myśląc o niczym, próbując zapomnieć co dzieje się w domu...

Nieważne zabawki w kącie zostawione, ani łakocie słodzące gorzkie łzy dzieciństwa. Tam można się schronić przed trudnym światem dorosłych, którego oni sami do końca nie rozumieją, a cóż dopiero ja...
Kwiaty zamiast lalek i ten zapach świeżego plastra miodu z babcinej pasieki.

A w ogrodzie nieżyjąca dziś babcia, kochająca ponad życie swe wnuki. Chowająca głęboko ból nowotworu, którego dziecko wtedy nie widziało, a dziś już rozumie, że był, że niszczył babcię od środka. I słowa "nie mów mamie, że dziś trochę gorzej się czuję, bo cię zabierze...".

To był mój świat beztroski, gdzie nie było rzeczy niezrozumiałych. Czasem tylko ten ból przerywał opowiadaną przez babcię bajkę ... a dziecko nie rozumiało dlaczego. Dziś już wie i chciałoby wrócić do tej krainy babci, do tego ogrodu, spotkać ją i uśmierzyć ten ból, choć na chwilę...
napisał/a: madziash7 2013-03-13 12:54
Chciałabym przenieść się na planetę Małego Księcia.
To postać którą zna każdy z nas.
Bardzo chciałabym go spotkać.
Razem zwiedzalibyśmy Ziemię i rysowalibyśmy piękne baranki.
Dlaczego ?
Dlatego ,że Mały Książe jest magiczny , jego postać fascynuje zarówno dzieci jak i dorosłych.
Mnie fascynuje od zawsze i od zawsze chcę go poznać :)
napisał/a: Czester1991 2013-03-13 23:57
Chciałabym wraz ze swoimi bliskimi i oczywiście z psem wylądować w krainie cudów, które co chwila się spełniają. Ludzie tam mieszkający nie muszą zamykać drzwi na klucz, bo nie boją się innych. Czas wolniej płynie, a wszyscy są dla siebie jak bracia. Nikt nie martwi się o pieniądze, bo jedyną walutą jest miłość i przyjaźń. Nikt nie boi się żyć pełnią życia, bo ma same dobre intencje i czerpie garściami to, co oferuje mu świat. Swiat ten wypełniony jest śmiechem dzieci, troską rodziców i marzeniami, które spełniają się za każdym razem, gdy ktoś wylewa łzę szczęścia J