Konkurs "Sexy Walentynki"

napisał/a: ~margaret23 2012-02-09 20:29
1 ) Ile lat ma już marka Gossard
Odpowiedź :111 lat
2 ) Podaj nazwę modelu Gossarda z plakatu
Odpowiedź: GLOSSIES
3 ) Wymień trzy przykładowe modele marki Gossard
Odpowiedź: Ooh La La, Sassy, Passion

Moje najpiękniejsze oraz najmilsze WALENTYNKI miały miejsce dokładnie w zeszłym roku.
Bukiet CZERWONYCH róż, CZERWONY ślad pomadki na jego ustach oraz butelka CZERWONEGO wina… Tak, to były moje najromantyczniejsze Walentynki !
Ten wieczór był naprawdę wyjątkowy. Mój partner wpadł na nietypowy (ale wyjątkowy!) pomysł zrobienia romantycznego PIKNIKU w środku zimy!
Z góry zapewniam, że owy pomysł jest jak najbardziej zdolny do zrealizowania :)

Sławek wyciągnął z szafy duży, plażowy koc, a dookoła niego postawił na podłodze doniczki z kwiatami, oraz kilka wazoników z czerwonymi różami (chciał,żebyśmy poczuli się jak na prawdziwym łonie natury). Włączył również muzykę z romantycznymi, miłosnym utworami. Gdy wino chłodziło się w lodówce, mój Luby zabrał się za przygotowanie mojego ulubionego dania- sałatki ze świeżych warzyw i grillowanym kurczakiem. Było dokładnie tak,jak powiada znane przysłowie: „Przez żołądek do serca”. Mimo iż nie byliśmy początkującą parą, to z każdą wspólnie spędzoną chwilą, Sławek podbijał moje serce na nowo. I to było w tym wszystkim niezwykle magiczne ...
Siedzieliśmy na kocu wpatrzeni w siebie,jak w najpiękniejsze krajobrazy . W tle grała romantyczna, gorąca muzyka, a w powietrzu unosił się zapach róż…
Po dłuższej chwili,Sławek spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział:
- „Kocham Cię Gosiu i jestem z Tobą bardzo szczęśliwy. Pozwolisz,że zaprezentuje krótkie wyznanie, które ułożyłem specjalnie dla Ciebie?”. Oczywiście zgodziłam się, choć przez chwilę oniemiałam- "Sławek i wyznanie miłosne? To niemożliwe!" - pomyślałam.
W tym momencie mój Luby wyciągnął "zza pazuchy" czerwoną laurkę,z której przeczytał następujące zdanie:
- "KOCHAM CIĘ JAK ARTYSTA, KTÓRY NAMALOWAŁ SWÓJ PIERWSZY, NIEZAPLANOWANY OBRAZ- BEZINTERESOWNIE, PRZEJRZYŚCIE, TWÓRCZO. Przepraszam,że jest ono takie krótkie, ale i tak siedziałem nad tym parę godzin. Chciałem ułożyć coś wyjątkowego" - powiedział.
Popłynęły mi łzy po policzku… To było najsłodsze,najmilsze i najwspanialsze wyznanie,jakie kiedykolwiek usłyszałam !:)
Do dnia dzisiejszego wiem, jak niesamowita więź łączy mnie z tym mężczyzną. I to jest moim zdaniem bezcenne- BYĆ SZCZĘŚLIWĄ I SPEŁNIONĄ W TAK PIĘKNEJ SFERZE, JAKĄ JEST MIŁOŚĆ... :)

To był niewątpliwie wyjątkowy wieczór i nigdy go nie zapomnę:)
WALENTYNKI są magiczne !

PS. Chwalę się zatem moją piękną, walentynkową kartką :) (zdjęcie jest dosyć niewyraźne,ale wyznanie było napisane kredką)
napisał/a: effemeria 2012-02-09 23:54
Witajcie:)
Moja historia walentynkowa (2011) jest w postaci rymowanej. Walentynki są dla mnie kolejnym dniem świetnym do celebracji związku. Nie przepadamy za nadmiarem romantyzmu i cenimy zabawę, dlatego wierszyk jest pół żartem, pół serio i ma raczej wesoły wydźwięk. :)

Odpowiedzi na pytania:
1. Gossard ma 111lat
2. Model nazywa się glossies
3. Inne modele: fleur, wild flower, vintage rose

O ósmej rano obudził mnie anioł.
Ciepły pocałunek na ustach mych złożył,
Pełen był uczucia i ognia żywego
Niczym wspólny spacer przy polarnej zorzy.

Po chwili, gdy wstałam, on już do mnie wrócił.
Czekał obok z kwiatami, naszą piosnkę nucił.
Uśmiechem swym szczerym opromienił mnie,
Przybliżył się troszkę i rzekł " kocham Cię".

Wyszliśmy do parku, Ostrowa Tumskiego,
Bo w całym Wrocławiu nie ma miejsca drugiego
Gdzie nawet w powietrzu miłość się czuje
I na Moście Zakochanych kłódki pieczętuje,
które są symbolem związków ludzkich trwałości...
Więc i my ją zawiesiliśmy na znak naszej miłości.

Po zapięciu kłódki wplótł dłoń w moje włosy,
Otoczyły twarz jego rubinowe kłosy.
Złączeni w objęciach razem tam staliśmy
I bez opamiętania się całowaliśmy.

Wtem zaczęły z nieba lecieć srebrne płatki,
Które okolicę zdobiły jak kwiatki.
Ruszyliśmy w stronę domu tą usłaną ścieżką,
A jego dredy błyszczały jakby dostał śnieżką.

:)

Mam nadzieję, że kogoś rozbawiłam. Pozdrawiam i życzę wszystkim cudownych i wesołych Walentynek tego roku!
napisał/a: drewienko 2012-02-10 15:54
1. Marka Gossard ma już 111 lat.
2. Model Gossard z plakatu nosi nazwę Glossies.
3. Przykładowe modele marki Gossard, to: Passion, Sassy i Allure.

Moje najlepsze walentynki miały miejsce w szpitalu.
Miałam nietęgą minę, bo wyrostek robaczkowy się do mnie przykleił, obok zafundowano mi szalenie nudną sąsiadkę, a "lunche", które serwowano nigdy nie stały obok śniadań, obiadów czy kolacji - ale i tak był to najbardziej walentynkowy 14 luty. Bo pamiętam swój bezdech na jego widok i jego bezdech na mój cmok w jego policzek. To nic, że moja fryzura przypominała czasy młodego Einsteina, a makijaż był jedynie osiągalny w strefie moich marzeń - nie ma to jak pokazać się na początku od najgorszej swojej strony. :)
A on - był gościem niespodziewanym - moja nędzna sytuacja dodała mu śmiałości, by przyjść i po prostu porozmawiać.
Dobrze, że nie byłam na żadnych środkach znieczulających, bo „na żywca” mogłam czuć, jak jego oczy i głos obdarzają mnie nieprawdopodobną dawką oszałamiającego i halucynogennego środka, o jakim nigdy wcześniej nawet nie ośmieliłabym się pomyśleć.
On – nieśmiały chłopak – tak wiele mi zaoferował – swój czas, krzepiącą rozmowę i sok jabłkowy z pączkiem. :)
Pączek miał pewne zadanie – posłużył jako podstawka do małej świeczki wyproszonej od personelu szpitala i atmosfera białego, sterylnego pokoju z sąsiadką w tle nabrała malutkiego romantyzmu.
Otoczenie było jednak najmniej ważne – ważne było, że nasze twarze serwowały wszystkim (tzn. pielęgniarce i lekarzowi) czystą, tkliwą radość.
Tego wieczora czułam się najbardziej uczuciową formą życia na tej planecie i mój wyrostek robaczkowy chyba też.:D
napisał/a: agf 2012-02-10 16:27
1. 111 lat
2. Glossies
3. Allure, Fleur, Superboost lace

Moje najwspanialsze walentynki wydarzyły się dość dawno temu, gdy jeszcze byłam na początku drogi z moim chłopakiem a obecnym mężem. Nie wydarzyło się wtedy nic specjalnego, żaden skok na bungee, żadne wyścigi samochodowe, kaskaderka, masaż w spa, nie była to też kolacja w ekskluzywnej restauracji przy świecach ani seans w kinie... A co? Postanowiliśmy, że nie damy się komercji, a jednak spędzimy ten wieczór razem. Usiedliśmy na dużym placu w naszym mieście pod pomnikiem, mieliśmy widok na panoramę najdłuższej ulicy pełnej barów i restauracji. W kiosku kupiliśmy po hot-dogu i tak siedzieliśmy razem jedząc fast-food, marznąc na zimnym marmurze, a jednocześnie szczęśliwi i ogrzewający się nawzajem. Nic nadzwyczajnego, żadne świętowanie, a mimo to właśnie ten wieczór zapamiętałam najbardziej. Ani kino w późniejszych latach ani kolacja w domu ani seans filmowy z szampanem i płynącą czekoladą nie zapadły mi w pamięć tak, jak tamte Walentynki :)
napisał/a: bababa 2012-02-10 16:47
Witam :)
Szczerze mówiąc, nie jesteśmy szczególnie „walentynkowi”, i wyznajemy raczej niezapowiedziane i nieco bardziej spontaniczne sposoby przymilania się do siebie, ale… każda okazja jest dobra do świętowania. :)
Narzeczony zapowiedział w zeszłym roku niespodziankę. W mroźny lutowy dzień mieliśmy wybrać się na Kaszuby. Nie wiedziałam nic, więc przygotowałam się na wszystko. ;)
Na początku poszliśmy na spacer do lasu. Moje logistyczne przygotowanie typu bielizna termiczna i termos z herbatą z miodem jak na razie spisało się na medal.
Ale samej niespodzianki przewidzieć po prostu nie mogłam.

Wiedziałam, że jedziemy kogoś odwiedzić. Rodzinę wykluczyłam. Oczekiwałam kuligu/szczeniąt owczarka kaukaskiego/nart biegówek/kaszubskiej babuleńki… Słowem – wszystkiego. Dlatego zrozumiecie moje zdziwienie, gdy drzwi do zgrabnego drewnianego domku na uboczu pewnej wsi otworzyła atrakcyjna blondynka, a po wejściu ujrzałam tajemnicze ogromne misy, wizerunki Buddy, Kriszny i Jezusa na ścianach, amulety, instrumenty, całą bibliotekę mądrości Wschodu…i pachnący świeżo upieczony makowiec.

Sednem wycieczki okazał się masaż gongami i misami tybetańskimi. Wewnątrzkomórkowy masaż falami dźwiękowymi, czy raczej wręcz kąpiel w wibracjach wytwarzanych przez gongi. Przemiły, relaksujący, odżywczy seans medytacyjny. Bez serduszek i nudnych komedii romantycznych w zatłoczonym kinie. Trochę razem, a trochę osobno. Tak jak w życiu – bo żyjąc razem, musimy też przecież rozwijać się osobno, żeby wciąż mieć co sobie dawać.

Odpowiedzi na pytania:
1. 111 lat
2. Glossies
3. Allure, Egoboost, Fleur
napisał/a: eliii7 2012-02-10 17:31
1. Marka Gossard ma 2012-1901= 111 lat.
2. Model z plakaty to "Glossies"
3. Inne modele marki to: "Super EgoBoost", "Allure", "Superboost Lace"

Mnie i mojego chlopaka dzieli duza odleglosc, wiec nie zawsze spedzamy walentynki razem. Trzy lata temu los nam pozwolil byc razem 14 lutego. Ja kupilam nowa sukienke, moj ukochane zabral mnie do jednej z najlepszych restauracji w miescie - na barce, wieczor zapowiadal sie fantastycznie i romantycznie... Niestety ja potwornie sie rozchorowalam na grype i prawie caly wieczor spedzilam w lazience. Moj chlopak zamiast miec do mnie pretensje o zniweczenie jego staran zaopiekowal sie mna troskliwie i powiedzial, ze jestesmy ze soba na dobre i na zle, nie wazne jak sie czuje, czy wygadam. To o wiele wiecej dla mnie znaczy niz bukiet czerwonych roz.
martalobos
napisał/a: martalobos 2012-02-10 19:08
12 Luty 2009.
Tego dnia świeciło ładne słońce. Chodź była zima, pogoda dopisywała i nie dawała odczuć, że jest temperatura na minusie. Szykowałam się jak zwykle do pracy. Wychodząc z domu spotkałam pod bramą mojego chłopaka, który czekał na mnie, aby odprowadzić mnie do pracy, Trzymając się za ręce, szliśmy ulicami miasta, aż doszliśmy pod moja pracę. Chciałam się pożegnać z ukochanym, lecz on powiedział, że musi porozmawiać z moim szefem. Nie miałam zbytnio czasu na zastanowienie się, co takiego chciał mu powiedzieć, bo już byłam spóźniona. Pocałowałam tylko Piotra w usta i pobiegłam do budynku. W pracy czas mi sie strasznie dłużył, wskazówka stała w miejscu i ani myślała przesunąć się trochę. Szef się dziwnie na mnie patrzył, uśmiechając sie pod nosem. Nie skojarzyłam wtedy o co może chodzić.
8 h wreszcie minęło i mogłam iść do domu. Martwiłam się tylko jutrzejszym dniem, bo wypadał akurat piątek 13.
- miłej zabawy! - Usłyszałam z gabinetu szefa.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć, wyjąkałam cicho - Dziękuję. I wyszłam z pracy.
Pod pracą czekał na mnie Piotr, pocałował czule:
- Kotku o czym rozmawiałeś z szefem? Dziwnie się na mnie dziś patrzył i jeszcze na koniec życzył mi dobrej zabawy - odpowiedziałam
- Kochanie dowiesz się wszystkiego w swoim czasie. Twój szef to porządny facet - powiedział, uśmiechając się szeroko.
Nie wiedziałam w dalszym ciągu o co chodzi, ale nie wgłębiałam się w szczegóły. Po drodze wstąpiliśmy do małej restauracji na pizze. Przyznam szczerze, że byłam głodna i taki posiłek dobrze mi zrobił.
Gdy zjedliśmy, usłyszałam od mojego misia czy może dziś u mnie spać. Kiwnęłam twierdząco głową i poszliśmy do domu. Było cudownie, wspólna kąpiel, oglądanie filmów i romantyczna noc w sypialni.

13 luty 2009.
Nazajutrz rano znowu szykowałam się do pracy. Tym razem Piotrek wstał prędzej i wyszedł z domu. Zanim sie umyłam był już z powrotem.
- Gdzie byłeś? - uśmiechnęłam się do niego
- Byłem u siebie po samochód
- Ale po co, do pracy mam dwa kroki. Nie pada, więc mogę sie przejść.
- Nie marudź tylko zjedz śniadanie, spakowałem torby.
- Słucham? Gdzieś jedziesz? - wymamrotałam cicho
- Tak kotku, ale tylko z tobą
Zamurowało mnie i nie wiedziałam co powiedzieć
- ale ale... muszę iść do pracy
- masz wolne, rozmawiałem przecież wczoraj z twoim szefem głuptasku.
- a zdradzisz mi gdzie jedziemy?
- niespodzianka - odpowiedział i już więcej nie chciał na ten temat mówić.
Po śniadaniu zapakowalismy torby do auta i ruszyliśmy w drogę
Dojechalismy do lotniska. Nie wiedziałam o co chodzi
- samolot? Czyli dokądś lecimy :) - uśmiechnęłam sie do niego
- Tak kochanie. Lecimy do Paryża - wreszcie wyjawnił tą tajemnicę
Byłam bardzo zaskoczona, ale i szczęśliwa, że mój kochany sprawił mi tak wielką niespodziankę.
Lot przebiegał bez wiekszych zakłóceń, prawie całą droge przespałam. Gdy się obudziłam byliśmy na miejscu. Pod lotniskiem czekała na nas taksówka, która zabrała nas do pieknego hotelu. Byłam na prawdę szczęśliwa i trochę zmęczona. Zamówiliśmy jedzenie do pokoju i przy lampce szampana uczcilismy pobyt w Paryżu.

14 luty 2009
Nadszedł ten upragniony walentynkowy dzień. Mój chłopak zabrał mnie na wycieczkę po Paryzu, zwiedziliśmy chyba wszystkie zakątki tego pieknego miasta (a może tak mi się tylko zdawało) :). Byłam szczęśliwa. Nie puszczałam jego reki ani na chwilę.
Wieczorem czekała mnie kolejna niespodzianka, a mianowicie pieknie przybrany stół w pokoju, z cudownymi różowymi świeczkami. Wszędzie kwiaty, a w powietrzu unosił sie zapach pieczonej kaczki. Gdy się najadłam, połozyłam się na łóżku. Piorek przyszedł do mnie i pogłaskał mnie po policzku:
- na co masz ochotę? - odpowiedział
- aby juz na zawsze byc z Tobą - bez zastanowienia odparłam
Piotrek coś wyciągnął. Było piekne, błyszczące i na pewno drogie. Wsadził mi to coś na palec i zapytał czy zostane jego żoną.
Zamurowało mnie, tyle niespodzianek na jeden raz to dla mnie troche za duzo. Uspokoiłam sie i pod swiatło zobaczyłam cudny, malutki pierścionek. Był piekny
- TAK! - odpowiedziałam i rzuciłam mu sie na szyję.
Całowalismy sie długo. I żałowałam, że ten czas dobiega końca.
- Kochanie, było cudownie, dziekuje Ci za te najpiekniejsze chwile, za to, że jesteś. Chciałabym aby ten sen tak szybko sie nie skończył
- Martuś ten sen potrwa jeszcze weekend, dziś piątek. W niedzielę wieczorem wracamy, mamy jeszcze troche czasu na pobyt w tym romantycznym miejscu.
- jesteś cudowny! Kocham Cię :*
- Ja też Cie bardzo kocham, pamietaj o tym!

Ten dzień nie zapomne nigdy. I chodź to był piątek 13, to dla mnie był najpiekniejszym i najcudowniejszym dniem!


1. Ile lat ma już marka Gossard
111 lat

2. Podaj nazwę modelu Gossarda z plakatu
Glossies

3. Wymień trzy przykładowe modele marki Gossard
passion, Superboost Lace, sassy
diana171615
napisał/a: diana171615 2012-02-11 08:50
1- 111 lat
2 - Glossies
3 - Allure , Sassy Passion

Tak czytam opowieści dziewczyn dot. Walentynek i zazdroszczę. Nie miałam jeszcze okazji przeżyć wyprawy do Paryża, Stanów czy innego pięknego miejsca ale swoje-nasze święto spędziłam równie pięknie.
O godzinie 14:14 dostałam głuchy tel , który następował cyklicznie co 5 min. Przestraszyłam się. Ok godz 15 zadzwonił dzwonek do drzwi, otworzyłam i... nikogo tam nie było, mój piesek też nie szczekał .
O godz 15,10 dzwonek zadzwonił raz jeszcze. otworzyłam i ujrzałam dróżkę wyścieloną płatkami róż. zamknęłam zatem drzwi i udałam się za szlakiem, (czułam się jak śledczy;p). Dotarłam do Pobliskiego sadku i doznałam szoku. Wszyscy wiedzą, że uwielbiam maliny. Na środku sadku był koc, na kocu mnóstwo malin lecz coś nie dawało mi spokoju. Pd kocem "coś" się znajdowało. Delikatnie odkryłam koc i ujrzałam... mojego najlepszego przyjaciela, zrobiło mi się ciepło, wpadliśmy sobie w ramiona i patrzyliśmy się prosto w oczy szmat czasu. Od tej chwili zdałam sobie sprawę, że to nie jest tylko przyjaciel a ten stan trwa już 4 lata. Niby błache ale dla mnie wyjątkowe.

oczywiście malinki zostały zjedzone- tak pysznych jeszcze nigdy nie jadłam, lecz niestety kilka się podusiło i koc misia poszedł do prania;) Od temtych czasów mamy go jeszcze i nazywamy maliniak:)
napisał/a: anitan222 2012-02-11 16:38
Przez ciężkie kotary przenikają delikatne promyki słońca i osiadają na mojej twarzy. Czuję przepiękną woń, która próbuje na wedrzeć się do moich nozdrzy i nęci. Otwieram oczy i pierwsze co przykuwa mój wzrok, to pokój wypełniony kwiatami. Wyskakuję z łóżka i z namaszczeniem zaczynam dotykać i wąchać te cudne, kolorowe stworzenia. W jednym z bukietów odnajduje kopertę, a w niej liścik z informacją, że mam się ciepło ubrać i postępować zgodnie z instrukcją. W liściku jest podana informacja, gdzie znajdę kolejną kopertę ze wskazówkami, a w tej kolejnej, następną informację. Jestem zachwycona. Zawsze marzyłam, by pobawić się w poszukiwaczkę skarbów. Szybko się ubieram i już gnam od skrytki do skrytki, które znajdują się w przedziwnych miejscach. Czasami muszę zaczepiać ludzi, odgadnąć jakąś zagadkę, by dotrzeć do celu. Zabawa ta trwa prawie trzy godzin. Aż w końcu udaje mi się odnaleźć skarb. Skarbem jest czekający na mnie mój mąż z zaproszeniem na ekstremalną jazdę. Wie, że uwielbiam taką zabawę. Oboje jedziemy na ekstremalną wyprawę: jazda na quadach, tory przeszkód, park linowy. Po pełnym przeżyć dniu zatopiliśmy się w cichym kąciku przytulnej knajpki, blisko dającego ciepło kominka i obserwowaliśmy cienie padające na nasze twarze. A po powrocie do domu – wspólna kąpiel.
Po pomieszczeniu roznosi się kwiatowo-morski zapach. W tle słychać dźwięki muzyki, która delikatnymi muśnięciami pieści nasze uszy, relaksując nasze ciała z napięć. Zanurzamy nasze ciała w wodzie posiadającej uzdrawiające działanie, w której pływają płatki róż. Woda jest delikatna i biała niczym mleko, i czujemy się jak nasze ciała odżywają, czerpiąc radość z pachnących i upiększających płynów do kąpieli. Ja czuję się niczym Kleopatra, która swą urodę i młodość czerpała ponoć z mleczno-miodowych kąpieli z płatkami róż.
Po kąpieli wynurzamy się. W powietrzu czuć teraz oprócz morskiej bryzy i kwiatowej polany także zapach egzotycznych kadzidełek i melodie zaczerpniętą niczym z buddyjskich świętych spotkań. Jesteś romantycznie i namiętnie, a dalsza część niech pozostanie w sferze domysłów:)

Odpowiedzi:
1. Marka Gosarrd ma 111 lat
2. Model z plakatu to Glossies
3. Camouflage, Can Can, Cosmetix
napisał/a: murba78 2012-02-11 19:07
Idealne walentynki miały miejsce w Rzymie – w mieście z moich marzeń i snów. Moje myśli, serce i my wiecznym mieście. Najpierw śniadanie w pobliżu fontanny di Trevi, potem mimo chłodnego dnia otuleni porannym słońcem spacerujący wokół murów Koloseum. Namiętny pocałunek na Schodach Hiszpańskich i obiad, czyli pizza i czerwone wino. Kręte uliczki, małe kafejki, spacer parkiem Villa Borghese, popołudniowa wizyta pod kolumną Marka Aureliusza i w końcu wyjazd do Watykanu, gdzie na placu św. Piotra mój mężczyzna mi się oświadczył. Wypełnieni miłością wędrujemy brzegiem Tybru, wtuleni w siebie mijamy Zamek św. Anioła dochodząc do Ust prawdy, gdzie wyznajemy sobie po raz kolejny miłość, przyrzekając, że kiedyś tu wrócimy do magicznego i symbolicznego dla nas miejsca.

1. 111 lat.
2. Glossies
3. Sassy, Superboost Celebration, Ooh La La
napisał/a: ~radosna_wiosna 2012-02-11 19:31
1. Marka ma już 111 lat
2. Na plakacie widać model Gossard Glossies
3. Trzy przykładowe modele to: Gossard Beau, Gossard Temptress, Gossard Wild Print



Bardzo udane Walentynki przeżyłam dwa lata temu. To był mój pierwszy poważny związek, pierwszy mężczyzna, który w pełni był oddany, w pełni chciał mojego szczęścia.
Studiował - a więc i mieszkał w Olsztynie, mnie od niego dzieliło 4,5 godziny jazdy pociągiem. Bardzo kochałam pociągi w tamtym czasie. Wiązały się z przyjemnym dreszczem, który nasilał się, gdy byłam coraz bliżej, towarzyszył mi nawet przy powrotach do domu.
Dodam tylko, że mój ówczesny chłopak ma urodziny 12 lutego, a więc przed Świętem Zakochanych.
Urodzinowym prezentem miał być mój przyjazd do niego i pozostanie pół tygodnia (ja byłam po sesji, miałam wolny tydzień, on niestety musiał się uczyć, ale akurat te dwa dni miał mniej zajęć na uczelni).

Jak zawsze podekscytowana jechałam do Olsztyna, za Giżyckiem odczuwając przyjemne motylki, rozbuchane w moim podbrzuszu.

Kiedy wysiadłam, nie było go na peronie. Zazwyczaj czekał kiedy przyjeżdżałam, wtedy jednak wiedziałam, że miał zajęcia "na styk" z moim pociągiem.

I oto chwilę później był - zdyszany, biegnąc, przyszedł do mnie i .... z plecaka wyciągnął pięknego szarego słonia - mojego Słonika :)
Dlaczego Słonika? Bo rozmawialiśmy wcześniej, że uwielbiam szary kolor - bo jest taki milusiński, wydaje się być zrobiony z pluszu, a do pluszu tak przyjemnie się przytulać. Więc szukał mi szarej zabawki i znalazł... Słonia.
I tak oto dostałam wspaniałego przyjaciela podróży w dzień urodzin mojego chłopaka...Cudny to był przedsmak Walentynek...

Dzień przed Walentynkami byliśmy na wieczornym seansie w kinie i wracaliśmy pieszo do domu... Koło północy zatrzymaliśmy się, pocałowaliśmy, przytuliliśmy. Do dziś pamiętam jego roześmiane oczy, kiedy mówił te wszystkie wspaniałe rzeczy, jakich każda z nas lubi słuchać, bez względu na to, czy są Walentynki czy ich nie ma



W Walentynki - oboje nie lubiąc gwaru miasta i tłoku zakochanych par, siedzieliśmy w domu przy romantycznej kolacji, przygotowanej przez niego. Oglądaliśmy później - do dziś pamiętam "Kung Fu Pandę" i piliśmy słodkie czerwone wino w pękatych kieliszkach...


A wracając do domu, machał mi przez okno pociągu, patrząc na Słonia, który siedział koło mnie - na stoliku obok okna.
Wsiadająca pani uśmiechnęła się tylko i zaczęła czytać książkę, ale później - wraz z młodą dziewczyną, która razem z nami także siedziała w przedziale, zaczęłyśmy rozmawiać o miłości, Walentynkach, mężczyznach i naszych względem nich oczekiwaniach....

A Słoń (którego możecie zobaczyć w załączniku) został ze mną długo :) Nie na zawsze, bo z zabawek trzeba wyrosnąć, kiedy potrzebują ich mniejsi z nas - ale przynajmniej mam jego kilka zdjęć: zrobionych w pociągu po tym, jak Pani i dziewczyna wysiadły - no i kilka wraz z Nim, który jest już po obronie magistra i żyje gdzieś, tam, daleko, z kimś lub sam...

W końcu najważniejsze, że przez pewien czas byliśmy gotowi dla siebie dać mnóstwo szczęścia i miłości, prawda?
napisał/a: agnes_joan 2012-02-11 20:49
Walentynki wywołują u mnie mieszane uczucia.
Zbyt wiele osób kocham;)

A najpiękniejsze Walentynki miały być w sumie najgorszymi.
Trzy lata temu, miesiąc przed nimi, rozstałam się z facetem.
Dzień zwany przez samotnych dniem desperacji, chciałam spędzić na upijaniu się w gronie znajomych, na których mogłam liczyć.
I w takim nastawieniu, wychodziłam rano z domu.
A pod nim, czekał na mnie nie kto inny, jak mój były. Z kwiatami, ze śmiechem, że dzień desperacji chce spędzić z kimś kogo i tak kocha. Bo nawet rozstanie nie sprawi, że po wspólnie spędzonych trzech latach nagle przestajesz czuć cokolwiek do drugiej osoby.

To były najlepsze Walentynki w życiu. Robiliśmy wszystko, to czego nie robiliśmy wcześniej.
Ja pierwszy raz obijam sobie pośladki na lodowisku, on spędzał czas na tańcu salsy, dotarliśmy na strzelnicę, a na koniec dnia poszliśmy do naszego ulubionego klubu, gdzie byli już moi pozostali znajomi.

Zrozumiałam wtedy, że w ten dzień mogę mieć u swego boku, wszystkich, których kocham.
I tak jest do dziś. Co prawda dla mojego ukochanego mam zawsze specjalny prezent, ale pamiętam o wszystkich moich najbliższych.
I to, co mnie zadziwia, ze mimo, że mamy innych partnerów, to wciąż w Walentynki składamy sobie życzenia, bo jak napisałam, nie możesz po iluś wspólnie spędzonych latach, tak po prostu wymazać ze swojego życia, drugą osobę, którą kochałeś;)


Odpowiedzi na pytania:

1. 111 lat.
2. "Glossies"
3. "Temptress", "Dotty", "Vintage Rose".