Konkurs "Woda dla słoni"

napisał/a: milusss 2011-05-10 10:03
rośmieszać ludzi nie umiem- klaun odpada
dzikie zwięrzęta- bardzo się ich boję
połykacz ogni-o co to to nie
magik-nie znam zadnej sztuczki
ale akrobatka o tak
od dziecka cwiczę gimnastykę i taka rola jak najbardziej mi by odpowiadała.
Skupiałabym na sobie całą uwagę tych ludzi i dzieci, wywoływałabym w nich takie emocje podczas salta w powietrzu czy też na trapezie. ja na scenie wsród tylu ludzi, ja na pierwszym planie w opiętym kostiumnie , który ukazywałby moją szczupłą sylwetkę. moje marzenie, moja nadziejai ten podziw ludzi i strach w ich oczach ze mogłabym spaść.a ja jak ten ptak zgrabnym i powabnym ruchem wykonywałabym wszystkie niebezpieczne akrobcje. chciałabym czuć przed każdym występem ten strach i adrenalinę, bo każdy występ byłby inny i moje zycie byłoby ciekawe i miałabym prace w której czułabym ze w koncu sie spełniam. a największą nagrodą dla mnie byłby podziw widowni i gorące brawa dla mnie, właśnie dla mnie.
napisał/a: myszata7 2011-05-12 08:49
Kobieta guma wprawiająca gawiedź w osłupienie dowolnym zaplataniem bądź oplataniem kończyn to było by idealne cyrkowe zajęcie dla mnie. Pławić się w świetle reflektorów, wyginać śmiało ciało łamiąc prawa natury, rozdawać autografy i odpowiadać na wciąż to samo pytanie: Jak pani to robi ??
Zapadałabym w pamięć jak niewyjaśnione kosmiczne zjawisko, śniłabym im się po nocach i inspirowała do czynionych w sekrecie prób gaszenia światła nogą. Natomiast przy każdym występie mogła bym z satysfakcją spoglądać w zdumione twarze kobiet, gdy mój kręgosłup niczym gumowy żelek przeczył by wszelkim zasadom anatomii oraz spotykać szelmowski błysk w oczach mężczyzn, którym wyobraźnia podpowiada poza cyrkowe zastosowania moich niezwykłych umiejętności. Mieliby rację, ponieważ wykorzystywałabym ten dar poparty latami katorżniczych ćwiczeń do wszelkich czynności, w czasie których odczuwamy brak np. dodatkowej pary rąk
napisał/a: calliopa 2011-05-12 11:03
Marzy mi się odtworzenie roli Charlie Chaplina pod postacią klauna. Wymalować czerwoną szminką wielkie usta Jokera ( w tym momencie, zupełnie złamać konwencję tradycyjnej czerni Chaplina),przybrać obowiązkowy melonik i czarny surdut. Założyć maskę zabawy, zapomnieć o rzeczywistości i powodować niesamowity uśmiech na twarzach przybyłych. I to tak skutecznie, żeby zapomnieli o przezuwaniu, klejącej się do wszystkiego, waty cukrowej.
Stworzyć z tego pewnego rodzaju teatr, dołączyć mimę i za każdym razem z kunsztem i szacunkiem do odbiorcy, podchodzić do wykonywanej pracy. Tak, by Ci którzy wchodzą w objęcia dzieciństwa, do cyrku, mogli się przenieść ponownie do dawno zapomnianej przez rzeczywistosc, krainy...
napisał/a: apoccalipsa 2011-05-12 11:55
Chciałabym tresować tygrysy, bo fascynują mnie te zwierzęta. Poskramiałabym je siłą charakteru i charyzmą. Miałyby przede mną respekt i robiłyby to, czego bym chciała ;p Nie biłabym ich, nie krzyczałabym. Starałabym się z nimi nawiązać więź. Zdobyć ich zaufanie i zaprzyjaźnić się z nimi.
napisał/a: eposl 2011-05-12 17:27
Bardzo prosta będzie moja odpowiedź na to pytanie,
Pisana późnym popołudniem na jednym kolanie,
Iluzjonistką bym została w owym cyrku dlatego,
bym mogła Was w przygodę zabrać do świata pięknego.

Proste zaklęcie przeze mnie tego wieczoru rzucane,
zmieniłoby kogoś z Was w złotą rybkę, co pływa w oceanie,
czekałaby Cię tam z pewnością wielka przygoda,
gdyż 70% ziemskiej powierzchni pokrywa właśnie woda.

To naprawdę dużo miejsca na podróżowanie,
najdalszych zakątków i miejsc eksplorowanie,
i chociaż czekałoby również niebezpieczeństw niemało,
z moją pomocą pokonałbyś je i stawił im czoła śmiało.

A gdyby któraś Cię złowiła, byś ziścił jej marzenie,
zażądałbyś pocałunku, nim spełnisz owe życzenie,
w ten sposób zmieniłbyś się w człowieka od nowa,
zamiast płetw wróciłyby kończyny, no i co ważne – mowa.

Dzięki tej przygodzie nauczyłbyś się naprawdę wiele,
być może mnie przerósł, orzec się ośmielę,
wiedzą zdobytą dzięki niej byś się w życiu kierował,
a za najważniejsze - miłość - byś mi podziękował.

Tak naprawdę me marzenie by zostać wielką iluzjonistką,
Ma także inną zaletę, choć może nazwiecie mnie egoistką.
Chodzi o to by wypróbować na samej sobie pewną sztuczkę
I zostać na zawsze zapamiętaną, a także dać sobie nauczkę.

Ta sztuczka to nic innego jak cofania czasu zaklęcie,
By udać się w przeszłość w jej dowolnym momencie.
A gdybym miała już możliwość cofnięcia się w czasie,
Znalazłabym się w liceum, w ostatniej klasie.

Zmieniłabym trochę bieg kilku wydarzeń,
Które wtedy leżały w granicy mych marzeń.
Poprawiła oceny, przyłożyła do nauki,
Tak, bym potem nie miała w głowie żadnej luki.

Wykorzystała szanse, które los mi dawał,
Porażkami nie zrażała, swych sił próbowała.
Poderwała chłopaka, która mi wpadła w oko,
Wzrokiem sięgałabym wyżej, mierzyła wysoko.

Nie wiecie, czy byłabym do tych czynów skora?
Że nie zrobiłabym tego gdyby przyszła odpowiednia pora?
Wiem teraz, że wtedy bym chociaż spróbowała,
Pokonała nieśmiałość i wyzwań się nie bała!

Człowiek musi ćwiczyć aktywnie, a nie być bierny,
Bo tylko wtedy jego nauka przyniesie skutek wymierny,
I nawet jeśli nie uda mi się zostać uczennicą czarnoksiężnika,
To zyskam wartości, jakich nie nauczę się od żadnego magika! :)
napisał/a: vein92 2011-05-13 00:51
Zawsze gdy cyrk do mego miasta przyjeżdżał
na było arenie wielkie przedstawienie!
Siadałam z babcią w pierwszym rzędzie
i czekałyśmy, co to będzie.
Wszędzie piasek, tłumy, liny
Czuć było zewsząd powiew adrenaliny.
I ja też chciałam pod stopami
ten piasek poczuć całymi swymi ambicjami
W blasku świateł być przez ludzi podziwiana
i gromkimi brawami moblizowana.
Takie moje dziecięce marzenie
by linoskoczką zostać sławną na całe Wszechistnienie.
By każdy występ stał się wielkim osiągnięciem.
By każdy krok był hipnotyzującym zaklęciem.
Takie to oto marzenie skromne
Ale czy spełnione?
O tym już nie wspomnę
Bo jak każde marzenie dziecięce
niby takie małe, ale jak doskonałe.
A same wspomnienia są NIEBYWAŁE.
napisał/a: gildaa 2011-05-13 11:14
Ja bardzo chiałabym grać w orkiestrze cyrkowej. Zawsze podobała mi się własnie ta część widowiska cyrkowego na którą wielu nie zwraca może uwagi-budująca napiecie muzyka dochodząca z instrumentów orkiestry. Cyrk bez niej byłby taki dziwny, pusty. To ona budzi we wmnie największe emocje, które w polączeniu z akrobacjami i innymi sztuczkami cyrkowymi tworzą całość. Tak członek cyrkowej orkiestry to byłoby to:)
napisał/a: etykietka 2011-05-13 11:41
A ja byłabym panią iluzjonistką.. w błyszczących szatach, które przyciągałyby czujne spojrzenia licznej widowni, prezentowałabym najczystszą magię, łamałabym prawa grawitacji, logiki, powszechnych konwencji. Chciałabym być magikiem, bo przynajmniej na chwilę mogłabym oczarować najmłodszych i tych trochę starszych widzów, wyrwać ich z codziennej rutyny, pokazać, ze nie wszystko jest takie oczywiste jak by się wydawało...
copacabana
napisał/a: copacabana 2011-05-13 12:03
Chciałabym wcielić się w orientalną tancerkę tańca brzucha, bo to w tej roli czułabym się niezwykle zmysłowo ale i tajemniczo, nie zdradzając do końca mojej tożsamości. Z zasłoniętą do połowy twarzą, odsłoniętym brzuchem i owiana przepięknym chińskim jedwabiem uwodziłabym na scenie energicznymi ruchami bioder prowadząc w ten sposób prawdziwe, wschodnie show. Publiczność w rytm arabskich dzwiękow zaczęłaby klaskać a ja robiłabym coraz śmielsze ruchy - kręciłabym biodrami, wyginałabym się do
tylu, kroczyłabym dumnie niczym kotka. Po udanym pokazie, wyszłabym za kulisy, zmazałabym makijaż oczu, przebrałabym się w normalne ubranie i usiadłabym niepostrzeżenie wśród publiczności i slyszalabym jak wciąż zachwycają się moim występem....
napisał/a: AtsuKatsu 2011-05-13 13:27
Gdybym zaczęła pracować w cyrku chciałabym tańczyć z wężami. Bardzo podobają mi się te zwierzęta, mają takie mądre, przenikliwe oczy i śliską, cudowną w dotyku skórę. Ale nie,nie stałabym tylko z wężem na szyji i się cieszyła. One delikatnymi ruchami wślizgiwałyby się po moim ciele. np. po nodze. :D Miałabym swoje takie "tajne" triki którymi przywoływałabym wszystkie węże naraz itp.
napisał/a: tanzanit 2011-05-13 13:49
Zostałabym dyrygentem cyrkowego chóru. Nie byłby to zwyczajny chór, bowiem w roli śpiewaków, nad którymi sprawowałabym opiekę, występowałyby zwierzęta - osiołek, koza, trzy kaczki, dwa psy, dwie kury i cztery koty. Naszym popisowym utworem byłby z pewnością "Old McDonald had a farm" (toteż przy fragmentach "ee-eye, ee-eye oh" nie można sobie wymarzyć innego członka zespołu niż osioł), a rozbawiona publiczność zasypywałaby nas gromkimi brawami i prośbami o bis
napisał/a: klaudia28 2011-05-14 00:03
Od zawsze lubiłam chemię, więc pewnie połączyłabym ją z moim programem rozrywkowym. Wiele reakcji chemicznych jest bardzo efektownych, takie czary=mary bez żadnych nieuczciwych sztuczek. Jestem pewna, że wiele osób byłoby zaciekawionych moimi pokazami, bo w szkole nawet największe nieuki były zachwycone doświadczeniami na lekcjach chemii :)